Showing posts with label COSRX. Show all posts

Moje ulubione kosmetyki ostatnich tygodni || Chiodo, Blend it, Essence, NARS, Rituals i inni

Monday, May 22, 2017 -

ulubiency-kosmetyczni

O maseczkach COSRX, Holy Moly Snail Mask pisałam Wam przy okazji ostatniego przeglądu pielęgnacyjnego z Azji. Staram się wybierać produkty mądrze i chciałabym dzielić się z Wami informacjami na tematy tych, na które naprawdę warto zwrócić uwagę. A właśnie na to zasługuje ta maseczka. O mucynie śluzu ślimaka pisałam we wpisie, do którego zalinkowałam w nazwie maseczki, ale przypomnę Wam tylko szybko, że to naprawdę superprodukt nawilżający. Na bok odstawcie swoje obrzydzenie (które łapie też i mnie), gdy myślicie o śluzu i ciągnącym się glutku. Mamo, jak to nawilża! Skóra jest gładka i napięta po kilkunastominutowym relaksie z tym produktem, więc liczę, że znajdziecie dla niego miejsce w swojej pielęgnacji. 

Rituals, to marka, którą do tej pory potrafiłam dorwać tylko na strefie bezcłowej na lotniskach. Cudowne produkty do pielęgnacji ciała w końcu są już w naszej Sephorze i bez problemu można je kupić w każdej chwili. Rituals of Sakura, to pianka w żelu pod prysznic /38zł/100ml/, która jest bardzo gęsta i fantastycznie się sprawdza podczas brania szybkiego prysznica. Przy okazji jest wydajna i pięknie pachnie, a zapach ten na długo utrzymuje się na skórze. Polecam serdecznie. Nie mogę też zapomnieć o peelingu Good Luck Scrub /86zł/450ml/, którego składem rządzi energizująca słodka pomarańcza i drzewo cedrowe. Każda miłośniczka cukrowych peelingów do ciała, które mają w sobie mnóstwo dobroczynnych olejków będzie zachwycona. Fenomenalne złuszczenie, nawilżenie przy okazji dobrych jakościowo składników i superzapach. Ja pod prysznicem nie oczekuję niczego więcej. No, może poza pojemnością :) 

ulubiency-kosmetyczni

Jimmy Choo, Flash, to zapach który lata temu udało mi się zgarnąć na mega wyprzedaży w Sephorze. Wracam do niego kilka razy w roku, bo mam na niego ochotę tylko czasami. Ostatecznie, lubię go, ale mamy dość trudny romans. Jest słodki i ciężki, z wyczuwalną nutą truskawki. Doskonale uzupełnia niezdecydowanie pogodowe tegorocznej wiosny, a co za tym idzie, rozchwianie emocjonalne w mojej głowie. Jest trwały i pięknie się na mnie rozwija. Lubimy się, teraz.

Chiodo, Primer bezkwasowy, to produkt który zrewolucjonizował moją przygodę z manicurem hybrydowym. Używam go namiętnie nie tylko na sobie. Odtłuszcza płytkę paznokcia i przedłuża trwałość lakieru hybrydowego. Wystarczy nałożyć go na paznokieć i odczekać około 30 sekund by produkt odparował. Stanowi on bardziej lepką warstwę, do której może przykleić się baza. Superprodukt i naprawdę go Wam polecam, nawet jeśli nie macie problemu z trwałością manicure. 

ulubiency-kosmetyczni

thisworks, Deep Sleep Pillow Spray, to produkt który pokochałam na nowo. Dlaczego? Miałam go już od dawna, skuszona wyjazdem koleżanki do UK, która przywiozła mi go na moje życzenie. Miałam już wtedy małą wersję tego produktu, jednak postanowiłam zaopatrzyć się w większy rozmiar. To nic innego, jak uspokajający, lawendowy spray na poduszkę, który używamy przed snem. Warto uważać z ilością. Dwa-trzy psiknięcia w zupełności wystarczą. Zbyt wiele może odnieść odwrotny skutek od zamierzonego. Pomaga mi zasnąć i mieć przyjemniejszy, bardziej regenerujący sen, więc zdecydowanie polecam tego typu aromaterapię. Z tego co mi wiadomo, marka ma wejść do polskiej Sephory, także wypatrujcie jej uważnie. 

ulubiency-kosmetyczni

Catrice, 24 h made to stay makeup, to podkład, z którym nie sądziłam, że się polubię. Głównie przez fakt, że nie jestem fanką matujących podkładów. Ten jednak robi na mojej buzi cuda i wygląda naprawdę ładnie. Boję się, że przez niego jeszcze kiedyś przejdę na stronę matu! Nie grozi mi to jednak, bo moja sucha cera nie przepada za mocnym matem. Ten tutaj w połączeniu z bazą, o której wspominam poniżej, daje mi idealny efekt. Szkoda, że potrafi oksydować (właściwie nie wiem dlaczego). Robi to niezależnie ode mnie i pielęgnacji, jakiej używam - jakby żył swoim życiem. 

