Powered By Blogger

niedziela, 16 listopada 2025

małymi krokami do spełniania marzeń

 Witajcie,

czas biegnie nieubłaganie, marzenia, które kiedyś były na wyciągnięcie ręki gdzieś sobie odeszły, pojawiają się za to nowe i nowe. Każde najważniejsze. Ale jak to z marzeniami bywa, są,  odchodzą i przychodzą. Ostatnio moim odkryciem jest taka zwyczajna prawda, z którą mieszkam już ponad trzydzieści lat. Otóż moim największym marzeniem, marzeniem całego życia jest mieć drewniany dom. Z ogrodem, pelargoniami w oknach, kotami wygrzewającymi się na parapetach. W każdym nowym miejscu, w którym spędzam wakacje, lub tylko przez nie przejeżdżam wypatruję pięknych drewnianych domów. Właściwie nie tylko tam, gdzie jestem przejazdem, bo spacerując po moim miasteczku też takich wypatruję, zachwycam się nimi i nieustannie podziwiam. Dużych i małych, starych i nowych. Zazdroszczę mieszkańcom tak pięknych domów, bo drewnianych, płaczę nad tymi pochylającymi się ku ziemi, z zarwanymi dachami, samotnymi. Przeglądam oferty sprzedaży i marzę by mieć taki.

A teraz moje odkrycie, czyli chwila prawdy! od ponad trzydziestu lat mieszkam w takim domku, drewnianym, staruszku - bo ma już prawie 100 lat.

Domek to dar Babci. Mieszkam, remontuję, poprawiam domek w górach. Mój. Prawdziwy, góralski domek. Mój, ale tylko w połowie, bo jest nas dwoje, brat i siostra obdarowani przez swoją Babcię. I zapewne nie wzdychałabym do cudzych gdyby był tylko mój. I z tego nieustannie płynie moje marzenie o ... drewnianym domku.

 


 


To co tutaj widać to efekt "grubego" remontu. Przebudowana została cała weranda - czyli wejście do mojego mieszkania. Dom dostał nowe podpiwniczenie, schody, kamienną podmurówkę i nowe chodniczki. I nowe drzwi, wymarzone! Te wszystkie prace określałam na miesiąc, góra dwa. Nie wzięłam zupełnie pod uwagę, że choć ekipy super i wszystko świetnie zorganizowane, to beton potrzebuje czasu bo... po prostu schnie! I tak z dwóch miesięcy zrobiło się pół roku. Ale efekt przeszedł nasze najśmielsze wyobrażenia. Jak to wyglądało jeszcze niedawno? 

A tak właśnie ...





Teraz patrzę na kolor domu, zmienił się już kilka lat temu. Chciałam napisać, że od koloru przyszły zmiany na zewnątrz, ale nie. Pierwszy nowy pojawił się taras, o nim następnym razem. Postaram się wcześniej zrobić większą relację z przebiegu "grubego" remontu. Zdjęć mam mnóstwo, tylko czas, czas jest potrzebny, ale od czegoś trzeba zacząć - Madziu to Twój doping! No i spełniłam swoje marzenie, nowa, większa weranda, drzwi, kamień. Chociaż gdzieś to chodziło mi po głowie, nie spodziewałam się spełnienia. To prawda, jeśli się o czymś myśli, jeśli się czegoś bardzo pragnie.. :))

Do zobaczenia,




A.


niedziela, 12 maja 2019

rzadziej się już nie da

Witajcie :)

To już chyba tak będzie... czas, sprawa bezcenna, naciągnąć się go już bardziej nie da. 
Wiele spraw się złożyło na moje "być albo nie być", nawet i u Was bywam rzodziuśko ;)
Jedno we mnie zostało niezmienne, dalej podziwiam te z Was, które pomimo tego samego problemu z czasem, nie rezygnują z tej małej przyjemności, jaką jest bywanie w "naszym" świecie. 
I zazdroszczę, szczerze. 


