Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Żurawina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Żurawina. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 lutego 2016

Perskie ciasto z chałwą


Wiesz jak to jest... Wydaje Ci się, że masz silną wolę, że jak powiesz „nie”, to znaczy nie, jak „stop” - to tkwisz na stop, choćby nie wiem co... A jak powiesz sobie: „nie widziałam, nie piekę, nie zjem ani kawałka... ” - wymazujesz z pamięci i już nigdy nie wracasz do tematu...?
Teoretycznie właśnie tak powinno to działać, ale w praktyce teorie się nie sprawdzają. Nie w moim wypadku. Kto wie, może w Twoim też nie, jeśli lubisz mocno słodkie? Chociaż to już na szczęście nie moje zmartwienie... W końcu każdy sam odpowiada za swoje grzeszki, prawda? ;-)
Chodziłam wokół tego przepisu jak kwoka. Zaglądałam, myślałam, odrzucałam, wracałam, próbowałam sobie obrzydzić, próbowałam liczyć kalorie (milion! a może i dwa :D), zarzekałam się, że nie, nie i nie... Zestawiałam za i przeciw. Potem znów wracałam, tylko żeby zerknąć, choćby przez chwilkę.
I doskonale wiedziałam dokąd ta cała przepychanka z samą sobą prowadzi. To była tylko kwestia czasu. :)


niedziela, 14 grudnia 2014

Chutney żurawinowy o zapachu świąt


Przygotowanie chutney'a nie zabiera wiele czasu, a jest fajnym dodatkiem smakowym do świątecznych pieczystych.
Moje ulubione to: figowe i śliwkowe, ale te przyrządza się wczesną jesienią. Teraz, gdy z owocami krucho – najlepiej sprawdzi się konfitura żurawinowa. Zwłaszcza, że ta po prostu bardzo się lubi z mięsem. 

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Parówkowym skrytożercom polecam ciasteczko :D



Nie wiem. Nie znam się. Nie orientuję się. Zarobiona jestem!
I nie mówicie mi, że jest ciężko, bo każdemu jest ciężko. Szesnaście filmów o tym nakręciłam.
No ale przecież rozchodzi się o to, żeby te plusy nie przesłoniły minusów. Więc jak nam ukradną furę, to muszą nam oddać samolot. Rozumiecie? Samolot!
Nie bądźmy jednak peweksami... W końcu tutaj nie jest salon damsko – męski! Tu jest kiosk Ruchu! Ja... ja tu mięso mam! A i tak parówkowym skrytożercom – mówię nie!!!
Właśnie do Was dzwonię, gdyż niestety nie mogę z wami rozmawiać. A wszystko przez to , że nie lubię poniedziałków. :D

środa, 19 grudnia 2012

W trzech punktach



W żołnierskim skrócie dzisiaj, a dokładnie w trzech punktach:
Po pierwsze: chutney. U mnie żurawinowy, chyba najpopularniejszy (choć wcale nie jedyny) w okresie świątecznym. Może nawet większą ochotę miałabym na taki ze świeżych fig, ale zapasy wyszły, a sezon na figi przeminął z wiatrem... :) Będzie więc żurawinowy – też pyszny. Lubię go do pasztetów, pieczonych mięs i sera.
Po drugie: słowo do pewnych Pań z pewnego sklepu mięsnego...
Drogie Panie! Jak wykonać zrazy z wołowego sera szwajcarskiego? Szczerze proponuję usunąć usługę sklepu krojenia mięsa, by ulżyć klientowi. 
Aaaa! Że niby, jak krojenie za darmo, to bez reklamacji? Klient – świnia, zje wszystko? 
Pewnie racja! ;/ 
Po trzecie: jutro biegnę do kiosku po nowy numer Kuchni! :)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Migdały i żurawina. Ciasto z kruszonką.


Nie za słodkie. Z lekkim posmakiem migdałowym. Kwaskowe dzięki śmietanie i przede wszystkim świeżej żurawinie.


Znalezione u Sweet Paul'a w Jego najnowszym świątecznym magazynie. Paul zaproponował ciasto w wersji z ekstraktem migdałowym. Ja zamiast niego użyłam migdałów. Podwójnie. :) Mielonych dałam do wnętrza ciasta, a płatki migdałowe wmieszałam do kruszonki.
Wspaniale smakowało z kubkiem cytrynowej herbaty.



