Kiedyś mieliśmy cztery, wyraziste pory roku i było wspaniale.
Teraz wszystko pomieszało się tak, że przyroda powoli zaczyna wariować. Makroman fotografuje jesienne zawilce http://maciejmakro.blogspot.com/2016/11/dabrowka-szczepanowska-piekne-miejsce.html, a gŁoś - łosie zimą w brzezinach http://glosbagien.blogspot.com/2016/11/zapowiedz.html.
Sodomia, Gomoria i Fantasmagoria Mili Państwo! Przyznam, że trudno mi jest się z tym wszystkim pogodzić. Pory roku powinny być i basta! Inaczej rok
będzie równie ciekawy, jak niegdyś bryła smalcu w wiejskim sklepie. Bez
niczego, na co można czekać. Marazm i sromota w jednym, a poruta - w drugim!
Tak na marginesie, zdarzało się już w historii, że zimy bywały łagodne, jak te obecnie. Wzmiankę o takiej anomalii można zaleźć np. w Kronikach Sławnego Królestwa Polskiego. Ich Autor - niejaki Długosz Jan, opisywał w nich zimę z roku 1412, która to "... była bardzo ciepła i jak nigdy bez żadnych ostrych mrozów do tego stopnia, że gdy w bardzo chłodnej ziemi litewskiej koło uroczystości Oczyszczenia NMPanny (2 lutego) wyrosła trawa i kwiaty ... lud uznał niemal za cud". To nie wszystko. Kolejne, łagodne zimy miały miejsce również na przełomie 1425 i 1426 roku, w latach 1538-1540, w 1862, w 1925 oraz w 1934 r.
No dobrze, ale co się stanie, jeżeli temperatury podskoczą już na stałe, a zimy znikną dokumentnie, ostatecznie i nieodwołalnie? Ciepłolubni stwierdzą zapewne, że będzie przepięknie, gdyż nie będzie trzeba tłuc się do Chorwacji, czy innej Grecji, żeby wymoczyć cielsko w ciepłej, słonej wodzie. Zyskają sprzedawcy lodówek, lodów i piwa, a sklepach pojawią się ananasy i daktyle z CYTRUSPOLU Hajnówka. Odetchną z ulgą barany i inni dostarczyciele futer, dostawcy opału i odśnieżacze przestaną narzekać na ciężką pracę, a właścicielki solariów popełnią zbiorowe samospalenie. Czyli, jakby nie patrzeć, nie będzie tak źle.
Kłopot w tym, że w przyrodzie nie będzie jednak już tak różowo. Chociaż część siedlisk i gatunków skorzysta na ociepleniu, to jednak zmiany wpłyną negatywnie na ekosystemy związane przede wszystkim ze strefą borealną, czyli północną (choć nie tylko). Ponurym przykładem może być los cietrzewi i głuszców. Spośród wielu czynników, które zaważyły na znacznej redukcji ich populacji, wymienia się również te klimatyczne. Oba gatunki, to ptaki żywiące się głównie borówkami, żurawiną, wrzosem, wełnianką, pączkami wierzby i brzozy, jarzębiną itp.. Dalsze ocieplenie klimatu spowoduje, że te rośliny zaczną ustępować miejsca innym gatunkom, które niestety nie znajdują się w jadłospisie obu kuraków. W przypadku cietrzewi problemem jest również brak śniegu, który pozwalał ptakom przetrwać najbardziej mroźne okresy.
Brak zim, śniegu i co się z tym wiąże - wiosennych rozlewisk, wpłynie negatywnie na siewkowce, część kaczek oraz ptaki drapieżne związane ze środowiskiem wodno-błotnym (toki, miejsca lęgów i polowań). Problem będą również mieli przedstawiciele tych gatunków, których zimowiska znajdują się daleko od Europy, czyli np. w Afryce saharyjskiej. Dużo trudniej będzie im przewidywać, co zastaną po powrocie do kraju, a to będzie miało znaczący wpływ na lęgi.
Po tyłku dostaną nie tylko ptaki. Poważny kłopot będą miały np. nasze rodzime foki szare, których rozród związany jest z lodem, oraz wszystkie te gatunki, które zapadają w sen zimowy. W tym ostatnim przypadku zakłócona hibernacja również odbije się na sukcesie rozrodczym.
Kolejna kwestia dotyczy gatunków inwazyjnych. Na razie narzekamy głównie na te, które pochodzą z podobnych stref klimatycznych. W kolejce do ziemi obiecanej, czekają jednak inni, ceniący wyższe temperatury, imigranci - szakal złocisty, żółw czerwonolicy, aleksandretta obrożna (papuga, która terroryzuje Belgię, Holandię i Niemcy) i zapewne wiele, wiele innych.
Ciepło dopadnie również wszystkie typy torfowisk i część lasów, zwłaszcza tych, dla których Polska stanowi południową granicę zasięgu, jak brzeziny subborealne, czy borealne świerczyny bagienne. Ich miejsce zajmą gatunki drzew preferujące siedliska żyźniejsze lub trawy.
