Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywatnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywatnie. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 lipca 2019

Czas





Leczy rany z rozmysłem i te całkiem niechcący zadane. Przypadkowe samookaleczenia, otarcia naskórka i ostre cięcia wymierzone przez los na życiowych zakrętach. Zobojętnia setkami równo biegnących sekund, zapłaconych na czas rachunków i nudnych poniedziałków. Tłumaczy. Pomaga usłyszeć odpowiedzi, na które wcale się nie jest gotowym. Zrozumieć . Wyciągnąć wnioski z wypadkowej marzeń, nie całkiem zamierzonych efektów i nietrafionych horoskopów. Pogodzić się. Nabrać sił do kolejnego przenoszenia coraz wyższych w moim życiu gór. Podnieść się po tym, co tak mocno wbiło w usuwający się grunt pod niepewnymi stopami. Odetchnąć. Nabrać pewności. Krzyczeć.





Pozdrawiam - M.

czwartek, 28 grudnia 2017

A nadzieja znów wstąpi w nas




Czasami tak trudno znaleźć w sobie te najlepsze ze słów. Czasami myśli uparcie uciekają do tego, co tak przyziemne.



Już dziewiętnasta? Musi wziąć leki. Żeby tylko zjadła. Dobrze, że chociaż tej grzybowej całkiem spora miseczka.  I wcale nie ma już  znaczenia   żaden karp czy inne pierogi, tylko ta cisza, która  huczy we mnie niepokojem mimo tego, że to przecież święta noc.



Jak poradzić sobie przy wigilijnym stole ze światem, który tak nagle przewrócił się nam do góry nogami? Jak znaleźć siłę na okopanie szańców, uspokojenie myśli i przygotowanie logicznego planu działań?  Bo przecież kto jak kto, ale ja muszę mieć tą siłę właśnie, no i jeszcze pewność, że zmierzamy w naprawdę dobrym kierunku.



Bo przecież tyle jeszcze  przytuleń i rozmów przede mną. Słuchania o  Jej  planach na dorosłe życie i udzielania odpowiedzi na trudne pytania. Porad i sałatek szykowanych na imprezy z paczką.  I  świąt -  z tymi najważniejszymi na świecie życzeniami -  zdrowia.


Pozdrawiam - M.




PS - dziękuję za życzenia świąteczne!  


niedziela, 24 grudnia 2017

Oby nam się!



Spełniałoszczęściło. Zmierzało zawsze w  tym  zaplanowanym przez nas kierunku. Skrzypiało  śniegiem wpadającym gdzieś ukradkiem do butów. Łączyło mimo wcale nie ukrywanej różnicy zdań. Szczypało szczęściem w zmarznięte uszy. Odnajdywało mimo wszystko zgubiony gdzieś na chwilę sens. Oby nam się!


 
*********************
Radosnych Świąt!
********************

 
Pozdrawiam - M. 



sobota, 15 kwietnia 2017

Chciałabym




Znaleźć w sobie miejsce na cud zmartwychwstania. Na spokojną banalną codzienność odmierzaną pakowanymi w woreczki kotletami do szybkiego podania w razie zaplanowanego braku czasu. Na komfort pewności, odwagę patrzenia na to, co  wkrótce przyniesie spóźnione jutro. Na realizację zaplanowanego. Zaleczenie strachu. Stabilność. Chciałabym - poczuć ulgę, że wreszcie wszystko się ułożyło, że wiem, że potrafię i że w nowym dla mnie miejscu dam sobie przecież radę.Chciałabym  zapomnieć o żalu, że nie mogę robić tego dla mnie najważniejszego - bo przecież jeśli ten żal nie minie, nie pójdę w moim życiu dalej. Chciałabym. I tego też Wam życzę.





**************************
Radosnego Alleluja! 

**************************

Pozdrawiam - M.


piątek, 23 grudnia 2016

Żeby było



  
Żeby tak było bez pośpiechu. Z tą wciąż wypatrywaną gwiazdą świecącą pod wigilijnym niebem. Z opłatkiem w dłoni, co zamiast życzeń  przełamuje  oddalenie i sprawia, że jesteśmy bliżej, a nie kapryśnie daleko - z butnie zatrzymanymi w zranionym środku słowami, milczeniem trzymanym w sobie za karę i na przekór. Żeby tak było - z  karpiem, który za każdym razem ma coraz więcej ości co to przecież są na  szczęście i na dobry rok. Z kolędującymi  aniołami. Skrzypiącym pod butem śniegiem. Z pachnącym igliwiem, dobrym słowem i z tym miejscem czekającym na jeszcze niespodziewane. Spóźnionym królem, który przegapił fakt, że Bóg już w żłobie leży.  Żeby było!



***********************

Magicznych Świąt!

