Dawno nic nie pisałam, bo niestety cierpię na totalny brak czasu. Dwa tygodnie temu byłam kilka dni w Łodzi z dzieckiem i chociaż nasprzątaliśmy się okrutnie , efekt był mizerny :-((. Teraz znowu jestem w Łodzi i w zasadzie widać światło w tunelu. Kończę pakować to co będzie zabrane, wyrzuciłam takie ilości różnych różności, że pewnie wyczerpałam limit śmieciowy kilku osób. I jeszcze dużo zostało niestety. Tak czy siak resztą zajmie się firma od wywózek, jak zobaczyłam piwnicę to spasowałam. Może tam być nawet schowany skarb, ale nie zamierzam go szukać. Niestety dużo musiałam wynosić na bierząco, bo po prostu nie było gdzie stawiać tych worów. Samo przejrzenie papierów zajęło mi dwa dni, wszystko było pomieszane,stare rachunki z nowymi, ale na szczęście mam to już za sobą. Niestety sprzedaż mieszkania się opóźnia, więc będę musiała przyjechać jeszcze raz. Trochę tez zaburza mi to plany w Przemyślu, ale widać taka karma. Generalnie mogłam tu przyjechać i cokolwiek zrobić, bo udało mi się umieścić matkę w szpitalu. Odleżyna wymagała chirurga, poza tym chciałam, żeby została konkretnie zdiagnozowana. Wypis z łódzkiego szpitala jak się okazało był mało dokładny. To czego się dowiedziałam nie nastraja optymistycznie, ale czas pokaże. Mam w tej chwili dość problemów, żeby się jeszcze martwić na zapas.
Teraz chciałam coś napisać w kwestii komentarzy. Nie wszystkie muszą być miłe, bo każdy ma prawo do własnego zdania. Natomiast jeżeli ktoś pisze, że oczerniam własną rodzinę i pluję na chorą matkę powinien się podpisać przynajmniej imieniem. Chorobę alkoholową ma się na własną prośbę, niestety jej skutki dotykają nie tylko alkoholika. Każdy kto mieszkał z alkoholikiem wie o czym mówię. Poza tym wzięłam na siebie obowiązek opieki nad nią na czas trudny do przewidzenia. Minęło naprawdę wiele lat zanim zrozumiałam, że picie matki nie jest moja winą i nauczyłam się o tym mówić. Jako dziecko tak bardzo się wstydziłam, że robiłam wszystko, żeby to ukryć. Żadne dziecko nie zasługuje na taki los, bo tak naprawdę zmienia to charakter człowieka na zawsze. Zarzutu oczerniania nawet nie skomentuję, ale polecam czytanie ze zrozumieniem.
Z zupełnie innej beczki :-)) - moje prace na podwórku zostały docenione hi hi. Nie aż tak, żeby inne osoby zechciały popracować same, ale.............teraz opalają się przy uporządkowanym kawałku. Dobre i to, że nikt nie niszczy mojej pracy, a że na nic więcej nie miałam nadziei, nie jestem zawiedziona. Może jak już uporam się ze wszystkimi sprawami z Łodzi będę miała więcej czasu, żeby zagospodarować kolejny kawałek . No i jeszcze czeka mnie kapitalny remont mieszkania dla matki. Na szczęście będę miała niedaleko :-), bo tylko piętro niżej.
Serdeczne pozdrowienia z baaaaaaaaaaaaaardzo gorącej Łodzi.
A jeszcze jedno, to całe sprzątanie, pakowanie i wyrzucanie kazało mi się przyjrzeć moim własnym rupieciom. Są nieco innej marki hi hi, ale jednak dużo ich.