Nie wiem co to się porobiło, ale odnośnie ostatnich pudełek Sephora Box zapanował całkowity brak pomysłowości i jakaś totalna nuda. Czy ktoś, kto do tej pory stał za tworzeniem listy kosmetyków, które trafiają do Sephora Box zmienił się i tym tematem kieruje teraz ktoś inny? Czy może najzwyczajniej w świecie ktoś do tego stracił serce i robi swoją robotę bez zaangażowania?
Nie mam bladego pojęcia, gdzie leży prawda, ale faktem jest, że raz można odczuć niezadowolenie, ale drugi raz? Tak, wiem, to po co kupowałam? Zwyczajna słabość do nich. Lubię te pudełeczka i nie żałuję kasy na zakupy, ale mam ogromną nadzieję, że ta zła passa w końcu zostanie przerwana i na widok zawartości klientki perfumerii Sephora będą sobie wzajemnie gratulowały szczęścia zdobycia jakże prestiżowego pudełeczka.
O wcześniejszym pudełku, który był dostępny parę tygodni temu nawet nie wspominałam, a sama zawartość nie była na tyle imponująca, by zawracać tym komukolwiek głowę na blogu, czy instagramie. Tym razem chciałam pokazać czerwcowy Sephora Box by można było sobie porównać poprzednie edycje i wyciągnąć odpowiedni wniosek. Co zatem kryło się w pudełku?
Sephora Box
- Maseczka nawilżająca do twarzy Kocostar,
- Relaksujący płyn micelarny Clochee 100 ml,
- Płyn do demakijażu Sephora 25 ml,
- Maseczka z wodą z lodowca Ice Source Polar 25 ml,
- Maseczka przeciwzmarszczkowa Filorga 15 ml,
- Maseczka z glinką Detox Thisworks 5 ml,
- Uniwersalny balsam z orzechem kokosowym Lano Lips 3 g
- Krem matujący Erborian 5 ml,
- Baza pod makijaż Too Faced 5 ml,
- Perfumy La Vie est belle 4 ml,
- Miniatura czerwonej szminki Sephora #R04,
- Maskara Sephora.
Bez pomysłu, bez ulotki i bez limitowanego pudełka. Żadnych super nowości, za dużo maseczek. No cóż, może następnym razem kolejna edycja Sephora Box będzie wielkim zaskoczeniem na poziomie, który był jeszcze w tamtym roku. A może jednak ktoś jest zadowolony z takiej zawartości?