Byliśmy dziś z Moimi Chłopakami i Rodzicielami na spacerze. Na poboczu ścieżki leżały ustawione w słupki bale drzewa. Zapach oszałamiający, nawet w lesie wyróżniający się niesamowicie. Uderzał w nozdrza, kręcił, świdrował, przyprawiał o zawrót głowy...
Zieleń pojawiała się dziś nie tylko na obrośniętych mchem pniach. Wdzierała się w każdy możliwy skrawek lasu.
Nawet na niezbyt przyjaznym środowisku szorstkiej kory wiosna spłodziła cudowności.
Ale najwspanialsze spotkało nas pod koniec spaceru. Niedaleko nas, niespiesznie, przeszło stado saren. Mader naliczyła jedenaście sztuk. Z wdziękiem mijały drzewa, ciągle w zwartej grupie. Płoche i łagodne, po prostu wspaniałe! Dwie z nich były zupełnie białe - wyglądały w słońcu jakby świeciły jakimś wewnętrznym blaskiem!
Zdjęcia, niestety, pokazują tylko jak kiepski posiadam aparat, robione pod słońce nie mogą pokazać tego, co widziałam, jednak chciałam się z Wami, mimo wszystko, podzielić ta piękną chwilą.
Nie bójcie się, nie zamierzam zmienić mojego bloga w opowieści przyrodnize. Po prostu zachłysnęłam się wiosną!
Wrócę niedługo, chodzą mi po głowie pewne słodkości ;)