Czy u Was jeszcze kwitną tulipany? U nas jest tak zimno, że ciągle mogę się nimi cieszyć. Niestety, zapomniałam o przymrozkach, które w górach trwają, trwają, trwają... i straciłam kilka kaktusów,  za wcześnie je wystawiłam w te cieplejsze dni - bo i takie już były ;)
Codziennie oglądam te moje mini ogródki, sprawdzam o ile większy jest listek czy łodyżka od wieczora, od rana, od przed chwilą... znacie to :))
Podobno przymrozki raczej nam nie grożą, tak bardzo wierzę w to "raczej", że zaczynam kupowanie. Ale skromnie, skromnie ;)



Ślimaki nie odpuszczają, kupiłam je nawet razem z sadzonkami - nie był to jednak zamierzony efekt ;)


W ubiegłym roku kupiłam sobie te fantastyczne, zielone pergole.  Są wysokie, ponad 190 cm. Świetnie przetrwały zimę, nic się z nimi nie stało. Przede wszystkim są mocne, solidnie wykonane i do tego też ładne. Kupiłam jeszcze inne, o połowę tańsze, czarne. Mam je na działce - po zimie straciły kolor, wyginają się - okazały się niewiele warte. Ten sezon jeszcze je wykorzystam, ale w przyszłym będę musiała pomyśleć o innych podporach.




Szukałam teraz zdjęcia pergoli w całości - tyle zdjęć mam przeróżnych, tyle chciałam pokazać. Pergoli nie znalazłam, ale mam nadzieję, że zdołam te zdjęcia tu jeszcze wykorzystać :)
Serdeczności 
i do 
zobaczenia


A.
ps. zdjęcia pergoli w całej okazałości nie znalazłam, ale postaram się :))

czwartek, 22 lutego 2018

żadne tam zmiany

Witajcie:))


Dokładnie, żadne tam zmiany...ale...
Łazienka - bo o niej dzisiaj, naprawdę wymaga sporych zmian czyli kapitalnego remontu. Ale z przyczyn czysto prozaicznych ;) ciągle jest odkładany na poźniej. Oprócz tego, że czasami widzę...prysznic nie taki, podłogi nie lubię i jeszcze innych paru rzeczy - to mimo wszystko - lubię tę moją łazieneczkę:)
I nie jest tak, że ciągle coś tam poprawiam - raczej jak coś już mam, to na długo. Ale jak są  reguły, to musi być wyjątek. U mnie to właśnie lustro, ono wyjątkowo szybko (jak na mnie szybko) zostało wymienione.
Z ładnego na ładne :))
Ma dwie śliczne szufladki, tak śliczne, że jeszcze nie wiem co w nich będę trzymała :))
I piękne kute drzwiczki.







Marzy mi się zmiana łazienki, marzy mi się zmiana kuchni...a póki co, pamiętam - naprawdę pamiętam, że są w mojej łazience rzeczy, które ciągle mi się podobają.




Wiadomo co najbardziej - drewniane drzwi. Mam je od wielu lat i absolutnie mi się nie nudzą. Gdybym mogła, wszystkie byłyby takie :)) wiem... marudziłabym wtedy, że mam ich dość.
I całe mnóstwo różnych drobiazgów, czyli dywaników, zegara, wieszaków na ręczniki, cegiełka w garderobie...








I jak na kociarę przystało - koci element musi być;)
jest ich więcej, ale ciiii ;))


Najmniej podoba mi się podłoga, zielone płytki... okrropność. Kiedyś były skarbem, zdobytym wielkim sprytem. Dzisiaj nie mogę na nie patrzeć i właściwie nie patrzę. Tylko czasami mi się przypomina, że ich przecież nie lubię.
Myślę, że każdy z nas ma takie rzeczy, które lubi bardziej i mniej.
I to mnie pociesza ;))

Serdeczności


Ania.

wtorek, 16 stycznia 2018

romantyczny kącik

Witajcie :)

