Showing posts with label NYX. Show all posts

SEZON NA RÓŻ || Moje ulubione kosmetyki w różowym kolorze

Monday, May 15, 2017 -

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy

O różowym kolorze można mówić wiele.Warto zauważyć, że używany w nadmiarze może oszpecić nie tylko naszą twarz, ale też i "duszę". Nie oszukujmy się, nie od dziś blondynki walczą ze stereotypem różowej lali. Dlatego mnóstwo kobiet ucieka przed tym kolorem, jak kot od wody. Ale, czy ten róż jest taki straszny, że powinnyśmy się go bać? 

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy

RÓŻOWY POLICZEK 

Od zawsze byłam miłośniczą różu na policzkach. Odrobina tego produktu potrafi zdziałać cuda i nadać cerze blasku. Automatycznie możemy oszukać otoczenie, że jesteśmy wyspane i zdrowe. Dlatego warto mieć w swojej kosmetyczce kolor, który idealnie imituje nasz naturalny rumieniec. Mój jest lekki, pastelowy, nienachalny. No, chyba że się zawstydzę, albo zmarznę. 
Jednym z moich stałych ulubieńców od lat jest róż Le Blush Creme de Chanel w kolorze 64 Inspiration. Aż się sama sobie dziwię, że jeszcze nie doczekał się on osobnej recenzji. Muszę to koniecznie zmienić. To kremowy róż, który znakomicie się blenduje i fantastycznie utrzymuje na policzkach. Dodaje dziewczęcości i niewątpliwie pięknie wygląda na licu. Co więcej, bardzo lubię go też nakładać na usta. Makijaż jest wtedy spójny i nienachalny.

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy

Kolejnym ulubieńcem w tej kwestii jest też nowość marki NARS, róż w odcieniu Bumpy Ride. Absolutny fenomen! Nie spodziewałam się, że zakocham się jeszcze kiedyś w różu od tego producenta, bo Orgasm mi zwyczajnie nie podszedł. Kompletnie nie zgrywał się z moją cerą i jakoś tak wyglądał, nijako. Bumpy Ride, to totalne przeciwieństwo. Jedwabista konsystencja pozostawia po sobie woal koloru naturalnego, błyszczącego rumieńca. Cudo!

Warto też przy okazji wspomnieć o różu Tarte Amazonian Clay 12-hour blush w kolorze Tipsy, który kupiłam sobie lata temu podczas pierwszych zakupów w amerykańskiej Sephorze.  Sentyment jest ogromny. Mimo że nabierany palcem wydaje się nie mieć żadnej pigmentacji, podczas aplikacji pędzlem można sobie nim zrobić krzywdę, więc radzę uważać. To jeden z tych kolorów różu, które wpadają w koral i dają bardzo zdrowy, wakacyjny rumieniec.

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy

O mojej miłości do Clinique Cheek Pop w kolorze Berry Pop, już kiedyś pisałam. Jednak, powędrował on do szuflady razem z miliardem moich innych różów do policzków i wiecie co? Zapomniałam o nim. Na śmierć! Przy okazji szukania różowych kosmetyków do tego wpisu, trafiłam na niego na nowo i postanowiłam wrzucić do pudełka z aktualnie używanymi produktami. Zasłużył na to! Jego jagodowy odcień, to już zdecydowanie mocniejsza zabawa na policzku, ale warto się na niego czasem skusić, bo nie ukrywam - jest to jeden z tych odcieni różu, który dodaje makijażowi pikanterii i potrafi stanowić cały look.

Ingrid Satin Touch w kolorze 10, to produkt, który trafił do moich zbiorów totalnie przypadkowo i cieszę się, że się u mnie znalazł. Polubiliśmy się od samego początku. Głównie za to, że jest bardzo subtelny. Daje delikatny kolor, ale i bardzo naturalny efekt glow, dzięki czemu policzki wyglądają na nawilżone i błyszczące.

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy
Kolejność od lewej: NARS, Ingrid, Tarte, Chanel, Clinique, Sephora

Jako ostatni przedstawiam Wam żelowy róż marki Sephora, w kolorze 03 Orchid. Jego lekka konsystencja pozwala na łatwą i swobodną aplikację, bez plam. Pozwala się dokładać, więc bez problemu można nim osiągnąć bardzo subtelny, jak i przerysowany efekt. Dobrze współpracuje z podkładami i nie mam mu nic do zarzucenia. Fajny z niego koleżka. 