***********************


 ********************

PS - Dziękuję wszystkim tym, którzy zaglądają tu mimo wszystko. Mimo takiej  pustkiciszy. Jak można się było domyślić, z mojego udziału w konkursie nic nie wyszło - nie dałam rady przygotować aranżacji wigilijnego stołu. Po skończeniu jednego antybiotyku, przyszedł czas na drugi. W domu na dodatek panuje grypa. Te święta naprawdę będą zwariowane... 



 Posłuchajcie koniecznie i poszukajcie w sobie magii Świąt →  klik!

wtorek, 13 grudnia 2016

Przedświąteczna zawierucha




 Jeszcze niczego nie zaplanowałam. Nie spisałam też na długaśnych listach do wystania w przedświątecznych kolejkach. Nie przepytałam nikogo  co do tych najbardziej wyczekiwanych smaków. Nie sprzątam, nie myję, nie tworzę nastroju. Staram się nie widzieć dziur w podłodze i brakujących na ścianach płytek po wyrywaniu futryn, ubytków farby, cementowych zacierek . Kartonów pełnych rzeczy ze zdemontowanej szafy, okien usilnie proszących o pilną interwencję. Zagłuszam ten niewiarygodny chaos planowaniem koloru nowych podłóg, które i tak przecież będą prawie białe, wysokości listew przypodłogowych. Oglądam chyba już setny raz projekt totalnych zmian toalety, rysuję w myślach układ nowej szafy do pokoju dzieci. Planuję w czasie malowanie na jedynie przecież słuszny kolor. No i jeszcze ta wymarzona cegła. A w tym wszystkim moje zapalenie oskrzeli, temperatura, antybiotyk, poremontowy kurz z montowanych dziś rano ostatnich już na szczęście drzwi i konkurs na aranżację wigilijnego stołu, do którego zostałam zaproszona ( klik! ). Trzymajcie kciuki! I za konkurs, i za Święta...

 


Pozdrawiam - M.

 ***************

PS - Bez obaw, przygotowania powolutku toczą się swoim rytmem, spowolnionym i zupełnie innym niż przyzwyczaiłam do tego domowników, ale zawsze... To będą naprawdę zwariowane Święta ;)

niedziela, 25 września 2016

Grunt pod nogami



Czasami mam wrażenie, że spadam. Że tracę ten mój grunt pod nogami.  Że to, co do tej pory wydawało się tak pewne, wcale już takie nie jest. Bo przecież powinnam jeszcze mieć siłę i dać radę. Znów podnieść się i załatwić. Posprzątać te okruchy po wcale nie moim śniadaniu, ugotować i zadbać. Przytulić, zrozumieć i poradzić. Napisać.

 
 A tu... nic! Tylko dziura po zjedzonym doszczętnie nieodpornym na świat środku. Pustka wypełniana dwa razy dziennie tabletką metoprololu bursztynianu o przedłużonym uwalnianiu - żeby wyrównać to znów przerywane i niepewne we mnie bicie, nie wiadomo gdzie pędzący puls. Zmusić to zdecydowanie za miękkie serce do pracy i do życia.  


By znów zauważać codzienność pełną ważnych drobiazgów, które dodają tego niepowtarzalnego smaku. By mieć siłę wejść na moje trzecie piętro i nie dusić się z braku powietrza. By nie patrzeć na życie przez łzy i nie krzyczeć w poduszkę z bezsilności. By odzyskać wreszcie ten  mój  grunt pod nogami.


Pozdrawiam - M.




PS - Ten  fenomenalny planer znajdziecie na blogu Kasi ---> Worqshop. Od kilku dni można pobrać za darmo kolejny miesiąc -  październik !

 

niedziela, 17 kwietnia 2016

Z kamerą wśród zwierząt



Ziewający poranek. Podobny zresztą do wszystkich innych. Ciągły pośpiechpopędzanie. Zaspane oczy i jak zwykle niedopita kawa. No, raz - dwa ! Mamoooooo.... odpuść już ! Dobra, dobra! -  pamiętaj o kanapce, wczoraj też zostawiłaś ! A z czym ta kanapka ? Jak to - z czym ? No z szynką przecież znowu. Zakładajcie buty ! Spoglądam na zegarek. Jednak nie zdążę. Istny cyrk.
 

***********

Jak zwykle o tej porze dnia mocno poirytowana samica myszy - w obawie przed spóźnieniem do pracy - terroryzuje swoje potomstwo zmuszając je do nieustannego pośpiechu. Jednocześnie gdera i marudzi, obserwując spod złowrogo przymrużonych powiek niesprzątnięte znów legowiska. Marszczy też nos, co nigdy nie wróży niczego dobrego ... Na szczęście już za chwilę - przy odgłosach równo pracującego silnika samochodu w rodzinnym rozmiarze XXL - wszystko wróci do normy, by już następnego dnia wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Czytała - Krystyna Czubówna.




