Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Angola. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Angola. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 lutego 2024

"Babcia 19 i sowiecki sekret" Ondjaki

 


Lata 80. XX wieku były dla Angoli trudne – wojna domowa, obecność sowieckich żołnierzy i kubańskich emigrantów mają znaczny wpływ na życie obywateli. Nawet tych najmłodszych jak główny bohater i jego przyjaciele. Urodzony w 1977 roku Ondjaki niewątpliwe zasadził tę powieść na własnych wspomnieniach z dzielnicy Luandy – Praia do Bispo. To właśnie tam dorasta chłopak, którego oczami widzimy tę historię. Zrujnowana, brudna, zaniedbana dzielnica jest w jego oczach najpiękniejszym miejscem na ziemi. To tu zna każdą dziurę, płot i kryjówkę. To tu spędza godziny, ganiając po zapylonych ulicach i kąpiąc się w morzu. Przymiotniki, którymi opisuje swoją okolicę, to przepiękne epitety pełne kolorów i światła. Dla dziecka Praia do Bispo to magiczny mikrokosmos, mieszkają tam zresztą takie indywidua jak Piana Morska, który rzekomo trzyma w domu krokodyla czy Sprzedawca Benzyny, który nalewa do kanistrów tylko wodę. Ramy tego mikrokosmosu tworzą babcie – to one wychowują, zakazują, żywią i stawiają granice. 

Babcia Agnette to instytucja, środek ciężkości dzielnicy, pewna niezmienna stała. Babcia jednak musi się poddać operacji i zostać babcią 19, nawet jeśli zasmuci to Rosjanina Biliardowa, który się w niej podkochuje. Podobnie zresztą jak kubański doktor Puk-Puk. 

Tuż obok pod pieczą Biliardowa, zwanego Brywieczerowem (od słynnego brywieczer, ponieważ Rosjanin po dziesięciu latach w Angoli wciąż kaleczy portugalski) powstaje ogromne mauzoleum na cześć pierwszego prezydenta Angoli – Agostinha Neto. Któż, jak nie Rosjanie, wybuduje przecież najlepsze mauzoleum? Owa budowla zagraża jednak całej dzielnicy, która, jak się szepcze w kuluarach, ma zostać zrównana z ziemią. Pierwszym krokiem jest zakaz zbliżania się do plaży, co dla żyjących z rybołówstwa mieszkańców oznacza głód. 

Dzieci postanawiają więc wziąć sprawę w swoje ręce i wysadzić mauzoleum za pomocą skradzionego dynamitu, a zarazem uratować świat ich dzieciństwa. 

To pełna humoru, świetnie przełożona powieść (zwłaszcza dialogi między dziećmi), ale to przede wszystkim powieść melancholijna i nostalgiczna. To tęsknota za światem minionym, za światem widzianym oczyma dziecka, które rozumie go na swój sposób. Bardzo polecam.

Moja ocena: 5/6

Ondjaki, Babcia 19 i sowiecki sekret, tł. Michał Lipszyc, 216 str., Karakter 2013.

wtorek, 7 sierpnia 2018

"Histórias de bolso" Gonçalo Duarte


W ramach poznawania kolejnych pisarzy i krajów luzofońskich oraz szlifowania języka sięgnęłam po tę pozycję. Ta książka zawiera dwadzieścia jeden opowiadań, opracowanych dla czytelników, którzy języka się uczą. Na marginesach są tłumaczenia trudniejszych słów lub zwrotów oraz słów typowych dla innych wersji języka portugalskiego. Opowiadaniom towarzyszą także ćwiczenia, kontrolujące rozumienie treści, krótki szkic trudniejszych zagadnień językowych czy gramatycznych oraz dopasowane zadania. Autor podrzuca też kilka impulsów do dyskusji na temat poruszanych w opowiadaniach problemów.

I o ile te ćwiczenia są świetne, to mnie jednak bardziej interesowały same teksty i możliwość poznania dzięki nim wszystkich krajów portugalskojęzycznych. Tematyka opowiadań jest różnorodna, często jednak bardzo mocno związana kulturowo z danym krajem, tak jest w przypadku opowiadania pochodzącej z Wyspy św. Tomasza i Książęcej Olindy Beja, która opisuje świętowanie Dnia Portugalii 10 czerwca oraz sposób w jaki tłumacz przełożył na lokalny język przemowę kapitana. Bardzo podobało mi się opowiadanie Jorge Listopada, pisarza czeskiego pochodzenia, w którym narrator relacjonuje spotkanie z kolegą ze studiów, słynnym poetą. Zachwycający jest także tekst Berenice, w którym Ivana Arruda Leite pisze o długo planowanym weselu tytułowej Berenice, która w drodze do kościoła ląduje w brazylijskiej faweli. 

Z przyjemnością spotkałam znanych mi już pisarzy, takich jak pochodzący z Angoli José Eduarda Agualusa oraz Pepetela czy Timorczyk Luís Cardoso. 

Duarte prezentuje szeroki przekrój opowiadań i choć są to przeważnie bardzo krótkie teksty, to wystarczą, by odnaleźć wśród pisarzy swoich faworytów. Dla mnie to przede wszystkim impuls do sięgnięcia po dłuższe formy literackie pisarzy, którzy najbardziej trafili w mój gust, ale także możliwość poznania krajów, których literatura jest dla mnie trudniej dostępna, jak np. z Gwinei-Bissau. 

