Witajcie!
Muszę zacząć robić posty z ulubieńcami bo jakoś tak głupio że ostatnio same buble pokazuję ale osobnych notek nie będę im poświęcać ponieważ nie wszystko kupicie więc po co.
To lecim z koksem :
1. ISANA szampon do włosów 7 ziół - kolejny po którym mnie swędzi głowa a szkoda bo lubię ziołowe zapachy ten oczywiście skończy swój żywot jako żel pod prysznic, płyn do prania i do mycia podłóg - szkoda wyrzucić więc do czegoś trzeba wykorzystać.
2. Mrs. Potter's - balsam do włosów przetłuszczających się świeżość i lekkość - kurcze po nim włosy dopiero mi się przetłuszczają i wyglądają jakbym nie myła włosów - ale jakoś ok 8 godzin dają radę więc trochę na głowę trochę do golenia nóg i jakoś się go wyzbędę. Ale zapach ma świetny bo mi przypomina coca cole :) Zraziłam sie do marki i raczej nic innego od nich nie kupię - a wydawał się obiecujący :/
3. AVON Planet Spa - relaksująco-oczyszczający peeling do ciała Tajski Kwiat Lotosu - chyba nawet już niedostępny ale no to koło peelingu raczej nawet nie leżało - drobinki niewyczuwalne praktycznie w ogóle ale znowu zapach ma uroczy (uwielbiam maseczkę z tej serii) i używam go praktycznie codziennie jako żelu pod prysznic. Przypuszczam że do peelingu za ok 5 zł bym się nie przyczepiła ale skoro ten kosztował ok 20zł no to sorry ale więcej będę wymagała. Dobrze myje, nie wysusza skóry więc jakoś tam daje radę :)
4. ISANA pianka do golenia brzoskwiniowa - akurat teraz będę testować żel i mam nadzieję że okaże się lepszy od tej pianki - teraz wiem dlaczego przestałam ją kupować. Żeby ogolić nogi trzeba jej tonę nawalić i jeszcze ten zapach jest tak sztuczny i ohydny, że ja podziękuję - no ale suma summarum dobiję jakoś jej dna ale powrotów nie planuję :/
5. AVON Planet Spa mus do ciała Prowansalska Lawenda i Jaśmin - najgorsze smarowidło jakie do tej pory miałam. Nawilżało świetnie ale co z tego jak śmierdziało - na pewno nie lawendą - dla mnie był to odór grzybów więc nic przyjemnego jeśli się chce nim smarować. Do tego miało takie kapsułki zatopione więc musiałam nakładać go więcej bo te fioletowe cuś trzeba było strzepywać ręcznikiem bo ni cholery nie było mowy o tym żeby się rozpuściło. Najszybciej wykończony balsam w historii bo zajęło mi to aż 2 tygodnie :/
Więcej bubli póki co nie zaobserwowałam w zbiorach ale znając życie niebawem coś się trafi. Szkoda mi co niektórych produktów bo wiązałam z nimi dość sporo nadziei a tu taka lipa :/
Miałyście któregoś z moich bublu?
Może u Was się lepiej spisały niektóre z tych kosmetyków?
Oczywiście ja z chęcią poczytam :)
Pozdrawiam!
Aga!!!