Dziękuję za odwiedziny, choć mam cichą nadzieję, że jeszcze się tu spotkamy.
Wszystkie zdjęcia i prace, które tu publikuję, są mojego autorstwa. Jeśli jest inaczej, zawsze o tym informuję.
Jeśli chcesz je wykorzystać, podaj proszę ich źródło. Dziękuję.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czerwień. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czerwień. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 23 sierpnia 2015

Where the wild roses grow...

Dzisiejsze twory powstały w bardzo długiej czasoprzestrzeni, jednakże mają jeden wspólny mianownik w postaci krwistej czerwieni dzikich róż w połączeniu z mroczną, ale jakże ponadczasową czernią.
Zacznę od bardziej dzikiej części - w roli głównej sutasz i skóra naturalna.



Do wykonania bransoletki użyłam gotowej skórzanej bazy, zapinanej na zatrzask.


Muszę przyznać, iż jest to świetny patent na proste, charakterne bransoletki - świetnie się komponują i z sutaszem, i na pewno z koralikowymi szaleństwami.

Naszyjnik natomiast to przycięty kawałek skóry, podklejony tekturką i podszyty alcantarą.


Zawieszony na czerwonym rzemyku, z tradycyjnie oplecionymi końcówkami.

Drugi z kompletów to kolczyki i bransoletka.



Motywem przewodnim są tu szklane kryształki i fire polish.


Po raz pierwszy używałam nie oryginalnych kryształków swarovskiego i muszę przyznać, iż poza ceną nie widzę różnicy.

Szczególnie dumna jestem natomiast z bransoletki, która powstała dzięki pomocnym radom i objaśnieniom Asi - Bluefairy.

Asiu, bardzo C dziękuję za Twoje kursy :)
Dzięki Tobie moja siostra dostała ode mnie urodzinowy prezent :)




I jeszcze rzut okiem, jak bransoletka prezentuje się na człowieku. Układa się miękko i delikatnie; pasuje idealnie :)


I to na razie tyle, choć pewne drobiazgi czekają jeszcze na swoją kolej, aby je tutaj zaprezentować.

Miłego wieczoru wszystkim życzę i pozdrawiam ciepło :)

niedziela, 25 stycznia 2015

I znów ... trójkąty

Dzisiaj postanowiłam przywitać się kolejnymi trójkątami.
Dużo ich ostatnio zrobiłam i w sumie chodzą mi po głowie jeszcze dwie wersje kolorystyczne :)


Tym razem do czerni i szarości dołączyła czerwień, tworząc, myślę, że elegancką i uniwersalną całość.
Trójkąt powstał oczywiście w oparciu o kolejny, cudny wzór Anabel.


Do kompletu postanowiłam dorobić jeszcze bransoletkę według wzoru, który zalegał mi już czas jakiś w zakładce "do zrobienia". Pochodzi on ze strony rosyjskojęzycznej, jednak nie pamiętam niestety której (już dawno go sobie zapisałam).




I jeszcze w komplecie :)




Drugi trójkąt to miniaturka - według wzoru (również autorstwa Anabel) na mniejszą ilość rzędów oraz z najmniejszych koralików toho (15/0).


Ta wersja zawisła na kulkowym łańcuszku, długości niemal pępkowej :)
To rzeczywiście maleństwo w porównaniu z pozostałymi egzemplarzami :)


Ale taki malutki drobiazg czasami bardzo się przydaje :)

Pogoda nas ostatnimi czasy nie rozpieszcza, ale mimo wszystko, a może właśnie tym bardziej miłego dnia Wam życzę :)

piątek, 18 lipca 2014

Verano

Pełnia lata, można by rzec. Słońce świeci, ptaki świergolą od samego rana i urlop upragniony tuż, tuż. Prawie tuż, tuż.
Pełnia lata - wakacje w toku i aż strach pomyśleć, że już za kilkadziesiąt dni (zleci to szybciej niż nam sie wydaje) będą one tylko miłym i tęsknym wspomnieniem ...
Pełnia lata ...
Takie wyzwanie wymyśliły pomysłowe dziewczyny z Szuflady i postanowiłam wziąć w nim udział :)
Co prawda kolory, które wyznaczają front wyzwaniowy jak dla mnie są bardziej jesienne, ale te pomidorki ze zdjęcia to w końcu letnie smaki, więc wszystko się zgadza.


