Showing posts with label makeup menu. Show all posts

Makeup Menu: ORANGE SODA

Thursday, August 30, 2018 -


Oj, dawno mnie tutaj nie było, prawda? Nie pytajcie nawet dlaczego. Opowiem "swoją historię" za jakiś czas. Na ten moment muszę jednak potrzymać Was w niepewności. Mam jednak cichą nadzieję, że wszystko jest powoli na dobrej drodze i już niedługo będzie mnie tutaj coraz więcej. Mocno w to wierzę. 

Dlatego postanowiłam wpaść na bloga z czymś, co będzie lekkie i przyjemne. Sezon wakacyjny powoli dobiega końca i powiem Wam szczere, że chyba nic mnie nie cieszy bardziej. Nie przepadam za latem, więc z całą przyjemnością macham mu na do widzenia. Temperatury spadają, a ja dopiero teraz mam okazję pobawić się wyraźnymi kolorami. W końcu makijaż przetrwa teraz dłużej, niż podczas 30-stopniowych upałów, nie oszukujmy się. 

Dawno nie wrzucałam nic w kontekście mojej ulubionej serii na blogu, czyli Makeup Menu. Uwielbiałam te moje semi-zabawy makijażem i zapomniałam, jak wiele przyjemności sprawia mi po prostu machanie pędzelkiem. 
Do tego niezwykle soczystego i wyrazistego mejkapu użyłam paletki Affect. Pokazywałam Wam jakiś czas temu kosmetyki tej marki w akcji - o tutaj. Jednak tym razem chciałam postawić na coś totalnie szalonego i  cień z paletki Affect, Evening Mood o numerku EV-007, okazał się być moim agentem do zadań specjalnych.  Tak naprawdę zrobił całą robotę. Pozwolił się pięknie rozblendować, tworząc wystarczającą chmurkę koloru, dał się też dołożyć w strategiczne miejsca na powiece ruchomej i przepięknie połączył się z rozświetlającym pudrem, którego użyłam w wewnętrznym kąciku oraz na środek powieki. Rzęsy wytuszowałam sporą ilością maskary Eyeko Lengthening Skinny Brush Mascara, która wydłuża rzęsy do granic możliwości. Jest trochę upierdliwa, ale ja preferuję raczej naturalny efekt na oku, także sprawdza się w tej kwestii całkiem ok. 

Do makijażu twarzy uznałam, że najlepiej sprawdzi się lekka, świetlista cera, naturalny róż i tona rozświetlacza. Dlatego nie żałowałam sobie tego ostatniego. Wychodzę z założenia, że nie istnieje określenie "za dużo rozświetlacza". Po prostu nie i koniec. Wiem, że jestem okropna pokazując Wam wciąż ten, który jest wszędzie wyprzedany. Mowa bowiem o odcieniu Wave z kolekcji Denude Nabla Cosmetics (jak chcecie zobaczyć całą kolekszyn w akcji - zapraszam). Mój dodatkowy protip, którym się z Wami dziś podzielę, to... spędzajcie więcej czasu nad aplikacją rozświetlacza. Im bardziej wpracujecie go pędzlem w skórę, tym lepiej będzie wyglądać i mocniej będzie błyszczeć. Sprawdzone info ;) Mam jednak cichą nadzieję, że Nabla przemyśli sprawę i wypuści ten rozświetlacz permanentnie. Nie ukrywam, że jest to mój ulubiony rozświetlacz i mocniejszego w życiu nie miałam, a mam ich całkiem sporo. Jestem totalnym świrem. 


Uznałam, że makijaż będzie nieskończony, jeśli nie użyję naturalnego różu do policzków. Czegoś, co nada mi prawdziwego rumieńca, ale nie będzie wybijać się na pierwszy plan.  A w tej kwestii najlepiej sprawdza mi się za każdym razem NARS Bumpy Ride, do którego zakupu gorąco Was zachęcam. Uważam bowiem, że potrzebuje go w życiu każda z nas i nie słucham Waszych wymówek. Naprawdę wiele tracicie, jeśli jeszcze nie macie go w swojej kolekcji. 


Jedynymi kosmetykami, których nie znałam do tej pory, a byłam ich straszliwie ciekawa, był podkład oraz kredka w cielistym odcieniu marki Deborah. To że jestem fanką tej firmy już wiecie. Nie bez powodu mam już nie-wiem-które opakowanie podkładu Extra Mat Perfection.  Z przyjemnością sięgnęłam po coś nowego, podkład z serii Formula Pura, który nada się idealnie dla cer suchych. Daje bowiem delikatne, rozświetlone i nawilżone wykończenie, ale nie wyświeca się przesadnie. Całkiem w porządku kryje i powiem szczerze, że widzę w nim tylko jedną wadę - kolor. 02 Beige jest dla mnie trochę za ciemny i zbyt żółty. Będę musiała spróbować o ton jaśniejszego. Nie mam jednak nic do zarzucenia kredce 2 in 1 Gel Kajal&Eyeliner Waterproof w kolorze 06. Jestem zakochana! Daje ona bardzo przyjemne, matowe wykończenie, które nie tylko powiększa optycznie oko, ale przede wszystkim nie zwraca na siebie uwagi. A to jest dla mnie najważniejsze! Poza tym, całkiem nieźle się trzyma. I mówi to posiadaczka wiecznie łzawiących oczu. 