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy

RÓŻOWE USTA 

Nie byłabym sobą, gdybym nie pokazała Wam w tym wpisie moich ukochanych szminek i pomadek. Sephora, Outrageous Plump Effect w kolorze 06, to chyba jedyna pomadka z serii tych "powiększających" usta, która mi odpowiada. Przede wszystkim, nie gryzie mnie, tak jak potrafią to robić na przykład produkty Too Faced. Ma przyjemny aplikator i wygodnie się nadkłada. Smacznie pachnie, mocno błyszczy i dobrze się trzyma. To taki rodzaj gęstego błyszczyka. Polubiłyśmy się. 
Kolejnym produktem do ust jest Sephora Rouge Brilliance 51, czyli jedna z pomadek, na które warto zwrócić uwagę podczas zakupów w Sephorze. Zwłaszcza gdy panuje promocja na markę własną. Jest kremowa, lekko napigmentowana, błyszcząca i przyjemnie sunie po ustach. Warto ją przetestować. 
L'Oreal Color Riche w kolorze 103 Blush in a Rush, nie lubię tylko za zapach. Pomadki L'Oreala mają ten mankament, że pachną, jak szminki mojej babci. W związku z czym źle mi się kojarzą (głównie z kiepską jakością). Na szczęście, jeśli przeżyjecie ten kiepski zapach, dostaniecie w zamian produkt cudo. Pomadka jest niezwykle kremowa i prawdziwie różowa. W sensie, to taki różowy nude, który pasuje zarówno do mocnych makijaży wieczorowych, jak i szybkich porannych makeupów do pracy. 
Tarte Amazonian Butter Lipstick w kolorze Watermelon, to również jeden z pierwszych zakupów z Sephory zza Oceanu. Jest niezwykle kremowa i ma piękne, błyszczące wykończenie. To jedna z tych pomadek, która niby ma kolor, ale jednak nie jest to jednolity pigment. A mimo to, wygląda na ustach prześlicznie. Nawilża tak dobrze, jak niejeden kosmetyk pielęgnacyjny do ust. Idealna na lato. 
Shiseido, Rouge Rouge w kolorze Crime of Passion już kiedyś czytałyście na łamach mojej strony. Kocham ją niezmiennie i nadal uważam za jeden z piękniejszych odcieni zgaszonego różu, który nada się na każdą okazję. 
A do Lancome Juicy Shaker w kolorze Berry Tale wróciłam ostatnio ze zdwojoną siłą. Trafił do mojej torebki i od tej pory go nie opuszczam. To tak naprawdę olejek z kolorem, więc sprawdza się w dni, w których moje usta wołają o pomoc. A jest ich ostatnio zbyt wiele! W każdym razie, nie grzeszy trwałością, ale jego aplikacja to sama przyjemność, więc ostateczna ocena idzie na plus. 
Rzadko sięgam po produkty NYXa, bo zwyczajnie nie jestem nimi jakoś szczególnie zachwycona. Za to NYX Butter Gloss w kolorze Peaches and Cream, to produkt, po który sięgam z przyjemnością, gdy za oknem widać wiosnę lub lato. Lekka formuła może odrobinę się lepi, ale za to ma przyjemny kolor i fajną pigmentację. Jest lekki i wygląda na ustach po prostu dobrze. 
Na sam koniec zostawiłam creme de la creme, czyli Burberry Nude Blush, o której pisałam Wam przy okazji wpisu, jak zmienić makijaż dzienny w wieczorowy. To kremowa pomadka w przyjemnej formie. Nadaje się na każdą okazję i fenomenalnie sprawdza na co dzień. Praktycznie się z nią nie rozstaję, bo jej nawilżająca formułą oraz lekko różowy odcień, to coś czego zawsze szukam w mojej torebce do poprawek w ciągu dnia. Zwróćcie na nią uwagę.

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy
Kolejność od lewej: L'Oreal, Sephora Outrageous, NYX, Tarte, Lancome, Burberry, Shiseido, Sephora

RÓŻOWE OCZY 

Po różowe cienie do powiek sięgam rzadziej, choć nie ukrywam, że czasami mam totalnego świra na punkcie tego koloru na moich oczach. Co prawda, ostatnio w wewnętrznym kąciku namiętnie ląduje cień od Essence w kolorze Cotton Candy, ale lubię go też w pojedynkę, na całej ruchomej powiece. Jest błyszczący i niezwykle trwały, a jego kolor różowej, pastelowej waty cukrowej, to coś, co kradnie moje serce na nowo podczas każdego makijażu. Cudo! 

