Showing posts with label PUPA. Show all posts

MAKEUP MENU - mocne usta i lekki makijaż oka

Friday, March 31, 2017 -

makeup-menu-mocne-usta-lekki-makijaz-oka

Mocne usta i lekki makijaż oka! Dzisiaj lekko, zwiewnie, ale przy okazji z konkretnym akcentem.

Usta - na to stawiam, gdy nie mogę się pobawić makijażem. Nie pozwala mi na to czas, okazja, czy po prostu - alergia. Tak, jak ostatnio. Moje oczy permanentnie łzawią, a skóra swędzi. Kocham wiosnę, ale niestety, wiosenne pyłki dają mi się trochę we znaki. Dlatego staram się używać minimum kosmetycznego (podkładu też nie za wiele, bo i tak ścieram go z nosa chusteczką). 

pupa-vamp-definition-mascara-tusz-do-rzes

Oczy 

Lekki makijaż oka, to dla mnie zawsze dwa cienie i maskara. Nie potrzebuję niczego więcej. Oczywiście, posiłkuję się w takim wypadku bazą pod cienie, bez niej ani rusz. W tej kwestii niezawodna jest Urban Decay, Primer Potion. W załamaniu powieki wylądował ten sam bronzer, o którym wspominam odrobinę niżej. W dni, gdy nie mam ochoty i czasu na zabawy, używam tego samego produktu, którym podkreślam policzki. Na powiece ruchomej znalazł się cień Burberry Wet&Dry Glow Shadow w kolorze Gold Pearl. Rzęsy wytuszowałam cienką warstwą Pupa Vamp! Definition Mascara, którą ostatnio testuję, w ekstremalnych warunkach.

Twarz 

Policzki musnęłam delikatnie różem i bronzerem. W tej kwestii niezawodne są dla mnie kosmetyki Burberry oraz NARS. Jako bronzera użyłam kosmetyku Burberry o nazwie Earthy Blush, który mogłyście już zobaczyć na blogu we wpisie o tym, jak zmienić makijaż dzienny w wieczorowy.  Różem dnia natomiast został odcień Bumpy Ride, w minimalnej ilości - bo jednak nie mam ochoty podkreślać mojej zaczerwienionej alergiami skóry. Tyci wystarczy. Produkt pokazywałam Wam już we wcześniejszym wpisie, o odważnej, pastelowej pomadce NARS oraz kilku nowościach. Jeszcze nie pokazałam go Wam w pełnej krasie, ale obiecuję że w najbliższym tygodniu się to zmieni! 

Usta

No i prawdziwa gwiazda! Na ustach znalazła się nowa pomadka Sephora, Cream Lip Stain w kolorze 03 Strawberry Kissed. Idealna na wiosnę czerwień, która jest wzbogacona cudownym, truskawkowym różem. Można na nią naprawdę liczyć, bo to jeden z przyjemniejszych matów na rynku. Jest trwała, wytrzymuje kilka godzin i dobrze znosi posiłki. Zjada się równomiernie. Lubię ją, zwłaszcza za ten kolor. Uważam, że naprawdę fajnie ożywia cały makijaż i sprawia, że wygląda się promieniście i zdrowo. 

makeup-menu-mocne-usta-lekki-makijaz-oka-sephora-lip-stain-strawberry-kissed

Zerknijcie przy okazji na MAKEUP MENU z zeszłych tygodni!
> Out of the blue, to makijaż bazujący na kolorach niebieskich, z wykorzystaniem cieni GlamShadow
> Fine(wine), to makijaż w ciepłych barwach czerwieni i burgundu, z intensywnym błyskiem na środku powieki! 

Co sądzicie o takim makijażu? Jak radzicie sobie z brakiem czasu? Też stawiacie na produkty, które sprawiają, że otoczenie sądzi, że spędziłyście przed lustrem znacznie więcej czasu, niż w rzeczywistości? ;) 
Dajcie znać w komentarzach!

Pupa Vamp! Definition Mascara

Wednesday, March 22, 2017 -

pupa-vamp-definition-mascara

Ostatnio mówiłam Wam, że częściej będę wrzucać recenzje tuszów do rzęs. Przy okazji wpisu o Cat Lashes od Burberry stwierdziłam, że trzeba Wam pokazać więcej tego typu produktów, którymi się zachwycam, bądź nie. 

