Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cienie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cienie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 6 kwietnia 2013

Paczka od Agi

A wszystko zaczęło się od odsypki różu Lily Lolo... A tu taka paka! Wielkie dzięki raz jeszcze Aga (82Inez)! Jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście jej bloga lub kanału na youtube, to gorąco polecam :)






W paczcie znalazły się:
- odsypki 3 róży i 9 cieni do oczu Lily Lolo
- 2 lakiery p2 z serii Volume Gloss (Crazy Mademoiselle i Ocean Lady - pasujące do mnie nazwy, prawda? :P)
- szminka p2 z serii Summer Attack (och, oby!) w odcieniu Jungle Juice
- szampon i odżywka z Balei (muszę przestudiować opis, nigdy nie byłam najlepsza z niemieckiego, ale coś tam umiem :P)
- wosk z Yankee Candle o zapachu Lemon Lavender (Adze się nie podobał, a mi wręcz przeciwnie)
- maseczki z Balei i maseczka czekoladowa


Jako ciekawostkę powiem Wam, że pani na poczcie była pewna, że coś mi się rozlało w paczce, bo pachniała na cały budynek :) Jestem ciekawa tego wosku, bo to mój pierwszy, a słyszałam o nich same dobre rzeczy.

Dzisiaj cały mój makijaż jest sponsorowany przez Agę, bo użyłam cieni i różu, a szminka powaliła mnie na kolana! Sami zobaczcie :)






Buziaki dla wszystkich, a w szczególności dla Agi! :*


peace&love,
Rebellious lady


wtorek, 2 października 2012

Moja duma, czyli zbiór Inglotów i Kobo

Jedni kolekcjonują znaczki, inni kapsle, kartki pocztowe, paragony, bilety, guziki czy koty. Ja za to kolekcjonuję cienie do powiek w moim pudełeczku na magnes. Jak to mówią, każdy ma jakiegoś bzika.



Oto moje cudeńka, zaczynając od górnego rzędu:



- Inglot 353 Matte - jasny beż, idealny do dziennych makijaży
- Inglot 357 Matte - karmelowy brąz, używam go bardzo często w załamaniu powieki
- Kobo Mono 126 - ciemna, przybrudzona zieleń z drobinkami
- Inglot 477 Double Sparkle - intensywna oliwka z drobinkami



Środkowy rząd:



- Inglot 68 AMC - cudowny (!) granat, trochę atramentowy ze srebrnymi i niebieskimi drobinkami\
- Inglot 363 Matte - ciemny, zimny brąz, idealny do brwi
- Kobo Mono 120 - brudny turkus ze srebrnymi drobinkami
- Inglot 488 Double Sparkle - jasny róż ze srebrnymi drobinkami, pięknie otwiera oko



I dwa ostatnie:



- Kobo Mono 114 - zimny, śliwkowy fiolet
- Kono Mono 108 - intensywna, ciepła czerwień




Moim zdaniem nie jest ich dużo, ale za to kolory są przemyślane i naprawdę ich używam. Wszystkie cienie, zarówno Inglot jak i Kobo, mają świetną jakość i pigmentację, ale moimi ulubieńcami są Ingloty, ponieważ cienie Kobo są bardziej kredowe w konsystencji.

Część cieni kupiłam, część dostałam od znajomych i kuzynki (buziaki dla Moniki :*). I choć w mojej paletce magnetycznej zostały tylko 2 miejsca na okrągłe cienie (podłużne zajmują mniej miejsca), to coś czuję, że na tym się nie skończy...

Jeśli chciałybyście zobaczyć makijaż z użyciem któregoś z cieni, napiszcie - może w wolnej chwili uda mi się coś zmalować :)


peace&love,
Rebellious lady

środa, 27 czerwca 2012

Szaraczek

W ramach współpracy z firmą KKCenterHK mogłam wybrać sobie kosmetyk do testowania. Padło na szary cień do powiek, gdyż takiego odcienia mi brakowało. 