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy

Lubię też sięgać po cienie z paletki Too Faced Sweet Peach w kolorach Just Peachy, Candied Peach oraz Bellini. To jedne z tych nieoczywistych różów, które ożywiają makijaż oka i dodają polotu. Mam dla nich jednak pewnego rodzaju zamiennik, choć nie jest od dokładny jota w jotę. Mam tutaj na myśli cienie z paletki New-Trals vs Neutrals od Makeup Revolution. Dobre jakościowo cienie, które swoim pigmentem zdobyły moje serce. Choć na próżno szukać tutaj można kolorów dostępnych w paletce Too Faced, bez problemu zaspokoją one pragnienie wykonania różowego makijażu oka. 

RÓŻOWY ZAPACH 

Zapach, to coś z czym nie potrafię się rozstać. Nie wyobrażam sobie wyjść z domu bez wcześniejszego użycia perfum. Nie ukrywam, że gdy mi się to zdarza (choć rzadko), czuję się nieswojo. Wiosna kojarzy mi się z kilkoma zapachami, które są nie tylko różowe w buteleczce, ale też wewnątrz. Po prostu, ten kolor można od nich wyczuć nosem (nie, nic nie brałam, że wiem jak pachną kolory :D) 
Zacznę od Miss Dior od Diora, która jest zachwytem i rozczarowaniem w jednym. To jeden z tych zapachów, które niezwykle bardzo mi się podobają, ale równocześnie nie podoba mi się ich słaba trwałość. Mam wersję wody toaletowej i jej nie polecam. Jednakże, mimo że na mojej skórze zapach ten się gubi i nie utrzymuje przez cały dzień, na ubraniach i we włosach jest zupełnie inaczej. Tak, wiem, nie powinnam spryskiwać włosów perfumami, ale i tak to robię. Lubię, gdy moje włosy pięknie pachną. 
Następna w kolejce będzie na pewno Stella by Stella McCartney. To jeden z tych zapachów, który jak żaden inny, potrafi mnie zabrać w piękne miejsca. Nie widzę innego porównania, jak to, że ten zapach to po prostu wiosna zamknięta w butelce. Pachnie dokładnie tak. 
Mon Guerlain od Guerlain, to miniatura w mojej kolekcji, która sądzę że doczeka się pełnego wymiaru produktu. Zapach jest trochę cięższy i zdecydowanie bardziej wieczorowy, ale w sobie coś niespotykanego i bardzo intrygującego.
J'adore Dior w klasycznej wersji, to dla mnie zapach czystości. Bardzo lubię takie perfumy i są one dla mnie odpoczynkiem od tych słodkich, cięższych które noszę na co dzień. Dlatego każdej miłośniczce świeżości, polecam przyjrzeć się tej pozycji na rynku zapachowym. Temat ponadczasowy i zdecydowanie znajdujący wiele miłośniczek. 
Na koniec dwie perełki, czyli Chanel, Mademoiselle oraz Victor&Rolf, Flowerbomb. Oba bardzo słodkie, oba ciężkie i wyjątkowo kobiece. Kocham je tak samo wielką  miłością i lubię używać naprzemienne. Kojarzą mi się z elegancją i zmysłowością.

A tutaj prezentuję Wam makijaż, który powstał przy wykorzystaniu większości produktów, o których dzisiaj mówię. Wpadajcie na MAKEUP MENU. 

najlepsze-kosmetyki-w-kolorze-rozowym-roze-do-policzkow-pomadki-szminki-cienie-brzoskwiniowe-slodkie-swieze-perfumy

A Wy? Decydujecie się ostatnio na coraz więcej różu? 

Jak rozjaśnić za ciemny podkład? NYX, Pro Foundation Mixer

Friday, September 30, 2016 -


Rozjaśnianie podkładów, to rzecz, która spędza sen z powiek niejednej z nas. Ile razy zdarzyło się Wam, że podkład okazał się być zbyt ciemny? Ile razy musiałyście poczekać "do lata", aż kolor będzie się nadawać? 

