Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Finlandia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Finlandia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 grudnia 2013

Joulutorttu - świąteczne ciastko z Finlandii


Jak to się stało, że jednym z kulinarnych symboli Bożego Narodzenia w Finlandii jest wiatraczek, naprawdę nie wiem. Jest jednak faktem, że w okresie okołoświątecznym wiatraczki z ciasta wyraźnie zaznaczają tam swoją obecność. To właśnie joulutortut (l.poj. joulutorttu), w tłumaczeniu: ciastka bożonarodzeniowe (czasem zwane również tähtitortut, co sugeruje, że wiatraczek nie jest wcale wiatraczkiem, tylko gwiazdką z nieba).


To dziwne, ale te ciastka cieszą się chyba w Polsce pewną popularnością, bo kiedy szukałam na nie przepisu w Internecie, wyszukiwarka wyrzuciła mi mnóstwo stron z polskich blogów i portali. Niestety wszystkie, co do jednego, brzmiały mniej więcej tak: "z arkusza gotowego ciasta francuskiego wykrawamy kwadraty..." No cóż, nie mam ambicji, żeby prowadzić blog kulinarny, jednak mimo to jestem w stanie wznieść się na wyższy poziom i podać przepis na joulutortut robione od podstaw, bez użycia sklepowych półproduktów. Bez obaw, przepis nie wymaga wielogodzinnego składania i wałkowania ciasta, bo tych ciastek nie robi się wcale z ciasta francuskiego. Owszem, to jedna z możliwych wariacji, ale czy naprawdę uważacie, że  f i ń s k i e świąteczne ciastka powinno się robić z ciasta  f r a n c u s k i e g o? Najczęściej joulutortut robi się z łatwego ciasta na bazie śmietany kremówki lub kremowego twarożku. Tradycyjnie nadziewa się je domowym dżemem z suszonych śliwek lub morelowym.

Joulutorttu - przepis na 26 ciastek

Nadzienie:
250 g suszonych śliwek
2 łyżki cukru (lub do smaku)
250-300 ml  wody

Śliwki zalać wodą, dodać cukier i gotować do miękkości, od czasu do czasu mieszając. Śliwki powinny całkowicie wchłonąć wodę. Odstawić do ostygnięcia, zmiksować.

Ciasto:
400 g mąki pszennej
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
250 g masła (lekko miękkiego, nie prosto z lodówki)
200 ml śmietany kremówki

1 jajko (rozbełtane, do posmarowania ciastek - pominęłam)

cukier puder do posypania

Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, dodać szczyptę soli. Połączyć z posiekanym na kawałki masłem, do utworzenia okruszkowatej struktury (użyłam blendera, można ręcznie). Śmietanę ubić na sztywną pianę, dodać do mąki z masłem. Wyrobić gładkie ciasto (będzie bardzo miękkie i dosyć lepkie), podzielić na dwie części, zawinąć w folię i odstawić do lodówki na co najmniej godzinę.

Wyjąć porcję ciasta, rozwałkować na grubość 3-5 mm, podzielić nożem na kwadraty o boku ok. 7 cm. Rogi kwadratów naciąć nożem, na środki nakładać po łyżeczce nadzienia, potem zawijać skrzydełka, tworząc wiatraczek (środki można "przyszpilić" wykałaczkami, ciasto podczas pieczenia ma tendencje do rozwijania się). Posmarować rozmąconym jajkiem (opcjonalnie), włożyć do piekarnika nagrzanego do 200 st. C, piec około 10 min. (lub do zezłocenia).


Najlepiej smakują jeszcze ciepłe, posypane cukrem pudrem. Ciasto jest wtedy mięciutkie, pyszne i rozpływa się w ustach. Oczywiście to nie jest wypiek dietetyczny, więc radzę nie przesadzać z ilością. Jako nadzienia można też użyć dobrych powideł śliwkowych, dowolnego dżemu (o zwartej strukturze), albo wszystkiego, czym przełożylibyście świąteczny piernik.