I na koniec usta - nie mogłam wybrać tutaj nic innego, jak ukochany błyszczyk z serii Ultra Shine Lip Gel w kolorze Fun Flamingo. Pisałam Wam o nim jakiś czas temu w moim niezbędniku produktów do ust z Sephory. Tak, nałożyłam tutaj chyba pół buteleczki, ale kto by się przejmował! Jeśli te fotki Was do niego nie przekonują, to ja już nie wiem! Daje przepiękne, mokre wykończenie, a ja jestem ogromną fanką takiej tafli. Nie radzę tylko rozpuszczać włosów - sama siebie strollowałam i walczyłam potem z przyklejonymi pasmami do policzków. 


Dajcie mi koniecznie znać, czy lubicie się malować w takie odważne, mocne kolory! No i jestem ciekawa, czy tak, jak ja, nie znacie pojęcia "za dużo rozświetlacza" ;)
Czekam na Wasze komentarze! 

MAKEUP MENU: Kosmetyczni ulubieńcy ostatnich miesięcy

Tuesday, July 24, 2018 -


Wczoraj dałam Wam możliwość aktywnego wyboru tego, co dziś opublikuję na blogu. Tak się przydarzyło, że najbardziej zainteresowało Was MAKEUP MENU z kosmetykami, po które ostatnio sięgam najchętniej. Ostatni post był mocno nastawiony na wiedzę o Insta, a dzisiaj porozmawiamy sobie o kosmetykach. 

Lato, to dla mnie koszmar. Nie lubię go i nie przekonują mnie teksty w stylu "od tego jest lato, żeby było gorąco". Nie, latem powinno być ciepło, ale no cholera jasna bez przesady! Wszystko jestem w stanie znieść, nawet fakt że pocę się tysiąc razy bardziej niż normalnie, a makijaż spłynie, choćbym nie wiem, jak się starała. Nie zniosę jednak faktu, że jak każdy alergik, męczę się wtedy niemiłosiernie. Po prostu, brak mi świeżego powietrza, bez pyłków, kurzu i innych takich. 

Dlatego o tej porze roku sięgam raczej po makijaż w stylu "prawie nic". Im mniej bowiem mam na skórze, tym lepiej dla mnie. I tym mniej boli mnie serce, gdy wszystko spływa, bo nie ma  aż takiej tragedii, jak w przypadku makijażu w stylu "full on". Stawiam na cienkie warstwy, dobry puder i brązowo-złote odcienie na skórze. W końcu jakoś trzeba poudawać, że ma się choć odrobinę opalenizny. 



Na twarzy ukochałam sobie ostatnio połączenie trzech produktów. Przede wszystkim bazy pod makijaż marki BECCA, która delikatnie rozświetla i pozostawia skórę niezwykle promienną. Następnie wyrównuję koloryt mojej twarzy przy pomocy taniego, aczkolwiek naprawdę dobrego podkładu marki Catrice 24h MADE TO STAY. Jest bardzo lekki i niewielka ilość pozwala mi na uzyskanie efektu średniego krycia. Udaje mi się w ten sposób pozbyć zaczerwienień i przebarwień, które posiadam. Przy okazji produkt jest matujący, więc idealnie spisuje się o tej porze roku. Całość przypudrowuję moim ulubionym pudrem Laura Mercier. Niestety, tak go pokochałam, że aż mi się skończył, dlatego jak tylko wykończę któreś z moich miliardów innych otwartych pudrów sypkich, skuszę się na kolejne opakowanie Laury, która według mnie jest niezastąpiona. Po prostu ideał. 
Tak przygotowana baza spisuje się u mnie najlepiej i trwa najdłużej. 


