niedziela, 20 stycznia 2013

Na fali.................

Po skonstruowaniu falbaniastej choinki poszłam za ciosem i zliftingowalam IKEA-owskie lampy.
Dostały nowe ubranka a właściwie sukienki i teraz jest mi z nimi lepiej :)


Trafiła mi się wyjątkowa surówka na te abażury, jakaś poszwa z kołdry za 2 zł .
Cudny kolor, miękka w dotyku , delikatna .......
Niestety szybko znikała spod nożyc.


Oczywiście nie mogło zabraknąć francuskiej grafiki.


 A do lamp trafiła się nie lada gratka w zaprzyjaźnionym składziku , stare książki , nadgryzione zębem czasu , w lnianych okładkach, po prostu moje perełki.
A satysfakcja tym większa że nie jest to tylko pusty element dekoracyjny ale odrobina Polskiej klasyki autorstwa B.Prusa .

wtorek, 25 grudnia 2012

Choinka piękna jak las......

Choćby nie wiem co się działo , nie wyobrażam sobie Świąt Bożegonarodzenia bez choinki .
Od dziecka do dziś, rok w rok mamy żywą choinkę, mniejszą czy większą , prostą czy krzywą ale żywą....
i kiedyś mi to w zupełności wystarczało, ale teraz jak wiele z nas CHCE WIĘCEJ......
Dlatego zmajstrowałam kilka dodatkowych wersji choinek.
Pierwsza powstała z czystego przypadku . Wynosiłam taką  stożkową choinę z lampkami na magazyn 
i przechodząc przez pracownię mimochodem nałożyłam ją na popielnicę która czekała na lepsze czasy..... i od razu zobaczyłam ją w takiej wersji...........



Malowanie nogi to była czysta przyjemność, nareszcie udało mi się osiągnąć efekt pobielonego drewna z efektem "upływających lat".......
Natomiast abażur miał być szybki w wykonaniu, a zrobienie tych falbanek zajęło mi 3 godziny.....

 Drugi projekt choinki to wypatrzona dekoracja na giełdzie kwiatowej w Poznaniu, tyle że wersja minimalistyczna
 ( czyt. wys. 25 cm w samym sweterku ) kosztowała tam 70 zł ......
Moje wytwory kosztowały :
 starą deskę z podwórka
10 minut szkicu
15 min cięcia z polerowaniem
rękawy od starego swetra
guzik, serwetka..
jeden wolny wieczór na malowanie i szycie pokrowców



 W sąsiedztwie zeszłorocznego drzewka z szyszek, mam już prawie pełną dekorację komody, niestety na resztę muszę poczekać kolejny rok..... bo w tym już nie zdążyłam.


  Wesołych Świąt

wtorek, 2 października 2012

Lniany wianek

"Wszędzie dookoła czyha ...........,
 wszędzie gdzie się nie spojrzę .............. "
LEN  LEN  LEN
Tekst Kuby Sienkiewicza idealnie odzwierciedla moje ostatnie obserwacje w blogowym świecie.
Może ta jesień tak nastroiła do wykorzystania tej cudnej tkaniny....?
W moim domu LEN pojawił się w postaci ot takiego wianka.


Tego rodzaju wianek robiłam po raz pierwszy i upychanie watoliny w wąskie rurki to idealny trening na bycie cierpliwym i sama się sobie jeszcze dziwie że po całym dniu trenowania CIERPLIWOŚCI przez moje trojaczki  funduje sobie takie warsztaty :)

piątek, 14 września 2012

Klucze

Na jednej z wykopaliskowych wypraw spotkała mnie bardzo emocjonująca przygoda.
Pojechałam do handlarza staroci  odebrać zakupioną na allegro komodę a przyokazji zakręciłam się wśród drobiazgów.
Do mojego szperania dołączył się uprzejmy Pan , częstujący mnie papieroskiem ( na szczęście nie palę ) i,dopytujący czy w czymś pomóc i  zachwalając to i owo ........
Wykorzystując dobrą wolę ,zapytałam  czy nie mają zbędnych starych kluczy od mebli , uprzedzając jego odmowę dodałam " mogą być nawet połamane " i tu usłyszałam "ZŁAMANE, NA CO PANI ZŁAMANE KLUCZE ? " 
Śmiejąc się do rozpuku Szanowny Pan Szef ( jak się okazało )  poszedł do pracowników i przekazał moje pobożne życzenie , na co padła odpowiedź: " Połamanych kluczy i sztućców mamy całe wiadro  , ile Pani chce ?
Myślałam że się uduszę z radości .
Już miałam krzyczeć że wszystkie.
Nie zdążyłam, bo.....
..... po kilku minutach poszukiwań owego wiadra okazało się że jeden z pracowników zaniósł go na złom !!!!!!
Poczułam się jak małe dziecko któremu odebrano nie jego zabawkę ......
Na pocieszenie dostałam 2 ułamane klucze i obietnicę że odtąd będą dla mnie zbierać wszystkie połamańce.

Jeszcze tego samego wieczoru , wykorzystałam swoje skarby.
  

Zawiesiłam je w stylizowanej francuskiej ramie

obok fotografii mojej prababci


na nutach z 1918 r


Nie wiem czy kiedyś  przejdzie mi  ta myśl , o tym domniemanym skarbie......,
 a może odszukam to złomowisko ?

niedziela, 10 czerwca 2012

Paris is my home

Fascynacja Paryżem trwa u mnie odkąd wróciliśmy z mężem z podróży poślubnej w 2006 roku . Niestety byliśmy tam tylko 6 dni więc biegaliśmy w szalonym tempie aby jak najwięcej zobaczyć. Wstawaliśmy o 5.00 i wracaliśmy do hotelu o 23.00 totalnie padnięci. Ale było cudownie . Z pewnością kiedyś wybierzemy się jeszcze do tego pięknego kraju ale tym razem zaszyjemy się gdzieś  na południu w jakieś urokliwej wsi i wchłoniemy w klimat i kulturę od kuchni.
Tymczasem nie pozostaje mi  nic innego jak stworzenie kilku dodatków do domu.
W odczyszczoną czarną ramkę z kiczowatym obrazkiem wskoczyło zgrzebne wojskowe płótno, które po dołożeniu kilku detali w postaci serduszka z guzików i plakietki już chyba takie proste i surowe nie jest. 

 Napis wykonany techniką transferową za pomocą acetonu natomiast paski narysowane zwyczajnym ołówkiem.

Na ten samej ścianie która jest dość wysoka i jak dotąd świeciła pustką , obok obrazka zawisły moje talerzyki "Fryderyka " z kolekcji wałbrzyskiej porcelany . Niestety były tak zniszczone i porysowane że musiałam zastosować jedną warstwę akrylowej farby w sprayu a na to nakleiłam literki z matowej czarnej folii.
I tak powstał napis HOME




Wciąż nie mogę rozstać się z bielonymi szyszkami i jakoś tak się do nich przyzwyczaiłam że już nie kojarzą mi się tylko z zimą, mrozem i śniegiem

 
A świeczniki wraz ze świecami już znacie.Stanęły dla wypełnienia przestrzeni . Wędrują po całym domu i szukają swojego miejsca.