Becca First Light Priming Filter, to nowość, która szturmem zdominowała mój makijaż. Używam jej dosłownie przed każdym pomalowaniem się, nieważne czy jest to makijaż na tak zwaną szpachlę, czyli każdy z możliwych kroków mający na celu wyglądanie nieskazitelnie, czy też makeup no makeup, który preferuję na co dzień. Ma niebieskie zabarwienie, które znika przy rozsmarowywaniu. To zastrzyk nawilżenia dla skóry. Daje cudowny, wypoczęty i rozświetlony efekt. Jest najlepsza! 

ulubiency-kosmetyczni

Sephora Beauty Amplifier, to spray, który służy mi nieustannie do utrwalania mojego makijażu na co dzień. Używam go tak często, że aż zaczyna się to robić nudne. Polecam jednak każdej z Was, która nie chce tracić milionów na setting spray. Ma wygodny atomizer, nie tworzy plam jak Fix+ z MACa i świetnie daje radę. 

Juicy Shaker w kolorze Berry Talk, to produkt, z którym bardzo rzadko się ostatnio rozstawałam, a za każdym razem, gdy przytrafiło mi się go ze sobą nie zabrać z domu, było mi zwyczajnie go brak. To olejek do ust, który ma w sobie delikatny tint. Fajny gadżet do torebki, bo jego wygląd na pewno zwraca uwagę, ale poza tym, jest też przyjemnym, lekkim produktem do ust, którym nie trzeba się przejmować w ciągu dnia. Można go nałożyć bez lusterka, a jak się zje podczas posiłku, to nie robi tego w brzydki sposób. 

ulubiency-kosmetyczni

NARS, Bumpy Ride, to mój róż idealny, od którego mnie aktualnie nie odciągniecie żadną siłą. Wygląda na moich policzkach delikatnie, naturalnie, dziewczęco, a ja się tylko nim zachwycam i zachwycam. Piękny woal koloru, lekka i błyszcząca poświata oraz świetna jakość, a co za tym idzie trwałość. 

Essence My Must Haves z naciskiem na cień w kolorze Cotton Candy, który w każdym z możliwych makijaży, jakie ostatnio wykonywałam na sobie, lądował w wewnętrznym kąciku oka. Jest pastelowy, ale niezwykle błyszczący i pięknie ożywia spojrzenie. No i świetnie się trzyma, nie traci na intensywności w ciągu dnia, a ja jestem szczerze zaskoczona jego jakością! 

ulubiency-kosmetyczni

Cat Lashes od Burberry mówiłam Wam już wielokrotnie i nie wiem... muszę się powtarzać? Same wiecie, jak dobrze wygląda na moich rzęsach. Jak pięknie je podkręca, jak cudownie utrzymuje ten efekt przez cały dzień i otwiera spojrzenie. Jestem nią zachwycona i obawiam się, że nie będę chciała już nigdy żadnej innej maskary. Oczywiście, nadal będę testować mi nieznane, taka praca blogera, ale... chyba znalazłam ulubieńca wszech czasów. 

Marmurowa gąbeczka od Blend it, to nie jest mój must have, bo równie dobrze zakochać się można w jej każdym innym kolorze. Dla mnie nadal BB jest lepszy, nadal przyjemniej mi się go używa, ale nie ukrywam, że jest to najlepsza konkurencja z dostępnych na rynku. Idealnie miękka, świetnie radzi sobie z podkładem, korektorem i innymi kremowymi produktami. Jest miękka i po prostu super. A jej cena, totalnie niższa niż oryginalnego różowego jajka. Jak dla mnie zwycięstwo. 

I to tyle. Uff! Pozdrawiam wszystkich, którzy dotarli do końca ;)
Znacie jakieś kosmetyki, które dzisiaj wymieniłam?
Koniecznie podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!

