Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drożdże. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drożdże. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 kwietnia 2013

Chleb i ryż w towarzystwie

Chleb domowy stał się stałym gościem w moim domu. Pieczemy zazwyczaj w sobotę, zasypując kuchnię mąką. Gnieciemy wspólnie. Podglądamy bochen rosnący w durszlaku. Potem przez szybkę piekarnika spoglądamy na pęknięcia. Każdy wychodzi inny, każdy rośnie i pachnie. Sprawia, że nawet o pierwszej w nocy mamy ochotę na kanapkę, choćby z masłem.

Nie umiem odpowiedzieć skąd chleb ma w sobie tyle czaru, nawet tego pysznego, z piekarni pod domem nie darzę takim sentymentem. Domowy ma duszę, jest nasz. Można podzielić się zakwasem, zawieść kawałek do domu rodzinnego. Smakować i wąchać.


Niestety szum i tempo dużego miasta nie zawsze pozwalają upiec chleb na zakwasie. W mieście się dzieje, chce się korzystać, i biec, i posiedzieć w parku. Wtedy wyśmienity wydaje się chleb na drożdżach, w którym drożdży nie czuć. Przepis na taki chleb dostałam od Amber, wraz z zaproszeniem do wspólnego pieczenia. Amber oczywiście znam z blogowego świata, prowadzi stronę Kuchennymi Drzwiami. Wspólnie upiekłyśmy go w zeszłym tygodniu, sama jestem ciekawa ile nas piekło.

Chleb z brązowym ryżem i thang zhong
składniki na dwa bochenki po ok.560 g każdy lub cztery po ok.280g każdy


480 g maki chlebowej - u mnie pszenna typ 1850 i pszenna 480
30 g mleka w proszku
40 g cukru - dałam mniej cukru około 30-35g
8 g soli
8 g drożdży instant
200 g mleka
170 g thang zhong
40 g masła
180 g brązowego gotowanego ryżu,niesolonego,ostudzonego

Jak przygotować Thang zhong
30 g mąki chlebowej
150 g mleka
Mleko w temp. pokojowej i mąkę umieścić w garnku. Dokładnie wymieszać trzepaczką (żeby nie było grudek) i postawić na małym ogniu. Podgrzewać cały czas mieszając (to istotne, bo inaczej się przypali od spodu) aż na powierzchni masy pojawia się "wiry", a całość zacznie gęstnieć. Zestawić z ognia i od razu nakryć folią spożywczą, odstawić do wystudzenia.

Chleb
W misce umieścić wszystkie składniki ciasta,oprócz ryżu i masła. Następnie wyrabiać 5 minut. Wtedy można już dodać masło (najlepiej w temperaturze pokojowej) wyrabiać dalej aż ciasto będzie gładkie. Dodać ryż i wyrabiać aż ryż równomiernie rozłoży się w cieście. Uformować kulę z ciasta i włożyć do miski wysmarowanej tłuszczem (u mnie oliwa). Przykryć ściereczką i odstawić, niech rośnie przez około 45 minut.
Po tym czasie podzielić ciasto na 4 kawałki. Uformować kulki i odstawić pod przykryciem na 15 minut. Kulki umieścić w formach. Ja moje formy wysmarowałam oliwą i delikatnie oprószyłam mąką. Ciasto w formie rośnie około 45-60 minut, także przykryte ściereczką.
Po tym czasie należy wstawić chleby do piekarnika nagrzanego do 190 stopni. Piec około 35 minut. Ja po pierwszych 25 minutach wyłączyłam górną grzałkę piekarnika.



Cukier i mleko sprawiają, że chleb jest lekko słodki. Świetnie nadaje się do niesłodkich powideł śliwkowych, których ostatni słoik już wyjedliśmy. Do tego szklanka mleka - i śniadanie gotowe!
Dziękuję Amber!


środa, 14 listopada 2012

Mam i ja

 Na Stalowej ruszyły roboty. Mam pod domem piękną latarnię. W dodatku na Stalowej wymieniają chodnik. Zaczęli dopiero, więc za bardzo nie mogę chwalić, ale już coś się dzieje. Dobrze. Powoli powoli i może ta jedna z najładniejszych ulic w Warszawie odzyska dawny blask. A teraz na szybko bułki drożdżowe, póki Młody śpi.

