Rzęsy są przede wszystkim mocno rozdzielone i wydłużone. To efekt, na którym zależy mi właściwie najbardziej. Nie mogę też narzekać na ich podkręcenie - szczoteczka sprawia, że naprawdę wydają się być zupełnie inne, niż w rzeczywistości bez grama makijażu. Samo tuszowanie rzęs jest bajecznie proste, choć na początku obawiałam się, że ciężko mi będzie się przestawić na tego typu szczoteczkę. Najlepszą metodą okazała się być ta, która jest sugerowana przez producenta, czyli przeczesywanie rzęs jednym ruchem od nasady aż po same końce, przy okazji wykonywania delikatnego zygzaka. I powiem szczerze, że ta technika wydaje się być najskuteczniejsza.
Showing posts with label Le Volume Revolution de Chanel. Show all posts
LE VOLUME RÉVOLUTION DE CHANEL
Monday, November 19, 2018 - Chanel Le Volume Revolution de Chanel makijaż tusz do rzęs Chanel
LE VOLUME RÉVOLUTION DE CHANEL, to nowość na rynku kosmetycznym, o której nie mogłabym tutaj nie wspomnieć. Dlatego po kilku tygodniach intensywnych testów, mogę Wam w końcu powiedzieć, co sądzę o najmłodszym dziecku Chanel.
Poczytaj też o:
Maskara została zamknięta w klasycznym opakowaniu, któremu nadano nowoczesnego wymiaru. Gładka czerń buteleczki została designersko ozdobiona rysami, które mają nadawać cyberklimatu. Szczyt oczywiście znów przyozdabia wytłoczone logo marki Chanel.
To pierwszy raz, gdy tusz do rzęs został wyposażony w szczoteczkę wydrukowaną metodą technologii 3D. Sama szczoteczka jest dość niespotykana, więc śmiało można ją nazwać powiewem świeżości w branży, gdzie wydawać by się mogło, że widziało się już wszystko. Jej specyficzna budowa wyposażona została w nieregularne, ziarniste wypustki, które są tutaj zamiast włosków typowej, klasycznej szczoteczki. Mamy dzięki temu narzędzie, które wydobywa z wnętrza odpowiednią, wystarczającą do jednego użycia ilość produktu.
Jestem fanką klasycznej wersji La Volume de Chanel już od wielu lat. Moja pierwsza styczność z tym tuszem wyjaśniła mi, dlaczego miliony kobiet na świecie ukochały sobie ten kosmetyk. Tym razem, La Volume RÉVOLUTION de Chanel (169zł/6g) jest kwintesencją tradycji, która poddaje się trendom i progresowi. Wychodzi to w tym wypadku bardzo korzystnie i przyznam szczerze, że efekt na rzęsach mnie powalił. Wiem jednak, że tusz ten zbiera swoje zwolenniczki i przeciwniczki - kilka z Was napisało mi, że nie jesteście zadowolone z efektu. Dostałam jednak dużo więcej wiadomości "na tak" na moim Instagramie i śmiem twierdzić, że walka jest tutaj w stosunku 30:70 dla tych pań, które są zadowolone.Rzęsy są przede wszystkim mocno rozdzielone i wydłużone. To efekt, na którym zależy mi właściwie najbardziej. Nie mogę też narzekać na ich podkręcenie - szczoteczka sprawia, że naprawdę wydają się być zupełnie inne, niż w rzeczywistości bez grama makijażu. Samo tuszowanie rzęs jest bajecznie proste, choć na początku obawiałam się, że ciężko mi będzie się przestawić na tego typu szczoteczkę. Najlepszą metodą okazała się być ta, która jest sugerowana przez producenta, czyli przeczesywanie rzęs jednym ruchem od nasady aż po same końce, przy okazji wykonywania delikatnego zygzaka. I powiem szczerze, że ta technika wydaje się być najskuteczniejsza.
Nie mogę również złego słowa powiedzieć odnośnie trwałości. Formuła jest idealna od pierwszego użycia (nie musiałam czekać aż tusz odrobinę podeschnie, choć nawet w trakcie używania wydaje się być coraz lepszy). Maskara nie osypuje się w ciągu dnia oraz nie odbija na dolnej powiece, co ostatnio jest dla mnie bardzo istotne (to w kontekście testowania kolejnego, nowego tuszu, aczkolwiek innej marki, o którym na blogu już niedługo). Zawarte w kompozycji woski (pszczeli oraz ryżowy) zapewniają efekt prawdziwych firanek. Do całości dorzucono jeszcze prowitaminę, którą wzmacnia rzęsy dodatkowo je pielęgnując.
Czy na co dzień używacie wysokopółkowych maskar? Znacie tę nowość od Chanel? Co o niej myślicie?
Subscribe to:
Posts
(
Atom
)