Azja pod lupą: Pielęgnacja z marką COSRX

Wednesday, May 3, 2017 -

koreanskie-kosmetyki-cosrx-sluz-slimaka-peilegnacja-azjatycka-aloesowy-zel

Spory czas temu informowałam Was na moim InstaStories, że dotarło do mnie zamówienie ze strony Jolse.com. Tym razem skusiłam się na trochę kosmetyków COSRX, które dziś chcę Wam pokazać z bliska. Jeśli w ogóle zastanawiacie się, skąd wzięła się nazwa tej marki, to podpowiem tylko, że niewiele ma to wspólnego z trygonometrią. Otóż COSRX jest połączeniem COS, czyli Cosmetics oraz RX, czyli Prescription (recepta). Filozofią marki jest fakt, aby ich składy były możliwe najkrótsze, a działanie możliwie najlepsze z możliwych. Nie inwestują zbyt wiele w reklamę, a ich produkty i tak zdobyły niemałe zainteresowanie wśród świadomych konsumentek. Dzisiaj pokażę Wam kilka produktów tej marki, które testuję od dłuższego czasu. Nie jest to jednak koniec azjatyckich testów, tak jak Wam zapowiadałam. Tego zakątka kosmetycznego świata będzie u mnie znacznie więcej. 

Aloesowy żel COSRX ALOE VERA OIL-FREE MOISTURE CREAM, to produkt, który testowałam najintensywniej, ponieważ był nowością w mojej kosmetyczce. Nigdy go jeszcze nie miałam, ale z przyjemnością sprawdziłam jego właściwości. Niestety, nie spełnił moich oczekiwań w zupełności, aczkolwiek - jest fajny. A na pewno lepszy, niż ten znany już Wam pewnie żel aloesowy z Holika Holika, którego skład potrafi uczulić i wysypać niejednego alergika. Uważajcie więc! W każdym razie, ten przedstawiony Wam dziś, to produkt który prócz aloesu (80%)  na początku swojego składu, ma w nim jeszcze dodatkowe składniki nawilżające i nieobciążające skórę. Przede wszystkim kwas hialuronowy i alantoina, które mają wygładzać i nawilżać skórę. Sam aloes jest składnikiem bardzo nawilżającym, głównie przez zawartość aminokwasów i witamin. Produkt może być używany zarówno do twarzy, jak i do całego ciała. Ma żelową konsystencję i nabiera się go przy pomocy dołączonej do niego szpatułki. Szybko się wchłania, a zostawiony na noc w lodówce, daje przyjemny, chłodzący efekt - fajna sprawa po intensywnym imprezowaniu. Aczkolwiek, powiem Wam szczerze, że nie jest to produkt, dla którego zrezygnowałabym z reszty pielęgnacji. Jest ona dla mojej, wiecznie przesuszonej cery mieszanej, koniecznością. Dlatego radziłabym go używać raczej w formie dodatkowego kroku, niż jako produktu samodzielnego. 

koreanskie-kosmetyki-cosrx-sluz-slimaka-peilegnacja-azjatycka-aloesowy-zel

Emulsja z kwasami BHA, NATURAL BHA SKIN RETURNING EMULSION, to produkt, który oczyszcza skórę dogłębnie. Działa na zapchane pory i pomaga pozbyć się tak zwanej tekstury, czyli wspomaga działania mające na celu pozbycie się zaskórników. Wspiera ona również walkę z nadmiernym wydzielaniem się sebum. Emulsja ma charakter nawilżający, głównie przez składnik kwasu hialuronowego i może być używana, jako dodatkowy krok pielęgnacyjny zarówno rano, jak wieczorem. Z reguły odrobina produktu ląduje na waciku, którym przecieram całą twarz i szyję. Pięknie pachnie za sprawą olejków eterycznych zawartych w skórce pomarańczowej oraz wyciągu z drzewa herbacianego, które znane jest ze swoich właściwości kojących stany zapalne. Jest wolna od parabenów i innych, szkodliwych składników, które nie działają na korzyść cery.
Opakowanie 100ml jest wydajne i starcza na spory czas używania. Wyposażono je w wygodną pompkę, która dozuje optymalną ilość produktu. Szybko się wchłania i nie pozostawia lepiej warstwy na skórze. Lubię jej używać, gdy moja cera nie ma się zbyt dobrze. Mogę wtedy liczyć na natychmiastową pomoc w walce z niespodziankami, które funduje mi organizm raz w miesiącu. 