Z agatu, jaspisu, marmuru i masy perłowej uszyłam więc wisior - wykorzystałam powrót sutaszowej weny, jaki towarzyszył mi od uszycia ostatnich kolczyków i spędziwszy trzy wieczory nad plątaniną sznurków, powstał ten właśnie wytwór.



Element główny wisiora jest dość duży i masywny - dodam, że jego długość to 12 cm, ale dzięki temu pojedynczy sznurek, na którym spoczywa, pasuje idealnie.


Kolory to - zgodnie z wytycznymi - tylko i wyłącznie miodowe żółcie, czerwienie i brązy w trzech odsłonach, z dodatkiem złota.

Symetrycznie umieszczone kuleczki marmuru i (chyba) jaspisu mają nawiązywać do równie letnich smaków, jakimi są porzeczki czerwone :)
Centralnie ulokowany agat (mam ich jeszcze kilka, więc nie raz wystąpi w roli głównej) to z kolei letnie słońce, choć może też być fasolką szparagową (pycha!) lub kwiatem słonecznika.
Malinowy odcień masy perłowej to mój hołd dla tych ukochanych owoców lata :) Uwielbiam maliny - w każdej postaci.
Sznurek jest dość długi, a wyplecione zapięcie pozwala na dowolną regulację długości - może być pępkowa, ale może być i przy szyi.


Dodam jeszcze, że końcóweczki sznurków również wyplotłam z koralików.

No, to moja szuflada już otwarta :)


Miłego leniuchowania w trakcie rozpoczynającego się dzisiaj weekendu Wam życzę :)
Pozdrawiam

piątek, 14 lutego 2014

Rubra

Rosa rubra pulchra est.
Ktoś się uczył łaciny ze słynnej książeczki "Lectio latina"? Tekst tej czytanki - jednej z pierwszych, z początków nauki - pamiętam do dzisiaj :) Oprócz oddawania uroków róży czerwonej, było też i o pięknie róży białej. Bo róże to w ogóle piękne kwiaty są. I już :)
A dzisiaj właśnie troszkę czerwieni rzucam - zgodnie z wyzwaniem w Rozkręconych Myślach. Nie chciałam, żeby kolejne przeszło mi bokiem, wiec troszkę się zmobilizowałam i stworzyłam takie "cusik:



Jak to zwykle bywa, plan był inny, ale ostatecznie powstał taki oto naszyjnik i uznałam, że mimo wszystko może być (choć już po fakcie wiem, co bym w nim zmieniła).


Zapięcie to stary patent, odgrzany przez Agę w jej cudownym naszyjniku, za co niezmiernie jej dziękuję - kompletnie zapomniałam o tym prostym, acz niezawodnym sposobie :) Dzięki niemu można sobie dowolnie regulować długość naszyjnika, a moja wersja docelowa jest dość długaśna :)




Tak jak wspomniałam naszyjnik leci na czerwone wyzwanie, stając w szranki z niesamowita konkurencją i rumieniąc sie przy tym nieśmiało :) Ileż pięknej czerwieni tam się pokazało! Mam już kilku faworytów :)


wtorek, 26 listopada 2013

Szarość, szarość widzę ;)

Szarości zawładnęły mną ostatnimi czasy :) Zaczęło się od wisiora, a skończyło póki co na takich oto tworach :)
Na początek pokażę naszyjnik z resztek koralików, który - wbrew pozorom - pochłonął mi nieco czasu.
 


Naszyjnik wypleciony jest ukośnikiem na 15 koralików w rzędzie (miks szarości i czerni z dodatkiem czerwieni).



Jest dość długi - łącznie z kulkami marmuru i hematytu oraz ozdobnym łącznikiem - ma 67 cm. Z powodzeniem można go nosić z elementami dodatkowymi z przodu, z tyłu, a nawet z boku



Uzupełnieniem naszyjnika są kulkowe kolczyki, które zawiesiłam na wygrzebanych z czeluści moich starych zapasów biglach - rybkach



Naszyjnik nie ma zapięcia, ale z uwagi na jego długość, z powodzeniem przechodzi przez głowę


A przyczyną zmiksowania koralików  była bransoletka, którą udziergałam według schematu Asi - Blue Fairy.

Wzór cudowny w swej prostocie i rodzący mnóstwo pomysłów kolorystycznych (tylko kiedy ja je zrealizuję???).