Cień jest zapakowany w bardzo porządne, plastikowe opakowanie z zatrzaskiem. Według naklejki da odwrocie jest to nr 3 ze wszystkich dostępnych. Jego ważność kończy się w czerwcu 2015 roku. Opakowanie zawiera 4,2 g produktu, więc jest dość spore. 



Co do samego cienia, to troszkę się zawiodłam. Dlaczego? Ma śliczny odcień jasnej szarości, ale niestety jest dość kredowy w konsystencji i traci na pigmentacji przy użyciu pędzelka... Trwałość jest dość dobra, standardowa wśród cieni.
Co zabawne, produkt został opisany jako flashing, co w wolnym tłumaczeniu rozumiem jako błyszczący, tymczasem jest on zupełnie matowy...

Swatche na ręku: lewa - cień solo, prawa - nałożony na bazę.



A tutaj cień w akcji - makijaż z niebieskim akcentem, który niedługo pojawi się w wersji step by step:



Cieszę się, że mogłam przetestować ten produkt, ale raczej nie skuszę się na inne cienie tej firmy. Kolor jest całkiem przyjemny, ale niestety konsystencja kredy zupełnie mi nie pasuje. Jeśli jednak jesteście zainteresowane, odsyłam Was do strony http://kkcenterhk.com/, gdzie znajdziecie nie tylko kosmetyki kolorowe, ale także naklejki i ozdoby do paznokci.


peace&love,
Rebellious lady

piątek, 3 lutego 2012

Nigdy nie wychodzę z domu bez...

Witam Was po przerwie, już wracam do świata żywych. Mam mnóstwo pomysłów na nowe posty, ale  bardzo mało czasu + bardzo mało światła. Postanowiłam więc robić w weekend zdjęcia do notek na zapas ;) Mam nadzieję, że w ten sposób rozwiążę mój problem.

A dziś bardzo ciekawy TAG, który przywędrował do mnie od shinodki :)



Zasady zabawy:
1. Podaj 5 produktów kosmetycznych łącznie z nazwą firmy, które stosujesz wychodząc z domu, takie must have na wyjście (można dołączyć zdjęcie).
2. Utwórz osobny post na swoim blogu z kopią obrazka i informacją kto Cię otagował.
3. Przekaż zabawę i zasady 5 innym blogerkom.


Szczerze mówiąc z łatwością wyszłabym na ulicę mając na twarzy jedynie... 3 kosmetyki :) Ale skoro ma być pięć, to będzie. Te dodatkowe oznaczę gwiazdką.

1. Podkład - Pharmaceris F w odcieniu Ivory 01



To mój podkład prawie idealny. Dlaczego? Zakrywa popękane naczynka i wszelkiego typu wypryski nie tworząc maski. Cera wygląda promiennie i na wyspaną. Jedyny warunek do otrzymania takiego efektu to bardzo dobrze nawilżona skóra, bez tak zwanych "suchych skórek". Recenzję tego produktu możecie poczytać TU.


2. Sypki puder transparentny My Secret


Świetny puder, fiksujący i matujący. Jednak efekt jaki możemy nim uzyskać jest daleki od płaskiego matu. Polecam - wspaniały kosmetyk za małe pieniądze. Recenzję możecie przeczytać TU.


3. Tusz do rzęs IsaDora WigWham


W tym przypadku nie chodzi mi o ten konkretny kosmetyk, ale ogólnie o tusz do rzęs. Nie wyobrażam sobie makijażu bez wytuszowanych, czarnych rzęs. Sprawiają, że nasze spojrzenie jest bardziej uwodzicielskie i oko wygląda na większe. Ten tusz jest całkiem fajny, ale zachwycił mnie (i chyba żaden nie zachwyci).


*4. Róż do policzków w kremie Inglot 92.


Bardzo lubię podkreślać kości policzkowe jakimś ładnym odcieniem różu lub brzoskwini. Ten produkt pokochałam od dnia kupna i nadal pałam do niego równie wielką miłością. Zdecydowanie polecam! Recenzja TU.