Na policzki ląduje oczywiście przede wszystkim ukochany róż NARS w kolorze Bumpy Ride. Naprawdę jeszcze Was do niego nie przekonałam? Wpadajcie na wpis, w którym już kiedyś pokazywałam go Wam z bliska - klik. To nadal mój ulubiony róż i... chyba nic nigdy go nie zdetronizuje! 
Jako bronzer oraz rozświetlacz użyłam w tym wypadku Charlotte Tilbury Filmstar Bronze&Glow. To mój absolutny ulubieniec. Nie ukrywam, że bałam się, że skończy się tylko na tym, że jest drogi i ładnie wygląda. Na całe szczęście w parze idzie również jakość tego produktu. Jestem nim NAPRAWDĘ zachwycona! Bronzer ma bardzo neutralny odcień. Można nim zarówno przybrązowić cerę, jak i wykonturować policzki. Jest optymalnie ciepły. Rozświetlacz natomiast, to idealny odcień szamapańskiego złota, które pięknie mieni się na szczytach kości policzkowych i cudownie współgra ze słońcem. 


W takich gorących dniach, mój makijaż oka ogranicza się głównie do użycia tego samego bronzera oraz rozświetlacza na powiekach. Nie wyobrażam sobie mocniejszych makijaży i powiem szczerze, że nawet mi się nie chce za bardzo bawić w jakieś wymyślne kombinacje kolorystyczne. Idę na łatwiznę. I stawiam na długie, podkręcone i mocno rozdzielone rzęsy, które uzyskuję dzięki maskarze Eyeko Rock Out & Lash Out. Ma klasyczną szczoteczkę, ale jej klepsydrowy kształt pozwala na swobodne wyczesanie każdej rzęsy z osobna. Jest super! 


Usta, to dwa ulubione nudziaki, które używam tak naprawdę na zmianę. Nie muszę dzięki temu martwić się o to, czy pomadka się zjadła, bo nawet jeśli - łorewa. Formuła obu produktów jest nie dość, że trwała, to jeszcze nawilżająca. A na tym mi zależy. Nie chcę, żeby latem moje usta przypominały wiór. Jednym z wyborów jest Charlotte Tilbury Matte Revolution Lipstick w kolorze Pillowtalk, która swoją formułą zabiła całą swoją konkurencję w kontekście kremowych pomadek matowych. Sunie po ustach, jak masełko, a kolor, który po sobie pozostawia jest moim ideałem wśród kolorów pomadek. Gdy nie sięgam po Pillowtalk, w moje ręce trafia NARS Velvet Lip Glide w kolorze Bound. Wykończyłam miniaturę, która sprawiła, że zakochałam się w tym kolorze i nie wyobrażałam sobie innej decyzji, jak zakup pełnowymiarowego produktu. To wręcz idealny kolor nude i bardzo ciekawa formuła. Jest semi-mat, nawilżone, pełne usta i piękny kolor, który pozostaje nawet, gdy pomadka się trochę zje. 


I to tyle! Nie wyobrażam sobie nakładać na twarz choćby odrobinę więcej. W przypadku jakichś wieczornych wyjść na miasto, zmieniam tylko kolor ust i jestem zadowolona. Dajcie mi koniecznie znać w komentarzach, czy znacie któryś z moich ulubieńców! Lubicie makijaż latem, czy omijacie wtedy kosmetyki na kilometr?

Jesienne MAKEUP MENU: Golden Eye

Monday, October 2, 2017 -


Mój jesienny makijaż to zawsze miejsce na dwa typy makijażu. Wiadomym faktem jest przede wszystkim ponowne używanie ciemnych pomadek, mocniej kryjących podkładów, większej ilości produktów. Jesień to mój typ! Wtedy to właśnie najbardziej cieszy mnie malowanie i traktuję to, jako poranny rytuał. 

Podkład + puder

Nieskazitelna cera, to u mnie lekka warstwa rozświetlającego podkładu. Najlepiej YSL, Touche Eclat, który jest moim ulubieńcem od wielu lat. Korektory zmieniam, jak rękawiczki, choć najchętniej sięgam po te średnio kryjące, o nawilżających właściwościach.
Puder, jako produkt niezbędny w moim makijażu pojawił się dopiero kilka lat temu. Makijaż musi w moim wypadku wytrzymać cały dzień. Od dawna jestem zwolenniczką pudrów sypkich, chociaż tak naprawdę kiedyś używałam ich bardzo niechętnie. Przekonałam się jednak po dwóch szczęśliwych trafieniach w pudrach wysokopółkowych, czyli po idealne z Laura Mercier oraz świetnym pudrze sypkim od Shiseido. 

Moc różu i rozświetlacza 

Róż o tej porze roku, to nie jest prosta sprawa. Niby z jednej strony chcę w kółko używać mojego wysłużonego Bumpy Ride z NARSa, który to jest moim niekwestionowanym różem życia. Z drugiej jednak strony, mam ochotę na jakieś mocniejsze, jagodowe wręcz różne, w kolorach owoców leśnych, w konkretniejszych barwach.

Kontur? 