Nie wiem jak to się stało, ale wszyscy na około pieką drożdżówki z masą orzechową, od Doroty z Moich Wypieków - więc piekę i ja. Na przepis trafiłam w brulionie z przepisami i postępowałam wg instrukcji cuda.wianki, nie byłabym sobą gdybym czegoś nie dodała, albo o czymś zapomniała.
Drożdżówki z masą orzechową - 10 sztuk, ale można zrobić więcej mniejszych.
zaczyn:
15 g świeżych drożdży
100 ml mleka
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka mąki pszennej

ciasto:
2,5 szklanki mąki pszennej
60 ml mleka
1 jajko
2 łyżki roztopionego i ostudzonego masła
2,5 łyżki cukru
szczypta soli

nadzienie:
230 g zmielonych orzechów włoskich (albo pekan)
100 g śmietanki kremówki - dałam 30% śmietanę
 90 g jasnego brązowego cukru

dodatkowo: 1 jajko do posmarowania wierzchu bułek - ja pominęłam

Ważne, żeby wszystkie składniki naszykować wcześniej by miały temperaturę pokojową.
Do miseczki rozkruszam drożdże i mieszam je z cukrem, aż się rozpuszczą. Dodaję mąkę i wlewam mleko. Mieszam i odstawiam do wyrośnięcia na około 20-30 minut.
Mąkę wsypuję do dużej miski. Dodaję sól, cukier, jajko i przygotowany zaczyn. Dolewam rozpuszczone wystudzone masło i mieszam drewnianą łyżką. Następnie ciasto wyrabiam rękami - jakieś 5-10 minut, jeśli bardzo mocno klei się do rąk, to podsypuję mąką. Formuję kulę ciasta, przykrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce na 2 godziny (a nawet 2,5) aby wyrosło - fajnie jak podwoi swoją objętość.

Pół dnia łuskałam orzechy włoskie, bo częściowo trafiały prosto do brzucha na nie do miski. Można oczywiście kupić już łuskane (pewnie następnym razem tak zrobię). Obrane orzechy mielę w maszynce do mięsa. Do takiej orzechowej masy dodaję śmietanę i cukier. Mieszam.
Wyrośnięte ciasto chwilkę wyrabiam i dzielę na pół. Każdą z części dzielę na 5 mniejszych.
Malutkie części ciast wałkuję na naleśniki, no może trochę grubsze niż naleśniki. Smaruję farszem i zwijam w rurkę. Po czym składam na pół. Przecinam wzdłuż  na pół, ale zostawiam z jednej strony nieprzecięty kawałek. Wywijam skrzydełka tak by powstało serce. Na blogu Moje Wypieki znajdziecie dokładną instrukcję.
Dużą blachę smaruję masłem i układam na nim gotowe bułeczki - w dużych odstępach. Można tu posmarować rozbełtanym jajkiem - ja pominęłam. Rozgrzewam piekarnik do 50 stopni i wkładam bułki na 30 minut (można też odstawić w ciepłe miejsce pod ściereczką). Po tym czasie zwiększam temperaturę do 180 stopni i piekę 15-20 minut - na złoto oczywiście. I gotowe.

Podobno od ciepłych drożdżowych bułeczek boli brzuch - ja nie zauważyłam.
Zabrakło mi farszu na 1 drożdżówkę, więc wypełniłam ją dżemem truskawkowym domowej roboty.




Czy ktoś zna inną metodę na zrobienie drożdżówek - jak zawijać ciasto by uzyskać inne kształty?


piątek, 24 września 2010

Malutkie śniadanie

Dziś jadłam śniadanie sama. Mąż w pracy, Młody jeszcze w łóżku. Łapałam chwile dla siebie. Rozkoszowałam się porannym słońcem, planowałam dzień i weekend. Popijałam codzienną kawę. Jadłam śliwki i drożdżówki, upieczone wczoraj wieczorem.

Niesamowitym jest, że w Warszawie każda dzielnica organizuje swoje święto i w ten weekend mamy Dzień Michałowa i Szmulowizny oraz festiwal Powiślenia na Powiślu. Pewnie w sobotę dojadę (bo z wózkiem) na Szmulowiznę, ale nie wiem czy starczy mi sił na Powiśle, choć zwiedzanie Centrum Nauki Kopernik to bardzo kusząca propozycja.
Jak co dzień, wczoraj odbyłam małą kulinarną podróż po znajomych i mniej znajomych blogach. I znalazłam drożdżówki z serem, u Liski, tym razem w Pracowni Wypieków. Liska znalazła go u Dagi, na blogu Z piekarnik i nie tylko... Bardzo istotne jest, aby wejść na bloga Dagi, bo tam znajduje się doskonała instrukcja zawijania bułeczek. Przepis podaję z moimi zmianami.
Składniki:
3 szklanki mąki pszennej
3/4 szklanki mleka
1 torebka suchych drożdży (7g)
1 jajko
2 żółtka
3/4 szklanki cukru
1/4 kostki masła (rozpuszczona)
1 łyżka ekstraktu waniliowego

mąka do podsypywania stolnicy

Składniki nadzienia:
ok. 500 g białego sera
cukier i cukier waniliowy do smaku (zależy od kwaśności sera)
1 jajko
1 łyżka budyniu waniliowego

