poniedziałek, 16 września 2024

Codziennik - weekend zbyt mokry, by było bezpiecznie

No i się porobiło. Mła czuła że nasze lotniskowe przygody to takie hrabiankowe żenżolenie na temat "Świat nas nie dopieszcza, nieprhawdasz?" Teraz czas sobie uświadomić że na tym świecie są większe nieszczęścia niż rozwalające wakacje strajki pracowników lotnisk. Powódź to żywioł, nieobliczalny i zawsze zaskakujący. Niby naukowce wiedzo, niby inżyniery mówio że tamy i wały wytrzymajo a jak przychodzi co do czego to naukowce i inżyniery nie doszacowały albo przeszacowały. Matka Natura okazuje się być suką i zalewa po swojemu, mając gdzieś te ludzikowe próby okiełznania jej żywiołu. Mła się niepokoi o wszystkich znajomków mieszkających na południowym zachodzie, ta woda w końcu będzie spływać do morza, wiele domów jeszcze zaleje. Mam nadzieję że fala się wypłaszczy i im dalej na północ tym spokojniej będzie. Jak na razie oglądałam foty, które Dorka zamieściła  na swoim blogu. Nie wygląda to dobrze a to dopiero początek, niżej mieszkających sąsiadów Dorki już zalało, dupa po całości że tak rzecz określę, bo druga fala idzie. Dobrze że Dorka i J. już wyjechani razem z Robinkiem, pozostaje mieć nadzieję że stara chałupa zniesie powódź z godnością, powinna z przyzwoitości, bo w końcu tyle roboty włożyli w mieszkanie Dorka i J. ( nie mam złudzeń, Robinek na pewno się lenił a kto wie czy nie przeszkadzał ). Po powodzi będzie mnóstwo sprzątania i przede wszystkim suszenie i usuwanie grzybostwa, które uwielbia wyłazić po brudnej wodzie.

Oczywiście dyżurni klimatyści  ruszyli do boju, powódź jako syndrom globalnego ocieplenia. Taa... bo powodzie powstają tylko z tego jednego powodu że się planeta ociepla, bo ludź ją nagrzewa paliwami kopalnymi i złośliwie katuje dwutlenkiem wungla. Jak wiadomo wszystkie powodzie, które miały miejsce w erze przedprzemysłowej są nieprawdziwe, to wymysły i fantazje bajkopisarzy, zwanych dla  niepoznaki kronikarzami. Mła ten rodzaj głupoty zazwyczaj rozwala tak że przydeptuje własne opadnięte macki, ale dziś mła te pitulenia pseudoekologiczne wkarwiają! Trzeba być bezczelnie gruboskórnym żeby wobec ludzkiego nieszczęścia próbować sprzedawać niby zielone pierdoły i wyćwierkiwać że to wszystko przez ten klimat co się zmienia przez tego ludzia. Te niże powodujące powodzie w naszej części Europy, budują się tam gdzie się budują od setek lat, pojawiają się dość regularnie, są lata w których niosą mniejsze zagrożenia i takie w których te zagrożenia są większe. Problem z występowaniem rzek z koryt powiększyliśmy sami, nie dlatego że modelujemy klimat planety, tylko że budujemy jak budujemy, uregulowaliśmy rzeki, niegdysiejsze bagna to dziś ziemia uprawna, itd. Sorry, na tym kończę, bo to nie jest czas na rozkminianie dlaczego nas zalewa, tylko na współczucie. Nie chcę być podobna do tych wszystkich od "płonącej planety", bardziej mła teraz interesuje się tym czy państwo będzie działało tak by ofiar żywiołu  było jak najmniej i tym czy z naszych podatków, ludziom poszkodowanym wypłacą kasę na ogarnięcie życia a nie marne rupie.