Jakoś tak, nie wyobrażam sobie życia bez bronzera o tej porze roku. Kontur w tym wypadku, to mój must have i w tej kwestii polecam niezmiennie trzy bronzery: MAC, Harmony; Burberry, Earthy Blush oraz paletka do konturowania od Kat von D. Co prawda, nie konturuję się jak Kim Kardashian-West, ale lekko zaznaczone policzki, to bardzo ważna rzecz.


Lekkie usta, złote oko! 

Kocham to, jak pięknie komponują się ze sobą - złote, błyszczące oko oraz mocno wytuszowane rzęsy. Wam też się to podoba? Bo ja jestem zachwycona efektem. Kocham wszelkiego rodzaju błyskotki, ale jednak to jesienią wyglądają one najpiękniej. Pewnie przez całe mnóstwo sztucznego światła, które otacza nas na co dzień.

Jak się Wam podoba efekt końcowy?
Czy jesienią i zimą, też chętniej sięgacie po odcienie złota? 

MAKEUP MENU: kosmetyki Makeup Revolution

Wednesday, September 20, 2017 -


Cześć! W myśl tego, że chciałabym móc się rozwijać, a nie stać w miejscu, narzuciłam sobie, że znów zacznę bawić się makijażem. Wiecie, jak to jest - jak się całe życie robiło kreski, a potem się przestanie, to jakoś ręka znów drży przy ich robieniu. Ja tak mam ostatnio z wymyślnymi makijażami. Kiedyś było mi łatwiej zrobić porządne, mocne smokey. A teraz? Teraz... staram się wrócić do formy. Co prawda, dzisiejszy makijaż wcale nie będzie jakiś supermocny, ale małymi kroczkami, prawda? Małymi kroczkami do celu. 


Ostatnio testowałam nowości w mojej kosmetyczce, czyli kosmetyki Makeup Revolution. Ostatnie tygodnie były więc pod znakiem konkretnych testów, czy są wśród tych produktów takie, które naprawdę warto kupić. I powiem Wam szczerze, że dzisiaj wpadam do Was z kilkoma perełkami. 

Co prawda pisałam już kiedyś o paletce New-Trals vs Neutrals i był to bardzo mocny makijaż w moim wykonaniu, ale nie skłamię Wam, jeśli znów powiem, że jest to jedna z piękniejszych i lepszych palet, jakie mam - nie narzekam na te cienie, naprawdę dobrze się blendują i nie mam z nimi najmniejszych problemów. Każde cienie testuję jednak na bazie pod makijaż oka, ponieważ moja budowa i specyfika skóry z tej okolicy wyraźnie dała mi już nieraz do zrozumienia, że inaczej się nie da. Z resztą... czy istnieje ktoś jeszcze, kto nakłada cienie na gołą powiekę? 

Dzisiaj jednak przyjrzymy się bliżej paletce Iconic PRO 2. Wam też pewnie rzucił się w oczy ten przepiękny granat! Od razu wiedziałam, że jakoś go przemycę w makijażu. A że nie chciałam zbyt mocno szaleć, to postanowiłam, że taka roztarta, przydymiona kreska przy linii rzęs, która mi je optycznie zagęści oraz podbije kolor mojej tęczówki, to idealna opcja. Na całą ruchomą powiekę nałożyłam palcem trzeci cień od lewej (w dolnym rzędzie), który pięknie się mieni i jest beżowym złotkiem. Załamanie, to klasyka, lekki, brązowy beż. 


Na policzki nałożyłam całe mnóstwo rozświetlacza Vivid Baked Highlighter w kolorze Peach Lights. To jeden z tych bezpieczniejszych produktów, którym nie da sobie zrobić krzywdy za pierwszym razem. Miłośniczki delikatnego błysku na szczytach kości policzkowych, będą ukontentowane. Ja jednak nie byłabym sobą, gdybym nie nałożyła kilku warstw. Wiecie, jaka jestem, znacie mnie doskonale. W moim wydaniu, rozświetlacz ma błyszczeć na drugim końcu ulicy. Po dołożeniu jestem zadowolona - tworzy on przyjemną taflę i pięknie się mieni w słońcu. Kolor też jakby stworzony do mojej karnacji. Lekko brzoskwiniowy, delikatnie beżowy, o złotawym wykończeniu. Miodzio! 



Na ustach wylądowała pomadka z serii Reneissance, w kolorze Renew. Jest to piękny, przygaszony nude. Formuła jest nawilżająca i przyjemnie sunie po ustach. Podoba mi się też jej trwałość. Nie jest zniewalająca, jak na kremowe pomadki przystało, ale w tej kategorii to naprawdę dobry kosmetyk. 


Jak Wam się podoba moja propozycja?

