Dzisiaj sposoby na brwi idealne. Wiem, że każda z nas jest inna i każda z nas metodą prób i błędów dochodzi do kształtu brwi, który naprawdę nam pasuje, ale ja chyba z powodzeniem mogę powiedzieć, że jestem ze swoich zadowolona. Przynajmniej na razie. Może za kilka lat złapię się za głowę :)
Jednak mam ochotę przybliżyć Wam trochę ten temat. Jako że jestem brwiową maniaczką i nie wyobrażam sobie makijażu bez zrobionych brwi, to wydaje mi się, że mam coś-niecoś na ten temat do powiedzenia.
ŻELE
Maybelline browDRAMA (ok. 25zł)
Zaczynamy od produktu, który niespecjalnie polecam. Pamiętam, że bardzo go chciałam, gdy jeszcze nie był dostępny w Polsce. Swój pierwszy, z tintem koloru, kupiłam w Norwegii. Wtedy zapłaciłam za niego krocie, bo kosztował jakieś 160kr (co w przełożeniu na polskie pieniądze daje nam niezłą sumkę, około 70zł). Szczoteczka jest, jak w moim mniemaniu, do bani. Byłoby zdecydowanie łatwiej, gdyby nie była zakończona taką dziwną kulką. Sam żel w środku, niestety, nie jest zbyt imponujący. Mam dwie wersje - transparentną oraz barwioną. Ta barwiona wykazuje zdecydowanie lepsze właściwości, zwłaszcza jeśli chodzi o utrzymanie włosków w miejscu. Jednak, jak dla mnie, na dwóch-trzech godzinach spokoju się kończy. Wieczorem moje brwi wyglądają, jakby chciały, a nie mogły. Mimo lepszej trwałości, można mu zarzucić fakt, że brudzi przestrzeń dookoła brwi. Jak nie jesteście wystarczająco uważne i nie depilujecie włosków, które są niewidoczne, to... niestety się na nich osadzi. A wszystko przez tę dziwną, kosmiczną końcówkę. Proponuję więc sięgnąć po nożyczki i samemu skrócić włoski do równej długości, tak żeby szczoteczka była, taka jak wszędzie.
L'Oreal Brow Artist Plumper (ok. 40zł)
A to mój niekwestionowany ulubieniec. Nic mu nie jest w stanie zaszkodzić. Moje brwi trzyma w miejscu cały dzień, a jak już wiecie, bywają niesforne. Dlatego z ręką na sercu mogę go polecić każdemu. Ja akurat mam wersję z kolorem, ale na pewno, podczas jakiejś promocji w Rossmannie, zaopatrzę się też w wersję transparentną. Nie sprawia, że brwi są błyszczące, doskonale je trzyma i ma wygodną szczoteczkę. Aplikator ma długą rączkę, ale malusią spiralkę na końcu. IDEAŁ!
Essence, Make me brow (ok. 10zł)
Jako jedyny żel z mojej kolekcji, ma w sobie delikatne włoski, które przyczepiają się do naszych naturalnych i udają, że są prawdziwe :) Tani, jak barszcz! A jaki dobry! Może nie ma mocy wymienionego wyżej (tutaj polecam użyć jeszcze jakiegoś utrwalacza), ale za to fenomenalnie wypełnia brwi. Co prawda, nie spodziewajcie się dwóch, wyrysowanych ideałów, ale co prawda, to prawda - świetnie się nada na dni, w których nie będziecie mieć ochoty w precyzyjne zabawy.
KREDKI
Kiko Precision Eyebrow Pencil (ok. 25zł)
To moja ulubiona kredka do brwi z tych tanich propozycji. Jedynym jej minusem jest fakt, że trzeba ją temperować. Ja jednak wolę te wysuwane, chociaż nie dają one takiego idealnego konturu. Mimo wszystko, Kiko daje mi maksimum precyzji. Szczoteczka/grzebyczek, który znajduje się na końcu... przemilczmy sprawę, bo się do wyczesywania nie nadaje, ale tutaj najważniejsza jest kredka. A ta, zasługuje, żeby znaleźć się w zbiorach każdej kosmetykomaniaczki.
Golden Rose, Eyebrow Pencil/ Classics (ok. 8zł)
Kupiłam je stosunkowo niedawno i powiem szczerze, że szału nie robią. Wiem, że są tutaj też ich duże fanki, ale ja niestety nie mogę się do nich zaliczyć. Nie zrobiły na mnie fenomenalnego wrażenia. Przede wszystkim, uważam, że są trochę za miękkie - przynajmniej dla mnie. Chociaż wybór kolorystyczny jest świetny, bo znajdziecie w asortymencie mnóstwo odcieni, to niestety... konsystencja, a co za tym idzie - trwałość, to rzecz nie dla mnie. Zostanę więc przy konturówkach do ust.
Na zdjęciu kolejno: Anastasia Beverly Hills, Brow Wiz w odcieniu Taupe; Golden Rose Dream Eyebrow Pencil 307 i 309; Golden Rose Classics Eyebrow Pencil 404; Kiko Precision Eyebrow Pencil 02; L'Oreal Brow Artist Shaper brunette; Maybelline browSATIN, medium brown; Inglot konturówka do brwi w żelu 12
Maybelline, browDRAMA (ok.25zł)
W przeciwieństwie do żelu, który według mnie jest niewypałem, kredka zasługuje na pochwały. Na wiele pochwał. To uroczy produkt do brwi, który jak na swoją cenę, jest naprawdę dobry jakościowo. Rysik jest wykręcany (takie lubię najbardziej), więc nie daje precyzji natemperowanej, ostrej kredki, ale nie ma tragedii, pozwala na dobre wyrysowanie kształtu brwi. Jedyny minus - rysik jest delikatny, więc radziłabym uważać na to, żeby nie wysunąć go zbyt mocno, bo łatwo się łamie. Z drugiej strony mamy wykręcaną gąbeczkę, która nabiera odrobinę cienia, ukrytego w zatyczce. Daje to naturalny i delikatniejszy efekt, ale ja nie jestem jego fanką.
