Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mięta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mięta. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Sos miętowy (UFO, dieta Dukana: co nas kręci, co nas zabija?)


Z Najlepszym oglądamy dokument o zamachu na WTC.
Spiker: niemożliwy jest wybuch budynku w taki sposób. To, że nie zostało po nim nic, w dodatku słychać było aż trzy wybuchy, sugeruje, że w biurowcu podłożono ładunki wybuchowe.
Ja: a co by się stało, gdyby samolot przypadkowo trafił tak nieszczęśliwie, że pójdzie instalacja elektryczna, a jest akurat niewłaściwie zabezpieczona i kilka rzeczy wybuchnie?
On: prąd? No coś ty?! Jestem przekonany, że tam nie było prądu!
To przypomniało mi, o innych rzeczach, które masowo ogłupiają ludzkość. 

poniedziałek, 29 lipca 2013

Woda cytrusowo-miętowa (i 3 genialne porady na upał)


Mimo, że żyję krótko, to przeżyłam kilka strasznie upalnych dni w moim życiu.
A, że źle znoszę duże temperatury, musiałam nauczyć się z nimi radzić. W każdy możliwy sposób.
Oto 3 genialne w swojej prostocie porady na upał, które ułatwiają życie.
Plus przepis, na wodę smakową, którą można kupić w sklepie, ale... po co?
1. Zamknij okna! Pewnie to wiecie. Moja rodzicielka też wie, ale wiecznie ma nadzieję, że otwieranie okien pomoże :)
Otwieram wszystkie, kiedy się ściemni. Nastawiam budzik na 6, wstaję na chwilę i zamykam okna. Zaciągam też rolety, w ciągu dnia.
2. Majtki w lodówce, ręcznik na ramionach. To jeden z najdziwniejszych sposobów na upał. Jest też najbardziej skuteczny.
Latem moja lodówka często wygląda tak:
Wystarczy włożyć wieczorem ciuchy do lodówki, a rano będziecie mogli rozkoszować się zimnymi gaciami! A kiedy zbyt się zagrzejecie połóżcie sobie na ramionach wilgotny ręcznik. Bardzo pomaga.
3. Woda na wagę złota. To już wie każdy i nikomu nie trzeba powtarzać. Pijcie, ludzie, pijcie! Nie wiem do końca, na czym to polega, ale ludzie, którzy piją nie śmierdzą.
To ważne, bo ciężko się porządnie umyć przy takich temperaturach. Pijcie, poćcie się i nie śmierdźcie! Czy to nie jest genialne? :)
Teraz woda mineralna, nawet chłodna, już mi się znudziła. Coraz mniej jem, więc potrzebuję porządnego nawodnienia i witamin. Taka woda: z limonką, cytryną, imbirem i miętą... szybko gasi pragnienie. Od biedy, można taki napój wlać w butelkę i popijać w pracy.
Zamiast smakowych wód mineralnych, które są... dość obrzydliwe.
Wesołego drinkowania!

Przepis na 1,5 litra wody:
1 limonka
3 plastry cytryny
4 kawałki obranego imbiru (wielkości paznokcia)
mała garść mięty
1,5 litra gazowanej wody mineralnej
Limonkę pokroić w plastry, miętę posiekać. Wszystkie składniki (oprócz wody) wrzucić na dno dzbanka. Zalać wodą i odstawić na 3 minuty. Po tym czasie dobrze wymieszać, delikatnie rozgnieść cytrusy i miętę.
Dzbanek włożyć do lodówki na minimum 30 minut.


Przepis dodaję do dwóch akcji: "Letniego orzeźwienia" i "Dla ochłody"
 

 

środa, 10 lipca 2013

Makaron z cukiniowym pesto (chuje dach!)


Goede dag! Przez tydzień spontanicznie przebywałam w Holandii. No, może prawie, bo wyjazd był planowany na "początek lipca", ale nikt nie wiedział dokładnie kiedy, jak i dlaczego.
W końcu, na samym początku lipca spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy naszą płatną dwupasmówką na północ. Po kilkunastu godzinach, głodni, stanęliśmy na chodniku w Rotterdamie i... przywitała nas sklepowa pustka. Przez cały tydzień rzadko trafiałam na otwarty sklep (nie licząc sklepów spożywczych prowadzonych przez Turków, z polskimi rzeczami). W ogóle sklepy otwierają się tam kiedy się otworzą, zamykają kiedy się zamkną, a w międzyczasie jest jeszcze sjesta i dwie przerwy. 
Już pierwszego dnia nauczyłam się nowego słowa, którego odtąd używałam przy każdej okazji, naprzemiennie z hellooo!. "Dzień dobry", a po niderlandzku chuje dach (choć google upiera się, że jest to chude dach) zdziwiło mnie strasznie. Na samym początku, kiedy szłam, suszyłam zęby i byłam niesamowicie zadowolona z życia, wszyscy mówili mi "dzień dobry!", a że mówili to z dziwnym, germańskich akcentem... myślałam, że chcą żebym się przesunęła.
Cały czas w popłochu odsuwałam się na trawę. Każdy się za mną odwracał.
Przepiękny niderlandzki może troszeczkę peszyć :)
Wczoraj wróciliśmy do Polski i mieliśmy dokładnie taki sam problem, co w Holandii — wszystkie sklepy były już pozamykane, a my byliśmy głodni. I w takiej sytuacji przydają się pasteryzowane w słoiczkach zapasy. Wybór padł na cukiniowe pesto...
Makaron dla głodnego turysty? Proszę bardzo!
Składniki na 4 porcje:
370g makaronu spaghetti
400ml pesto
kilka świeżych listków bazylii
1 cytryna
4 łyżeczki oliwy z oliwek (z pierwszego tłoczenia)
Cytrynę wyszorować i sparzyć, pokroić na ćwiartki. Makaron ugotować al dente, odcedzić. Włożyć z powrotem do garnka i wymieszać z pesto. Wyłożyć na talerze, polać oliwą (porcja to 1 łyżeczka) i przybrać bazylią i cząstkami cytryny. 