MAKEUP MENU: Szybki i efektowny makijaż z paletką Makeup Geek, In the Nudes

Monday, September 4, 2017 -


No dawno nie było żadnego MAKEUP MENU. Nie dziwi mnie to, bo przecież przez dwa tygodnie chorowałam tak mocno, że makijaż oglądałam tylko na filmikach na YouTubie. Zrobiłam sobie mocną przerwę od nakładania na siebie jakiegokolwiek kosmetyku i dobrze mi ten odpoczynek zrobił. Wróciłam do moich zbiorów pełna entuzjazmu i na nowo odkryłam niektóre produkty. 


W dzisiejszym makijażu chciałabym Wam pokazać delikatną wersję siebie, którą wykonałam przy pomocy paletki Makeup Geek o nazwie In the Nude. Nie sądziłam, że tak bardzo się w niej zakocham, ale jakoś tak wyszło, że żyć bez siebie ostatnio nie możemy. Uważam ją za znakomitą propozycję i nie skłamię, jeśli pokuszę się o stwierdzenie, że jest to paletka kompletna. W środku znajduje się dziewięć cieni, którymi wyczarować można właściwie każdy makijaż. Od tego delikatnego, lekkiego, po ten wieczorowy i mocny. Są beże, brązy, maty i błyskotki.


W dzisiejszym makijażu oka, użyłam odcienia Buffed w załamaniu powieki. Pogłębiłam efekt minimalną ilością Tan Lines, a na całą powiekę ruchomą użyłam NAJPIĘKNIEJSZEGO błyszczącego cienia na świecie, czyli In the Spotlight.

Na usta nałożyłam zapomnianą przeze mnie pomadkę MAC w kolorze Good Kisser, którą odnalazłam na dnie szafki i zdziwiłam się ponownie, że tak dobrze w niej wyglądam. Kocham jej matową lecz nawilżającą formułę i piękny kolor. 


Jak Wam się podoba moja propozycja? Wpisuje się w Waszą estetykę?
Dajcie znać w komentarzach!

MAKEUP MENU: Sparkly Eye

Friday, August 11, 2017 -



Cześć dziewczyny! Dzisiaj jeden z tych wpisów, które określałabym - NIE RÓBCIE TEGO SAME W DOMU ;) 

Kocham błysk na oku! Doskonale wiecie, jaka ze mnie sroka. Jeśli zobaczę, że jakiś cień się pięknie mieni, to od razu muszę go mieć. Gdy trafiły do mnie nowości z Semilaca, czyli pyłki, które pokazywałam Wam jakiś czas temu tutaj, nie mogłam się oprzeć i MUSIAŁAM władować to sobie na oko. A było blisko, że i do oka, ale o tym za chwilę ;) 


Cały makijaż oka wykonałam przy użyciu dwóch paletek. Burberry Blush Palette oraz Sweet Peach od Too Faced. W rezultacie otrzymałam coś na pograniczu smokey w odcieniach fioletu i czekoladowego złota. Patrzyłam w lustro, patrzyłam i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że idealnie dopełni ten makijaż pyłek Semilac Flash. I mam nadzieję, że się ze mną w tej kwestii zgodzicie. 


Nie radzę jednak urządzać sobie zbyt dużych zabaw z tym produktem, bo jest on jednak przeznaczony do zdobień na paznokciach. Należy więc działać niezwykle ostrożnie, zwłaszcza że bardzo się pyli i łatwo o dostanie się do oka. Uważajcie więc podczas aplikacji. 
Efekt jest jednak tego wart, ponieważ pyłek wygląda bosko na zdjęciach. 

Podoba się Wam efekt?

#wakacyjneBEAUTY

To już ostatni dzień, w którym publikujemy dla Was w naszej akcji #wakacyjneBEAUTY. Zachęcam Was do zajrzenia na blogi dziewczyn! Serdecznie Wam dziękuję za aktywne komentowanie, bycie z nami przez cały tydzień i czytanie naszych postów! <3 Niedługo kolejne akcje! 

Agnieszka: www.agwerblog.pl
Ilona i Milena: www.blessthemess.pl
Małgorzata: www.candykiller.pl

MAKEUP MENU: O dwóch krzywych kreskach

Friday, August 4, 2017 -


Gdy w moje ręce trafił Ink Liner w kolorze Bukowsky od Kat von D, wiedziałam że prędzej czy później się nim pobawię. I choć fanką wyrysowanych kresek nie jestem, to czasami wracam do eyelinera i próbuję się sama przekonać, że z kreską mogę wyglądać dobrze. 

Niestety, w większości wypadków się to mija z celem. Jestem bowiem posiadaczką opadającej powieki, która sprawia, że kreska nie wygląda tak, jak u lasek na Instagramie. Spróbowałam jednak raz jeszcze i efektem jest dzisiejsze Makeup Menu. 