Ciasto z migdałami, żurawiną i kruszonką
wg przepisu Sweet Paul'a z moimi zmianami

Kruszonka:
100g mąki
60g zimnego masła
80g (ok. ½ szkl.) jasnego cukru trzcinowego
50g płatków migdałowych
ok. ½ – 1 łyżeczka bardzo zimnej wody

Wszystkie składniki wrzucić do malaksera (lub jeśli robimy ręcznie to na stolnicę) i posiekać, aż do uzyskania kruszonki.
Gotową kruszonkę chłodzić min. 20-30 min. w lodówce.

Ciasto:
200g masła w pokojowej temperaturze
200g cukru (u mnie jasny trzcinowy)
3 jaja
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
300g mąki
50g mielonych migdałów
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 op. (200g) kwaśnej śmietany 18%
2 szkl. świeżych żurawin

Piekarnik rozgrzać do 180 st.C. Przygotować tortownicę o średnicy 25cm – wysmarować masłem i wysypać mąką.
Mąkę przesiać do oddzielnej miski wraz proszkiem do pieczenia.
Masło utrzeć mikserem wraz z cukrem na puszystą masę. Cały czas ucierając, dodawać po 1 jajku, oraz ekstrakt waniliowy.
Dalej miksując dodawać naprzemiennie po kilka łyżek mąki, oraz trochę śmietany – aż do wyczerpania składników. Na koniec wmieszać mielone migdały i świeżą żurawinę.
Wlać ciasto do tortownicy. Na wierzch wysypać równomierną warstwę schłodzonej kruszonki.
Wstawić do rozgrzanego piekarnika.
Po ok. 45 min. pieczenia – przykryć ciasto folią ALU. Piec pod przykryciem jeszcze ok. 15 min. (podany czas jest orientacyjny i może się różnić w zależności od pracy piekarnika ).
Patyczek włożony w środek ciasta powinien być suchy.
Ciasto wyjąć z formy po ostudzeniu.
Smacznego!

środa, 6 stycznia 2010

Cynamonowe zawijańce z marcepanem, żurawiną i migdałami


Czas, czas, czas... Byle zdążyć! Tak w ostatnich dniach działo się w pracy. Mrówcza robota, nerwy, termin za pasem... Zdążyliśmy? Ba! Oczywiście, że tak! Powietrze uszło jak z balona. :) Ale uwierzcie, przez ostatni (prawie) tydzień, wracałam do domu i padałam nieżywa.
Rodzina karmiła się sama, czyli niech żyją pobliskie garmażerie. :D Mam nadzieję, że tak intensywne pierwsze dni Nowego Roku nie oznaczają takich samych całych, długich dwunastu miesięcy... :D Ja poproszę jednak o odrobinę wytchnienia! :D


Nic wspaniałego nie upiekłam. Nic dobrego nie ugotowałam. I zapewne w związku z tym nie miałabym Wam nic nowego do pokazania, gdyby nie zaległy przepis na cynamonowe zawijańce. Upiekłam je krótko przed świętami, ale nie doczekały się natychmiastowej publikacji.
Te ślimaczki powstały, bo... mało mi było kanelbullar, które tak niedawno piekliśmy w ramach Weekendowej Piekarni. :) Poleczka swym pysznym przepisem przypomniała mi inną recepturę (autorstwa Bajaderki), z której wielokrotnie w przeszłości korzystałam i postanowiłam sobie co nieco przypomnieć. :) Do przepisu Bajaderki, dołożyłam marcepan, który tak bardzo mi smakował w poleczkowej wersji kanelbullar, oraz od siebie suszoną żurawinę i migdały.
Cóż o nich napisać...? Chyba tylko, że znikały jak świeże bułeczki. :D



Cynamonowe zawijańce z marcepanem, żurawiną i migdałami
na bazie przepisu Bajaderki – z moimi zmianami

1 szklanka mleka
2 duże jajka
100 g cukru
120 g masła
¼ łyżeczki soli
600g (4 szkl.) mąki
2 i ¼ łyżeczki suchych drożdży
otarta skórka z cytryny