Przyznam się, że podczas Wigilii i Bożego Narodzenia raczej nie znalazłabym dla nich miejsca, ale tylko dlatego, że jest przecież piernik, sernik, makowiec i torty wszelakie. Za to w tłusty czwartek lub w ostatki joulutortut mogłyby stanowić poważną alternatywę dla pączków i faworków :)





Przy okazji: wiatraczki - już nie z ciasta, a z papieru - to mogą być bardzo ładne ozdoby choinkowe. I tym razem chyba nikt mi nie zarzuci, że za trudne ;) Wyjątkowo nie podaję instrukcji krok po kroku, bo sprawa jest dosyć oczywista i chyba każdy coś podobnego wykonał w czasach przedszkolnych lub szkolnych. Wiatraczki sklejamy lub zszywamy nitką. W wersji luksusowej środek należy ozdobić ładnym guzikiem albo koralikiem.










Co do fińskich wypieków, to zdradzę, że w stosownym momencie mam zamiar zaprezentować jeszcze co najmniej dwa, a będą nimi: karjalanpiirakka i Runebergin torttu.

czwartek, 24 stycznia 2013

INSPIRACJE: Niezwykły dom w obiektywie Kristy Keltanen



W sobotę obiecałam inspiracje z Finlandii, dzisiaj spełniam obietnicę, choć dom, który wybrałam, nie ma nic wspólnego ze współczesnym fińskim dizajnem. To dom pełen starych mebli, ciężkich tkanin i wypłowiałych tapet. Wnętrza nadgryzione zębem czasu, w których tkwi jednak jakieś dostojne (i trochę straszne) piękno. Nie jest to dom, w którym mogłabym mieszkać, ale chętnie spędziłabym w nim (niezbyt długi) urlop. Byle nie sama! Wnętrza mogłyby służyć jako scenografia do filmu grozy (zdjęcie chłopczyka na szczycie schodów jest doprawdy niepokojące) lub jakiegoś dramatu Bergmana, ale mieszka w nich całkiem zwyczajna i, jak sądzę, wesoła rodzina. Lokalizacja: gdzieś na południu Finlandii.

Autorką zdjęć jest Krista Keltanen, fotografka z Helsinek. Jak sama o sobie pisze, jej specjalnością są ludzie, martwa natura i "lifestyle photography". Współpracuje z fińskimi pismami wnętrzarskimi, oprócz tego fotografuje sesje zdjęciowe narzeczonych, nowożeńców i rodzin. Jej prace można oglądać na blogu kristakeltanenblog.com.













A na koniec jeszcze parę zdjęć z innego starego domu, tym razem znajdującego się w Helsinkach. Zgadnijcie, czym w kuchni zajmują się mama i dzieci?

Pieką domek z piernika, tak, ale... to domek Muminków :)


...
Wszystkie zdjęcia: Krista Keltanen

sobota, 19 stycznia 2013

Mama Muminków


Czasem tak bywa. Wybrałam się po inną książkę, do przystanięcia przed właśnie tym regałem skłoniła mnie jeszcze inna, a gdy już się tam zatrzymałam, na najniższej półce zobaczyłam "Mamę Muminków". Wtedy sobie przypomniałam, że ta książka była na mojej liście już od dawna. Nie dając sobie dużo czasu rozmyślenie się, już po chwili wędrowałam do kasy z wszystkimi trzema (decyzja o zakupie książki nie może przecież być złą decyzją).

"Tove Jansson. Mama Muminków" to biografia, która powstała na podstawie archiwum domowego pisarki. Po jej śmierci opiekowała się nim Tuulikki Pietilä, towarzyszka życie Tove. Dokumenty zostały przekazane przyjaciółce domu i profesor literaturoznawstwa Boel Westin i to ona jest autorką tej bardzo obszernej i drobiazgowej biografii.

Jestem w trakcie innej lektury, więc na razie "Mamę  Muminków" tylko przeglądam. Książka jest bogato ilustrowana zdjęciami z rodzinnego archiwum, rękopisami i oczywiście obrazami i szkicami Tove Jansson.





Czego spodziewam się po tej książce? Opisu życia helsińskiej artystycznej bohemy z pierwszych dekad XX w. (Tove, pisarka i malarka była również córką rzeźbiarza i rysowniczki, więc przez całe życie przebywała w wyjątkowym środowisku). Klimatu tego miasta, do którego wciąż mam sentyment. Wakacji na maleńkiej wysepce, jakimi usiane jest wybrzeże Finlandii. I oczywiście chciałabym się dowiedzieć, jak narodziły się takie postacie jak Włóczykij (mój idol), Mała Mi (złośliwi twierdzą, że to ja byłam pierwowzorem ;)) i budząca niepokój Buka.