Makijaż oka wykonałam przy pomocy czekoladowych cieni z paletki Chocolate Bar od Too Faced, a na sam koniec postanowiłam dodać butelkową zieleń w postaci cieniutkiej kreski przy linii rzęs. Wyjechałam poza, więc stwierdziłam: "a co mi tam, machnę sobie mocniej". I tak próbowałam wyrównać jedno oko do drugiego. Potem drugie do pierwszego. I wyszło, jak wyszło :D 

Odwróciłam więc uwagę od nierównych kresek pomadką MAC w kolorze Mehr, która na nowo mnie w sobie ostatnio rozkochała. 

Lubicie malować kreski na powiece? Jesteście w tym mistrzyniami, czy jednak jest kiepsko i zapisujecie się do mojego klubu? 

MAKE-UP MENU: Paletka Naturally Matt marki Affect

Friday, April 21, 2017 -

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny


Dzisiejszy makijaż sponsoruje nowa paletka cieni :)

Kiedy w moje ręce wpadła paletka Naturally Matt, marki Affect, która powstała przy współpracy z Karoliną Matraszek, moje serce zabiło znacznie mocniej, niż zazwyczaj. W środku znajduje się 10 cieni totalnie matowych, o bardzo przyjemnej konsystencji i piekielnie dobrej pigmentacji. Beże i brązy nigdy mi się nie znudzą i zawsze będę je kochać najbardziej na świecie (zaraz obok błyszczących złotek).

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny

Najlepsze jest jednak to, że da się tą paletką stworzyć zarówno lekki, naturalny makijaż, poprzez makijaż dzienny, odrobinę mocniejszy po taki, który nada się na wieczorne wyjście. Cienie pięknie się ze sobą blendują, nie zlewając w jedną plamę, ale tworząc spójną całość. Jestem zaskoczona ich jakością. W dzisiejszym makijażu użyłam prawie samych cieni z paletki, miksując dwa beżowe cienie M-0102 oraz M-0106 i nakładając je na ruchomą powiekę. Następnie cieniem M-0103 zaznaczyłam załamanie powieki. Cieniem M-1008 (chyba im się pomyliła numeracja) dodałam głębi spojrzeniu i dopracowałam załamanie oraz zaznaczyłam dolną powiekę. Na koniec zagęściłam linię rzęs przy pomocy odcienia M-0104. Rzęsy wytuszowałam mascarą Cat Lashes od Burberry. 

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny

Paletka kosztuje 98zł i dostaniecie ją pod tym linkiem.

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny

Uprzedzę też Wasze pytania, bo na pewno w przeciwnym przypadku padłoby ich całe mnóstwo, zupełnie jak na Instagramie. Dostałam od Was sporo komentarzy odnośnie kolczyków, a jeszcze więcej wiadomości do szufladki. Dlatego, podzielę się z Wami tą tajemną wiedzą, skąd są i jak wyglądają z bliska. No i czy warto. Obie pary zamówiłam na stronie internetowej Happiness Boutique, która ma w swojej ofercie całkiem sporą ilość ładnej biżuterii.

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny

Tak wygląda para, która w zestawie ma asymetryczne kolczyki. Jednym z nich jest taki mniejszy, wyglądający zupełnie normalnie, a drugim jest nausznica - moja miłość. Kocham nausznice i chyba nie przestanę. A że jestem fanką błysku, to ta wpada idealnie w moje gusta. Są zrobione z pozłacanej, najwyższej próby srebra. Dla mnie to bardzo istotne, bo niestety mam alergię na sztuczną biżuterię, która barwi mi skórę na zielono. Dlatego zawsze zwracam na to uwagę.

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny

Drugą parą, na jaką się skusiłam, są takie trójkąciki z perełką. Dość sporej wielkości, ale łączą w sobie złoto i perły, które bardzo lubię. Te natomiast są wykonane z antyalergicznego materiału, który został pozłocony na najmodniejszy odcień złota - rose gold. Są zdecydowanie bardziej eleganckie i kobiece, niż wcześniejsza para, która należy raczej do młodzieżowych.

Biżuterię z Happiness Boutique poznałam kiedyś na Instagramie i wpadła mi w oko. Zagadałam gdzie trzeba i mam dla Was 10% zniżki :) Podczas zamówienia wpiszcie kod kotmaale a każde zamówienie powyżej 19 euro zmniejszy swoją ostateczną cenę o właśnie 10%. 