Ja miałam dość i w końcu zaopatrzyłam się w produkt, który skierowany jest raczej do profesjonalistów, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy my - normalne dziewczyny - używały go wtedy, gdy jest taka potrzeba. 

Mam w swoich zbiorach kilka podkładów kupionych przez Internet, które okazały się być kapkę lub bardzo mocno za ciemne. 


Biała baza od NYXa, to Pro Foundation Mixer, który występuje nie tylko w kolorze 01. W asortymencie znajdziecie 6 odcieni, które odpowiednio nadają się do przyciemniania, ocieplania i ochładzania odcieni podkładów. Za około 40zł dostajecie 30 ml produktu. W zależności, jaki efekt chcecie uzyskać, musicie nałożyć mniej lub więcej białego koloru. U mnie z reguły jest to 1:1 lub 1.5:1 z normalnym podkładem. Wtedy w rezultacie otrzymuję taki odcień, na jakim mi zależy. 



Na zdjęciach widzicie efekt przed i po zmieszaniu produktu z podkładem. 

Produkt niestety psuje właściwości każdnego z podkładów, z jakim go mieszałam. W grę wchodził tutaj między innymi Clarins, Chanel, ale też Rimmel i Bourjois. Być może odrobinkę zabiera im krycie, ale nie jest to jakoś specjalnie zauważalna różnica. Niestety, podkłady przez niego warzą się obrzydliwie i wyglądają na twarzy, jak ciasto przy dłuższym użytkowaniu. Na początku jest super, potem niestety klapa.  Dlatego, bez dwóch zdań - takie produkt nadają się tylko na sesje zdjęciowe. W codziennym życiu, nie daje rady. Chyba pora wypróbować słynne kropelki z Cover Fx.

Na blogu możecie poczytać jeszcze o: 

Macie swój produkt, którym ratujecie się, gdy podkład jest za ciemny?

NYX, BORN TO GLOW, Face Illuminator

Monday, August 8, 2016 -


Rozświetlacze, to moja religia! Kocham, po prostu kocham wszystko, co mieni się tysiącem iskierek na policzkach, pod łukiem brwiowym, w wewnętrzny kąciku i nad górną wargą. Kocham błysk i jeśli mnie znacie, to wiecie, że mam z tym niemały problem. Na szczęście, jest to bardzo przyjemny problem. 

Głównie decydując się na tego typu produkty, chwytam po prasowane pudry, które są mocno zmielone i dają efekt przyjemnej tafli. Raczej w ciepłych tonacjach. Jednak, gdy zobaczyłam produkt od NYXa, czyli BORN TO GLOW Face Illuminator w kolorze Sunbeam, który jest płynnym rozświetlaczem - podskoczyłam z radości. 


Musiał być mój i szybko go dorwałam. Nie powiem Wam jednak, jaka jest jego regularna cena, bo tego zwyczajnie nie pamiętam, a z racji braku sklepu internetowego - nie sprawdzę tej informacji za Was. Jest to jednak okolica 30-40zł. Tubka mieści w sobie 18ml płynnego blasku.

Można go używać na trzy sposoby. Jednym z nich jest wymieszanie go z odrobiną podkładu, którego używacie normalnie. Dzięki temu uzyskacie  efekt bardziej rozświetlonego i naturalnego makijażu. Można go też nałożyć tylko na szczyty kości policzkowych i w miejsca, które chcecie, aby były rozświetlone. Jego prawie mokry efekt daje naprawdę piękną taflę. Jednak sprawdzi się też genialnie, jako baza pod prasowany rozświetlacz. Tylko ta ostatnia metoda jest skierowana raczej dla dużych miłośniczek błysku na twarzy. 


Po wyciśnięciu odrobiny z tubki widać, że w środku jest całkiem sporo drobinek, które są mniej lub bardziej zmielone. Niestety te większe potrafią czasami przebić, jednak przy odpowiednim rozblendowaniu (ja nakładam BORN TO GLOW przy pomocy beautyblendera), da się sprawić, że efekt będzie naturalny na tyle, na ile można.

Na ręce widzicie po lewej stronie swatch w większej ilości produktu oraz rozblendowany rozświetlacz po prawej. 



Jest bardzo wydajny i napigmentowany. Odrobina wystarczy, że blask policzka był cudowny. Jego różowo-srebrne tony są neutralne, ale raczej w kierunku chłodnych. Dlatego, jeśli nie jesteście fankami takiego efektu na twarzy, nie sięgajcie po niego. 