Dzisiaj pogadam sobie o tuszu, do którego mam dość mieszane uczucia. Trudne jest określenie tutaj swojej opinii, bo najzwyczajniej w świecie nie do końca wiem, o czym myśleć. Pupa Vamp! Definition Mascara, to nowość marki, dostępna w perfumerii Douglas. Jej cena to 75zł. Już po samej nazwie łatwo jest wywnioskować, że ma ona zwiększać objętość rzęs.

pupa-vamp-definition-mascara

Ma wygodną, silikonową szczoteczkę, która nabiera idealną ilość produktu. Ma krótkie włoski, które rzeczywiście pozwalają na wygodną aplikację oraz precyzyjne rozczesanie rzęs. Jak widzicie na zdjęciu, koncentracja tuszu pojawia się na wysokości nasady rzęs. W tym miejscu produkt się przykleja najbardziej i sprawia, że rzęsy wyglądają na bardzo gęste. Niestety, nie mogę powiedzieć, że fenomenalnie je wydłuża, w tej kwestii brak efektów. 

Ale, kocham ją za brak osypywania oraz trzymanie podkręcenia przez cały dzień. Dosłownie cały dzień rzęsy są sprężyste i pięknie wywinięte.

pupa-vamp-definition-mascara

Jej dodatkowa zaleta? Świetny skład, który został przebadany oftalmologicznie i nadaje się dla osób o wrażliwych oczach oraz noszących soczewki. Dla mnie to plus, bo podczas wiosennych alergii muszę uważać na to, jak i czym robię makijaż.

Jest fajna solo, ale ja lubię jej używać w połączeniu z czymś, co daje mi świetne wydłużenie. W duecie wygląda znacznie lepiej.

pupa-vamp-definition-mascara

A jaka jest Wasza ulubiona maskara? Podoba Wam się efekt Pupa Vamp! Definition Mascara?
Dajcie znać w komentarzach!

4 najlepsze balsamy i olejki nawilżające do ust!

Monday, March 20, 2017 -

nawilzajace-produkty-do-ust-revlon-kiss-balm-artdeco-pupa-clarins

Cieszę się, że wczorajszy wpis przypadł Wam do gustu. Dzisiaj już jednak wracam do standardowej tematyki, którą poruszam na mojej stronie. Kosmetyków nigdy dość, dobrze o tym wiecie.

W związku z tym, że ostatnio coraz rzadziej sięgam po matowe pomadki, na dobre zaczynam zaznajamiać się ze wszystkimi w mojej kolekcji, które mają błyszczące i nawilżające wykończenie.
I to właśnie takie lekkie formuły trafiają na moje usta. Ze szczególnym uwzględnieniem balsamów i olejków. Chciałabym Wam przybliżyć 4 produkty do ust, które służą mi ostatnio na zmianę.

Clarins, Moisture Replenishing Lip Balm, 15ml 75zł
Znacie go doskonale, bo to jeden z najpopularniejszych produktów nawilżających. Tubka 15ml kosztuje 75zł i można ją dostać w perfumerii Douglas. Jego regeneracyjne właściwości oparte są o wosk różany, masło shea, olejek ryżowy oraz ceramidy.  To świetny produkt przed i po mocnej szmince. Lubię też nakładać jego grubszą warstwę przed snem. Wtedy budzę się rano z pełnymi, wolnymi od podrażnień warg.

Mimo że ten produkt wygląda, jakby był lakierem do paznokci, to nie jest. Za 6 ml tego olejku trzeba zapłacić 57.90zł i dostaniecie go również, tylko w Douglasie. Jego wygodny aplikator pozwala na szybkie rozprowadzenie produktu na ustach. Dlatego właśnie nadaje się na wrzucenie go do torebki i szybkie poprawki w ciągu dnia. Z trzech dostępnych kolorów, posiadam nr 4, który ma w sobie odrobinę pomarańczowo-czerwonego tintu, który jest niezwykle subtelny na ustach. W składzie znajduje się olejek z pestek malin (podobnie, jak w przypadku kultowego olejku Clarinsa, który już mi się skończył, a ja obiecałam nie kupować sobie na razie żadnych kosmetycznych pierdół, dopóki nie zużyje swoich zapasów). No i pięknie się błyszczy, zapewniając ustom prawdziwą taflę wody. A taki efekt bardzo lubię.