**********

Zmęczone popołudnie. Podobne zresztą do wszystkich innych. No nie, jak zwykle nie ma ziemniaków ! Czy w tym domu zawsze musi czegoś brakować!? Że co na obiad ? Noooo... mielony miał być na ten obiad, ale bez  ziemniaków to już nie wiem. I zmywarka też jakoś do wypakowania. Sprawdziłaś, mamo, to wypracowanie ? Wiesz, babcia dzwoniła, że zadzwoni później, kurier był, ale pojechał, buty mnie obtarły, nie poprawiłam tego głupiego EdB i w ogóle to wpisz mi wreszcie to hasło. Za chwilę zwariuję !



**********

Jak zwykle o tej porze dnia, wykończona trudami pracy zarobkowej samica myszy -  mieszając w wielkim garze z podgrzewaną właśnie zupą -  cierpliwie wysłuchuje uwag
młodszych przedstawicieli gatunku na temat minionego dnia. Niestrudzenie przemierza też zamieszkałe przez rodzinę niewielkie terytorium, jednocześnie starając się usunąć z pola widzenia najrozmaitsze przedmioty pozostawione przez niefrasobliwe potomstwo. Spontaniczną eksplorację terenu kończy dopiero w momencie sprzątnięcia ostatniej przeszkody stojącej jej na drodze do godziwego odpoczynku. Zmieniający się niczym w kalejdoskopie krajobraz wreszcie cieszy jej wprawne oko. Już wkrótce, zadowolona z zaprowadzonego przed chwilą porządku i kołysana szumem pracującej zmywarki,  nie zareaguje nawet na kolejny wybuch  swoich młodych.  Czytała - Krystyna Czubówna.



**********

Senny wieczór. Podobny zresztą do wszystkich innych. Dzieeeci, ubrania na jutrooo ! Jaka pogoda ? No nie wiem, jakaś taka. Pewnie w sam raz. Deszczowosłoneczna. Co, referat jeszcze masz do napisania ? Nie, nie zdążę sprawdzić.  Znowu kłótnia ? - oboje jesteście winni, jedno lepsze od drugiego ! I cisza już, bo idę spać. No i przy komputerach nie siedzieć mi za długo, bo jutro do szkoły. Nie mam  siły !





**********

Jak zwykle o tej porze dnia zmęczona i niezwykle  senna samica myszy udaje się na spoczynek. Pieczołowicie przygotowuje swoje posłanie dbając o każdy szczegół, który zagwarantuje jej spokojny sen. Pokrzykuje jednocześnie na młodszych przedstawicieli gatunku, którzy zdają się zupełnie nie pamiętać o pragnącej odpoczynku matce. Musi zregenerować siły, by już następnego dnia, od wczesnych godzin porannych, stać na posterunku. Czytała - Krystyna Czubówna.





Pozdrawiam - M.




PS - Czytanie przez Krystynę Czubównę to zawsze  dobry sposób na rozbrojenie tykającej bomby. Któregoś ranka, kiedy morderstwo wisiało  w powietrzu, a absurd dawno przekroczył akceptowalny poziom - moja córka skomentowała zaistniałą sytuację parafrazując  dobrze znaną lektorkę.  Od tej pory Krystyna Czubówna czyta w naszym domu naprawdę często. A już na pewno będzie czytać od poniedziałku do środy - junior zdaje egzaminy gimnazjalne. Kciuki mile widziane.


                                            **********

Mysza, no i po co się denerwujesz ? No, mamo..., tata ma rację... Że niby ja się denerwuję ? Też coś ! No fakt, jednak się denerwuję. No to może herbaty na poprawę nastroju ?


wtorek, 29 marca 2016

Spotkanie przy stole




Bo przecież wszystko zależy od tego, co tak naprawdę chce się zobaczyć.
Zmęczenie z powodu żmudnych przygotowań, wciąż bolący nadgarstek czy  to rozcięcie  na ręce kompletnie nie wiadomo skąd.

 



Obrus, który za nic nie chciał się doprasowaćprzypalany  po kilka razy bigos. Dekoracje szykowane z okazji wesołych świąt i na małą chwilę po. Przepełnioną listę świątecznych zakupów i wyjmowane z brudnej kałuży (po) święcone jajka.


Można też w tym wszystkim zobaczyć   zwykłe  zmartwychwstanie - wciągam więc powietrze głęboko przesiąknięte wielkanocą. Słucham toczących się rozmów i patrzę. Docieram siłą rzeczy do prawdziwego  sedna. Do tego tak oczywistego, co zgubiło się na chwilę w pogoni za tym, co w gruncie rzeczy mało istotne..



 I już wiem, że liczą się przede wszystkim ludzie spotkani przy wspólnym stole. Jak zawsze.


 Pozdrawiam - M.