*5. Czarny cień Stila w odcieniu Makalu


Na co dzień unikam mocnej, graficznej kreski. Wolę lekko podkreślić linię rzęs za pomocą czarnego, matowego cienia i skośnego pędzelka. W ten sposób oko staje się wyraźniejsze, choć makijaż dalej wygląda naturalnie.


TAGuję:

Jeśli ktoś ma ochotę na ten TAG a nie został zaproszony - śmiało, TAGuję Was! :)


peace&love,
Rebellious lady






poniedziałek, 9 stycznia 2012

Crystalliced, czyli co złowiła Buntowniczka

Zostałam zaproszona przez Gustawę do TAGu o złowionych nowościach. Bardzo chętnie na niego odpowiem, ale w trochę inny sposób, ponieważ staram się ograniczać i nie kupować za dużo. Pokażę Wam po prostu to, co złowiłam z limitowanki Essence Crystalliced :)

Coś, co bardzo chciałam mieć, to rozświetlacz w płynie - przynajmniej tak opisuje go producent, ja uważam, że jest kremowy. Moim zdaniem to strzał w 10. Piękny odcień pasujący do ciepłych i chłodnych typów cery. Co prawda używałam go tylko parę razy, ale mam wrażenie, że będzie to jeden z ulubieńców.
Co mnie zdziwiło, to fakt, że kosmetyk nie ma nazwy... Byłam naprawdę zawiedziona, bo jednym z plusów Essence to ciekawe nazwy zamiast nudnych numerków.




Rzecz, która mnie zaciekawiła, ale bez której mogłabym się obejść, to cień w płynie. Szczerze mówiąc, to światło w drogerii mnie trochę zmyliło - sądziłam, że jest to szaroniebieski cień, jednak ma on w sobie brązowy połysk... Do tego nie powala pigmentacją. Nie tego się spodziewałam, ale zobaczymy czy się polubimy. Cienie są dostępne w 4 odcieniach, mój to 01 It's a snow - woman's world.




Za jakiś czas dam Wam znać jak kosmetyki się sprawdziły :)

A Wy - kupiłyście coś? Może dopiero wybieracie się na zakupy?


peace&love,
Rebellious lady


niedziela, 27 listopada 2011

Krótka wycieczka po Berlinie

Nowa edycja limitowana Big City Life od Catrice podbiła moje serce od pierwszego zdjęcia reklamowego. Nie dość, że palety do złudzenia przypominają Urban Decay (zawsze marzyłam o jednej z tych cudownych paletek), to sam pomysł na limitowankę inspirowaną wielkimi miastami wydawał mi się strzałem w 10. Tym bardziej, że często wyobrażam sobie mnie samą za parę lat, która w oszałamiająco pięknych i wysokich szpilkach biegnie przez ulicę pełną żółtych taksówek z kawą w ręku, by nie spóźnić się na zebranie magazynu o modzie i urodzie, gdzie jest redaktor naczelną... Ale się rozmarzyłam! :D
Niestety limitka nie dotarła do nas w całości. W Naturach możemy kupić dwie z czterech palet zawierające 6 cieni, 2 róże/bronzery, czarną kredkę i pacynko-pędzelek (Berlin i London) oraz wszystkie dostępne lakiery (Berlin, London, Sydney i New York). Z palet najbardziej spodobał mi się Berlin, a lakiery chętnie przygarnęłabym wszystkie, lecz ostatecznie wzięłam z tej samej serii co paleta.




Cienie są bardzo dobrze napigmentowane, nie rolują się, utrzymują się na bazie cały dzień. To moje pierwsze spotkanie z cieniami tej firmy i moje odczucia są jak najbardziej pozytywne.



Odcienie są naprawdę ładne i można z nich stworzyć mnóstwo makijaży. Wszystkie dobrze ze sobą współgrają i przy rozcieraniu nie tracą na intensywności. Największym zaskoczeniem był Checkpoint Charlie, który z różu na powiece zamienia się w złoto... Cudo *_*

Teraz zdałam sobie sprawę, że w pośpiechu nie zrobiłam swatchy róży... Dobrze się rozcierają i nie tworzą plam, nie są też bardzo mocno napigmentowane, więc nadają się dla początkujących. Kredka jest średnio miękka, zobaczymy jak się sprawdzi. A co do pacynko-pędzelka, to uważam, że jest kompletnie zbędny.



