Nie bójcie się dziewczyny.
Jeszcze mnie te duże skrzynie aż tak nie wykończyły, żebym przestała dekupażyć. To tylko tytuł sztuki teatralnej, na której byliśmy, ale o tym po ... tym.
Skrzynia ma znów duże wymiary 35 x 40 cm. Jakieś wielkogabarytowe szaleństwo mnie ogarnęło.
Od dawna "chodził" za mną papier ryżowy z zaczytaną, zamyśloną dziewczyną. Chodził i wychodził. Musiałam przykleić go na wieczku.
U dołu zrobiłam bielenie pasujące odcieniem do wzoru. Najpierw drewno pokryłam bejcą orzechową. Lubię wcierać bejcę, bo wtedy pokazują się prześliczne słoje drewna. Następnie przetarłam kremową farbą z odrobiną niebieskiej.
Tym razem koronka musiała być.
W środku wkleiłam kopertę listu z papieru ryżowego i różę z serwetki.
Nie chwaląc się, bardzo podoba mi się efekt i żałuję, że w taki sposób nie zrobiłam wieczka. Ale nic straconego, mogę tak kiedyś zaprojektować wieko.
Po raz pierwszy zamiast użyć lakieru wtarłam w dół skrzyni wosk do mebli. Ale zapach !
Wietrzeje jednak szybko.
Wosk lepiej wygląda na bielonym drewnie, niż lakier, nawet półmat.
Kolejne skrzynki będą mniejsze i baaaaaaaaaardziej kolorowe.
Teraz zapowiadana minirecenzja sztuki. Dlaczego piszę tu o teatrze ? Bo go kocham, mogłabym z teatru nie wychodzić. Staramy się z mężem jak najczęściej w nim "bywać".
Teatr Dramatyczny - "I nie było już nikogo"
Ażeby efektownie rozpocząć długi listopadowy weekend, mąż zaprosił mnie do teatru na sztukę mojej ukochanej A.Christie. Wcześniej dowiedzieliśmy się, że spektakl będzie wystawiany nie na scenie, a w foyer, i tylko dla 150-ciu osób. Zapowiadało się, że będzie inaczej, niż zwykle. Udało nam się usiąść w drugim rzędzie, a połowę pierwszego zajmowała biała ławka, która była elementem scenografii. Mieliśmy więc aktorów na wyciągnięcie ręki. Przedstawienie było oryginalne i zapadło nam w pamięć. Były slajdy, krótkie filmy, wiatr poruszający zasłonami, dużo efektów świetlnych i ruchu scenicznego, sugestywnych scen i niedomówień. Z powodu braku kurtyny (foyer) często zapadała ciemność, aby aktorzy mogli się "przegrupować".
Przez całą sztukę towarzyszyła aktorom śliczna, mała dziewczynka będąca narratorem.
Jeszcze w domu zastanawiałam się, jak rozwiążą problem pozbycia się 9-10 trupów ze sceny. Stało się jednak inaczej - one były tam cały czas ! Brrr...
Kto czytał, ten wie. A było to tak...
8 sierpnia przybywa na odludną Wyspę Żołnierzyków 10 osób. Wśród nich jest morderca. Wszyscy giną jeden po drugim w rytm makabrycznej dziecięcej rymowanki, którą upodobał sobie oprawca. Według niego każda z przybyłych osób jest winna śmierci innego człowieka, ale były to zbrodnie "przez zaniedbanie" - nie do udowodnienia w sądzie. Dlatego morderca sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość.
Efektowna muzyka przez całą sztukę podkreślała grozę sytuacji. Kostiumy kobiet bajeczne - nie mogłam się napatrzeć.
Ciekawostką jest fakt, że sztukę reżyseruje aktorka Aleksandra Konieczna - Honorata z serialu "Na Wspólnej".
Wyszłam z teatru zadowolona i pełna wrażeń. Polecam i sztukę, i książkę.
Jak wiadomo w czasie spektaklu nie wolno robić zdjęć, więc pokażę Wam tylko zdjęcia plakatu teatralnego, Teatru Dramatycznego i zdjęcie z gazety.
Gazeta Wyborcza
A oto dowód na to, jak bardzo lubię Agathę Christie. Na regale obok sypialni mam ok. 70-ciu książek tej autorki, czyli prawie wszystkie, jakie napisała. Mam też jej biografie.
Gratuluję wszystkim wytrwałym, którzy przeczytali ten post do końca.
Do następnego...