Użyłam koralików toho w rozmiarze 11/0 w kolorach: opaque frosted jet, matte color opaque gray (absolutnie piękny!), metallic silver frosted antique silver (bardzo interesujący odcień szarości), silver lined frosted black diamond, ceylon smoke i nickel (ulubiony!)


Z optymistycznym przesłaniem


I koniczynką na szczęście :)


Nic więc dziwnego, że raczej trudno mi się z nią rozstać ;)

Chciałabym jeszcze dodać, iż ja również dołączyłam do grupy Jois.  JOIS - MADE IN POLAND to inicjatywa mająca na celu wypromowanie bransoletek bead crochet (prostych, ukośników lub sznurów tureckich) wykonywanych przez polskie rękodzielniczki. Jest to jednocześnie sposób na walkę z wszechobecną "chińszczyzną", a także próba wypromowania twórców, którzy tworzą pod szyldem marki jois.


Tak wygląda bransoletka firmowana znakiem jois:


I na koniec wspomnę o wyróżnieniu, jakie otrzymałam od Oli. Jest to wyróżnienie bez banerka, polegające na podaniu 7 faktów na temat swojej osoby.
Otóż ja nie specjalnie lubię mówić o sobie - krępuje mnie to i w zasadzie nie wiem, czy kogoś interesuje, czy lubię psy, i czy do pracy chodzę pieszo, czy też wożę się samochodem. Ale... z wieloma osobami, które tu zaglądają, nawiązałam nić wzajemnej (mam nadzieję) sympatii i pomyślałam, że może to być okazja do bliższego poznania się. Oto więc 7 nieznanych faktów na temat mojej osoby :)

1. Nie jestem typem sportowca - nie kręci mnie bieganie o 5 rano, jazda na rowerze w deszczu i mrozie, czy ćwiczenia rozciągające, po których nie czułabym, że oprócz każdego bolącego mięśnia, w ogóle mam jakieś ciało :) Ale bardzo lubię żużel (od kilkunastu lat kibicuję naszej drużynie, która przeżywa wzloty i upadki) i męską siatkówkę (to z kolei moja kilkuletnia dopiero przygoda z naszym mistrzem Polski).
P.S. Oglądam nawet mecze polskiej reprezentacji piłkarskiej, co już chyba trąci masochizmem ;)

2. Mimo, że cenię sobie ład i porządek, trudno mnie nazwać perfekcyjną panią domu :)

3. Jestem typem choleryka i nerwusa, dlatego łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. Przyznam jednak, że przy moim małżonku na tym polu, wypadam blado i porównując nasze usposobienia, to mogłabym powiedzieć, że jestem oazą spokoju :P
Zdarza mi się jednak nawrzeszczeć i potupać nogami, staram się jednak z tym walczyć i z reguły się udaje. Za kierownicą jednak nie mam litości - tu właśnie ujawnia się moja dzika (lwia, skądinąd) natura i każdy, kto jedzie z zawrotną prędkością 40 km/h lewym pasem, wjeżdża na skrzyżowanie przy braku miejsca, wymusza pierwszeństwo, etc. doprowadza mnie do szału i zmusza do używania niecenzuralnych słów oraz klaksonu (w który jak na złość z reguły nie mogę sobie w nerwach trafić).

4. Nie wyobrażam sobie okresu przedświątecznego bez tej płyty

5. Sporo rzeczy odkładam na emeryturę :) Nie wiem nawet, czy jej dożyję i czy dam radę pracować jeszcze 34 lata (toż to prawie tyle, co żyję obecnie!), zwłaszcza, że pracuję już 10 lat i perspektywa ponad 40 lat pracy mało mnie cieszy, ale ... Gdyby było miło i sympatycznie, to chciałabym nauczyć się hiszpańskiego, zrobić studia podyplomowe (chyba na Uniwersytecie Trzeciego Wieku) z łaciny, którą od liceum darzę wielką miłością (chyba odwzajemnioną) i stworzyć solidne drzewo genealogiczne naszej rodziny (na razie Jula sięgnęła do moich i męża pradziadków).