Przepraszam, że zdjęcie lakieru jest tak nieostre, ale wszystko było robione w pośpiechu i nie zdążyłam sprawdzić, czy wyszło. Lakier również nazywa się Berlin i jest ciemnym koralem (zdjęcie dobrze oddaje kolor). Nałożyłam na niego trochę pękacza, bo Buntowniczka jest niecierpliwa i poobijała sobie świeżo malowane paznokcie. Za jakiś czas napiszę recenzję, muszę go najpierw trochę poużywać :)

Jak Wam się podoba ta edycja limitowana? Kupiłyście coś? 
Za niedługo postaram się wymalować jakieś makijaże z pomocą berlińskich cieni ;)


peace&love,
Rebellious lady

piątek, 18 listopada 2011

Buntowniczka radzi początkującym cz. 2

Przepraszam, że musiałyście czekać tak długo, ale zazwyczaj gdy wracam do domu jest już zupełnie ciemno. W każdej wolnej chwili staram się dla Was pstrykać zdjęcia na zapas :)

Dziś zbliżenie na oczy. Co moim zdaniem jest potrzebne w kosmetyczce dziewczyny stawiającej pierwsze kroki w temacie makijażu?


Baza pod cienie to temat sporny. Wiele kobiet niezaglądających na kosmetyczne blogi często nie wie nawet o istnieniu takiego produktu. Mimo że baza zdobywa coraz większą popularność, nadal ma swoich przeciwników. Moim zdaniem warto zaopatrzyć się w taki kosmetyk, ponieważ ujednolica on koloryt powieki i przedłuża żywotność cieni. Bardzo znana jest baza z Artdeco, jednak dla mnie jest za droga jak na tego typu produkt. Można znaleźć wiele tańszych odpowiedników, w dodatku równie dobrych.

Moje propozycje:
- Hean Stay On Eyeshadow Base (ok. 10 zł)
- Essence I <3 Stage Eyeshadow Base (ok. 12 zł)





Uważam, że każda kobieta powinna mieć w swojej kosmetyczce eyeliner. Kocie oko nadaje nam uwodzicielskie spojrzenie i zawsze wyglądamy olśniewająco. Ostatnio bardzo modne są eyelinery w słoiczku - sama mam 3 i bardzo je lubię. Jednak zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy umieją posługiwać się tego typu produktem, więc proponuję eyeliner w pędzelku. Bardzo wygodny i prosty w użyciu.

Moje propozycje:
- Bell Liquid Eyeliner (ok. 15 zł)
- Essence Gel Eyeliner (ok. 15 zł)





Sądzę, że czarna kredka również jest podstawą kosmetyczki. Możemy nią zrobić przydymioną kreskę na powiece, dodaje głębi oku na linii wodnej. Blondynkom, dla których czerń jest zbyt mocna, polecam brąz. Aby optycznie powiększyć oko polecam białą lub kremową kredkę na linię wodną. Optycznie otwiera oko i nadaje mu świeżości.

Moje propozycje:
- Avon SuperShock Gel Eyeliner (ok. 13 zł)
- Stila Kajal Eye Liner w odcieniu Topaz (kupiona w zestawie w TK MAXX)





O tuszu do rzęs właściwie mogłabym nie wspominać, bo chyba żadna kobieta nie wyobraża sobie makijażu bez tego produktu. Dodam tylko, że jeśli używacie zalotki, to tusz wodoodporny podtrzyma Wam ten efekt. 

