Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lipiec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lipiec. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 lipca 2019

Czas





Leczy rany z rozmysłem i te całkiem niechcący zadane. Przypadkowe samookaleczenia, otarcia naskórka i ostre cięcia wymierzone przez los na życiowych zakrętach. Zobojętnia setkami równo biegnących sekund, zapłaconych na czas rachunków i nudnych poniedziałków. Tłumaczy. Pomaga usłyszeć odpowiedzi, na które wcale się nie jest gotowym. Zrozumieć . Wyciągnąć wnioski z wypadkowej marzeń, nie całkiem zamierzonych efektów i nietrafionych horoskopów. Pogodzić się. Nabrać sił do kolejnego przenoszenia coraz wyższych w moim życiu gór. Podnieść się po tym, co tak mocno wbiło w usuwający się grunt pod niepewnymi stopami. Odetchnąć. Nabrać pewności. Krzyczeć.





Pozdrawiam - M.

poniedziałek, 27 lipca 2015

... no to ruszamy !



... do naszych ulubionych miejsc. Na rozgrzaną słońcem plażę. Na wzgórza porośnięte winoroślą , zaroślami makii i oliwkami.


Po ciszę - wolną od jazgotu krzyczącej newsami codzienności - i  czas - odmierzany jedynie wschodami zachodami słońca. 
 


Pozdrawiam i ... do sklikania za 1300 kilometrów ! - M.



poniedziałek, 20 lipca 2015

Sezon letni



Sezon letni w kolorze black & white. Na balkonie. Z kapryśną pogodą. Rozgrzany palącym słońcem i wystraszony gwałtownością mało emocjonalnych burz.



Absolutnie niezależny od nastrojów i kaprysów. Pachnący poranną kawą i szeleszczący kartkami kolorowych czasopism. Z dystansem do ciągłej gonitwy pędzącej tuż za metalową barierką balkonu.

 

 

Z pełną listą kulinarnych szaleństw do ugotowania już wkrótce, a najlepiej to już od jutra.  I niespraną plamą po truskawkach na ulubionej koszulce.


 
Z obietnicą letniej przygody zatrzymaną w kadrze wakacyjnego aparatu. Pogryzioną z nadmiaru wolnego czasu papierową słomką pływającą w zimnej lemoniadzie i przygotowanym do podróży przewodnikiem.
 



Bez pośpiechu.



 Mój sezon letni ? Wiadomo, na balkonie. W moim miejskim ogrodzie na trzecim piętrze. W kolorze black & white z małą dawką zieleni. Uśmiechnięty.



Z balkonu na trzecim piętrze pozdrawiam - M. 



*************

PS - czas zacząć pakować walizki. W najbliższy poniedziałek wyjeżdżamy na Ciovo. Jeszcze tylko uporamy się z jelitówką...


*************

Poduchy - Kokon Home
Buddha, sztuczny róg, marokańskie miseczki - HouseShop
Latarnia,  szklane pudełka - Agnetha. Home


niedziela, 12 lipca 2015

Uroda życia



Uroda życia To porządek  -  rzeczy, spraw i ludzi. Metafizyka naszej codzienności. Ład niezależny od zewnętrznych zawirowań i chwilowych problemów. To stały punkt odniesienia dający poczucie bezpieczeństwa. Zwyczajne  dzień dobry  tak bardzo potrzebne, żeby zacząć kolejny dzień.   


To też porządek codziennych rytuałów - przecedzony przez sitko kapuśniak  w dymiącym zupą talerzu i pomidor ściągany z każdej kanapki. Podkradana mi co wieczór pasta do zębów i ulubiona piżama ze spodenkami w czerwono - szarą kratkę, która od dawna jest  już za mała, ale nie wyrzucaj mi jej jeszcze mamo. To wspólnie spędzany czas, kiedy możemy uczyć się siebie na nowo. Uśmiech na przepraszam.  


 ************************

Mój przepis na  życie ? Szeroko otwarte oczy, poczucie spełnienia, szczęście odnajdowane w zwykłej codzienności.  Proste ! 