Nadzienie:
2-3 łyżki roztopionego masła
ok. ½ szkl. cukru trzcinowego (można mniej)
1-2 łyżki cynamonu
300 g marcepana
½ szkl. suszonej żurawiny (jeśli bardzo wysuszona – to namoczyć we wrzątku i dobrze osuszyć)
dodatkowo 2 łyżki roztopionego masła
ok. ½ szkl. płatków migdałowych
lukier (sok z cytryny + cukier puder)

Mleko lekko podgrzać, masło rozpuścić. Drożdże zmieszać z łyżeczką cukru, łyżką mąki i zalać 1/4 szklanki mleka. Wymieszać i zostawić na 5-10 minut. Ze wszystkich składników i rozczynu wyrobić miekkie, elastyczne ciasto - zostawić do wyrośnięcia. Rozwałkować prostokąt o wymiarach około 40 x 25cm, posmarować rozpuszczonym masłem i posypać cukrem zmieszanym z cynamonem, oraz suszoną żurawiną. Z marcepana uformować wałek o długości odpowiadającej długości rozwałkowanego ciasta. Ułożyć wzdłuż jednego z dłuższych boku ciasta. Zwinać jak roladę. Pokroić ciasto delikatnie (aby się nie spłaszczyły) w plastry ok. 1,5 – 2 cm grubości i układać w wysmarowanej masłem formie (albo na blasze). Można układać je blisko siebie, by w trakcie rośnięcia się połączyły (powstaną miękkie bułeczki „odrywane”) lub z większymi odstępami, by upiekły się z chrupkimi brzegami. Pozostawić do wyrośnięcia na ok. 30 - 60 min. lub przykryć formę folią i włożyć do lodówki. Następnego dnia wyjać z lodówki na 1/2 godziny przed planowanym pieczeniem, aby mogły dojść do temperatury pokojowej. Posmarować z wierzchu roztopionym masłem i posypać płatkami migdałowymi. Piec okolo 10 minut w temperatrze 200 st.C. Po upieczeniu i lekkim ostudzeniu polukrować.
Smacznego!

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Ciasteczka, pierniczki, ciasteczka... I coś jeszcze. :)


Dzisiejszy wpis zamierzałam rozpocząć zupełnie innymi słowami... Ale ponieważ po raz kolejny spotkała mnie niezwykle przyjemna rzecz, więc pozwolę sobie rozpocząć właśnie od „i coś jeszcze”. :) Prawdopodobnie niektórzy z Was już widzieli, może i czytali... Otóż „Pieprz czy wanilia” miała przyjemność zagościć w kulinarnym dziale gazety.pl :) Tym samym został zapoczątkowany nowy cykl pt. „Blog tygodnia”, który przez autorów został anonsowany takimi słowami: „Prezentujemy najlepsze naszym zdaniem kulinarne blogi, a ich twórców pytamy o inspiracje i tajniki gotowania. Na początek przepytujemy Małgosię...”.
To wielka radość, gdy własne pasje, w które wkłada się wiele serca i nie mniej pracy – dostrzegane są także przez innych. :) Dla mnie ten artykuł to wspaniały świąteczny prezent. :) Zapraszam do lektury (klik klik). :)

A teraz wracając do tematu wiodącego...
Obserwuję w tym przedświątecznym okresie ciekawe u siebie zjawisko. Im bardziej pochłania mnie praca zawodowa i im mniej czasu mam na świąteczne przygotowania, tym bardziej pracochłonne prace sobie wymyślam. Zamiast zabrać się za pieczenie ciast, które, umówmy się – robi się dość szybko – to ja na przekór wszystkiemu – uparłam się na ciasteczka. Nie żeby one znów takie wymagające były, ale jednak chłodzenie, wałkowanie, wycinanie, znów chłodzenie, wałkowanie, wycinanie... - trochę to trwa, a czas nie z gumy... Wygląda na to, że w te święta królować u nas będą ciasteczka właśnie. :) Zresztą wiele w tym „sprawki” Bey, która swoimi propozycjami małych słodkości przyprawia mnie każdorazowo o zawrót głowy. :D Spoglądam na ekran i nie potrafię spokojnie usiedzieć, też mi się chce! :D
Tak więc od pewnego czasu wycinam i wypiekam, zdecydowanie więcej, niż jestem w stanie tutaj na blogu opublikować. Na to ostatnie już czasu nie starcza. :D Dzisiaj pokażę kilka wybranych propozycji, które powstały w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Resztą pochwalę się już po świętach, a może... dopiero w przyszłym roku. :)



