Jesień, to czas, na który czeka każda szminkomaniaczka. Nie oszukujmy się, to właśnie o tej porze roku, stajemy się odważniejsze i z większą chęcią sięgamy po mocne, intensywne kolory. Ja się już nie waham, tak jak kilka lat temu - nie boję się zdecydować na fioletowe, czy intensywnie czerwone, wręcz winne usta.
Kiedyś to było dla mnie nie do pomyślenia. W końcu, ograniczałam się do leciutkich, niezbyt intensywnych różyków - a teraz! Teraz potrafię zaszaleć. I się tego ani nie boję, ani nie wstydzę.
Dzisiaj pokażę Wam moje typy na jesień. Mam kilka kolorów, po które będę sięgać. W większości są to jednak pomadki dość tanie i tylko kilka z nich jest odrobinę droższych. To co? Jedziemy!
Golden Rose, Matte Lipstick Crayon
W kolorach 05, 06 oraz 09 (wszystkie zdjęcia w kolejności), to moje najnowsze nabytki w szminkowej szufladzie. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia - nie ma co! Cena jest bardzo przystępna, bo koszt jednej pomadki, to około 12zł. W zamian otrzymujemy cudowny produkt. Formuła jest trwała i matowa, chociaż nie jest tępa - sunie po ustach niczym masełko. Jedyny minus - trzeba je temperować. To jest niefajne, ale nie łamią się podczas tego procesu. Na razie mam tylko trzy kolory i tak, dobrze zrozumiałyście. Na razie. Zamierzam zaopatrzyć się w więcej wariantów. Zdecydowałam się na czerwienie, które nie są do końca oczywiste - z reguły okraszone są większą lub mniejszą dawką ciemnych barw, które sprawiają, że mamy do czynienia bardziej z winem, czy krwią.
TIP: Zawsze można usunąć kolorową końcówkę i przepchnąć jakimś przedmiotem sztyft. Nie wiem jednak, jak to zadziała ;)
MAC Brick-O-La
Kupiłam ją w zeszłym roku i nie poużywałam zbyt długo. Był to jeden z tych zakupów pod wpływem YouTube i EssieButton. Widziałam ją u niej i się nią zachwycałam. Na żywo, gdy dotarła do mnie, zrobiłam "meeh". Nie było szału. I powędrowała w kąt. Niedawno robiłam porządek w swoich kosmetykach, pozbywając się tych typowo wiosenno-letnich (schowałam je do pudełeczka i niech czekają na swoją kolej) i trafiłam na właśnie tę pomadkę. Chyba musiałam do niej dojrzeć. Tym razem podoba mi się już zdecydowanie bardziej. Jest to taka mieszanka delikatnej jagody z odcieniami terracotty, czy spalonej czerwieni. CUDO! Przy okazji, jako jedyna z wspominanych dziś pomadek, jest nawilżająca. To idealna propozycja dla tych z Was, które chcą odpocząć od matów, ale chcą zachować te jesienne klimaty.
MAC Flat Out Fabolous
Fiolet. Może nie taki... oczywisty, bo połączony z fuksją, ale jednak już bardziej fiolet. Kocham ją właśnie jesienią. Daje pozytywnego kopa, a ja lubię ją nosić na ustach na specjalne okazje. Jakiś koncert, wyjście do teatru, randka.
Golden Rose, Velvet Matte 12 i 14
Tak, znowu Golden Rose. W kwestii pomadek, jest to dla mnie niekwestionowana marka-królowa. Ich produkty są tanie, a formuły genialne. Pamiętacie pewnie, jak wszystkie szalałyśmy na punkcie tych pomadek. Ja się zaopatrzyłam w 5 kolorów, ale o tej porze roku z chęcią sięgam właśnie po te dwa numerki. Z czego częściej noszę nr 14. Oba, to takie bardzo mocno przybrudzone brązem róże, które wyglądają niezwykle jesiennie. Z resztą, mogłyście tę pomadkę widzieć u mnie na ustach w ostatnim filmiku (
klik).
Vipera 108
To moje największe zaskoczenie. Wino idealne. Bardzo intensywna pomadka, która wytrzymuje na ustach długie godziny. Kolor jest bardzo rzucający się w oczy, więc nadaje się raczej dla odważnych dziewczyn. Warto ją jednak w swoich zbiorach posiadać, bo za niewielkie pieniądze, otrzymujemy naprawdę wyjątkowo dobry produkt.
Revlon Coloburst Matte Balm, Elusive
Jedyna delikatna opcja w moim zestawieniu, to właśnie matowa pomadka (a raczej balsam) od Revlonu. Przyjemna formuła sunie po ustach, jak masełko. Nie podoba mi się jedynie zapach, bo jest miętowy, a ja raczej stronię od takich zapachów. Zwłaszcza jesienią i zimą. Mimo wszystko, zasługuje ona na wyróżnienie, bo to jeden z tych matów, które nie wysuszają ust, bo fajnie je pielęgnują. Niestety, przez to traci na trwałości, ale coś za coś ;)
Jakie są Wasze ulubione kolory i pomadki tej jesieni? Jesteście odważne i próbowałyście już kolorów sepii i szarości? Ja jestem ich ogromnie ciekawa, ale chyba się nie odważę.