L'Oreal, Brow Shaper (ok. 30zł)
Jeśli chcecie ją kupić - zdecydowanie odradzam. Tutaj mamy sytuację odwrotną, niż z Maybelline. Tak już się niestety stało, że żel jest genialny, a kredką można malować chyba tykko w kolorowance... z jednej strony zakończona woskiem, który...hm... nie daje nic? Moich włosków nie utrzymuje w ryzach, nieprzyjemnie je oblepia i sprawia że kredka nałożona przed, czy po - wygląda nieestetycznie. Wosk do wyrzucenia, formuła do naprawy! Kredka jest miękka, ale niestety aż za bardzo. Nie działa to na jej korzyść. Rozmazuje się w ciągu dnia i nie wytrzymuje na miejscu zbyt długo. Żywotność porównywalna do muszki owocówki (chociaż tamta daje radę dłużej :))
Anastasia Beverly Hills, Brow Wiz (ok. 90zł)
Najdroższa z kredek, jakie posiadam, ale zarazem najlepsza. Kiko jest fenomenalna, ale na dłuższą metę, ta jest lepsza. Przede wszystkim, nie marnuje się ani gram produktu. Dlatego nie lubię temperować kredek, wkurzam się, że połowę wrzucam do kosza... Brow Wiz jest trwała, precyzyjna, idealnie woskowa. Jej formuła dlugo się utrzymuje. Ta woskowość sprawia, że łatwo się z nią pracuje, ale też nie trzeba się martwić, że w ciągu dnia zniknie z twarzy. Kredka ma też najlepszą szczoteczkę do wyczesywania nadmiaru produktu i układania włosków - cudo! Nawet takie szczoteczki z firm zajmujących się produkcją pędzli, jej nie dorównują. Ja jestem szczerze zakochana. Starczyła mi na kilka miesięcy używania i chcę kupić kolejne, trzecie już opakowanie. Chociaż waham się, czy nie zdecydować się na pomadę.
CIENIE I POMADY
Gosh (ok. 40zł)
Nie jestem fanką podkreślania brwi cieniami. Jakoś, nie są to moje klimaty i nie podoba mi się ten efekt u mnie. Wiele z Was preferuje taką metodę i bardzo ją sobie chwalicie. Fakt, teraz wyszły (podobno genialne!) cienie do brwi z Golden Rose. Znany i lubiany jest też Brow Pow z theBalm. Ja jednak mam tylko paletkę z Gosha, która spisuje się nawet ok. Fanki makijażu brwi przy użyciu cieni, na pewno będą zadowolone. W palecie znajdują się trzy cienie o różnej barwie oraz wosk. Wosk uczczę minutą ciszy... tyle w tym temacie. Cienie jednak są ok. Mają ciekawe, chłodne tonacje a paletki są tak skonstruowane by każda z nas mogła sobie dobrać odpowiedni kolor do swoich brwi.
Inglot (ok. 35zł)
Ta pomada była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Jest malutka i nie najtańsza, bo za 2g płacimy prawie 40zł, ale warto! Naprawdę warto ją mieć. Przede wszystkim, jest to ilość produktu, którą da się zużyć, przynajmniej w znakomitej większości, nim wyschnie, czy straci ważność. Jest wydajna, długo utrzymuje się na brwiach i nie znika z nich, z niewyjaśnionych przyczyn. Jest całe mnóstwo kolorów, które będą pasowały do każdego typu urody. Ja ją uwielbiam! Produkt naprawdę wysokiej jakości.
Make Up For Ever (105zł)
Niewidoczna na zdjęciach, ale o niej napiszę, bo swoją miałam i zdanie o niej też jakieś tam posiadałam. Generalnie - nie polecam. Po pierwsze, na pewno nie nadaje się dla dziewczyn, które chcą szybkiego efektu. Ona wymaga precyzji i więcej roboty, niż dwa machnięcia kredką. Łatwo z nią przesadzić i zrobić sobie dwie brwi odrysowane od szklanki. Jej cena ciągle, ale to ciągle rośnie! Dwa lata temu kosztowała 86zł. Mnie udało się ją kupić taniej, ale jak zerknęłam dzisiaj na stronę i zobaczyłam cenę - nie warto! Naprawdę nie warto w nią tyle inwestować. Niby jest wodoodporna, niby trwała i wydajna, ale... jest tyle dobrych produktów na rynku, które są tańsze i lepsze, że naprawdę... uważam, że to jeden z produktów MUFE, w który nie powinno się ładować pieniędzy. Tym bardziej, że cena ciągle rośnie, a pojemność przecież i tak zostaje taka sama. W dodatku, według mnie, mamy słaby wybór kolorystyczny. Lepiej skierować swoje kroki w stronę Inglota. SERIO.
A co jest Waszym ulubionym produktem do brwi? Wolicie cienie, czy kredki? Czego nie polecacie?
A jeśli nie wiecie,
jak malować brwi, to zapraszam Was na post Agnieszki ;)