Lekkie, bardzo lekkie, najlżejsze i prawie transparentne, a jednak kryjące. Z takimi oczekiwaniami bardzo ciężko jest znaleźć podkład. Ale jak się okazuje – kto szuka, ten znajdzie. Jednak nie jest to łatwy cel. Bardzo często spotykałam się z sytuacją, gdy podkład wydawał mi się lekki, ale po kilku godzinach przypominał ten o cięższej konsystencji.
Trendy kosmetyczne w ostatnich miesiącach mocno lansują efekt niebywałej lekkości i wręcz transparentnego efektu na skórze twarzy. Makijaż ma być jak mgiełka, a nie maska. Ma wydobywać i podkreślać własne piękno, a nie tworzyć karykaturalną część siebie.
Ujednolicona cera, ukryte niedoskonałości, satynowy mat i brak pudrowej warstwy na twarzy to cel najbardziej prestiżowych marek kosmetycznych na świecie.
Które podkłady w ostatnich tygodniach i miesiącach ujawniły taki potencjał, i które warto przetestować? Zajęłam się tym tematem i znalazłam kilka ciekawych propozycji i wytypowałam ten najlepszy spośród:
- Make up for ever Water Blend
- Givenchy Matissme Velvet
- NARS Sheer Glow
- Giorgio Armani Power Fabric
Jednak zanim przejdę do tematu samych podkładów, poruszę jeszcze jedną, istotnie ważną kwestię. Jest mnóstwo pędzli, którymi bardzo dobrze nakłada się podkład. Dobrze dobrany może znacznie zwiększyć potencjał z kosmetyku. Nieraz czytałam opinię, które opisywały rozczarowanie produktem pomimo obietnic producenta. Czasami wystarczy zmienić pędzel i mamy to, o co nam chodzi – pełne krycie i niewidoczną warstwę podkładu.
Dobrze poradzi sobie gąbka beauty blender, ale to, jak świetnie sprawdzają się pędzle typu cover lub buffer, będzie wiedziała tylko ta osoba, która zdążyła się o tym przekonać. Zatem, które pędzle polecam? Generalnie te z marki Zoeva plus jeden z asortymentu Dior, ale tylko tym osobom, które mają na to specjalnie przeznaczony budżet. Pędzel skośny dający wysokie krycie oznaczony symbolem #12 kosztuje w perfumerii Sephora 299 zł. Jednak patrząc na to, że jest to inwestycja długoterminowa, mianowicie na 15 lat, można śmiało przemyśleć zakup. Mój po 5 latach wygląda identycznie jak w dniu zakupu, tylko jedynka mi się starła.
Z asortymentu ZOEVA odkryłam 3 fantastyczne pędzle do nakładania podkładu, które sprawdzają mi się znakomicie od pierwszej chwili. Trudno jest mi wskazać największego faworyta. Wszystkie są po prostu genialne:
#103 DEFINED BUFFER,
#116 TEARDROP COVER,
#135 PETIT FACE DEFINER.
Make up for ever Water Blend
Na pewno wiele osób zdziwi fakt, że wskazuję tu najlżejszy na świecie podkład, który właściwie nie ma żadnego krycia. Więc jakim cudem on udoskonala cerę? Już tłumaczę. Czasami ktoś może zauważyć, że jego cera o wiele lepiej wygląda bez podkładu niż z podkładem. To właśnie dla nich jest ta propozycja. Ogromną zaletą Water Blend jest to, że jest niesamowicie lekki. To bardzo dobry podkład dla osób, którym również trudno przekonać się do noszenia podkładu, ale pomimo tego, zdają sobie sprawę, że potrzebują czegoś, co udoskonali ich cerę. Podkład, który tylko delikatnie zakamufluje defekty, wyrówna koloryt, wygładzi skórę i będzie pierwszym etapem do przypudrowania np. pudrem krzemionkowym lub typu soft focus. No i mamy piękną, udoskonaloną cerę bez widocznej warstwy pudrowej.
Znam też osoby, które mając bardzo widoczne rozszerzone pory, którym kosmetyki z drogerii, czy perfumerii już nie potrafią pomóc i muszą regularnie odwiedzać kosmetyczkę i płacić za zabieg mikrodermabrazji, aby ich cera wyglądała w miarę korzystnie. Świadomie rezygnują z podkładu wiedząc, że jakakolwiek warstwa podkładu tylko im się zważy i podkreśli wszystkie mankamenty skóry i jeszcze bardziej je uwydatni. Aby wyglądać dobrze nie pomoże żaden podkład, czy to nawilżający, rozświetlający ani nawet matujący. Dlatego taki Water Blend marki Make up for ever będzie jak znalazł. Nadaje on tylko delikatnego kolorytu i świetnie łączy się z pudrem krzemionkowym tej marki, który solo nałożony nie daje tak pozytywnego efektu jak w duecie z tym podkładem.
