Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szycie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szycie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 stycznia 2022

Płaszcz uszyłam...

Do tej pory w to nie do końca wierzę, chociaż od premierowego wyjścia mija właśnie dwa tygodnie.

Uszyłam sobie płaszcz.

Taki z podszewką ocieplaną, kieszeniami, pęknięciem na plecach, aby był wygodny i zaszewkami (moja zmora). 

Czerwony, troszkę przyduży, bo w obawie, że będzie za mały, wykroiłam rozmiar większy. Ale udaję, że to taki oversize;)

Taki "jak ze sklepu".


Tak więc u nowy rok wkroczyłam w nowym płaszczu, z nową szyciową pasją, którą mam ogromną chęć rozwijać :)

Dobrego 2022!


wtorek, 28 grudnia 2021

Po przerwie

Witajcie po przerwie. 

Cicho tutaj było ostatnio, ale zatęskniłam za blogiem, więc w nieco odświeżonej szacie, szybciutko pokazuję co tam stworzyłam.

Jesienią powstały grube, ciepłe, wełniane skarpety. Powstały 3 pary - na zdjęcia załapały się tylko jedne.

Później powstał grubaśny luzak - zwykły reglanowy sweter z jakiejś akrylowej włóczki zakupionej w sh.Bardzo się lubimy:)
 

W między czasie walczyłam z sweterkiem tzw "paryskim". Walkę przegrałam. Po pierwsze zabrakło mi włóczki, po drugie coś mi w nim nie pasuje. Na razie leży i czeka na decyzję co dalej.

 W listopadzie byłam pomocnikiem św. Mikołaja. Powstały dwie kamizelki ( w zasadzie trzy, bo jak koleżanka zobaczyła kosmiczną kamizelkę, to poprosiła o taką samą dla swego synka).

 

A tuż przed świętami uszyłam swojego osobistego gnoma.

No i tak zaprzyjaźniłam się z maszyną do szycia, że uszyłam... ale o tym następnym razem... ;)

 

 

czwartek, 8 lipca 2021

Sukienkowo

- O, uszyłaś sobie nową sukienkę - stwierdziła dziś w pracy koleżanka.

- Tak - odpowiedziałam.

- Poznaję po kroju - dumie stwierdziła Wiola.

No tak - łatwo rozpoznać szyte przeze mnie sukienki, bo wszystkie są robione wg jednego schematu - czyli proste odcinane w pasie gumką. Ale póki co to jedyny fason, który potrafię uszyć - a i w takim czuję się najlepiej.

I tak oto dziś w pracy paradowałam w wiskozowej retro sukience w groszki, w komplecie z torebką, którą zrobiłam rok temu z bawełnianego sznurka od Kolorowych Motków. Właśnie odkryłam, że jeszcze jej Wam nie pokazywałam - to zrobię to w następnym poście:)

(Mak ze mną w pracy nie był, jest jedynie rekwizytem rozweselającym zdjęcie;))

Roślinna sukienka była tą pierwszą, próbną. Od niej się zaczęło. To ją uszyłam jako pierwszą - a że okazało się, że dobrze się w niej czuję, zaczęłam szyć kolejne.


Dwie powyższe sukienki są nieco za krótkie - ale powstały z tkanin, które kupiłam z myślą o bluzkach i po prostu miałam za mało materiału. Teraz zamawiam już dłuższe kawałki, tak że trzecia sukienka ma już długość dla mnie komfortową:) Oto sukienka "w pejcze" - jak to ją określiła koleżanka :-)

 
No i tak oto powoli zaczynam zaprzyjaźniać się z sukienkami - bo do tej pory omijałam je bardzo szerokim łukiem.

Żegnając się z Wami moim balkonowym zachodem słońca, pozdrawiam Was serdecznie:)

niedziela, 30 maja 2021

W rozsypce

Kiedy zaczęłam się zastanawiać nad tytułem tego posta i popatrzyłam na zdjęcia to przyszło mi do głowy tylko słowo "destrukcja". No ale "w rozsypce" brzmi jednak lepiej:) A "w rozsypce", bo tak w sumie to sweter rozgrzebany, tkaniny w kawałkach... ale do rzeczy:

W poprzednim tygodniu sprułam niedawno zrobiony sweter z Flory, który zrobiłam... za duży. Więc bez żalu go unicestwiłam, bo tylko leżał w szafie nieużywany.