 A teraz, kiedy już o tym wiem, jestem w pełni gotowa do smakowania słodko - gorzkiej  urody życia.


Pozdrawiam - M. 


wtorek, 7 lipca 2015

Upał



Gorące powietrze niemal parzy skórę. Rozgorączkowany oddech ulicy wdziera się przez szczeliny okna. Krąży między chłodem domu  a  spoconym zapachem miasta. Ciężkie od letniego skwaru powieki nie reagują wcale na kolejny łyk kawy, a nieruchawa zakładka wciąż tkwi w tym samym miejscu zwarzonej temperaturą fabuły.


 Zawieszona w upale nie otwieram jeszcze żadnego z pełnych  zabytków i turystycznych ciekawostek przewodników. Na razie podróżuję w myślach. Wytyczam nowe trasy prowadzące mnie gdzieś na drugą stronę mapy. Bez ograniczeń i ze 100% zniżką na bilet wstępu na mój wakacyjny szlak. Tam, gdzie cisza huczy cykadami, a gorące powietrze niemal parzy skórę.




upalny poranek pozdrawiam - M. 
 


środa, 30 lipca 2014

Średnia urlopowa




 Moja średnia urlopowa ?   -   czasem   słońce,   częściej   deszcz. W zdecydowanej większości przemoczona. Zaniesiona ciężkimi chmurami, mokra. Bez widoków na przejaśnienie, ze słońcem stale obecnym dla innych i zawsze gdzie indziej.  Dopiero kilka dni temu  przyszło lato, wreszcie jest upalnie. Dlatego czas zwolnił jeszcze bardziej. To, co trzeba - samo przekłada się na później, by potem  - w drodze burzliwych dyskusji - uzgodnić ze mną, że wcale już nie jest konieczne.

 

Wokół mnie zakurzony, rozpalony od słońca miejski slow time,  w trybie mocno spowolnionym. Wieczorny dźwięk talerzy i sztućców dobiegający z dziesiątek otwartych na  upał mieszkań. Niezliczone okna, które  mrugają w zgodnym rytmie najświeższych afer i informacji. Polityczna rzeczywistość dziejąca się  -  na szczęście  i  z wyboru  -  gdzieś poza mną i  bez mojego udziału. Ledwo wyczuwalny od gorąca puls miastaChłód wieczora przynoszący wyraźną ulgę.

 
 

Słucham kojącej muzyki wentylatora -  bez wyraźnego metrum, z jednostajnym rytmem wirującego silnika. Odprężającej.  Z  porcją lodów śmietankowych - dla ochłody i wbrew wszelkim zaleceniom modnych aktualnie diet. Tworzę substytut miejsca pełnego melodii cykad. I słucham prognoz pogody, by sprawdzić swoje szanse na  poprawienie ogólnej statystyki. Mojej  średniej urlopowej, w której częściej jest słońce, a tylko czasem deszcz.


Pozdrawiam - M.



PS - następnym razem zabiorę Was na balkon :) M.

środa, 23 lipca 2014

Summertime



  
Czas na lato. Na siebie. Czas sfokusowany na detal i na niebanalną urodę rzeczy prostych. Czas płynący zupełnie inaczej, bardziej do wewnątrz, nieoznaczony żadną datą. Dający szansę na odnalezienie zostawionej gdzieś na potem tolerancji dla własnych błędów. 

 

Zatrzymany, pachnący deszczemZ odrobiną koloru. Z  leniwie drzemiącym popołudniem i chodzącym własnymi drogami zegarkiem. Znacznie łatwiej wywołujący uśmiech.




Czas  słodko - gorzki, o smaku domowej lemoniady, z dodatkiem mięty i zimną od kostek lodu szklanką.


Summer(-)time w wielkim mieście. Na balkonie.
 

 
Pozdrawiam - M.

 


*****************   
Niebawem więcej zdjęć - całości. Tacy, którą muszę wreszcie  skończyć, poduch kupionych u Magdy. Summertim - u.