Showing posts with label mintishop. Show all posts

Dotyk magii od Barry M

Thursday, March 27, 2014 -

Hej!

Dzisiaj przychodzę do Was z postem, który był przez Was bardzo mocno wyczekiwany. Pomadka Barry M wzbudziła wiele pytań. Byłyście ciekawe, czy ten zielony cudak się utlenia i na jaki kolor. Chciałam Was zrobić w balona, jak większość moich znajomych, którym wkręcam, że pomadka jest zielona i koniec - taka moda, ale się nie dałyście :) Nie udał mi się żarcik.


Tak w ogóle, to wybaczcie mi mój poślizg w czasie, ale sama nie wierzę, co się stało. Przedwczoraj świętowaliśmy z Kubą pięciolecie bycia razem (że też tyle wytrzymaliśmy! ;)), a wczoraj postanowiłam wypróbować swoje nowe buty. Powiedziałam sobie, że je rozchodzę  i bardzo tego pożałowałam. Tak zdartych pięt nie miałam jeszcze nigdy. Nic, tylko kupić żelowe wkładeczki. I żeby tego było mało, to jeszcze dodatkowo wczoraj zaczęło mnie coś brać, co trzyma się mnie też dzisiaj. I nie jestem do końca pewna, czy to już przeziębienie, czy po prostu zaczęła się moja osobista tragedia - wiosenna alergia


Wszystko to, plus nauka na matmę, skumulowało się do totalnej obsuwy z postem o zielonej pomadce. Dlatego nie będę Was tutaj męczyć nudnymi wstępami i przejdę do rzeczy. 


Pomadkę Barry M kupiłam w sklepie internetowym (i właściwie, jeśli nie mieszkacie w UK, to nie kupicie jej nigdzie indziej). Niestety nie jest dostępna w Polsce stacjonarnie. Zamówiłam ją na stronie www.mintishop.pl i kosztowała mnie 22.90zł. Oczywiście musicie do tego doliczyć sobie przesyłkę.  Cena mimo wszystko wypada dość korzystnie i nie jest zbyt wysoka.

Szminka wpadła mi w oko, ale obawiałam się odrobinę tandetnego opakowania. Nie wiem, nie lubię po prostu jak szminka wygląda słabo, nawet jeśli jest rewelacyjna. Tak samo jest z tymi szminkami Wibo Eliksir. Wiem, że wiele z Was się nimi zachwyca i kupuje je, bo mają niską cenę i fajną formułę. Niestety ja się w życiu na nie nie zdecyduję. Wyglądają tragicznie, opakowanie jest paskudne i zdania swojego nie zmienię. A jak coś mi się tak nie podoba, to nie mam zamiaru mieć tego w swoim posiadaniu. 


Pomadka Barry M jest ślicznotką. Poręczna, malutka i ma czarne, matowe opakowanie. Bardzo mnie tym ujęła, bo mam ostatnio "walnięcie" na matowe rzeczy. Mat przeplata się tutaj z lakierowanymi akcentami. Na szczycie znajduje się logo firmy, skąpane w złocie. Zatrzask działa dość dobrze, a sama pomadka nie zacina się przy wykręcaniu. 


I może kilka słów o samym produkcie? Pomadka jest zielona, ale na ustach utlenia się na zupełnie inny kolor. Nie jest on do końca sprecyzowany i wydaje mi się, że u każdego będzie wyglądał inaczej. Już przy delikatnym pociągnięciu po ustach zmieni swój kolor. Oczywiście im więcej jej na usta nałożymy, tym intensywniejszy będzie jej odcień. Co więcej, operujemy tutaj w palecie barw malinowego różu, czyli takiego z czerwonymi tonami. Cienka warstwa pomadki daje nam delikatny kolor, ładnie podkreślający naturalny kolor ust. Nałożona grubszą warstwą staje się naprawdę intensywna. 