Na tym kończę te ponure wynurzenia i, mimo wszystko, czekam na zimę. Tę prawdziwą, a nie tę kalendarzową. Jej namiastkę mieliśmy już w Dolinie, ale trwało to zbyt krótko, ażeby się jej nażreć do syta. Na szczęście klimatolodzy nie wieszczą jeszcze końca zim z czasów Fałata i Wierusza-Kowalskiego. Do końca tego stulecia podobno jeszcze będą. Nie tak spektakularne, jak kiedyś, ale będą. Z Raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych ONZ wynika, że choć średnia temperatur rośnie, to jeszcze kilka razy zmarzniemy.
PS. Zainteresowanych powyższą tematyką odsyłam do publikacji pn. "Ocena wpływu zmian klimatu na różnorodność biologiczną oraz wynikające z niej wytyczne dla działań administracji ochrony przyrody do roku 2030" wydaną przez GDOŚ.
PS.2. Tych, których interesuje, co byłoby, gdyby w ogóle nie było zimy, odsyłam do tego https://www.youtube.com/watch?v=pPi25XWHWWs
No dobrze, ale co się stanie, jeżeli temperatury podskoczą już na stałe, a zimy znikną dokumentnie, ostatecznie i nieodwołalnie? Ciepłolubni stwierdzą zapewne, że będzie przepięknie, gdyż nie będzie trzeba tłuc się do Chorwacji, czy innej Grecji, żeby wymoczyć cielsko w ciepłej, słonej wodzie. Zyskają sprzedawcy lodówek, lodów i piwa, a sklepach pojawią się ananasy i daktyle z CYTRUSPOLU Hajnówka. Odetchną z ulgą barany i inni dostarczyciele futer, dostawcy opału i odśnieżacze przestaną narzekać na ciężką pracę, a właścicielki solariów popełnią zbiorowe samospalenie. Czyli, jakby nie patrzeć, nie będzie tak źle.
Kłopot w tym, że w przyrodzie nie będzie jednak już tak różowo. Chociaż część siedlisk i gatunków skorzysta na ociepleniu, to jednak zmiany wpłyną negatywnie na ekosystemy związane przede wszystkim ze strefą borealną, czyli północną (choć nie tylko). Ponurym przykładem może być los cietrzewi i głuszców. Spośród wielu czynników, które zaważyły na znacznej redukcji ich populacji, wymienia się również te klimatyczne. Oba gatunki, to ptaki żywiące się głównie borówkami, żurawiną, wrzosem, wełnianką, pączkami wierzby i brzozy, jarzębiną itp.. Dalsze ocieplenie klimatu spowoduje, że te rośliny zaczną ustępować miejsca innym gatunkom, które niestety nie znajdują się w jadłospisie obu kuraków. W przypadku cietrzewi problemem jest również brak śniegu, który pozwalał ptakom przetrwać najbardziej mroźne okresy.
Brak zim, śniegu i co się z tym wiąże - wiosennych rozlewisk, wpłynie negatywnie na siewkowce, część kaczek oraz ptaki drapieżne związane ze środowiskiem wodno-błotnym (toki, miejsca lęgów i polowań). Problem będą również mieli przedstawiciele tych gatunków, których zimowiska znajdują się daleko od Europy, czyli np. w Afryce saharyjskiej. Dużo trudniej będzie im przewidywać, co zastaną po powrocie do kraju, a to będzie miało znaczący wpływ na lęgi.
Po tyłku dostaną nie tylko ptaki. Poważny kłopot będą miały np. nasze rodzime foki szare, których rozród związany jest z lodem, oraz wszystkie te gatunki, które zapadają w sen zimowy. W tym ostatnim przypadku zakłócona hibernacja również odbije się na sukcesie rozrodczym.
Kolejna kwestia dotyczy gatunków inwazyjnych. Na razie narzekamy głównie na te, które pochodzą z podobnych stref klimatycznych. W kolejce do ziemi obiecanej, czekają jednak inni, ceniący wyższe temperatury, imigranci - szakal złocisty, żółw czerwonolicy, aleksandretta obrożna (papuga, która terroryzuje Belgię, Holandię i Niemcy) i zapewne wiele, wiele innych.
Ciepło dopadnie również wszystkie typy torfowisk i część lasów, zwłaszcza tych, dla których Polska stanowi południową granicę zasięgu, jak brzeziny subborealne, czy borealne świerczyny bagienne. Ich miejsce zajmą gatunki drzew preferujące siedliska żyźniejsze lub trawy.
Na tym kończę te ponure wynurzenia i, mimo wszystko, czekam na zimę. Tę prawdziwą, a nie tę kalendarzową. Jej namiastkę mieliśmy już w Dolinie, ale trwało to zbyt krótko, ażeby się jej nażreć do syta. Na szczęście klimatolodzy nie wieszczą jeszcze końca zim z czasów Fałata i Wierusza-Kowalskiego. Do końca tego stulecia podobno jeszcze będą. Nie tak spektakularne, jak kiedyś, ale będą. Z Raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych ONZ wynika, że choć średnia temperatur rośnie, to jeszcze kilka razy zmarzniemy.
PS. Zainteresowanych powyższą tematyką odsyłam do publikacji pn. "Ocena wpływu zmian klimatu na różnorodność biologiczną oraz wynikające z niej wytyczne dla działań administracji ochrony przyrody do roku 2030" wydaną przez GDOŚ.
PS.2. Tych, których interesuje, co byłoby, gdyby w ogóle nie było zimy, odsyłam do tego https://www.youtube.com/watch?v=pPi25XWHWWs