6. Drażnią mnie błędy ortograficzne. Gęsiej skórki dostaję, gdy widzę "pszecież", "napewno", etc.

7. Za moją jedną z większych wad uważam pochopność - najpierw mówię/robię, a potem myślę. Miewa to rozmaite konsekwencje, ale i tak zauważam postęp w tej materii :)

I to by chyba było na tyle :)

Powinnam teraz nominować 3 blogi, ale to strasznie mało, dlatego też mam prośbę - może każdy kto ma potrzebę, chęć podzielenia się jakąś informacja na temat swojej osoby, przyjmie moją nominację. Może zechcecie się czymś pochwalić, przyznać do czegoś lub mamy wspólne zainteresowania? Chętnie poznam Was bliżej w ten oto sposób - zapraszam więc do częstowania sie wyróżnieniem :)

Pozdrawiam serdecznie
Asia

wtorek, 20 sierpnia 2013

Kumihimo's back

Pewna kolorowa bransoletka zapoczątkowała mój wielki powrót do kumihimo :)
Od tego zamówienia zaczęła się bowiem seria życzeń Karoliny, której raz jeszcze bardzo dziękuję za możliwość stworzenia kilku fajnych drobiazgów :)
Tym samym moja przygoda ze sznurkami i dyskiem nadal trwa i ma się chyba dobrze. A ja po raz kolejny przekonuję się, że całkiem zmyślne te plecionki :)

Na początek jednak pokażę mocno kolorowe, energetyczne sznureczki - w sam raz na lato :)


Tę wyplotłam z wielobarwnego sznurka satynowego, którego kolorki pięknie się przenikają - z morskimi akcentami na lato jak znalazł :)


A ta już z dwóch kolorków, z dodatkiem ślicznej sowiej zawieszki



A wracając do życzeń Karoliny - jej zamówienie obejmowało dwie bransoletki czerwone i jedną kolorową.


Starałam się, żeby nieco się różniły. I przyznam, że nie spodziewałam się, że tak monotonne kolorystycznie twory w efekcie końcowym, będą tak fajnie wyglądać


I kolorowa - z dominującą zielenią:


Czasem miło wrócić do prostszych rozwiązań i zafundować sobie odskocznię od koralików i szydełka :) Oczywiście nie na długo, bo bez tego żyć się nie da ;)

Pozdrawiam Was cieplutko i dziękuję za Wasze odwiedziny  :)

wtorek, 9 lipca 2013

Red, red wine ...

Moje Drogie, rzadko tak mam, że kompletnie nie wiem, co napisać, ale jednak zdarza się.
I w związku z tymi właśnie kolczykami taka przypadłość mnie dopadła, więc wybaczcie, że będzie prosto i zwięźle, ale przynajmniej na temat.
Połączenie czerwieni z czernią jest - według mnie - idealne. Diabelskie, intrygujące, a jednocześnie stonowane i eleganckie.

I to tyle co mam do powiedzenia. Dziękuję :)


Ale na koniec ślę jeszcze serdeczne pozdrowienia dla: za- i pod- glądających :)
I dodam, że to mój 100 post :) Kolejne już czekają w kolejce :)

niedziela, 21 kwietnia 2013

Color pepper

Lubię połączenie beżu i czerwieni. Do tej pory jednak jakoś nie składało się, aby urzeczywistnić je w sutaszu. Udało się to jednak - jak to często bywa - znienacka i bez specjalnych planów, i jakiś czas temu. Wzór prosty, ale myślę, że ciepłe barwy kolorowego pieprzu dodają mu sporo uroku.


Znikam szybko, bo czas to u mnie ostatnio towar deficytowy :)

Pozdrawiam wszystkich "zaglądaczy " :)

wtorek, 12 lutego 2013

Treble clef


Gdy tylko je zrobiłam, to od razu skojarzyły mi się z kluczem wiolinowym :)
Długo zbierałam się do tych ażurowych hematytów i pierwotnie planowałam wykonać te kolczyki zupełnie inaczej :) Sznurki jednak "poskręcały się" w ten właśnie sposób i uznałam, że całkiem fajnie to wygląda, a pierwotny pomysł wykorzystam być może przy innej okazji :)





Prawda, że podobieństwo jest uderzające?

Pozdrawiam Was ciepło i witam serdecznie nowych obserwatorów :) Dziękuję, że jesteście.

Asia

poniedziałek, 15 października 2012

Anette



Naszyjnik ten powstał (w komplecie z bransoletką) w prezencie dla A. Chciałam, aby był wyjątkowy i pasował do każdej sytuacji. Mam nadzieję, że choć trochę sprostałam narzuconemu sobie wyzwaniu. Brunetkom ładnie w czerwieni, więc pastylka koralu była tu idealnym punktem wyjścia.