Czas na lato. Na siebie. Czas sfokusowany na detal i na niebanalną urodę rzeczy prostych. Czas płynący zupełnie inaczej, bardziej do wewnątrz, nieoznaczony żadną datą. Dający szansę na odnalezienie zostawionej gdzieś na potem tolerancji dla własnych błędów.
Zatrzymany, pachnący deszczem. Z odrobiną koloru. Z leniwie drzemiącym popołudniem i chodzącym własnymi drogami zegarkiem. Znacznie łatwiej wywołujący uśmiech.
Summer(-)time w wielkim mieście. Na balkonie.