Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielka Brytania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielka Brytania. Pokaż wszystkie posty

piątek, 27 grudnia 2013

Ciatka maślane (czego dowiadujesz się w święta?)


Grudniowe święta nastrajają mnie w szczególny sposób. Nie dość, że zimno, brudno i ponuro, to jeszcze cała ta "magiczna" atmosfera. Trzeba walnąć w łeb karpiowi (albo załatwić go w taki sposób), piec ciasta, polerować sztućce, prasować obrusy, zmieniać firanki, sprzątać pod każdym meblem...
Zaczyna się do dwóch tygodni przed, kiedy trzeba się zaopatrzyć. Najlepiej wyjść na świąteczne zakupy w środku tygodnia, w porze obiadowej. Przystanek: wielki supermarket.
A tam za każdym razem widzę coś, co mnie szczególnie wnerwia. Kradzież, ale nieuświadomiona. Stoją sobie bakalie na wagę, a ludzie podchodzą i próbują. Tu skrobną żurawinę, bo oni nie wiedzą jak to smakuje, tutaj spróbują czy morele nie za kwaśne... Nosz, kuźwa, za takie rzeczy się płaci! Ty zeżresz jednego, sąsiad trzy, a w ciągu dnia zostanie pochłonięty kilogram. To samo jest przy próbowaniu winogron (sic!) latem. Nie żryjcie, bo później ktoś za to płaci. I jestem przekonana, że bulą zwykli pracownicy.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Sos miętowy (UFO, dieta Dukana: co nas kręci, co nas zabija?)


Z Najlepszym oglądamy dokument o zamachu na WTC.
Spiker: niemożliwy jest wybuch budynku w taki sposób. To, że nie zostało po nim nic, w dodatku słychać było aż trzy wybuchy, sugeruje, że w biurowcu podłożono ładunki wybuchowe.
Ja: a co by się stało, gdyby samolot przypadkowo trafił tak nieszczęśliwie, że pójdzie instalacja elektryczna, a jest akurat niewłaściwie zabezpieczona i kilka rzeczy wybuchnie?
On: prąd? No coś ty?! Jestem przekonany, że tam nie było prądu!
To przypomniało mi, o innych rzeczach, które masowo ogłupiają ludzkość. 

czwartek, 31 stycznia 2013

Fish and chips. A ryba w kokosowej panierce!




Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Zapomniałam o publikacji, przyznaje się bez bicia.
Ale dzisiaj, ostatni egzamin, ostatni dzień sesji (i zaliczony egzamin na 5, więc możecie gratulować) :) W szale planowania alkoholowych wypadów zupełnie wypadło mi z głowy, że godzinę temu miałam dodać rybę.
Tak więc nie przedłużam i zostawiam Was z jedzeniem, które dobrze smakuje na kacu. Takim małym kacu.
Inne propozycje na fish'n'chips mają: Dobromiła, Emma, Tomek.

Przepis na 2 porcje:
ryba
250g filetu z białej ryby (u mnie mintaj)
1/2 łyżeczki curry
1 łyżka zarodków pszennych
szczypta pieprzu
szczypta ostrej papryki
Wszystkie składniki dokładnie zmiksować. Uformować z pulpy 4 długie paluszki.
4 łyżki bułki tartej
4 łyżki wiórków kokosowych
1 białko
szczypta soli
Widelcem wymieszać białko z solą. Bułkę wymieszać z wiórkami. Paluszki rybne obtoczyć kolejno w białku i bułce. Rozłożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Pieczone ziemniaki
4 średnie ziemniaki
szczypta: soli
pieprzu
rozmarynu
2 łyżki oleju rzepakowego
Ziemniaki obrać, gotować przez 15 minut. Następnie trochę ostudzić, pokroić w plastry*. Rozłożyć na dużej blasze, wyłożonej papierem do pieczenia. Polać olejem, posypać solą, pieprzem, rozmarynem.
Piec w 190 C przez 20 minut, następnie dodać do ziemniaków paluszki rybne i piec jeszcze 15 minut.