Moje propozycje:
- Colossal Volum' Express - recenzja TU (ok. 25 zł)
- Essense Maximum Definition (ok. 10 zł)





Kolor i firma cieni zależy tylko od Waszych upodobań. Z mojej strony polecam Wam Inglota i paletki magnetyczne - są funkcjonalne i zajmują mało miejsca. Jednak nie widzę sensu w kupowaniu bardzo drogich cieni. Uważam, że każdy odcień ma swój tańszy odpowiednik, trzeba tylko dobrze poszukać ;)
Podstawowymi trzema odcieniami, które uważam za niezbędniki to matowa czerń, brąz i kość słoniowa. Za pomocą tych cieni możemy stworzyć zarówno makijaż dzienny jak i wieczorowy. Poza tym ten sam odcień brązu może służyć do załamania powieki i podkreślenia brwi. Czarnym matem możemy narysować cienką kreskę przy linii rzęs, aby optycznie je zagęścić. Od dziennego makijażu w stylu nude do imprezowego smokey eye. A to tylko trzy cienie!

Moje propozycje:
- Stila Eyeshadow w odcieniu Makalu
- Inglot 353
- Inglot 363
(wszystkie cienie są matowe, posypał mi się na nie srebrny pyłek)





Ostatnią, aczkolwiek nieobowiązkową rzeczą jest żel do brwi. Jeśli są nieokiełznane, to bardzo Wam się przyda. Ten był przezroczysty, ale używałam go z brązowym cieniem, dlatego zmienił kolor.

Moja propozycja:
- Miss Sporty Just Clear Mascara (ok. 12 zł)





A jakie są Wasze propozycje dla początkujących? Podzielcie się w komentarzach! :)
Proszę Was również o napisanie tematu notki, którą chciałybyście zobaczyć na moim blogu. Może macie problem z narysowaniem kreski lub innym tego typu kosmetycznym zagadnieniem? Będzie to dla mnie wskazówka jakie tematy poruszyć w kolejnych postach :)

peace&love,
Rebellious lady

środa, 21 września 2011

Monochromatycznie, czyli poskramiamy czerwień

Przeglądając magazyny z nowościami i trendami na ten sezon, zauważyłam często pojawiające się zestawienia ubrań w tym samym odcieniu. Postanowiłam, że coś takiego co jakiś czas zaproponuję Wam na blogu. Na pierwszy ogień idzie czerwień, bo wiele kobiet ma z nią problem.

Czerwień w makijażu

To dość trudny kolor w makijażu, ponieważ źle nałożony powoduje efekt spuchniętych, zmęczonych oczu. Ale jeśli nabierzemy wprawy, możemy stworzyć naprawdę imponujący, acz prosty makijaż. Ważne, żeby cała powieka i okolice były jednolite - można użyć do tego podkładu, korektora lub cielistego cienia w musie. Lepiej też nie rozcierać tego koloru pod sam łuk brwiowy - osiągniemy efekt podbitego oka, a przecież tego nie chcemy. Można natomiast użyć do tego innych kolorów, np. ciemnego brązu lub fioletu (umiejętnie). Ja ograniczyłam się do powieki ruchomej, bo chciałam by makijaż był monochromatyczny. W przypadku czerwieni nie polecam też wykończenia perłowego. Warto rozświetlić wewnętrzny kącik i dodać białą kredkę na linię wodną - otworzy i odświeży spojrzenie.





Czerwień na ustach to klasyk. Czasem wystarczy się przypudrować, wytuszować rzęsy, nałożyć szkarłatną szminkę i jesteśmy gotowe do wyjścia. Odcieni jest mnóstwo, więc każda znajdzie coś dla siebie. Moja dzisiejsza propozycja to czerwień ze złotym połyskiem, pasująca do mody na wykończenia metaliczne.





Oto czerwienie zamieszkujące moją kosmetyczkę:



- Kobo Mono Eyeshadow, 108 Wild Starwberry
- Sleek Caribbean Curacao - Bloody Mary
- Vipera Cream Color nr 38



Czerwień w stroju

Nie noszę wiele ubrań w tym kolorze - mam tylko płaszcz, bluzkę, żakiet i spodnie. Ale wbrew modzie na pewno nie ubrałabym się od stóp do głów z jeden, jedyny odcień. Pokażę Wam moją propozycję na weekend lub do pracy (z modyfikacją).

