Gdy O-Ren Ishii jednym cięciem ścina głowy, a krew z korpusów obryzguje wszystko wokół, prawdę mówiąc bawię się dobrze. W Kill Bill wszystko jest umowne, baśniowe, wzięte w potężny nawias, Tarantino dostaje tiki w oku od mrugania do widza. Tak samo sprawy się mają w ociekającej gęstą posoką serii Strrraszna historia, z której Terry Deary najlepiej jest znany. Wystarczy jeden rzut oka na okładki i tytuły tomików wchodzących w jej skład i wiadomo, że nie są to opowieść o wróżkach hodujących króliczki. Z góry też wiadomo jaki jest target: 10-letni chłopcy z przyjemnością pochichocą nad koszem pełnym zgilotynowanych głów, zwłaszcza jeśli głowy, mimo dekapitacji, dosadnie dowcipkują.