Olejek z limitowanej kolekcji marki Pupa, pokazywałam Wam już kiedyś na blogu. Jest dostępny w czterech różnych kolorach, ale u mnie widzicie numer 001 Sunny Honey, który na ustach praktycznie nie daje żadnego koloru. Jedyne czym się wyróżnia, to mocna, błyszcząca tafla.  Do dostania był w Douglasie za 66zł. Podobnie, jak produkt Artdeco, zawiera w składzie olejek z pestek malin, który intensywnie nawilża i odżywia spierzchnięte wargi. Nadaje się do torebki, ale nie polecam go, jako kuracja nawilżająca na noc. W tej kwestii zdecydowanie stawiam na balsamy i maski. Olejki są dobre w ciągu dnia.

Na koniec nowość w perfumerii Douglas, czyli Revlon, Kiss Balm. Jego cena to 21.99zł. Dostępny jest w czterech kolorach/smakach i zapachach. Dzisiaj pokazuję Wam Tropical Coconut, który prócz SPF 20 (świetnie na wiosnę/lato!), pachnie zupełnie, jak pinacolada. I tak też smakuje! Jest słodziutki i noszenie go, to sama przyjemność. Co w składzie? Oczywiście olejek z pestek malin. Już chyba wszystkie nauczyłyśmy się, że to świetny produkt nawilżający :) Prócz olejku z pestek malin, dodano też olejek z pestek winogron oraz granatu. Tropical Coconut nie ma koloru, ale reszta z rodziny daje na ustach delikatny efekt. Jako jedyny z pokazywanej dzisiaj rodzinki, jest w formie sztyftu, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Formuła pozwala na szybką aplikację w ciągu dnia, a dzięki temu śmiało można go wrzucić do torebki albo w kieszeń kurtki. To coś w stylu pomadek ochronnych, więc nawilżenie jest raczej krótkotrwałe, ale smak i zapach tego produktu, wynagradza każdą ponowną aplikację. 


Te produkty ostatnio noszę na zmianę w mojej torebce. Tak naprawdę wrzucam do niej co mam pod ręką, więc nie mam w tej kwestii ulubieńca. Wszystkie lubię z taką samą siłą.  A Wy? Też nosicie w torebce miliard produktów do ust? Jaki jest Wasz ulubiony kosmetyk do pielęgnacji w tej kwestii? 
Dajcie znać w komentarzach! :)

#Makeup Menu - dziewczęcy makijaż krok po kroku

Tuesday, April 5, 2016 -

Dzisiaj duże #MakeupMenu, przy którym sporo się napracowałam. Dajcie mi znać, czy lubicie takie rzeczy, krok po kroku. Chciałam Wam pokazać mój szybki i bardzo prosty makijaż, do którego przemyciłam odrobinę różu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.


Pierwszym krokiem, od którego zawsze zaczynam makijaż, jest oczywiście zaaplikowanie bazy pod cienie. Niezmiennie w tej kwestii, używam Primer Potion z Urban Decay. Warta jest każdej złotówki i jako jedyna, perfekcyjnie trzyma makijaż oczu. Wklepuję ją palcem, by mieć pewność, że rozłożę ją równomierną oraz cienką warstwą. Następnie sięgam po róż do policzków z Bourjois. Jego różowo-złota barwa sprawiła, że chciałam się nim pobawić. Jako produkt wypiekany, daje trwałość oraz intensywny kolor. Dlatego nie przesadzam z jego ilością, nakładam go lekką ręką. Chcę uzyskać bardzo delikatny efekt. Chwytam pędzel do blendowania, nabieram odrobinę bronzera z paletki Wibo i starannie rozcieram go w załamaniu powieki. 