Lukier:
1/2 szklanka cukru pudr
2 łyżki gorącej wody

Suche drożdże wymieszałam z mąką, cukrem, ekstraktem waniliowym. Mleko podgrzałam. Jajka ubiłam widelcem. Do sypkich produktów dodałam jajka i ciepłe (nie gorące) mleko. Wyrobiłam ciasto. Ciasto miało być dosyć gęste, napowietrzone, sprężyste i mało kleiste. Takie było! Do ciasta wlałam rozpuszczone masło i jeszcze raz wyrobiłam. Naczynie z ciastem przykryłam ściereczką i odstawiłam na 1,5 godziny.
W tym czasie zrobiłam nadzienie. Wszystkie jego składniki dokładnie wymieszałam, cukru dodałam do smaku.

Wyrośnięte ciasto odgazowałam, wbijając w nie pięść kilka razy. Odrywałam z niego kawałki wielkości pięści i wałkowałam na grubość około 0,5 cm, smarowałam serem i zawijałam jak u Dagi ("na dwa, powstały pas zwiniętego ciasta kroimy na równe kawałki, a następnie każdy z kawałków skręcamy w coś w rodzaju muszki").

Bułeczki układałam na blaszce do pieczenia w odstępach 3-4 cm, ("przykrywamy ściereczką i odstawiamy jeszcze na jakieś 20-30 minut" - ja nie odstawiłam - zapomniałam- przyp. pj). Włożyłam do rozgrzanego piekarnika i piekłam 25 minut w temperaturze 180 stopni. Mocno ciepłe posmarowałam lukrem - ale niewiele bo za lukrem nie przepadam. Jeszcze wieczorem zjedliśmy kilka - ciepłe były wyborne. Dziś już zimne trzymały swoją klasę.

Mimo iż zwiększyłam ilość sera do nadzienia zostało mi jeszcze dużo ciasta, dziś z niego powstaną drożdżówki z powidłami śliwkowymi.


Wyszło mi całkiem zgrabne stadko drożdżóweczek (12 maleńkich sztuk). Napisałam "drożdżóweczek" mimo tego, że nie przepadam za zdrobnieniami, ale drożdżówki były takie na 2-3 gryzy. Bardzo lubię małe słodkości.

 

wtorek, 18 maja 2010

Jak się nazywa wielka chałka?

Wszystko przez to, że jestem w gorącej wodzie kąpana i nie doczytałam instrukcji zaplatania. I zaplotłam sobie po swojemu.

Do rzeczy. W niedzielę postanowiłam zrobić chałkę - ot taką małą zwykłą chałkę - dla dwóch osób. Przepis podpatrzyłam u Anny-Marii. I mimo że Anna-Maria odsyła do Sweet art, jeśli chodzi o zaplatanie, to ja stwierdziłam, że przecież umiem i ze wszystkim dam radę.

Przepis na chałkę podaję za Kucharnią:
Składniki:
na ciasto:
500 g mąki - dałam troszkę więcej
łyżeczka soli
7g suszonych drożdży lub 30g świeżych drożdży (lub 7g suszonych)
1 łyżka cukru
2 jaja
3 łyżki cukru
200 ml mleka
40 g masła

na kruszonkę :
40 g mąki
25 g masła
1,5 łyżki cukru

dodatkowo :
1 żółtko
1 łyżka mleka

Mąkę wymieszałam w misce z solą. Drożdże rozpuściłam z łyżką cukru i 3 łyżkami mleka - odstawiłam na 10-15 minut - jak zwykle, żeby ruszyły. Jajka wymieszałam z cukrem. Masło roztopiłam i wymieszałam z mlekiem. Wszystkie składniki wlałam do mąki. Ciasto wyrabiałam około 20 minut. Ciasto odłożyłam do miski na 1,5 godziny, aby sobie wyrosło i wyrosło. Odgazowałam ciasto - wbijając w nie pięść kilkakrotnie. Podzieliłam ciasto na 5 części i uformowałam z nich wałeczki do warkocza. I tu zaczęły się schody z zaplataniem. Trzeba było zaplatać z trzech, a nie z pięciu. I tak sobie myślałam nad tą chałką, że dobrze, że nie mam córki, bo by mi dała popalić za takie cuda na głowie. Ale udało się.


DOKŁADNA INSTRUKCJA ZAPLATANIA JEST NA STRONIE SWEET ART!
Zaplecioną chałkę przełożyłam do blaszki i odstawiłam do wyrośnięcia na 1 godzinkę. Moja chałka podwoiła albo nawet potroiła swoją objętość. Posmarowałam ją żółtkiem rozbełtanym z mlekiem i posypałam kruszonką. Piekłam w temperaturze 190 stopni przez 30 minut.