Mój romantyczny kącik to dzieło przypadku. 
Ale jak to z przypadkami bywa, okazał się pomysłem idealnym. Wszystko przez vertico i poszukiwanie miejsca dla niego. Kiedy już zostało znalezione, musiałam znaleźć kąt dla stolika i fotela. Jedyna alternatywa na zmianę miejsca to sypialnia.Tam z kolei stał stolik z maszyny singer. Więc i on zmienił miejsce - trafił w miejsce komody, ustawionej z trzech małych, drewnianych komódek - przy "nowym" kredensie. A komódki trafiły do...:) znacie to:))
Po tym opisie wydaje się, że w moim domku nastąpiła jakaś wielka rewolucja ;) ale tak naprawdę, to przysłowiowe przestawienie trzech mebli na krzyż i mam w sypialni malutki, romantyczny kącik na czytanie książki albo dłuuugie rozmowy :)) 




Wzięło mnie na sentymenty :)
i poczytywałam sobie to, co naskrobałam tutaj dawno, dawno temu.. ;)  przeglądając stare wpisy trafiłam na zdjęcie "romantycznego kącika" - tak wyglądał przed czterema laty :)


Za sypialnianym oknem mam piękny widok,
 takie widoki to tylko kiedy sypnie śniegiem. A właśnie zaczyna :))


Mieszkam w starym drewnianym domu, w którym okna są liczne, ale małych rozmiarów. Dlatego mam dosyć ciemne mieszkanie. Jednak zdążyłam już do tego przywyknąć i właściwie je polubiłam. Mycie jest całkiem przyjemne i szybkie ;)

Ślę do Was serdeczności 
z życzeniami śnieżnej, mroźnej zimy - wszak ferie się nam rozpoczęły :))


Ania.

wtorek, 2 stycznia 2018

gwiazda w zielonym domku

Witajcie :)

Tym razem moją gwiazdą jest stary mebelek - vertico - po domowemu kredens.


Lubię stare przedmioty, przeglądam strony, zaglądam do sklepów z antykami - ale jedynie żeby podziwiać, powzdychać, pomarzyć. 
Moje stumetrowe mieszkanko to male pokoiki, nie na miarę mebli, które chciałabym posiadać.
I zupełnie przypadkiem, ot tak - po prostu - zostałam obdarowana starym, zniszczonym mebelkiem.
Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Był pogryziony przez korniki, bez nogi, bez listwy. Sierotka nadgryziona zębem czasu. Ale z wielką duszą i z małymi rozmiarami. W sam raz dla mnie:)) Sama nie mam ani umiejętności, ani cierpliwości, ani czasu by dać mu nowe życie, więc oddałam w ręce fachowca. Renowacja trwała prawie 2 miesiące. Przed świętami  dostałam telefon - można odbierać.:))
No i dylemat - gdzie postawić? 
Gdy już został przywieziony, wszelkie rozterki minęły - od razu było wiadomo - tylko tutaj. 


było też tak



A teraz jest tak:)




Jest w takim miejscu, że trudno go obfotografować.




Ten kredens to gwiazda tegoroczna. 
Ale tak długo mnie tutaj nie było, że nie mogłam się z Wami ucieszyć gwiazdą ubiegłoroczną.
Tym razem to żaden antyk - ale inklinacje przejawia ;)



To radio-gramofon. I tak naprawdę,to chodziło właśnie o ten gramofon. No i o szyk ;) Mam całkiem spory zbiór płyt analogowych, które od wielu,wielu lat zalegają na półce. Teraz nareszcie mogę posłuchać tego delikatnego trzeszczenia...:)) cudo.




U mnie jeszcze choinka i ozdoby świąteczne cieszą oczy.
Na Podhalu jest taki obyczaj, że to wszystko rozbiera się dopiero 2 lutego. Mnie jeszcze udaje się podtrzymać tę tradycję, więc ciągle jeszcze w świątecznym klimacie,
 serdecznie Was pozdrawiam.


ania.