Lubię optycznie zagęszczać linię rzęs, a w tej kwestii idealnie sprawdza mi się eyeliner Pupa Milano, którego czekoladowa barwa daje naturalny, nienachalny efekt. Po nałożeniu i roztarciu go pędzelkiem w celu uzyskania miękkiego przejścia, chwytam po maskarę Maybelline, Lash Sensational, która sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Nie osypuje się, nie odbija na powiece i pięknie podkręca mi rzęsy - aGwer, to potwierdzi ;) 

Następnie przechodzę do makijażu twarzy. Ujednolicam cerę jedną pompką podkładu Chanel, Les Biege w kolorze 10. Aplikuję podkład gąbeczką beautyblender, bo według mnie, najlepiej wygląda właśnie wtedy. Pędzel mi się w jego przypadku nie sprawdza. Chcę też zakryć moje cienie pod oczami, dlatego wklepuję odrobinę kryjącego korektora Clarins, Instant Concealer



Kryjący korektor, to nie wszystko. Nigdy nie omijam kroku z rozświetleniem okolic pod oczami. W tym celu używam korektora Shiseido, Sheer Eye Zone Corrector. Następnie starannie przypudrowuję całą twarz oraz okolice pod oczami pudrem wykańczającym Provoke, którego jasny kolor, znakomicie rozświetla mi cerę. Następnym krokiem jest wyczesanie brwi, precyzyjne wypełnienie wolnych przestrzeni kredką Soap&Glory oraz pokrycie włosków żelem utrzymującym się cały dzień, L'Oreal


Dobrze i starannie przypudrowana twarz stanowi dla mnie bazę pod nadawanie koloru. Dzięki temu wiem, że mam zdecydowanie mniejsze szanse na to, żeby zrobić sobie plamy bronzerem i różem. W celu lekkiego zaznaczenia kości policzkowych, sięgnęłam tym razem po bronzer z paletki Wibo. Jest ona moim osobistym ulubieńcem. Jestem szczerze zaskoczona, jak dobra jakościowo się okazała. Róż, który jest w zestawie, fajnie nadaje cerze blasku i zdrowego wyglądu. A rozświetlacz jest jednym z piękniejszych, dostępnych w drogerii. Jeśli jeszcze nie macie tej paletki, warto się w nią zaopatrzyć. 


Na koniec jeszcze usta. Na samym początku obrysowuję je konturówką Golden Rose, która służy mi tutaj tylko, jako wyznacznik linii, której nie chcę przekroczyć aplikatorem pomadki Bourjois, Rouge Edition Velvet. Kolor, na który postawiłam dziś, to Pink Pong - odważny róż w odcieniu magenta. 



A na koniec efekt przed i po. 

Mam nadzieję, że dzisiejszy post przypadł Wam do gustu. Dajcie znać, co dla Was oznacza dziewczęcy makijaż.

Kolekcja Dot Shock, Pupa

Thursday, February 18, 2016 -


Różowa w całości nie jestem. Ten kolor jakoś nigdy do końca mną nie rządził, ale gdy zobaczyłam najnowszą kolekcję Pupa Dot Shock - nie mogłam się jej nie przyjrzeć z bliska. Zdecydowałam się na cztery kosmetyki z serii i to im poświęcę dzisiejszy post. 


Paletka cieni Spring Sunset /92zł/ skrywa w sobie 5 błyszczących cieni. Według mnie, nie obejdzie się w makijażu bez matowego beżu/brązu w załamaniu powieki, więc do tego celu użyłam mojego bronzera z MACa, Harmony. Cienie ułożone są dość nietypowo, dzięki czemu, część z nich ma większą, a część mniejszą pojemność. Mnie najbardziej do gustu przypadła perłowa kropka po lewej stronie. To idealny rozświetlacz! I w kąciki oczu i pod łuki brwiowe. Na szczyty kości policzkowych również się nada. I będę szczera, jest to przy okazji jeden z najtrwalszych cieni rozświetlających. Utrzymuje mi się w kąciku cały bity dzień, a to nie lada wyczyn! 


Mistrzem kreski nie jestem, zwłaszcza, że mam dość dziwnie zbudowane oczy. Moje kreski, nawet gdy są równe, to niestety... cały efekt psuje nadmiar skóry, który łamie mi równe linie, gdy patrzę prosto. Czasami mam to gdzieś i maluję takie kreski, które wyglądają wyśmienicie przy zamkniętej powiece, a czasami tylko zagęszczam linię rzęs, rozcierając kreskę podobnym cieniem. Przepadam za brązowymi kredkami od oczu i używam ich na co dzień, dlatego eyeliner Pupa Vamp! stylo Liner w kolorze Hot Chocolate /60zł/ bardzo przypadł mi do gustu. Jego formuła jest trwała, kolor intensywnie czekoladowy i matowy, a gąbeczkowa końcówka pozwala na precyzyjne namalowanie kreski. 