A na koniec chcę Wam jeszcze dodać, że tak sobie pomyślałam, że jeden makijaż tygodniowo, to dla mnie za dużo - nie jestem w końcu wizażystką. Nie chcę jednak w pełni rezygnować z mojego Makeup Menu i wprowadzam u siebie w kalendarzu zasadę, że makijaż pojawiać się będzie dwa razy w miesiącu. I dla mnie będzie to odpowiednia ilość czasu, a i Was nie zamęczę, czy nie zanudzę.

affect-naturally-matt-karolina-matraszek-paletka-makijaz-dzienny

Poprzednie Makeup Menu możecie poczytać tutaj: 

Podoba się Wam ta paletka? Co o niej sądzicie?
Dajcie mi znać w komentarzach, czy lubicie takie delikatne makijaże :) 

MAKEUP MENU: Mocne usta ze Smashbox, Always On Liquid Lipstick

Friday, April 7, 2017 -


smashbox-always-on-liquid-lipstick-bawse

W Szczecinie jest dziś dramatyczna pogoda. Taka, że nic się nie chce. Ani wstawać z łóżka, ani malować, ani gotować. Najlepiej przykryć się kocykiem i udawać, że świat nie istnieje. Ewentualnie strzelić którąś z kolei kawę.

Postanowiłam jednak wziąć w obroty nową pomadkę, która trafiła ostatnio w moje zbiory. Jest to nowość marki Smashbox, czyli Always On Liquid Lipstick w kolorze Bawse. Dostaniecie ją w perfumerii Sephora za cenę 99zł. Do wyboru jest aż 20 kolorów! 

Bawse, to urocza i odważna, ceglasta nieco czerwień, ale ze zdecydowanie niebieskimi tonami. Przepięknie wybiela uśmiech, podkreśla niebieskie oczy i kontrastuje z moim rudo-blondem włosowym.

smashbox-always-on-liquid-lipstick-bawse

Ma bardzo wygodny aplikator, dzięki któremu nie potrzebowałam konturówki do wyrysowania idealnych ust. Z czerwonymi szminkami nigdy nie wiadomo, więc wolę się zabezpieczać wyrysowanym konturem, tutaj jednak nie było takiej konieczności. Formuła jest bardzo lekka, sunie po ustach niczym masełko i nie rozlewa się poza kontur. Jest cienka - tak bym ją określiła. Nie obciąża ust i nie czuć jej na wargach. Nie zastyga na skorupkę, jak to mają w zwyczaju niektóre płynne pomadki.. Jej wyjątkowa konsystencja jest kombinacją Primer Oil Complex, w skład którego wchodzi olej słonecznikowy, jojoba oraz składniki nawilżające z moreli. 

smashbox-always-on-liquid-lipstick-bawse

Nie wytrzymuje testu jedzeniowego, tutaj się zjada, ale to chyba normalne w przypadku matowych pomadek, które mają wytrzymać cały dzień. W kontakcie z wodą daje radę, ale nie zniesie obiadu. Jednak, jeśli nie jem i nie piję, trzyma się na ustach bez zarzutu. 
Takie mocne usta zawsze łączę z lekkim makijażem oczu i twarzy. Nie chce przesadzić (chyba, że robię to naumyślnie, na jakąś imprezę). 

Jak Wam się podoba ta nowość w perfumerii Sephora?
Przyznam szczerze, że ta czerwień mnie oczarowała. Dajcie znać w komentarzach, czy Wam też przypadła do gustu!  

MAKEUP MENU - mocne usta i lekki makijaż oka

Friday, March 31, 2017 -

makeup-menu-mocne-usta-lekki-makijaz-oka

Mocne usta i lekki makijaż oka! Dzisiaj lekko, zwiewnie, ale przy okazji z konkretnym akcentem.

Usta - na to stawiam, gdy nie mogę się pobawić makijażem. Nie pozwala mi na to czas, okazja, czy po prostu - alergia. Tak, jak ostatnio. Moje oczy permanentnie łzawią, a skóra swędzi. Kocham wiosnę, ale niestety, wiosenne pyłki dają mi się trochę we znaki. Dlatego staram się używać minimum kosmetycznego (podkładu też nie za wiele, bo i tak ścieram go z nosa chusteczką). 

pupa-vamp-definition-mascara-tusz-do-rzes

Oczy 

Lekki makijaż oka, to dla mnie zawsze dwa cienie i maskara. Nie potrzebuję niczego więcej. Oczywiście, posiłkuję się w takim wypadku bazą pod cienie, bez niej ani rusz. W tej kwestii niezawodna jest Urban Decay, Primer Potion. W załamaniu powieki wylądował ten sam bronzer, o którym wspominam odrobinę niżej. W dni, gdy nie mam ochoty i czasu na zabawy, używam tego samego produktu, którym podkreślam policzki. Na powiece ruchomej znalazł się cień Burberry Wet&Dry Glow Shadow w kolorze Gold Pearl. Rzęsy wytuszowałam cienką warstwą Pupa Vamp! Definition Mascara, którą ostatnio testuję, w ekstremalnych warunkach.