Na powyższym zdjęciu włóczka przed praniem. teraz jest już wyprana i przewinięta i powoli rośnie nowy sweterek - taki sam jak poprzedni, tylko mniejszy:)

Oprócz robienia na drutach i szydełku, mam też nową zajawkę, o którym już kiedyś pisałam - mianowicie lubię sobie poszyć. Co prawda ostatnio weny, żeby usiąść do maszyny troszkę nie mam, ale jak to przeczytałam na jednej z szyciowych grup: "szycie a kupowanie materiałów to dwa różne hobby". Więc kiedy brak chęci do szycia, uskuteczniam to drugie - i zapasy tkanin rosną w zastraszającym tempie. Ostatnio przyszły takie śliczności, z których powstaną letnie bluzki:


A żeby nie było, że tak nic konkretnego nie pokazuję, to taaaaaadaaaaaam:
 

Prosta wiskozowa bluzeczka, którą uszyłam już jakiś czas temu i którą uwielbiam:)

Może za tydzień pokażę Wam coś bardziej konkretnego... bo wiecie, mam postanowienie, żeby wpisy robić co tydzień:) Chyba idzie mi dobrze, bo to już mój drugi regularny post;) Tak że trzymajcie kciuki;)

poniedziałek, 11 stycznia 2021

Zdarza mi się coś uszyć

Od pewnego czasu mam nowe hobby. Jest nim szycie. Samouk jestem, więc i błędów sporo popełniam, niemniej frajda wielka, kiedy w dwa wieczory powstaje bluzeczka:)

Póki co tylko to potrafię. Na koncie mam już kilkanaście bluzek, niestety nie wszystkie mam uwiecznione na zdjęciach. Wszystkie wg jednego wykroju, który stworzyłam sama na podstawie ulubionego t-shirta.

Tkaniny zamawiam na allegro. Ponieważ wciąż się uczę, to póki co wybieram niedrogie tkaniny. Ale ile radości, gdy przyjdzie paczka np z taką zawartością:)

 

Mam zaledwie kilka zdjęć gotowych uszytków. Na zdjęcia załapały się bluzeczka w motylki - druga uszyta przeze mnie bluzka. Pierwsza, którą szyłam  w celach edukacyjnych wyszła rewelacyjna, ale materiał okropny - sztuczny, gruby i nieprzewiewny - dlatego leży w szafie - zdjęcia zrobię przy najbliższej okazji, bo aż zasługuje na uwiecznienie taka jestem z niej dumna:)


Liściasta to pierwsza bluzeczka z dekoltem w szpic oraz na niej uczyłam się jak podklejać tkaninę przy dekolcie.

Koronkowa była już przerabiana chyba ze 3 razy. A to dekolt za szeroki, a to całość okazała się za szeroka, a to znów z podszewką coś było nie tak. Teraz jest ok:)

 
 A to chyba moja ulubiona - a na pewno najczęściej noszona :)
Teraz marzy mi się, aby nauczyć się szyć żakieto-narzutki... taki mój mały szyciowy cel na ten rozpoczynający się rok;)
A Wy macie jakieś cele handmade-owe na ten rok? Chciałybyście się czegoś nauczyć albo zrobić coś co odkładacie od dawna?:)

czwartek, 22 czerwca 2017

tak to się teraz bawię;)

Od zawsze wiedziałam, że kiedyś będę mieć maszynę do szycia - ale nie wiedziałam, kiedy to nastąpi, bo nigdy do szycia chemii nie czułam.
W końcu do tego zakupu dojrzałam - i mam: swojego prywatnego, osobistego, porządnego Łucznika:)

Wciąż się poznajemy, uczymy siebie, a ja próbuję opanować podstawy:) 
W ramach nauki powstał igielnik na fotel. Mianowicie - kiedy coś dziergam, a w zasadzie kiedy wykańczam, zawsze potrzebuję mieć pod ręką igłę. I zawsze muszę jej długo szukać w koszyku. Teraz będzie w igielniku, igielnik przypięty do fotela - wszystko pod ręką:)




 Na druty też znajduję czas. Nowy szaraczek rośnie bardzo ładnie - ale nie zapeszajmy.... ;)


Czy zastanawialiście się kiedyś jak szybko chodzą jeże? 
Bo ja nie. 
I jakież było moje zdziwienie, kiedy po ogrodzie biegł jeż - dosłownie biegł - może to jeżowy maratończyk był? Nawet miałam problem z uchwyceniem go w kadrze:)

Miłego popołudnia!:)