Ogólnie jestem z niego bardzo zadowolona. Czasami używam go samodzielnie, czasami jako bazę pod prasowany rozświetlacz. Dla mnie, miłośniczki błysku, jest superproduktem! Mam ochotę jeszcze na inne kolory. 

O rozświetlaczach, które skradły moje serce pisałam już na blogu:



Jaki jest Wasz ulubiony rozświetlacz?

NYX, Butter Gloss

Monday, July 25, 2016 -




Błyszczyki do ust nigdy nie były moimi ulubionymi produktami. Prawdę powiedziawszy, do dzisiaj wkurzam się na nie tak samo, jak kiedyś. Dlaczego? Głównie dlatego, że nie przepadam za tym, jak kleją się do nich moje włosy. Wietrzna pogoda niestety nie sprzyja tego typu produktom, dlatego wybieram je tylko wtedy, gdy wiem, że włosy nie będą mi się do nich kleić. Kucyki i wszelkiego rodzaju warkocze też się przydają w tej kwestii. 

Produkty do ust marki NYX są Wam dobrze znane. Mimo tego, że sklep internetowy nadal nie ruszył (a miał to zrobić kilka miesięcy temu), ich kosmetyki można dostać w sklepie stacjonarnym w Warszawie oraz na wszelkiego rodzaju targach beauty. Mój błyszczyk dostałam akurat w przesyłce od marki, która była miłym upominkiem/nagrodą w konkursie organizowanym podczas poznańskich targów. 


W uroczej (ale druzgoczącej swym zapachem) kosmetyczce w kształcie ust znalazłam kilka produktów marki. Jednym z nich był właśnie błyszczyk. Ideą tego produktu jest przede wszystkim lekkie do mocnego krycie i efekt mokrych ust. Mogę śmiało stwierdzić, że jak na drogeryjny produkt, wypada dość przyzwoicie. Kolor, który Wam prezentuję, nosi nazwę Peaches and Cream(ok. 25zł). I tak, jak sama nazwa wskazuje, wygląda na ustach, jak rozbielona, zmieszana z różem, brzoskwinia. Podobno się nie klei. Podobno, bo ja niestety muszę się z tym nie zgodzić. Trochę się klei, ale pozostawia usta nawilżone, jest bardzo komfortowy i pięknie wygląda.



Kolor bardzo mi się spodobał, ale jeśli mam być szczera, nie oszalałam na punkcie tego produktu. A to oznacza tylko jedno - nie będę chciała kolejnych kolorów. Troszkę szkoda, bo nasłuchałam się o nich tyle dobrego, że chyba spodziewałam się małego cudu. Nie zrozumcie mnie źle, produkt jest naprawdę fajny, ale jakoś tak... nie mam ochoty na więcej. Ten mi w zupełności wystarczy. 

Macie swoje Butter Glossy?

The damage is done! Ostatnie zakupy, prezenty i takie tam

Tuesday, July 15, 2014 -

 Hej!
W końcu mogę się z Wami podzielić moimi nowościami. Część z nich czekała sporo ponad miesiąc, żeby pokazać się na blogu w nowościach. Jeśli śledzicie mnie na bieżąco na Facebooku albo na Instagramie, to na pewno niektóre już widzieliście.



Najnowszy eyeliner Benefitu trafił mi się dzięki kochanej Ines Beauty. Wygrałam w rozdaniu i od tego czasu go testuję, żeby niedługo wrzucić Wam moją ocenę :)



Dior Addict, Fluid Stick w kolorze Wonderland, to urodzinowy prezent. Mogę się już zacząć zachwycać? Czy jednak poczekacie na recenzję? :) REWELACJA. Jest taka, jaką sobie wymarzyłam. /145zł/


Napaliłam się na ten samoopalacz, który jest zmywalny z St.Tropez w TK Maxxie. Recenzja na pewno się pojawi, ale nie ukrywam, że było to utopienie (na szczęście tylko!) 25zł. 



Pomadkę Yves Saint Laurent sprawiłam sobie, jako urodzinowy prezent. Rodzice mieli mnie w ten sposób z głowy, a ja byłam zadowolona, bo wybrałam sobie to, co mi się podoba. Jej recenzja też wkrótce na blogu. /149zł/


W Super-Pharmie była przecena na lakiery Essie 1+1. więc skusiłam się na Splash of Grenadine i Fiji. Męczę je intensywnie. Sprawiłam sobie też żel do skórek Sally Hansen oraz płyn micelarny od Garniera.