Twarz 

Policzki musnęłam delikatnie różem i bronzerem. W tej kwestii niezawodne są dla mnie kosmetyki Burberry oraz NARS. Jako bronzera użyłam kosmetyku Burberry o nazwie Earthy Blush, który mogłyście już zobaczyć na blogu we wpisie o tym, jak zmienić makijaż dzienny w wieczorowy.  Różem dnia natomiast został odcień Bumpy Ride, w minimalnej ilości - bo jednak nie mam ochoty podkreślać mojej zaczerwienionej alergiami skóry. Tyci wystarczy. Produkt pokazywałam Wam już we wcześniejszym wpisie, o odważnej, pastelowej pomadce NARS oraz kilku nowościach. Jeszcze nie pokazałam go Wam w pełnej krasie, ale obiecuję że w najbliższym tygodniu się to zmieni! 

Usta

No i prawdziwa gwiazda! Na ustach znalazła się nowa pomadka Sephora, Cream Lip Stain w kolorze 03 Strawberry Kissed. Idealna na wiosnę czerwień, która jest wzbogacona cudownym, truskawkowym różem. Można na nią naprawdę liczyć, bo to jeden z przyjemniejszych matów na rynku. Jest trwała, wytrzymuje kilka godzin i dobrze znosi posiłki. Zjada się równomiernie. Lubię ją, zwłaszcza za ten kolor. Uważam, że naprawdę fajnie ożywia cały makijaż i sprawia, że wygląda się promieniście i zdrowo. 

makeup-menu-mocne-usta-lekki-makijaz-oka-sephora-lip-stain-strawberry-kissed

Zerknijcie przy okazji na MAKEUP MENU z zeszłych tygodni!
> Out of the blue, to makijaż bazujący na kolorach niebieskich, z wykorzystaniem cieni GlamShadow
> Fine(wine), to makijaż w ciepłych barwach czerwieni i burgundu, z intensywnym błyskiem na środku powieki! 

Co sądzicie o takim makijażu? Jak radzicie sobie z brakiem czasu? Też stawiacie na produkty, które sprawiają, że otoczenie sądzi, że spędziłyście przed lustrem znacznie więcej czasu, niż w rzeczywistości? ;) 
Dajcie znać w komentarzach!

#Makeup Menu - szary sweter i odważne usta

Thursday, January 28, 2016 -


Dawno nie pojawiło się na blogu żadne #makeup menu, więc mam zamiar to teraz zmienić. Będę Was torturować swoimi propozycjami w najbliższych tygodniach :D Dzisiaj pierwsza! 

Nudny szary sweter, to dla mnie smutna konieczność zimą. Co prawda, lubię szary kolor i lubię swetry, ale nie lubię być zmuszana przez pogodę do tego, żeby nosić je ciągle. Nienawidzę zimy. Ciągle nic mi się nie chce. Wstaję i jest ciemno, wracam do domu i jest ciemno. Ciągle jest ciemno, zimno, pada śnieg, na chodniku można sobie złamać nogę, potłuc tyłek, a z nosa zwisają sople lodu. 

Jedynym momentem, w którym zimę lubię, jest ten, w którym śnieg pada sobie za oknem, a ja siedzę w ciepłym mieszkaniu, z kubkiem herbaty w ręku.
Dlatego staram się przełamywać tę nudę i (prawie) zawsze, gdy zakładam szary sweter, robię sobie pełny makijaż, który ożywia i ociepla mi twarz. 



Na twarzy: 
Bourjois CC Cream
puder Bourjois, Silk Edition Velvet
bronzer MAC, Harmony
rozświetlacz Wibo
paletka In the balm of your hand, theBalm (odcień Mischevious Marissa, w załamaniu Bahama Mama)
Catrice, Brow Definer w kolorze 040
Maskara Maybelline, Lash Sensational 
Pomadka Shiseido RD 555, Spellbound

Pomadka, która gra dzisiaj pierwsze skrzypce, to jedna z nowości na jesień/zima od Shiseido. Początkowo nie byłam do niej przekonana. Uciekłam w nude, by teraz chętniej po nią sięgać. Niedługo pokażę Wam też w jaki sposób noszę jagodowy odcień (ale ciiii, nie zdradzam nic więcej :)) 



Spójrzcie tylko poniżej, jak ten cień przepięknie się błyszczy. Ostatnimi czasy po prostu go uwielbiam. Uważam go za idealny cień na co dzień. Świetnie rozświetla powiekę i odbija światło swoimi drobinkami. Jestem szczerze zakochana. 



Co powiecie o takim makijażu? Ja w mocnych ustach czuję się, jak ryba w wodzie!
DO GÓRY