Kiedy się w końcu wyśpię, na blogu zaroi się od serów, wiatraków i marihuany. A dziś tylko kostka brukowa i rowery, rowery, rowery :)
Szczerze polecam przejechanie się po Holandii rowerem. Możecie jechać z opaską na oczach i nie zatrzymywać się prawie w ogóle. Rowerzyści są tam świętymi krowami.

środa, 19 czerwca 2013

Sos truskawkowy z miętą i rabarbarem (czy boisz się ptasiego gangu?)


Przed moim blokiem grasuje gang.
Od czterech dni strach wyjść z domu.
Zaczęło się rok temu i wyglądało bardzo niewinnie. Lato wychodziłam z fretką na spacer i krążyły nad nami jak sępy. Dokładnie obserwowały każdy nasz ruch. Najbardziej uparte wrony śledziły nas przez kilometr. Po 30 minutach latały niżej i niżej, aż w końcu siadały na trawie obok fretki i gotowały się do ataku.
Na taką okoliczność miałyśmy dobrze przygotowany odwrót taktyczny. 

W tym roku wszystko się zmieniło. W gałęziach dużego kasztanowca są trzy gniazda: dwa należą do wron, jedno do gołębi. Wypadających pisklaków jeszcze nie było (to znaczy, był, ale tylko jeden), gorzej z dorosłymi osobnikami.
Dzień zaczyna się od żałosnego ćwierkania małych ptaków. Wtedy jest spokojnie, bo rodzice lecą sobie do pobliskich barów i atakują ludzi w ogródkach wymuszając na nich  okruszki. Później idą do właściciela i odbierają swój haracz. Przed południem wstają moi kochani sąsiedzi i sami składają dobrowolne ofiary dla gangów.
Prawdziwe życie zaczyna się wieczorem. Jak wspominałam, najpierw był martwy pisklak. Za pisklę poleciały dwa gołębie (serio, leżały sobie pod kasztanem). W czwartek wyszłam na wieczorny spacer z fretką. Nawet się nie spostrzegłyśmy, kiedy znalazłyśmy się pod kasztanem. Chodzimy sobie, chodzimy, a tu nagle bach! Spada przed nami martwa wrona.
O, tak po prostu, z drzewa.
I tak, od czwartku codziennie można obserwować porachunki ptasiej mafii. Strach się bać. Czy jest w Polsce jakaś ptasia policja? Jakiś ptaś-GROM? Antyterroryści?

Kiedy robiłam ten sos, ptaki przed blokiem wyrywały sobie pióra. Najbardziej obskubana była wrona, ale po pewnym czasie zawołała swoich kumpli i gołębie musiały uciekać. Plotka głosi, że to była kara za przemyt narkotyków z Kolumbii...

sobota, 24 listopada 2012

Domowy syrop miętowy



Ręczna robota nie jest tak pięknie zielona jak maszynówka. Właściwie... jest zielono-żółta. Więc, nie zdziwcie się kolorem, syrop jest z najprawdziwszej, świeżej i zielonej mięty!
O domowym syropie miętowym pisałam ze dwa posty temu. Wtedy dodawałam go do dressingu, niedawno robiłam z nim gorącą czekoladę i... nie mam więcej pomysłów.
Bo ile mojito można pić?
Ile nieporządnych wódek miętowych?
Ile sałatek?
Ile nieudanych kombinacji (przestrzegam, marynowanego w tym kurczaka da się zjeść tylko na wielkim głodzie)?
Za to z gruszkami jest dobry...

Składniki na 150ml:
2 garści świeżej mięty
szklanka wody
4 łyżki cukru
Połowę wody wlać do garnka, zagotować, rozpuścić w niej cukier. Wrzucić miętę, dolać pozostałą wodę i zagotować.
Odstawić do ostygnięcia, zabezpieczyć (ja zamknęłam w wyparzonym słoiku) i zostawić w lodówce na 5 dni.
Po tym czasie wyjąć badyle, zagotować. Poczekać aż syrop* zredukuje się o połowę. Odstawić, a kiedy ostygnie, przelać do docelowego pojemniczka.
*Tak, wiem, to jeszcze jest etap osłodzonej wody, ale syrop brzmi tak ładnie...
Inspirowałam się syropem Marii Disslowej z „Jak gotować?”

A przepis chciałabym dodać do akcji "Domowy wyrób", którą urządziła autorka bloga "Kuchenne fascynacje".

Domowy Wyrób
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...