Wczoraj po południu mła miała już dość ekranowego widoku  wody przelewającej się przez tamy, dość oglądania psa na moście w Głuchołazach ( szczęśliwie uratowali czworonoga, jakiś porządny facet pomógł owczarkowi wyleźć z wody) i tych wszystkich redahtorów mówiących szybko i z profesjonalnie  ściśniętym gardłem jak to groza nas nawiedziła. Postanowiłam udać się do Mamelona i wyciągnąć ją na spacer. Yes, yes, na spacer, bo wczoraj w mieście Odzi pogoda była w sam raz na spacerki - cieplutko, nawet słonko chwilami świeciło, wiaterek lekki. Tak w sam raz na odstresunek po ciężkim tygodniu  ( nie tylko u mła to był ciężki tydzień, Kocurrek też miała przerąbane, z czego zdała stosowny meldunek ). Oczywiście  gdzie mła mogła Mamelona wyciągnąć na wietrzenia? Tak, tak, nad naszą river Ner, by sprawdzić poziom wód, czy aby nie za wysoki. Strzeżonego idt.

Rzeka w korycie, grzeczna, choć wody w niej sporo. Na szczęście ma się gdzie rozlewać jakby co i oby tak zostało, wbrew zakusom deweloperów, tej plagi naszych miast.  Nad rzeką stary kaczor czyścił pióra a młode kaczory małpowały, ot sielski obrazek, żadnych grzmiących wód i bystrego nurtu. Zwyczajność znaczy nad naszą rzeczką. Uspokojone postanowiłyśmy poleźć nad stawy i zobaczyć jak tam wygląda. Na szczęście jedyne co mogło nieco człeka zbić z tropu nad stawami, to ilość żołędzi, jaką obrodziły w tym roku rosnące w tym miejscu dęby. Drzewa są nimi obwieszone, co ponoć ma zwiastować długą i ciężką zimę, nam jednak wydaje się to reakcją drzew na mocno ciepłe lato, które dopiero we wrześniu zrobiło się w naszym mieście bardzo suche.

Nad stawami było jak zawsze - woda, kaczki, ludzie i wyspacerowywane psy. Szczęśliwa norma, mła poczuła że jej świat wraca na  swoje zwykłe  tory. Oby wszystkim wrócił na takowe jak najszybciej. W ramach przyspieszania tego procesu zamieszczam codziennikowe foty: promocyjne owocki do zezjodku i podziwiania ( nie wiadomo czy jeść czy oglądać ), kwitnący kaktus  podarowany mła  przez Ciotkę Elkę, przywleczone różowe szkło i kolekcję szklanych dynek, reportażyk znad river i ze stawów, pelaśki i 'Pomponellę' kwitnące w Mamelonoison, oraz zapelargoniowany mały domek, z lokatorem widocznym w jednym z okien. Wszystko ekscytujące swoją zwyczajnością, bardzo takie sobie codzienne i bezpieczne. Świat na swoim miejscu, rzeka w korycie, kot na parapecie, kfioty w doniczkach i ogrodzie, ludzie i psy na spacerze. Spokojnie, po prostu spokojnie.

P.S.Trzymajcie kciuki za Piesę w Swetrze i Marysię Nowicką, u nich teraz niebezpiecznie. Oby jakoś ta woda spłynęła nie czyniąc szkód.

16 komentarzy:

  1. Straszne, co sie znowu w Polsce z tą powodzią wyprawia. A wydawać by sie mogło, że od 1997 roku poczyniono dosc inwestycji i napraw by zmniejszyć ryzyko takich katastrof. Niestety okazuje się, że wszystko psu na bude. Woda jeszcze większa niz wtedy. Tylko nieszczęście ludzkie takei samo. nieszczęście, któe dotyka kolejne już pokolenie. pokolenie, które niedawno wszak oglądało na Netflixie polski serial o tamtej powodzi.A tu serial zamienił się w życie...
    Pamiętam jak w miesiac po owej powodzi w 1997r. przejeżdżałam przez te niedawno zalane tereny. Wciąz było widac ogrom zniszczeń. Na domach wyraźnie odznaczał sie ślad jak wysoko podchodziła niedawno ta woda...I wiele z tych osób przeżywa drugi raz to samo. Tragedia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu na pewne sprawy mamy jakiś tam wpływ, na inne nie. Zdaniem mła przy dużych powodziach to w zasadzie jesteśmy skazani na łagodzenie objawów, że tak to określę. Mła się przypomniało jak to z tymi zbiornikami retencyjnymi było, cóś miało być budowane żeby Kotlinę Kłodzką jakby co odciążyć od dużej wody. To tak cóś przed srandemią było, nie pamiętam dokładnie kiedy ale chyba już za "drugiego PiSu". Były jakieś protesty w sprawie tego zbiornika, mła naprawdę to nie pamięta kto protestował i o co chodziło ale pamiętam że protest był. Może Dorka będzie cóś bliższego prawdy wiedziała. Teraz mła się martwi o Agniechę i Izydora. :-/

      Usuń
    2. Tabi popatrz, tęskniłyśmy do deszczu, kto by przypuszczał że przyjdzie tak gwałtowny i o strasznych skutkach😟.

