Internet zawalony jeleniami, więc
postanowiłem wyleźć na chwilę z trzcin i rozejrzeć się za niemitycznymi dwurożcami.
Pierwszy byk, widoczny (?) na
zdjęciach, był na tyle uprzejmy, że przyszedł do mnie sam. Do drugiego,
przebywającego wraz z liczną rodziną, na śródleśnej łące, (fotki w następną niedzielę) musiałem się już pofatygować, ale było warto.
Cieszą mnie te spotkania, gdyż moje dotychczasowe doświadczenia z jeleniami
są raczej skromne. Gdy mieszkałem w Dolinie
Biebrzy, jeleni praktycznie tam nie było, a potem moją uwagę na długie lata zaabsorbowały
już wyłącznie ptaki.
Najlepsze w tym wszystkim, że w obu
przypadkach nie musiałem opuszczać otwartych przestrzeni, czym zapewne zawiodłem
srodze tabuny, oczekujących mnie, strzyżaków. Tzn. do lasu też zajrzałem, ale
zaraz po świcie, więc te wyrzutki owadziego świata, były jeszcze mało aktywne.
PS. Zdjęcia, zdjęciami, ale teraz przyszedł
czas na skonsumowanie jesieni. Grzyby same się nie nazbierają, papryka nie zaoctuje,
a pigwa nie pokroi. Swoją drogą, gdyby to nie był blog przyrodniczy,
z chęcią pokazałbym fotki z olsztyńskich rynków. O tej porze roku wyglądają,
jak pudełko z kredkami z Pewexu i cieszą oko bardziej, niż niejeden plener.