koreanskie-kosmetyki-cosrx-sluz-slimaka-peilegnacja-azjatycka-aloesowy-zel

koreanskie-kosmetyki-cosrx-sluz-slimaka-peilegnacja-azjatycka-aloesowy-zel
/od lewej: BHA, esencja ze śluzem ślimaka, żel aloesowy/ 

Esencja ze śluzem ślimaka, ADVANCED SNAIL 96 MUCIN POWER ESSENCE, to produkt, który zawiera aż 96% filtratu z mucyny ślimaka. Co to znaczy? To po prostu śluz ślimaka, który zbierany jest w cywilizowanych warunkach - to ważne! COSRX nie podrażnia ślimaków ani nie razi ich prądem, żeby te, w stresie, produkowały więcej śluzu. Małe ślimaki suną sobie po siatce, z której zbierany jest później ich śluz. Śluz ślimaka, to produkt całkowicie naturalny i bardzo bogaty. W jego składzie znajduje się alantoina (działanie łagodzące), kolagen i elastyna (działanie nawilżające i uelastyczniające), kwas glikolowy (kwas AHA, który spłyca zmarszczki i hamuje rozwój trądziku), kwas hialuronowy (który poprawia gładkość i stymuluje skórę) oraz peptydy, enzymy, cynk, żelazo, itp. Mimo tego, że jest to składnik całkowicie naturalny, może uczulać - dlatego zalecam Wam dziewczyny, żeby zrobić najpierw test skórny.
Ja, mimo tego, że mam mnóstwo uczuleń na mnóstwo rzeczy - nie odnotowałam żadnych działań niepożądanych. Wręcz przeciwnie, produkt ten niesamowicie wycisza i uspokaja moją skórę. Szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy. Używam go rano i wieczorem, choć podczas tej kończącej dzień pielęgnacji, pozwalam sobie na większą ilość tego produktu lub maseczkę, o której piszę Wam poniżej. To fantastyczny produkt. Nie bójcie się  jego zapachu - bo zwyczajnie go nie ma. Co prawda, konsystencja jest przypominająca odrobinę białko jajka, potrafi się ciągnąć, ale nie utrudnia to aplikacji. Jeśli jesteście w stanie przeżyć to, że ciągnący się glutek jest odrobinę obrzydliwy - skóra podziękuje :)

koreanskie-kosmetyki-cosrx-sluz-slimaka-peilegnacja-azjatycka-aloesowy-zel

koreanskie-kosmetyki-cosrx-sluz-slimaka-peilegnacja-azjatycka-aloesowy-zel

Maseczka w płachcie ze śluzem ślimaka HOLY MOLY SNAIL MASK, to jednorazowa maseczka w płachcie, jakich na koreańskim rynku kosmetycznych można znaleźć wiele. Z tak dobrym składem jednak można ich szukać ze świecą. Znajdziecie w nim między innymi czerwony żeń-szeń, ekstrakt z oleju z kamelii oraz oczywiście, śluz ślimaka. 
Stworzona została ze sztucznego jedwabiu, który nasączono całym mnóstwem dobroczynnych składników. Maseczka dosłownie ocieka tymi produktami. Uważajcie więc przy aplikacji na twarz, ponieważ nieraz zdarzyło mi się ubabrać ubranie i wszystko dookoła. 15 minut z tym cudakiem na twarzy w zupełności wystarczy. Po zdjęciu maseczki, skóra jest wyraźnie bardziej nawilżona i odżywiona, a przede wszystkim napięta. Resztką produktu smaruję skórę szyi oraz dekoltu. 

koreanskie-kosmetyki-cosrx-sluz-slimaka-pielegnacja-azjatycka-aloesowy-zel

Podsumowując, muszę Wam powiedzieć, że koreańska pielęgnacja ma moc. Nie ukrywam, że kiedyś podchodziłam do niej bardzo sceptycznie i nie sądziłam, że kiedykolwiek przekonam się do jakiegokolwiek kosmetyku ze śluzem ślimaka. Teraz uważam, że to jedna z lepszych rzeczy, jakie mogłam włączyć do mojego rytuału. 

O koreańskiej pielęgnacji możecie też poczytać w postach o:

Używacie jakiejś koreańskiej pielęgnacji? Co sądzicie o produktach COSRX? 
Dajcie znać w komentarzach! 

DO GÓRY