      Usuń
    3. No wcale a wcale ten deszcz do moich wyobrażeń nie pasi. Owszem miało lać, najlepiej całą noc ale potem to słonko. Potem znów troszki nocką popadać a nie ze cięgiem jakieś hektolitry. Dupanda. :-/

      Usuń
    4. Kurcze dałyby znak :(
      Koniki :((((

      Usuń
    5. U Pieska w Swetrze komunikat o ewakuacji jest!! 🙀 Co to się dzieje.... Ehhh

      Usuń
  2. Tv pokazuje wciąż straszne obrazy, ale to JEST straszne. Jak mówisz, nie czas na rozkminianie powodów, tylko na współczucie. I pomoc w miarę możliwości.
    U nas też spokojnie i pogoda na spacery bardzo dobra. Byłyśmy w sobotę z córką nad niedalekim stawem, żeby zobaczyć, czy są kokoszki wodne, które córka widziała podczas porannego biegania, ale ich nie było :( Albo gdzieś poleciały, albo schowały się w trzcinach, bo byłyśmy tam już po osiemnastej.
    Różowe szkiełka cuuudne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i też się martwię o nasze południowe Kury.

      Usuń
  3. Mam nadzieję że Agniecha da znać co tam u nich, ehhh....

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, czy jasniepanstwo jadą, ale w Biedronce maxinatural jest w promocji 3+1 więc wychodzi nawet w miarę. Aleksikowi kupiłam, je, chyba będzie lepiej. W środę badanie krwi

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie było czasu na blogowanie.
    Ale teraz, gdy wody opadły u nas, kieruję swoje i Wasze myśli w rejony Psioswetrowe, wrocławskie i kłodzkie. U nas woda już sobie popłynęła dalej. Dzięki za dobre myśli. Izydor chyba też bez specjalnych szkód.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezeli ogladacie na YT Radka Pogode ( pogodne szorty) to wyjasnia w ostanim filmiku jak to bylo od 8 wrzesnia.. kto z nazwiska i kiedy podjąl jaka decyzje odnosnie zapelnienia ( a raczej odpelnienia) zbiornikow retencyjnych itp. Mysle, ze tyle tego dobrego ze w koncu ludzie sie ogarna i nie beda chodzic na wybory majac tylko przed oczami Tuska lub Kaczynskiego. Znow złupiono ludzi, pozwolono aby doszlo do tragedii. Argumentacja polana sosem ekologicznym, od ktorego juz rzygam uszami. W okolicach 5 wrzesnia przeszla przez media informacja jak to malo jest wody w Wisle w Wawie ( 25 cm) a juz wiedziano o prognozach nawalnych deszczy i mimo to nie oprozniono zbiornikow. Na pocieszke ogloszono stan wyjatkowy - znow mamy zamkniete uslugi, sklepy i szkoly a rzad rzuci pare srebrnikow. Mam nadzieje, ze wkurw ludzi dotknietych tragedia, zapoczatkuje jakas refleksje nad tym, ze politycy spowodowali to co mamy celowo. To nie byl przypadek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sorry , mła nie chce jeszcze komentować dopóki to się wszystko nie wyklaruje i ci, których znamy będą mogli odetchnąć. Mła tylko nadmieni że jest wkurwiona tak, że wkurw płemieła przy tym blednie. Trzymajta te kciuki, bo naszych zalewa.

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas prowadzą zbiórki, a od nas mały grosik poszedł za sprawą pana Ćwieka i jego książki, może link zostawie, jakby ktoś też chciał:
    https://www.facebook.com/photo/?fbid=1154541912941853&set=a.588192266243490

    OdpowiedzUsuń