W czasach mojego dzieciństwa czytane przeze mnie opowieści o Muminkach to były książki biblioteczne. Pamiętam, że największe wrażenie zrobiła na mnie "Kometa nad Doliną Muminków". W swojej własnej biblioteczce mam tylko jedną książkę z tej serii, wydanie dużo późniejsze. Teraz, popijając herbatę i przeglądając biografię Tove Jansson, wspominam czasy, kiedy jej książki, już nie o Muminkach, kupowałam w Akateeminen Kirjakauppa/Akademiska Bokhandeln w angielskim przekładzie, bo przecież nigdy nie nauczyłem się szwedzkiego (Tove należała do szwedzkojęzycznej mniejszości).  A ponieważ jest to blog głównie o wnętrzach, dodam, że herbatę popijam (jakżeby inaczej) z kubka sztandarowej fińskiej marki Arabia z Włóczykijem. Seria naczyń Arabii z Muminkami to właściwie dla Finów przedmioty "kultowe".



Oczywiście kiedy już książkę przeczytam, nie omieszkam napisać, czy spełniła moje oczekiwania. A już wkrótce zapraszam na wpis z cyklu "Inspiracje". Tym razem będą to inspiracje z Finlandii.


Boel Westin "Tove Jansson. Mama Muminków. Biografia". Przekład: Bogumiła Ratajczak. Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2012. 

wtorek, 20 listopada 2012

Kahvi ja pulla




Kahvi ja pulla. Kawa i drożdżówka. Klasyczna para. Wspomnienia. Ciekawe, czy w Helsinkach spadł już śnieg...

Na przepis na pulle natknęłam się niedawno na "Moich wypiekach", jednym z moich ulubionych blogów kulinarnych. Przepis całkiem niezły, skorzystałam z niego piekąc swoje pulle, ale jedną rzecz muszę sprostować. Spory kawałek swojego dorosłego życia spędziłam w stolicy Finlandii i nie lubię, kiedy rozpowszechnia się nieprawdziwe informacje o tym kraju. Nawet, jeżeli dotyczą one pulli ;). Otóż pulla to nie, jak podaje autorka bloga, fiński słodki chlebek czy warkocz drożdżowy. Nigdy też nie zdarzyło mi się jeść w Finlandii pulli z rodzynkami, choć tu akurat nie mam zastrzeżeń, bo jak wiadomo, ciasto drożdżowe świetnie się z rodzynkami komponuje, a pulla nie jest nazwą jakiegoś konkretnego wypieku. Pulla to po prostu słodka pszenna bułka, czyli - po naszemu - drożdżówka. Każdy więc może sobie wymyślić pullę jaka mu się żywnie podoba i upiec ją o dowolnej porze roku. Jest chyba tylko jedna cecha, która odróżnia fińską pullę od naszej drożdżówki: o ile w Polsce nigdy nie zdarzyło mi się trafić na drożdżówkę z kardamonem, o tyle nie pamiętam, żebym w Finlandii jadła pullę, która by nim nie pachniała. Finowie uwielbiają kardamon. I oczywiście kawę, którą piją non-stop. (Ja akurat jestem zwolenniczką herbaty, a jeśli kawa, to latte macchiato).



Właśnie w tej chwili, pogryzając pullę, obcuję nie tylko z fińską sztuką kulinarną, ale też z fińskim dizajnem - moją latte popijam z kubka sztandarowej fińskiej marki Iittala (dwa i). Iittala w swoich projektach często odwołuje się do przyrody. Wiadomo, że Finlandia lasami i jeziorami stoi, a Finowie kochają swoją przyrodę i są z niej bardzo dumni. (Akurat ten stereotyp jest prawdziwy, choć ta miłość objawia się w dość dziwny, jak na nasze standardy, sposób. Wszyscy moi fińscy koledzy byli myśliwymi - "dziadek polował, ojciec polował, więc ja też poluję" - a niektórzy oddawali się temu zajęciu z naprawdę dużym entuzjazmem i oprócz strzelby posiadali jeszcze psa myśliwskiego. Ale chyba odbiegłam od tematu... ;)). Leśną przyrodą i leśnymi tajemnicami inspirowana jest właśnie seria "Taika", do której należy mój kubek (prezent urodzinowy od brata :)). Zainteresowanych projektami Iittali odsyłam na stronę firmy tutaj, a wszystkich innych do pieczenia pulli. Dom pachnący kardamonem - cudowne!
Miłego dnia!