Co do trwałości, można być pozytywnie zaskoczonym. Marka zadbała o to, by Water Blend miał wodoodporną formułę. Wybór odcieni również zasługuje na pochwałę. Czy kryje zaczerwienienia lub rozszerzone pory? Tak, ale to zależy od koloru podkładu (!). Te ciemniejsze, czyli #Y405 niestety tylko wyrównują koloryt. Z kolei rozszerzone pory mona ukryć pod warstwą ultra lekkiego pudru HD Ultra, który całkiem niedawno przeszedł rewolucyjną metamorfozę i jest jeszcze lepszy. Polecam testy! Mało tego, do dyspozycji mamy nie tylko puder sypki, ale również do oferty wkroczył puder prasowany w kompakcie. I to w 3 odcieniach.
Czy Water Blend ma wadę? Owszem – nietypowy zapach. Na szczęście czuć go tylko przez pierwsze kilka sekund aplikacji.
Givenchy Mattissime Velvet
Specyficzny podkład, z którym trzeba się – nazwijmy to mało kosmetycznie, ale najbardziej obrazowo nazwać – dotrzeć. Bardzo dobrze aplikuje się go wilgotną gąbeczką Beauty Blender lub specjalną gąbką Givenchy, która również jest dostępna u nas w perfumeriach Sephora. Od klasycznej BB różni się tym, że jest bardziej silikonowa i dzięki rogom zaprojektowanym na końcach bardziej precyzyjna. Zastosowanie jej do aplikacji gwarantuje bardziej transparentny efekt na skórze twarzy. Z kolei Matissime Velvet nałożony zwilżonym pędzlem typu buffer lub do pudru mineralnego daje bardziej kryjące wykończenie.
Podkład pozostawia satynowo-matowy wygląd cerze, ale pod warunkiem, że będzie nałożony gąbką. Nie wygląda na to, że potrzebny jest jeszcze puder. Delikatnie koryguje niedoskonałości takie jak zaczerwienia spowodowane rozszerzonymi naczynkami. Konsystencja jest bardzo lekka. Nie ma predyspozycji do kamuflowania rozszerzonych porów. Mój odcień #04 lekko ciemnieje.
NARS Sheer Glow
Najprościej będzie jak od razu wytknę mu jego jedyną wadę, tak dla odhaczenia. Otóż podkład Sheer Glow nie ma pompki i produkt ten trzeba albo wylewać albo specjalną pompkę trzeba sobie dokupić za 12 zł. Gdy już przejdziemy do jego pozytywnych aspektów można wysunąć wniosek, że taka wada to tylko mała przeszkoda do przeskoczenia.
A tak poza tym, to najlepszy podkład marki NARS. Rewelacyjnie prezentuje się na twarzy. Kryje co ma ukryć, ładnie ujednolica koloryt i nie podkreśla żadnych mankamentów skóry. Przez chwilę od nałożenia jest trochę widoczny, ale z każdą następną minutą staje się coraz mniej. Lubi być odrobinę przypudrowany i do tej roli świetnie świetnie sprawdzi się puder typu soft focus, np. Diorskin Nude Air Loose Powder. Nie bez powodu znalazł się w kategorii najlepszych podkładów na rozszerzony pory 2017 (KLIK).
Giorgio Armani Power Fabric
Niewiele mu zabrakło, by okrzyknąć go ideałem. Właściwie dla mnie ten podkład jest numerem jeden, ale to nie zmienia faktu, że ta drobna wada trochę psuje mu renomę. O co chodzi? Ma tendencję do wysuszania, mianowicie po cały dniu, podczas demakijażu, zauważam w niektórych miejscach twarzy placki ze złuszczającą się skórą. Nie ma na to reguły, czy użyję pod Power Fabric mocno nawilżającego kremu za 680 zł, czy taki za 199 zł. I też nie zawsze wysusza. Mimo, że nie mam problemu ze złuszczjącym się naskórkiem, bo staram się regularnie stosować peeling do twarzy, to i tak losowo bywają dni, że odnotowuję przesuszenie cery po podkładzie Giorgio Armani.
Jednak pomimo tej wady, Power Fabric to najlepiej wyglądający podkład. Wygląda mega naturalnie, nie wymaga pudrowania, a jedynie drobnego i lekkiego pudru wykończeniowego. Aczkolwiek nie jest też tak potrzebny. Jest na tyle suchy, że można śmiało sięgnąć po róż i bez uprzedniego przypudrowania i tak makijaż będzie dobrze wyglądał. Podobnie jest z pudrem do modelowania.
Power Fabric jest bardzo plastyczny i świetnie utrzymuje się przez większość dnia bez poprawek. No i fantastyczny wybór odcieni. Celowałam w żółty odcień ze względu na rozszerzone naczynka na policzkach, ale miałam bardzo dobrego doradce, który dobrał mi odcień idealnie wskazując opalony beż #5.5, który przez chwilę wydawał mi się zbyt ciemny, ale po nałożeniu pięknie wtopił się w mój koloryt i moja cera wyglądała super. Chyba wyleczyłam się z żółtych odcieni podkładów. Panie Andrzeju – dzięki!