Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zima. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zima. Pokaż wszystkie posty

sobota, 31 grudnia 2016

Wierzę



  Wierzę w to, że Nowy Rok to będzie prawdziwy początek. Dobrego wyczekiwanego, choć jeszcze nieplanowanego. Innego. Ze wspólnym mianownikiem naszych marzeń  i wznoszonych pod samo niebo gorących próśb, żeby się wreszcie spełniło. Z wielką niewiadomą co do 100% pewności na realizację  życzeń wypowiedzianych w sylwestrową noc.  


 Wierzę w to, że to będzie 365 naszych nowych szans. Na nowe życiowe lekcje zamyślenia nad tym, co wokół nas i w nas samych. Na w pełni świadome i nieświadome odkrycia i zadziwienia, że między człowiekiem a człowiekiem mniej - wcale nie znaczy więcej. Na wyprawy w głąb siebie po te najtrudniejsze w życiu odpowiedzi. Pokorę wobec życia, siłę na dumnie podniesione czoło i wiarę, że jednak się uda. Przekonanie, że kolejny zakręt przydarza  nam się zawsze  po coś, a nie tylko ze zwykłej złośliwości losu. Że każdy nowy kalendarz to wielkie wyzwanie i znak zapytania postawiony sobie życiuNaprawdę w to wierzę.



 ********************

Życzę Wam kolejnych 365 nowych szans ! 

 ********************




 PS - Jak co roku polecam Wam naprawdę wyjątkowy kalendarz Sary Woodrow. Zawsze z niecierpliwością zaglądam na jej blog w poszukiwaniu nowej edycji. I jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Każdy jest po prostu doskonały. Klik !



wtorek, 27 grudnia 2016

Wigilijny czas



W tym roku wszystko było nie tak i naprawdę niewiele już brakowało, żeby Święta zostały po prostu odwołane. No, przynajmniej przełożone na bliżej nieokreślony termin.



Ciągle bolące gardło i grypa, przez którą wszystko wisiało na włosku, pierogi robione  za pięć dwunasta i brak na nie miejsca w zamrażalniku. Potłuczona choinka, która spadła w czasie przesuwania stołu, zepsuty piekarnik i pasztet pieczony na dwa razy, bo dolna grzałka od dawna nie grzeje. Żal, że wszystko jakieś takie obojętne.


Osłabienie po antybiotykach, które za nic nie pozwalało zrobić tyle, ile potrzeba. Ciągle jeszcze niewystane w przedświątecznych kolejkach zakupy. Drzewko kompletnie nie pasujące do stojaka.



Na szczęście Święta przyszły tak czy siak. W uśmiechu, w pytanym "w czym pomóc", w przegapionej zupełnie pierwszej gwiazdce. W przytuleniu składanych życzeń i  rozmowie.



Wigilijny czas? To nie tylko oddający w świętą noc pokłon trzej królowie czy pasterze, co to przybieżeli do Betlejem.To  ciepło życzliwych rąk. Stół, który łączy i jednoczy. Sens znajdowany mimo wszystko.
 


 Pozdrawiam - M.



sobota, 12 marca 2016

Kalendarz



Nie za duży, bo musi się zmieścić w torebce. Z miejscem pozwalającym na zorganizowanie sobie życia i z małym marginesem na niezaplanowany jeszcze w rozkładzie dnia luz. Spuchnięty od wciąż doklejanych karteczek, naklejek spinaczy  mocno trzymających w kupie rozbiegane dni . Od kolorów i wykrzykników też. Od znalezionych gdzieś zaskakująco mądrych zdań, cennych porad  jak łatwo wywabić trudną plamę i zaznaczonych kolorem kolejnych rocznic. Od zapamiętać, zadzwonić i kupić. Spisać się i wywiązać - no bo przecież obiecałam ! Pełny pilnych przypomnień, że wciąż zalegam życiu, żeby - broń Boże ! - nie rozliczyło mnie kiedyś w najmniej odpowiednim momencie. Ciężki od zapisywanych na kolanie wskazówek i podpowiadanych przez innych uwag. Zapisków dnia powszedniego - że   prezent to na ten czwartek. Że zebranie dopiero pojutrze i jak zwykle trzeba będzie kupić coś na obiad. Że lektura do wypożyczenia, krawcowa w tym tygodniu to już obowiązkowo, a do  sałatki z tuńczykiem to chyba jednak lepiej sparzyć tą cebulę. 




Mój kalendarz - nie za duży, bo przecież musi się zmieścić w torebce . Szczelnie zapisany życiem, rodzinnymi historiami i naszymi sprawami ujętymi w ramy mijających dni. Nieodzowny element mojego analogowego  świata.




Pozdrawiam - M. 






 *********************

PS - zdjęcia kompletnie przypadkowe, choć nieco oddające kierunek dekoracyjnych zmian.