Tak się składa, że różowy howlit wywołuje same przyjemne skojarzenia, a jego "radosna natura" dostarcza mu wielu zwolenników. Tak też było i w tym wypadku.
Kolczyki
Happy! stały się obiektem pożądania pewnej osoby (K. dziękuję za zamówienie), której zależało na zastosowaniu tej właśnie kolorystyki. Jako że nie lubię powtarzać swoich prac, postanowiłam, że mimo innej formy, będą podobnie radosne. I z zamiłowania do prostoty powstały takie właśnie - dość proste - twory :) Ale ja takie właśnie lubię.
A że radość i zabawa chodzą parami, do kompletu mają jeszcze sznurkową bransoletkę z "dyndadełkami" (mój powrót do kumihimo).
Czy dyndadełka na bransoletce (i poniekąd na kolczykach) nie przypominają Wam czegoś smakowitego? Lekko kwaskowego, co prawda, ale to taki typowo letni smak. Smak, który nierozłącznie kojarzy mi się z wakacjami, spędzanymi u babci, kiedy to w ramach pomocy babci, zrywałyśmy w sadzie z siostrą ... porzeczki :).
Czerwone szły sprawnie i szybko, ale czarne... To jakaś masakra po
prostu była. Dzięki porzeczkom jednak zarabiałam swoje pierwsze pieniądze. Nie
były to co prawda bajońskie sumy, gdyż cena porzeczki w skupie była
śmiesznie niska, niemniej jednak, coś do skarbony wpadało.
I tak oto letnio i błogo mi się zrobiło :)
Więc moją bransoletkę zgłaszam również na letnie wyzwanie
KK
A niech ma swoje pięć minut ;)
Pozdrawiam wszystkich podglądaczy :)