Akcentem kolorystycznym w tym przypadku będą spodnie rurki. Do tego lekka bluzka z czerwonym elementem (usta narysowanej kobiety), skórzana kurtka, czarne szpilki i kapelusz. To bardzo w moim stylu, choć na co dzień założyłabym moje Conversy. Jeśli chciałybyście założyć coś takiego do pracy, polecam zamienić bluzkę na białą koszulę, a skórę na marynarkę. 





Powiem Wam szczerze, że miałam opory przed dodaniem tego zdjęcia, bo mam ogromne kompleksy, ale bez zdjęcia na mnie nie zrozumiecie, co autor miał na myśli ;) 



Czy taki post Wam się podoba? Proszę, napiszcie mi, to dla mnie ważne :)


peace&love,
Rebellious lady

czwartek, 1 września 2011

Odrobina szaleństwa

No i wpadłam. Tak długo zapierałam się, powstrzymywałam i zamykałam oczy przy zdjęciach promocyjnych. Ale gdy moja siostra robiła zamówienie, pękłam. Teraz zaraza sleekomanii dopadła również mnie. Choć to moja pierwsza paletka Sleek, już teraz wiem, że na pewno będę chciała mieć inne.
Zakupy dość skromne, bo ostatnio trochę oszczędzam: paletka Caribbean Curacao + gratis puder z CCUK.






Co do samej wysyłki i paczki, to brawa dla PaaTal'a - wszystko pięknie zawinięte, nie ma opcji, żeby coś się potłukło czy pękło. Jednak mam jedno "ale", jednak to chyba usterka fabryczna... Popatrzcie:




Napisy odbiły się  na lusterku... Ale w sumie mi to nie przeszkadza, i tak nie mam zamiaru się w nim malować. 
Kolory są cudowne, pigmentacja różni się w zależności od koloru, ale jak na razie nie znalazłam "czarnej owcy". Mam nadzieję, że paletka pomoże mi wyczarowywać makijaże konkursowe i step by step dla Was ;)


PS Dziękuję Wam za mnóstwo pozytywnych komentarzy na temat nowej serii Buntowniczka radzi. Już niedługo kolejne tego typu posty :)


peace&love,
Rebelious lady

sobota, 7 maja 2011

Duplikat paletki Dior?

Nie lubię kupować pojedynczych cieni, znacznie bardziej wolę paletki. Jest to oszczędność miejsca i często również pieniędzy. Paletka, którą Wam pokażę, do złudzenia przypomina mi paletę od Diora. Same zobaczcie:



                       
            


Jest to paletka Butterfly w odcieniu Julietta. Mieści się w niej 5 cieni, zupełnie jak w diorowskiej. Ułożenie też jest podobne, z boku mamy aplikator. Paleta nie ma lusterka, lecz przezroczystą, plastikową pokrywkę na zatrzask. Niestety nie potrafię Wam porównać pigmentacji, ponieważ nie mam Diora i raczej nie kupię. Wiadomo, że to nie ta półka, więc cudów raczej nie ma co się spodziewać.

Co do samej paletki, to bardzo ją lubię. Do wyboru mamy 5 dobrze napigmentowanych cieni, kolory ze sobą współgrają. Można zarówno nałożyć tylko jeden cień na całą powiekę, jak i zrobić pełny makijaż. Dobrze się rozcierają i nakładają, nie tracąc przy tym na pigmentacji. I do tego cena - 8,50 zł! 







Wszystkie są perłowe i mają drobinki (ale nie ogromne). Bez bazy utrzymują się jakieś 4-5 godzin, następnie rolują się - przynajmniej na moich, dość tłustych powiekach. Mogą się troszkę osypywać podczas aplikacji, lecz delikatnie. Moim ulubieńcem jest biała perła: w wewnętrznym kąciku ożywia i odświeża spojrzenie.


Znacie tanie duplikaty drogich marek? Jeśli tak, koniecznie napiszcie! :)


peace&love,
Rebellious lady