*Wiem, chips to frytki, ale nie mam doświadczenia z pieczeniem ziemniaków i nie chciałam ryzykować obiadem. Jeżeli chcecie, możecie pokroić ziemniaki w słupki.


sobota, 4 sierpnia 2012

Vegetarian english breakfast

Miałam ochotę na porządne śniadanie, bo następną szansę na posiłek widziałam za 12 godzin. 
Z drugiej strony nie zjem tradycyjnego angielskiego śniadania, bo jest... troszeczkę nie w moim stylu. Kompromisem jest wegetariańska wariacja na temat. Naprawdę smaczna, choć sporo z nią zachodu. Ale, w niedzielny poranek, kiedy nigdzie się nie spieszycie, to czemu nie?
A teraz anegdotka z wczoraj: potrzeba matką wynalazków, więc podczas spaceru po ulicy Piotrkowskiej odkryłam genialny sposób na pozbycie się ankieterów: 
Amnesty International: Dzień dobry, jesteśmy wolontariuszami Amnesty International...
Ja: Dzień dobry, tak, oczywiście, ale nie mam skończonych 18 lat...
WWF: Dzień dobry, jesteśmy wolontariuszami...
Ja: Dzień dobry, ale nie mam skończonych 18 lat...
Pijak z bramy: Dzień dobry, da paniusia na piwo?
Ja: Ale ja nie mam skończonych 18 lat...
Pijak: Ale to nie potrzeba.
Ja: Ale ja nie mam skończonych 20 lat...
Pijak: No to na jedzenie niech da paniusia... (zastanowił się chwilę) no, chyba, że przed 
osiemnastką się nie je...

piątek, 8 czerwca 2012

Banan z cytryną pod migdałami (crumble)


Nie do końca widziałam, czy crumble to po prostu owoce pod kruszonką, czy owoce jagodowe pod kruszonką. Bo wszędzie pod tą nazwą widziałam truskawki, jagody, jeżyny, agrest, od wielkiego dzwonu jabłka. A w moim domu były tylko banany... okazało się, że banany przełamane cytryną to strzał w dziesiątkę!
Deser jest kaloryczny, ale bardzo zdrowy. Brak mu zwykłej mąki, bo zastąpiłam ją tartymi migdałami (a to też podbija kaloryczność). Co więcej, jest bez cukru, ale z miodem :)

niedziela, 18 marca 2012

Zielone naleśniki wg Nigelli (z pesto)


Naleśniki z pesto Nigelli Lawson były w czerwcu tamtego roku moimi ulubionymi naleśnikami. W zasadzie jadłam gotowe pesto tylko w takiej postaci. Teraz, kiedy zrobiłam domowe pesto nie mogłam się oprzeć by nie zrobić takich naleśników.
A one jak zawsze są pyszne — świeże, sycące i, przede wszystkim zielone! Zdjęcie jest bardzo kiepskie, bo mój aparat nie współpracuje ze sztucznym oświetleniem, ale postaram się je wymienić przy najbliższej okazji.
Wymienione! :)

niedziela, 11 marca 2012

Herbatniki z trzech zbóż

Przedstawiam państwu herbatniki. Miały być takie zwykłe, podstawowe, ale dodałam mąki pełnoziarnistej.
I (o nie!), wyszły digestive. Tak, to moje pierwsze podejście do herbatników.

Takie zwykłe herbatniki to bardzo ciekawa sprawa. Są łatwe w przechowywaniu (może się kruszą, ale przynajmniej nie gniją) i dlatego dawniej znajdowały się w prowiantach podróżników, marynarzy i wojskowi. Z tego co wiem, to wojskowi do dziś dostają w racjach żywieniowych herbatniki (na przykład w Wielkiej Brytanii) :)
Herbatniki klasyczne z oczyszczonej mąki pszennej to jeden rodzaj, innym jest pełnoziarnisty herbatnik digestive. Został opracowany w Szkocji, pod koniec XIX wieku.
Pełnoziarniste "digestive biscuit" miały mieć niesamowitą właściwość — pomagały podobno trawić
i działały kojąco na żołądek. Oczywiście, to stwierdzenie jest już dzisiaj obalone.

Na wielu forach przeczytałam, że takie herbatniki są słone, mają wyczuwalny posmak sody, albo są tłuste. Moje ciacha nie mają żadnej z tych cech! Pozytywnie mnie zaskoczyły, bo kiedy się piekły miałam mieszane uczucia... Ale są pyszne, więc: na zdrowie Waszych żołądków!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...