Nie będę ukrywać, że niektóre z tekstów były bardzo wymagające językowo, a ich głębszy sens zrozumiałam dopiero dzięki ćwiczeniom, które zmusiły mnie do powrotu do niektórych fragmentów i głębszego zastanowienia się nad sensem wypowiedzi. 

Polecam tę książkę wszystkim osobom, które uczą się portugalskiego i znudzeni są podręcznikami. To świetny sposób na pierwszy kontakt z literaturą w oryginale.

Moja ocena: 5/6

Gonçalo Duarte, Histórias de bolso, 176 str., Lidel 2016.

niedziela, 9 czerwca 2013

"Żony mojego ojca" José Eduardo Agualusa



Wróciłam z niezwykłej podróży po Angoli, Namibii, RPA i Mozambiku. Wraz z Laurentiną poszukiwałam śladów jej ojca, równocześnie zatapiając się w południowoafrykańskiej kulturze i atmosferze. Książka Agualusy bowiem to rozsypanka, kolekcja wrażeń, odczuć, impresji, a równocześnie wartka akcja i popis reporterski. Jak to możliwe zapytacie? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, choć już teraz wiem, że będzie mi trudno, a jedynym sposobem jest lektura książki.

Faustino Manso to legendarny angolski muzyk, kontrabasista, który na równi z muzyką kocha kobiety. Podróżując po krajach Afryki wiąże się z siedmioma kobietami i dorabia się osiemnaściorga dzieci. Laurentina dowiaduje się od umierającej matki, że najprawdopodobniej jest jednym z nich. Okazuje się, że prawdziwa matka dziewczyny zaszła w przypadkową ciążę z Faustinem - jej rodzice nie akceptowali dziecka do tego stopnia, że po ciężkim porodzie, oddali maleństwo rodzącej w tym samym czasie Dorotei - przybranej matce Laurentiny. Jej dziecko po równie ciężkim porodzie zmarło.
Laurentina wyrusza więc przez Angolę, Namibię i RPA do jej rodzinnego Mozambiku, by bliżej poznać ojca oraz jego życie. Podczas licznych rozmów z jego żonami i jej przyrodnim rodzeństwem, a także z przyjaciółmi ojca, krok po kroku odkrywa zaskakujące fakty z życia muzyka. W podróży towarzyszy jej chłopak oraz wnuk Faustina, który postanawia nakręcić film o słynnym dziadku, a także szalony kierowca, który w zwyczaju ma zasypianie za kierownicą.
Równocześnie Agualusa wprowadza osobną narrację, w której dwójka reporterów kręci film o córce Mansy, która podróżując po Afryce śladami ojca, poszukuje prawdy o nim.

Agualusa przede wszystkim zaskoczył mnie językiem - niezwykle różnorodnym, raz poetyckim, raz dynamicznym i żywym, a przede wszystkim niemal zawsze dowcipym. Z przyjemnością śledziłam właśnie warstwę językową powieści. Autorowi udało się przenieść mnie do Afryki - czułam ją wszystkimi zmysłami. Bardzo zaciekawił mnie wątki poszukiwania tożsamości - urodzony w Portugalii z angolskich rodziców chłopak Laurentiny zdecydowanie czuje się Portugalczykiem i odżegnuje od jakichkolwiek związków z krajem rodziców. Jego postawa i ciągłe podkreślanie kraju pochodzenia wzbudza w wielu Angolczykach pobłażliwy uśmiech, a czytelnika zmusza do głębszych rozważań na ten temat. Czytelnicy mojego bloga zapewne wiedzą, że to temat, na który zwracam szczególną uwagę. Portugalia jest mi krajem bliskim, więc i z tego względu zainteresował mnie ten wątek. Pozwólcie, że przytoczę wam jeden z dialogów między Laurentiną, a jej czującym się w Angoli nieswojo chłopakiem:

"-Ten gość to aktor, gra czarnego albo kogoś, kim jego zdaniem czarny być powinien. Ja jestem czarny, ale się tak nie zachowuję.
- Może nie jesteś czarny?
- Tak myślisz?
- Bo ja wiem..  A na czym właściwie polega bycie czarnym?"

Powieść Agualusy to także pean na cześć Luandy (mimo jej licznych wad) oraz angolskich krajobrazów. Autor przemyca sporo wiadomości faktograficznych i dba o historyczną edukację czytelnika. Nie czyni tego jednak nachalnie, wiadomości uzupełniają tekst, połyka się je poniekąd mimochodem.

Niemal z zasady lubię powieści o nietypowej konstrukcji, w jakiś sposób nowatorskie - dlatego już od pierwszych stron Agualusa chwycił mnie za serce. Niedawno dowiedziałam się, że będzie gościł na Internationales Literaturfestival (międzynarodowym festiwalu literackim) w Berlinie - na pewno wybiorę się na spotkanie z nim:)

Moja ocena: 5/6

José Eduardo Agualusa, Żony mojego ojca, tł. Michał Lipszyc, 364 str., Znak 2012