Pokazywanie postów oznaczonych etykietą środa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą środa. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 lipca 2019

Czas





Leczy rany z rozmysłem i te całkiem niechcący zadane. Przypadkowe samookaleczenia, otarcia naskórka i ostre cięcia wymierzone przez los na życiowych zakrętach. Zobojętnia setkami równo biegnących sekund, zapłaconych na czas rachunków i nudnych poniedziałków. Tłumaczy. Pomaga usłyszeć odpowiedzi, na które wcale się nie jest gotowym. Zrozumieć . Wyciągnąć wnioski z wypadkowej marzeń, nie całkiem zamierzonych efektów i nietrafionych horoskopów. Pogodzić się. Nabrać sił do kolejnego przenoszenia coraz wyższych w moim życiu gór. Podnieść się po tym, co tak mocno wbiło w usuwający się grunt pod niepewnymi stopami. Odetchnąć. Nabrać pewności. Krzyczeć.





Pozdrawiam - M.

środa, 23 marca 2016

Wielkanocny koszyk



 Wypełniony po brzegi tym, co trzeba i co udało się kupić w ostatniej przedświątecznej chwili. Z całym bagażem wieloletniej tradycji  przyniesionej  - jak co roku - do poświęcenia  w imię Ojca i zmartwychwstałego Syna.


 Ze sterczącymi - między  borowiną a malowanymi  jajkami - króliczymi uszami, najważniejszym w całym wielkosobotnim zamieszaniu barankiem, rozsypującą się solą i znikającą tuż po bożym błogosławieństwie kiełbasą. Nadgryzioną babką drożdżową, pozbawionym głowy -  już przy pierwszym burczeniu w brzuchu  -  barankiem z cukru i okruchami po zjadanym ukradkiem chlebie



 
Z tym co już przeszłe i dokonane, co buduje nasze teraz. Z poczuciem więzi wynikającym z corocznej celebracji. Z rytualnej powtarzalności gestów i ulubionych przepisów dających gwarancję  na tą niezwykłą między nami bliskość. Nasz Wielkanocny koszyk. Symbol trwałości.
 

 Jeszcze tylko kilka dni, a czas znowu zatoczy koło. Kolejny raz w sobotni poranek przygotuję koszyki, podobnie jak bywało to kiedyś, gdy byłam dzieckiem. Ozdobię zielonymi gałązkami. Umaluję  w łuskach cebuli jajka. Jak  co roku


  Pozdrawiam - M.



środa, 27 stycznia 2016

Depozyt

 
  
Do niedawna byłam przekonana, że wszystko zależy wyłącznie ode mnie. Że nikt poza mną nie może mieć wpływu na moje tu i teraz. No bo przecież sama  zdecyduję , że  tak  - albo nie. A to, czy  uśmiecham się do innych i w razie potrzeby pomagam wyciągając do nich dłoń -  kompletnie nie ma wpływu na rozwój mojego potem. Jednak ma. Bo pomaga zgromadzić kapitał -  na Bankowym Koncie Emocji.
 

Każdego dnia staram się dokonywać  pozytywnych wkładów. Bo przytulam czyjeś problemy i rozumiem.  Tworzę tym samym  depozyt dobrych uczuć. Zasób gotowy do wypłat w każdej potrzebnej mi chwili. Dlatego też mieszam w tej  szklance z zaparzoną  nie dla mnie herbatą. Trzy razy w lewo, trzy razy w prawo, bo wiem, że tylko tak będzie wystarczająco słodka. Odkładam siebie na potem, bo mam tyle do wysłuchania nie swoich historii. Mamo, bo wiesz, że Paulina..., a Miśka to.... No i inni w sumie też.  Tyle ich przecież - tych innych. I ich historii. Tak pilnych do natychmiastowego przegadania. Pocieszam też  i  dotrzymuję danego nie tylko sobie słowa.  Buduję swoje rezerwy, kwoty zaufania, które potem mogę wydawać do woli.  Na uwieranie w bucie. Na nagły spadek dobrej formy i rozpacz jak zwykle bez dna. Tworzę zasoby dobrych emocji -  do wykorzystania w razie nagłej od losu potrzeby


A tu między nami spokój. Zwyczajny dzień pełen zwyczajnych chwil. Szczery gest bez przeliczania go na opłacalność, choć odkładany na emocjonalny procent.  Gorący kożuch na zmarszczonym  w szklance mleku. Znowu za mocna herbata  i  cierpliwość, której mi dzisiaj zabrakło. Dolewam więc wody, dosypuję cukru. Mieszam. Trzy razy w lewo, trzy razy w prawo, żeby ta wcale nie dla mnie mieszana herbata nie była czasem za mało słodka. Zapisuję cierpliwość, że do kupienia lub odnalezienia w trybie pilnie przyspieszonym. Zdejmuję z mleka kożuch. Przytulam i wybaczam. Wyciągam wreszcie z palca tą strasznie bolącą drzazgę. I  zapominam -   że dokonuję tym samym drobnych wpłat. Siłą rzeczy zasilam konto w moim małym Emocjonalnym Banku Uczuć. Tworzę swój kapitał dobrych stosunków z ludźmi. No kocham po prostu.