Nie mogłam sobie odmówić Batiste w Biedronce i trochę żałuję, że w ogóle go wzięłam. Znalazłam lepszy szampon, który nie bieli mi włosów, a Batiste niestety to robi. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby go wziąć. Zużyję, ale nie jestem zachwycona.


Złuszczającą maskę do stóp znalazłam w... uwaga! Carrefourze. Tak. Za ok. 12zł. Szok. Już zużyłam i za chwilę podzielę się opinią. 


W Sephorze kupiłam sobie wymarzony róż Clinique, którym już chwaliłam się na blogu. Wytłaczany kwiatek musiał wyjść ze sklepu ze mną. Wpadła mi też do koszyka maskara z Benefitu, która poleci do rozdania ;) 



Miałam sobie kupić puder do twarzy Les Beiges, ale ostatecznie skusiła mnie promocja w Douglasie, która wydała mi się sensowna. Mimo kuponu rabatowego zapłaciłabym za Les Beiges około 180zł. A zdecydowałam się na transparentny puder za 130zł.  Na tamten przyjdzie jeszcze pora. 



Mam obsesję na punkcie Essie Button i to przez nią kupiłam primer z The Body Shopu. To baza pod makijaż, która walczy z rozszerzonymi porami. Liczę, że się sprawdzi :) /45zł/




Brick-O-La jest w końcu moja! Bardzo się z niej cieszę i myślałam, że żadnej już chcieć na razie nie będę. No... niestety... Teraz mam ochotę na Ruby Woo :D /ok.70zł/



Pędzle Real Techniques to kolejna zdobycz z TK Maxxa. Znów udało mi się upolować zestaw, chociaż nadal mam ochotę na ten Core. Tym razem rzuciłam się na skunksy w dość dobrej cenie.


A to moje zakupy z dzisiaj. Mamie nie udało się nic upolować na promie, bo niestety była nieciekawa oferta i postanowiła zrobić mi prezent w Douglasie. Kupiła mi wszystko to, na co miała zapolować w drodze do Polski. Miałam znichę do Douglasa, więc korektor z NYXa wyszedł za darmo. 


Mam już podkład Perfection Lumiere Velvet, ale chciałam też coś rozświetlającego. Dlatego skusiłam się na Vitalumiere Aqua. /189zł/ Chodził za mną od bardzo dawna i rzutem na taśmę udało mi się go chwycić. Ostatni egzemplarz najjaśniejszego koloru jest mój :)



Pomadka Rouge Coco /po przecenie ok. 99zł; poprzednia cena 149zł/ , to też moje małe marzenie. Trochę nie byłam pewna, czy się na nią skusić, czy nie, ale mama powiedziała "bierz!". To wzięłam ;) To pomadka z pełnym kryciem w kolorze pięknej, przełamanej fuksji. Pachnie różami (czego osobiście nie lubię), ale kolor mi wynagradza wiele:)


Dzisiaj skończył mi się korektor Lumi Magique :( Na razie poczekam na promocję, bo nie chcę płacić za niego całej ceny. Próbuję coś nowego w mojej kosmetyczce, czyli korektora z NYXa. 




Na koniec było parę przebojów w Douglasie, ale nie chce mi się zagłębiać w szczegóły. W każdym razie, w ramach przeprosin za pomyłkę, mama otrzymała sporą miniaturę kremu Estee Lauder, który... jej zarypałam :D  Trochę mam wyrzuty sumienia i chyba jej oddam ;) 

UFFF!!! Wszystkim, którzy dobrnęli do końca biję głośne brawo! Cieszę się, że udało się Wam wszystko przeczytać. Tak,wiem. Jest tego całkiem sporo. Na bogato. 
Tylko pamiętajcie, że miałam ostatnio urodziny ;) 
Mocno się cieszę z każdej nowej rzeczy i na pewno każda z nich doczeka się swojej recenzji. Niektóre są już gotowe i powoli będę się nimi z Wami dzielić. 

A jak Wam poszło polowanie na wyprzedażach w drogeriach? Udało się Wam kupić coś naprawdę zachwycającego w niskiej cenie? Dzielcie się linkami w komentarzach! Chętnie pooglądam Wasze zakupy :)

DO GÓRY