Świetnie nawilża usta i nie wysusza ich. Mimo że jest tak naprawdę tintem i można by pomyśleć, że będzie usta wysuszać dość mocno. Nic z tych rzeczy, pozostawia je gładkie, nabłyszcza je, ale niestety nie nawilża ich przez cały czas noszenia jej na ustach. A utrzymuje się dość długo, bo szczerze mówiąc, cztery godziny lekką ręką (a spokojnie,  nawet dłużej). Po tym czasie wyraźnie blednie na ustach, ale nie schodzi z nich nieestetycznie. Jest wodoodporna. Kolor wpija się w czerwień wargową i pozostaje tam na długi czas. Nie jest jednak tragiczna do zmycia. Wacik nasączony płynem micelarnym spokojnie sobie z nią poradzi (tylko trzeba troszkę cierpliwości :)).

jedna warstwa

dwie warstwy

Podkreślę jednak, że po około godzinie-dwóch znika uczucie nawilżenia, ale kolor pozostaje na ustach. Wtedy można nałożyć kolejną warstwę albo przeciągnąć usta zwykłą, nawilżającą pomadką lub błyszczykiem.

Przy przesadzeniu z ilością pomadki na ustach, lubi sobie wyemigrować na zęby, więc lepiej nie przesadzać :)

Z tego, co przeszperałam w Internecie, to seria Touch of Magic ma w swojej gamie różne kolory. Cała kolekcja Lip Paint ma aż 22 kolory! I mamy tutaj do czynienia z bezpiecznymi, delikatnymi kolorami, ale miłośniczki mocnych, wgryzających się czerwieni, fioletów i fuksji, też znajdą coś dla siebie. Dlatego warto zwracać uwagę na numerki. Sama zieleń sztyftu nie oznacza, że pomadka będzie zmieniała się na tylko jeden odcień.  Żałuję, że Mintishop prowadzi sprzedaż tylko jednego numeru, który prezentuję Wam na zdjęciach.


Pomadka nie ma żadnego ostrego zapachu, pachnie raczej jak nawilżający sztyft do ust, więc posiadaczki wybrednego nosa będą zadowolone.

Podsumowując, powiem szczerze, że pomadka jest rewelacyjna. Kolor jest naprawdę ładny, da się stopniować i przede wszystkim - jest trwała! Cholernie trwała. Dla wszystkich z Was, które nie lubią bawić się w reaplikowanie pomadek i oczekują, że szminka pozostanie na ustach długo, jest to idealne rozwiązanie. Barry M wyszedł naprzeciw naszym oczekiwaniom. Dodatkowe nawilżenie jest zawsze mile widziane. Przed jej zakupem, miałam wrażenie, że wydaję pieniądze na zwykły gadżet do ust. Teraz wiem, że to były rewelacyjnie wydane pieniądze na równie rewelacyjną szminkę. I nie powiem, zwraca uwagę, jest ciekawa. 

Polecam ją każdej z Was z ręką na sercu. Nie powinnyście być zawiedzione. Szkoda jedynie, że tak słabo u nas z jej dostępnością oraz gamą kolorystyczną. Ja, jeśli będę miała okazję, to na pewno skuszę się na kolejne kolory. 

Nie wytrzymam i się zdradzę, bo to u nas rodzinne. Tato kupił mi na zajączka tablet (łaaaaa! marzyłam o tym :P), ale nie wytrzymał i mi się wygadał. Także, na nadchodzące święta lecę do Norwegii i wrócę z niej z moim wymarzonym tabletem. Samsung Galaxy Note 8.0 z S-Penem jest mój! 
O ten o! 



Ale do rzeczy, bo miałam się wygadać :P Otóż, kupiłam taką samą pomadkę też dla Was! Wyczekujcie jakiegoś malutkiego rozdania z tym zielonym cudakiem. Mam nadzieję, że się cieszycie ;)

No! To dobrnęliśmy do końca. To teraz mi powiedzcie, czy się Wam podoba, czy nie. I czy miałyście już z czymś tak magicznym do czynienia. A może w ogóle Wam się takie dziwadło nie podoba?


DO GÓRY