moją smycz kluczową.
A że klucze były na nią "nadziane" bez żadnego kółeczka, to szukałam ich później w śniegu (szewc bez butów chodzi ;)). Dlatego też postanowiłam, że koniec, basta, ni ma bata! Muszę dłubnąć sobie jakiś odpowiednio duży brelok. Odpowiednio duży, bo jestem wielką fanką toreb typu multilotek (jedna komora i dawaj! - szukajcie a znajdziecie to, czego potrzebujecie. Za którymś razem na pewno ;D), a duże rzeczy z odpowiedniego materiału/o szczególnej fakturze/dziwnokształtne łatwiej tam zlokalizować. I tak sobie pomyślałam, że skoro są to klucze oddomowe, to:
(na choince, żeby u mnie też zrobiło się "świątecznie" ;). Ale spokojnie, jeszcze goluteńka ;D)
I kurczę, znowu jestem zadowolona z efektu (nic na to nie poradzę ;D) i znowu nie mogę wybrać zdjęć...
Z kluczami:
I z innym brelokiem, dostanym od mamy (silnikowe serce ;) :
Dom wysoki na 10 cm, w najszerszym miejscu 8,5 cm. No teraz nie ma siły, żebym kluczy w torbie nie znalazła! ;D
A właśnie, uzupełniłam
CANDY, z tym, że w obu zestawach jest ten sam "dodatek". To tymczasowe rozwiązanie, bo czekam za papierami, które jeszcze do mnie nie dotarły, a z tych ścinków, które mam, to raczej bilecik niż notes mogę zrobić ;). Dlatego, jak tylko papiery do mnie dotrą, powstanie jeszcze drugi egzemplarz, różniący się koronką i panią na okładce.
Pozdrowionka! :)
(wracam do dłubania)