Nie wiem dlaczego, ale dopiero w tym
roku, podczas pobytu w Dolinie Biebrzy, dotarło do mnie, że czegoś w niej
brakuje. Krajobrazy niby takie same, ale jednak inne. Trochę to dziwne,
ale zacząłem się nad tym zastanawiać tu, na Warmii, po ostatnim, niedzielnym wyjeździe
nad stawy i rozlewisko. Przyglądając się łabędziom krzykliwym i białym czaplom
(odszczekuję post o tej ostatniej) przyszło mi na myśl, że przecież kilkanaście lat
temu, tych dwóch gatunków, w tym miejscu nie było. A teraz są i
za chwilę będzie ich jeszcze więcej, a wkrótce przyleci jeszcze coś innego i
też u nas zostanie. Tylko co z tego, że pojawiają się nowe gatunki, gdy
niepostrzeżenie znikają nasze rodzime. Wiem, że niczego nowego nie napisałem i
wie to każdy, kto choć trochę interesuje się przyrodą. Piszę o tym jednak w kontekście
biebrzańskiego krajobrazu. Kiedy jeszcze mieszkałem w Dolinie Biebrzy, takie np.
cietrzewie i kuropatwy były wszędzie i wydawało się, że tak będzie zawsze. Traktowałem
je jak stały element pejzażu, mniej więcej tak, jak traktuje się drzewa. Dziś, tych ptaków prawie już nie ma.
Cieszę się, że mogę nad Biebrzą fotografować
krzykliwce i białe czaple, ale mam wrażenie, że bez cietrzewi, kuropatw, a za
jakiś czas kolejnych gatunków ptaków, to już nie jest to samo miejsce.