Do napisania. Pozdrawiam - M. 
                                                                                 
                                        


PS - Bankowe Konto  Emocji ? Polecam  "7 nawyków skutecznego działania
S. R. Covey'a. Uczy życia i właściwego spojrzenia. Warto.

środa, 20 stycznia 2016

Samo - się


 
Mieszkają chyba w każdym domu. Czasami potykam się o nie przechodząc obok lustra. Zazwyczaj noszą wygodny sweter i miękkie skarpety. Pilnują odrobionych lekcji. Odpowiadają na zapytane. Przytulają  od dawna nieprzytulane i znowu zapominają wyładować wymytą wieczorem zmywarkę. Pokroją. Przyprawią i zaprawią  gotującą się kolejną pomidorową z makaronem. Zrobią listę pilnych i tych zupełnie niepotrzebnych domowi zakupów. Obiorą i zetrą na tarce  warzywa do obiadu i strasznie nabrzmiałą za dnia złość. Przypomną o ortodoncie i że w końcu trzeba iść do tego kardiologa. O nieoddanym jeszcze rysunku na plastykę. O nieodwiedzanym dawno fryzjerze i o tym kontakcie  w przedpokoju, który wisi na ostatnim już kablu. No i o śmieciach, że są już do wyrzucenia. Po przyjściu z pracy zetrą plamę po zaparzonej rano kawie, sprzątną rozsypany znowu cukier i okruchy po porannym łamaniu chleba. Ktoś by się zapytał, jak się to wszystko dzieje ? No jak to - samo - się... dzieje. No przecież !

 
Czasami jednak zdarza się, że Samo - się  nagle zaczynają chorować. No nie są w stanie po prostu. Bo temperatura, bo ręka sztywna i obolała w nadgarstku. Bo bez lekarza i leków ani rusz, a już o żadnym obieraniu marchewki czy selera to mowy nawet nie ma. Bo nawet kubek z herbatą staje się tak ciężki, że aż boli. No i  założenie kurtki to nagle przeszkoda nie do pokonania   w tej pierwszej osobie liczby pojedynczej I nagle wtedy okazuje się, że nic jednak samo - się nie dzieje. Że potrzebny jest ktoś, co to  posprząta rozsypany znów cukier. Przypilnuje, obierze, zaprawi i doprawi. I  - co najważniejsze - okazuje się również, że tych  Samo - się mieszka w domu  trochę więcej niż można było przypuszczać. Że nie jestem z tym wszystkim sama.  No bo te inne Samo - się nastawia  wywar na kolejną pomidorową, ucierają warzywa do obiadu i same  przypominają sobie o tym kontakcie, który wisi na ostatnim już kablu. Pomagają założyć kurtkę w pierwszej osobie liczby mnogiej i nawet smażą kotlety mielone. Robią dawno odkładany porządek na półce i zapamiętują datę kolejnej wizyty u ortodonty. Choruję więc i zachodzę w głowę,  jak to się wszystko dzieje ? No jak to ? Samo - się przecież dzieje... Tak jakoś...



Pozdrawiam - M.

 ****************

PS - na szczęście z mo ręką jest już dużo lepiej. Wyniki niedobre ( ASO jednak za wysokie ), ale za to wiedza, którą zdobyłam w przeciągu ostatnich  trzech tygodni - jest naprawdę bezcenna.
 
****************


środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Świąt !



No i o co tyle hałasu ? Wcale nie o pachnącą choinkę ledwie widoczną spod trochę przyciężkich bombek. Nawet nie o złocisty warkocz spadającej  pod nogi gwiazdy, która przecież nikogo nie zaprowadzi  do Betlejem. Nie o pierniki, naszpikowanego ośćmi karpia, ani o gloria in excelcis Deo zaśpiewane przy wigilijnym stole. 

 
Chodzi o to, żeby obudzić w sobie trochę wyblakłą i poszarzałą od codzienności miłość. Przypomnieć sobie o drugim człowieku. Zrozumieć, że sens tkwi w prostocie szczerości uczuć. Wewnętrznym śmiechu.  I w wyciągniętej do innych dłoni. Po to właśnie w nas rodzi się Bóg.

 ****************
Wesołych Świąt !
*************************


 
Pozdrawiam - M. 


PS - Kto jeszcze nie poczuł magii Świąt i nie odkrył tego, co najważniejsze, niech koniecznie obejrzy ten film ---> KLIK ! ( bardziej wrażliwi powinni jednak najpierw zapewnić sobie sporą ilość chusteczek ... ) !

środa, 1 kwietnia 2015

Święta inne niż zwykle



Przygotowywane na szybko i bez zastanowienia. Ze świadomością, że wszystko, co do tej pory stałe i pewne  -  trzeba poukładać raz jeszcze. Zadać nowe pytania o sens i jeszcze znaleźć na nie naprawdę dobre odpowiedzi. Takie już prawie na całe życie. Dziś zmarła Mama M. Od tej pory na pewno będzie inaczej niż zwykle.



Pozdrawiam - M.

środa, 31 grudnia 2014

Na ten Nowy Rok



Dziś będzie jak co roku - bez podsumowań i wyciągania wniosków. Bez wartościowania -  ani in plus, ani in minus. Bez stukania obcasami, połyskliwej sukienki i confetti we włosach. I bez dalekosiężnych planów też. Bez rozczarowań związanych z niedotrzymaniem złożonych  pod noworocznym niebem obietnic. Bez stresu wywołanego niemożnością kupienia tego czy owego, które przecież kupione będzie tak czy siak. Ale później, po okazyjnej cenie. 


Bez postanowień spisanych na krzywo wyrwanej kartce -  że w tym roku to już na pewno.  Że będzie lepiej i więcej. Dalej, mądrzej, ciekawiej. Bez zdecydowanie przereklamowanych i jednakowych na każdym kanale sylwestrowych programów, które oferują najnowsze hity sprzed kilku sezonów. 


No to jak w końcu będzie ? Na pewno według potrzeb. Z gotowością do ciągłego przyjmowania  - z pokorą i na bieżąco -  wszelkich za i przeciw. Tych z górki i pod górkę też. Z przekonaniem, że głową muru pewnie nie przebiję, ale za to  z wiarą , że jednak podołam. Że dam radę -  dla siebie i dla innych. Bo przecież dobrze już wiem, że nawet jeśli życie wyrzuci mnie drzwiami, to zawsze jeszcze mogę wejść oknem. I dalej być na bieżąco !



********************

Samych radosnych i szalonych chwil ;)
Szczęśliwego Nowego Roku !



********************


Pozdrawiam serdecznie - M. 



środa, 10 grudnia 2014

Jeszcze zdążę




Jestem przekonana, że pierwsza gwiazdka  zdąży na czas. Śledzie we właściwym momencie nabiorą wody  ( w ... usta ? ... )  i szczelnie wypełnią wolną przestrzeń między szklaną ścianką słoika a krążkami cebuli zatopionymi w gęstym oleju. Pierogi kolejny już raz skryją między falbankami  białego ciasta resztki podkradanego przez wszystkich grzybowego farszu.  


Prezenty przewiążą się w pasie kolorową wstążką i nawet nie będą udawać, że trzymają fason. Dopiero co zrobiony chrzan z jajkami zawróci w głowie, by w dzień wesołych świąt nabrać mocy  i przegryźć się z chlebem. Gotowana jak co roku grzybowa znów będzie smakować zupełnie wyjątkowo i prosić się wszystkich o dokładkę.  Listy najbardziej potrzebnych rzeczy  niebezpiecznie  wydłużą się tuż przed zamknięciem sklepu i wyjdą poza ramy zdrowego rozsądku.


 A kiedy zabłyśnie ta najpierwsza  z gwiazd - wszystko już będzie dopięte na ostatni guzik. Gotowe, by krzyknąć -   cicha noc, święta noc ... 



********************

Ja też zdążę. Z zaplanowanymi potrawami do zrobienia małymi kroczkami i bez pośpiechu, z gigantyczną listą zakupów, z żywą choinką, która każdego roku wymusza przemeblowanie pokoju. Zdążę. Z pieczoną karkówką, trzema rodzajami śledzi i sałatką. Z opłatkiem na pachnącym sianku i rozpiską bezlitośnie dyktującą tempo przedświątecznych prac. Ze spokojem i czułym gestem. A Wy ? dajecie radę ?

Pozdrawiam - M. 




środa, 26 listopada 2014

Za wcześnie





Czekam. Mimo braku snu pod powieką. Wbrew mało magicznej codzienności mocno stąpającej po ziemi. Z gorącym postanowieniem poprawy i szczerą chęcią upieczenia świątecznego pasztetu. Czekam. Ale świąt jeszcze we mnie nie widać. Za oknem  zresztą też nie.  



tylko w witrynach sklepów krzyczących tandetnymi dekoracjami. W piernikach pachnących  na  zapełnionych  przepisami kartkach.W planach na świąteczne dekoracje snutych w absolutnej tajemnicy przed pierwszą Gwiazdką.  I w nienapisanym do Mikołaja liście z najgorętszym marzeniem sezonu.


 

Rozcieram zmarznięte dłonie i  czekam. Choć wiem, że jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Choć zeszłoroczny śnieg dawno odkleił się od butów i niewiele mnie w końcu obchodzi, a tegoroczny mróz nawet jeszcze nie zdążył uszczypnąć mnie w nos. Nie szkodzi. Przecież i tak  przyjdą. Pachnące choinką i kruche jak łamany szczerym   " wszystkiego najlepszego " opłatek.  Skrzypiące mokrym śniegiem. Jak zawsze. Jak co roku.

 



Pozdrawiam - M.  ( KLIK ! )





***********************


PS - Te świetne metalowe kule kupicie w sklepie Kokon Home u Lilli. Polecam !