Wyszła cudna - ale wielka! Prezentuje zdjęcie w blaszce. Jem ja do dziś - posmarowaną masłem ze szklanką mleka. Bardzo polecam!

wtorek, 11 maja 2010

Na końcu tęczy są drożdżówki

Czasem złoszczę się na koty. Zwyczajnie, bo znowu zjadły kotleta albo ukradły ostatni plasterek szynki z mojej kanapki. Ostatnio mamy właśnie takie ciężkie dni. Trudno.

Dziś dzień się dla mnie dopiero zaczyna. Zrobiłam masę rzeczy, ale to wieczór ma przynieść atrakcje. Wybieram się ze znajomymi do Snu Pszczoły na Inżynierskiej, bo dziś Stand Up Comedy Show. Mam nadzieję na dobrą zabawę.

A wczoraj na Stalowej była tęcza.
A w kuchni na Stalowej nocne drożdżówki z serem z przepisu Liski.

Składniki na 8 drożdżówek:

Ciasto:
300 g mąki
10 g świeżych drożdży
20 g cukru
1 jajko
25 g masła
1/2 szklanki mleka
szczypta soli

Farsz:
300 g białego sera - Piątnica z wiaderka sprawdziła się
3 łyżeczki cukru pudru
1 żółtko
1 łyżka cukru waniliowego

Z drożdży, łyżki cukru i łyżki mleka zrobiłam zaczyn, który odstawiła do rośnięcia (na kilka minut). Mleko podgrzałam, wrzuciłam do niego masło, aby się roztopiło, dodałam cukier i sól. Po lekkim przestygnięciu dodałam jajko i mąkę wymieszaną z zaczynem. Wyrobiłam gładkie ciasto, które odstawiłam do wyrośnięcia na 1 godzinę, w ciepłym miejscu, przykryte ściereczką. Ciasto powinno podwoić swą objętość - mi się udało. Gdy ciasto sobie rosło przygotowałam farsz serowy - dokładnie wymieszałam wszystkie składniki.

Z ciasta uformowałam 8 okrągłych bułeczek, ułożyłam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pozostawiłam do rośnięcia na 30 minut (tak naprawdę to 20, bo już było późno i nie miałam cierpliwości czekać). W każdej bułce zrobiłam zagłębienie, do którego nałożyła serowy farsz.

Piekłam na 2 raty - najpierw 5, potem 3 bułeczki, ale można po prostu użyć większej formy. Czas pieczenia to około 15-20 minut. Część zjedliśmy jeszcze ciepłych.

sobota, 17 kwietnia 2010

NieBabka i tulipany

Długo nie miałam czasu pisać, konkretniej pisać tu, bo i czasu na gotowanie nie za dużo było. Powracam z tulipanami.

Tulipany kupiłam tydzień temu na giełdzie kwiatów na al. Krakowskiej. Od Stalowej to trochę daleko - w związku z tym musiałam wstać bardzo rano - w sobotę o 7 - o zgrozo, ale było warto (giełda działa tylko rano i już o 9 -10 handlarze się zwijają). Nie powiem ile wydałam, bo te tulipany to nie jedyna wiązanka jaką kupiłam. Bratki i stokrotki w skrzynce na balkonie też prezentują się ciekawie.

A dziś sobotę rozpoczęłam ciastem drożdżowym, które przygotowałam wczoraj. Przepis jest genialny bo nie wymaga wyrabiania ciasta - wszystko za nas załatwia mikser. A żeby było weselej to w oryginale ciasto nazywa się: Babka drożdżowa kobiet pracujących.
Składniki:
5 dkg drożdży świeżych
1 szklanka cukru
kostka masła (prawdziwa kostka 200g, a nie taka oszukana po 170 g)
1 szklanka mleka
3 jajka
4 szklanki mąki
szczypta soli
łyżka oliwy

Drożdże rozrobić z cukrem - aż się rozpuszczą. Do tej masy dodać 3 jajka, mąkę, po trochu wlewać ciepłe mleko i rozpuszczone masło. Wymieszać wszystko mikserem. Na koniec dodać szczyptę soli i łyżkę oliwy. Ciasto wylać do formy (jest to porcja na dużą prostokątną blachę). Przykryć ściereczką pozostawić na noc pod przykryciem w ciepłym miejscu (ja schowałam do piekarnika, żeby przypadkiem moim kotom nie przyszło do głowy przespacerować się po cieście albo, co gorsza, przespać na nim). Rano ciasto włożyłam do ciepłego piekarnika i piekłam 30-40 minut. Super zapach na sobotni poranek. Ciasto można też zrobić w ciągu jednego dnia - wtedy powinno rosnąć jakieś 4-5 godzin.

Tak naprawdę nie wiem czemu to ciasto nazywa się babka, może można je piec też w foremce na babkę... nie wiem, nigdy nie próbowałam.

Uciekam gotować, bo trzeba nadrobić blogowe zaległości.

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails