Dzieją się rzeczy bardzo ważne, u mnie też. Jest nas troje na Stalowej, dlatego w kuchni na Stalowej bywam rzadziej. Życie przeniosło się do małego pokoju - śpimy, jemy, oglądamy mundial (o zgrozo, z tego powodu uruchomiliśmy odbiornik telewizyjny), ogarniamy i się i okolice. Gotowanie zeszło na dalszy plan, głównie z racji tego, że niewiele mogę jeść.
Plan na dziś przeszukać blogi kulinarne, aby z produktów, które może jeść matka karmiąca móc ugotować coś ciekawego. Nie tęsknię za wieloma rzeczami - ale już brakuje mi pomidorów, czereśni... dobrze, że truskawek się najadłam.
A może ktoś chciałby mi coś polecić... jakiś przepis... ciekawą kombinację... hmm
Anno-Mario - dziękuję za zaproszenie do zabawy w 10 zdjęcie, jak tylko się ogarnę to się przyłączę.
A na koniec krótka historia mojego miniremontu:
To był poniedziałek 7 czerwca - do zrobienia: położenie deski barlineckiej w kuchni i wstawienie (z podłączeniem) nowej kuchenki.
Plan obmyśliłam genialny - przychodzi pan, kładzie podłogę, o 16 przybywają panowie z kuchenką, którzy zabierają starą kuchenkę na złom i zostawiają nową. Pan kuchenkę podłącza, inkasuje kasę i wychodzi. Mój mąż i brat wstawiają meble do kuchni i spokojnie gotujemy coś pysznego na kolację.
Miało być tak pięknie.
A było tak - pobudka o 7 - fachowca nie ma do 10.00. Dzwonię... dzwonię... dzwonię... i nic, nie odbiera. Dzwonię do 11. Potem otworzyłam gumetree i zaczęłam szukać fachowca -new one, i to takiego, który przyjdzie i zrobi to dziś, bo (zapomniałam wspomnieć), że wszystkie meble z kuchni zostały w niedzielę wieczorem wystawione do przedpokoju. Wściekła znalazłam! Przyjechał Pan o 12, popatrzył na kuchnię i deski i powiedział, że o 18 będzie i do 22 zrobi. No tylko ta kuchenka... Przyjechał i zrobił - fart! Meble wstawione, tylko kuchenka nie działała- gazownika też znalazłam, umówiłam na wtorek na 12.00. Udało się. Choć nie było to łatwe :)
Będę się pojawiała tu od czasu do czasu. Mam nadzieję, że nadal będziecie zaglądać.