Hit! Jeśli jeszcze nie dotykałyście tych pomadek, to radzę przyjrzeć się im podczas kolejnej wizyty w Douglasie. Jej żelowa konsystencja fenomenalnie sunie po ustach.  Kolor można nazwać półtransparentnym. Z jednej strony pozostawia po sobie odpowiedni pigment, a z drugiej, daje efekt mokrych ust, pokrytych gęstym błyszczykiem. Odcień, na który się zdecydowałam, to 03 Shock Fuschia /63zł/. Pomadka jest bardzo trwała na ustach, przyjemnie je nawilża i pozostawia to uczucie na wiele godzin. 


Lakier Lasting Color Gel w kolorze 137 Fancy Red /28zł/ ma w sobie zdecydowanie więcej z pomarańczu, niż czerwieni. Pięknie kryje już przy jednej warstwie. Pędzelek jest precyzyjnie ścięty i pozwala na przyjemną aplikację. Co więcej, formuła bardzo szybko zastyga, pozostawiając błyszczące wykończenie. Niestety, nie grzeszy trwałością - dwa dni, to maks. 

Poniżej przedstawiam Wam makijaż z wykorzystaniem produktów z najnowszej kolekcji Pupa Dot Shock. Moimi faworytami są trzy produkty. Zdecydowanie pomadka za jej niebotycznie przyjemną formułę, czekoladowy eyeliner oraz rozświetlający cień z paletki. 



Co sądzicie o tej kolekcji? Czujecie, jak wiosna się już zbliża? ;) 

Światowy Dzień Blogera

Saturday, August 31, 2013 -

Hej!
Dzisiaj, z racji niezwykle ważnego święta przyszedł czas na dosyć luźny, odrobinę refleksyjny post.
Przede wszystkim chcę życzyć wszystkiego najlepszego każdemu z nas. Tym, którzy blogi piszą i tym, którzy te blogi czytają.  Wiadomo, że jeśli zabrakłoby któregoś z elementów, to nie miałoby to sensu. Dlatego jeszcze raz życzę Wam wszystkiego najlepszego. Sporo pomysłów na nowe posty i wiecznej, niekończącej się weny twórczej.  I żeby ktoś to chciał czytać;-)

Trochę już czasu minęło odkąd napisałam swój pierwszy post i postanowiłam, że nie będę się wstydzić, bo nie ma czego. W blogosferze utrzymuję się już całe 5 miesięcy.  Współpracuję z dwoma portalami i wczoraj udało mi się nawiązać przepiękną współpracę (o której dowiecie się już niebawem). Od zawsze gardziłam osobami, które tworzą blogi po to, żeby coś dostać za darmo i piszą pochlebne opinie tylko dlatego, że nie wydali na produkt ani grosza. Nie, tego u mnie nie było i nigdy nie będzie.  Chcę Was o tym zapewnić,  bo traktuję Was jak taką jedną, troszkę większą przyjaciółkę, z którą rozmawiam o kosmetykach i zwierzam się, polecam dany produkt albo kompletnie go odradzam, zabraniając wręcz zakupu. Nie lubię, gdy ktoś oszukuje mnie, dlatego i Wam mydlić oczu nie będę.

Cieszy mnie to, że blog coraz bardziej się rozwija. Mam już 165 lubisiów na Fb, 226 tutaj. Do grona obserwatorów coraz częściej dołączają też dziewczyny, których blogi sama czytam - co jest dla mnie wyróżnieniem.  Ale równie wielką przyjemność sprawiają mi dołączenia osób, które trafiają do mnie i chcą zostać, bo im się podoba. Cieszę się też, że po organizowanych przeze mnie rozdaniach prawie nikt nie znika z bloga.

Uwielbiam czytać Wasze komentarze i z Wami rozmawiać.  Nie bójcie się więc pisać pod postami, choćby po dwa słowa :-)

Niby nie warto jarać się statystykami, ale to że po 5 miesiącach mamy już ponad 25 tysięcy odsłon, to -nie ukrywam - bardzo cieszy.

A na koniec tego mojego refleksyjnego posta, pragnę się z Wami podzielić moim dzisiejszym prezentem, w końcu mi się należał ;-) Niedługo więcej o nim. Dzisiaj samo zdjęcie z "w oczekiwaniu na tramwaj" ;-)

BUZIAKI DLA WSZYSTKICH :-*



DO GÓRY