Na pierwszy ogień idą pierniczki. W tym roku piekłam z dwóch przepisów: jeden z przepisu Bajaderki (ten przepis niedawno publikowała na swoim blogu Lu ), oraz z przepisu Marthy Stewart. Receptura Bajaderki jest idealna do pierniczków przeznaczonych do dekoracji. Tymi pierniczkami pochwalę się już wkrótce (może w Wigilię?), a dzisiaj będzie przepis Marthy.
Pierniczki z tej receptury wychodzą smaczne, raczej krucho – twarde, więc silne zęby są mile widziane. :D Moje dzieci (małżonek też :D) nie mieli z nimi problemu konsumpcyjnego i chrupali je zaciekle jak królik marchewkę. :D Wadą przepisu jest to, że ciasto jest dość klejące, więc wałkowanie i wycinanie foremkami kształtów jest utrudnione. Trzeba dbać o to, by ciasto było na bieżąco chłodzone, inaczej można sobie wycinanie w ogóle darować. Dlatego też porcję ciasta podzieliłam na kilka części, każdą osobno zawinęłam w folię spożywczą i siup do lodówki! Potem pojedynczo wyjmowałam, a resztki ciasta, które pozostawały z wycinania foremkami z powrotem zagniatałam i znów wędrowały do lodówki do schłodzenia. Sporo z tym zabawy. Ale i radość duża. :)


Kolejne ciasteczka – Cranberry Noel (przepis zaczerpnięty od Dziuni), to mój hit sprzed bodajże pięciu sezonów. Pyszne, maślane, kruche, z dodatkiem żurawiny i orzechów. Wspaniałe! Dobrze było przypomnieć sobie ich smak. :)


Na koniec nie mogę znów nie pochwalić się wypiekiem „chwili”. To wspomniana wyżej Bea tak działa na mnie swoimi ciasteczkowymi propozycjami, że rzucam wszystko inne, byle tylko wizualny głód z ekranu - zamienić na prawdziwy smak. :) Tym razem pod mój ulubiony wałek poszły kruche ciasteczka z białą czekoladą.
Cóż o nich powiedzieć... Niech wystarczą dwa słowa: niebo w gębie! :) Każdemu kto lubi ten rodzaj ciasteczek (a jak już zdążyliście się przekonać – ja wprost uwielbiam) – będą smakowały.


W smaku ciasteczka wyszły idealne, ale co do ozdabiania ich czekoladą – wolę przemilczeć co działo się w mojej kuchni. :D Sodoma i gomora. :D Beatko, nie wiem jak Ty dokonałaś tak ładnych, równiutkich zdobień na swoich ciasteczkach... U mnie były tylko dwa stany: albo rozpuszczona czekolada była tak gorąca, że niemiłosiernie parzyła w palce, gdy próbowałam ją napełnić do foliowego rękawa cukierniczego, albo natychmiast stygła i z rękawa nic wycisnąć się nie dało. :D Stanów przejściowych zasadniczo nie było. :D Dlatego wszystkich tu zaglądających proszę uprzejmie o włączenie swojej wyobraźni i wyobrażenie sobie, że te beznadziejne mazaje na choinkach – to piękne ozdoby. :D Albo może lepiej skupcie się na otoczeniu... Prawda, że moje ciasteczka wylądowały w ładnych śnieżnych zaspach? :D I to w dodatku w towarzystwie renifera i aniołka! :D Hihihihi... :)



Pierniczki z melasą
wg przepisu Marthy Stewart, „Martha Stewart Living” - wydanie polskie nr 4/2008 – z małymi moimi zmianami

3 szkl. mąki pszennej
½ łyżeczka sody oczyszczonej
¾ łyżeczki soli
2 łyżeczki mielonego imbiru
2 łyżeczki mielonego cynamonu
¾ łyżeczki zmielonych goździków
½ łyżeczki świeżo utartej gałki muszkatałowej
120g masła w temperaturze pokojowej
½ szkl. cukru trzcinowego
1 duże jajko
¾ szkl. melasy

Wymieszać w misce mąkę, sodę, sól i wszystkie przyprawy.
W drugiej misie utrzeć mikserem masło z cukrem na puszystą masę. Cały czas ubijając dodać jajko, a następnie melasę. Zredukować obroty miksera i powoli wsypywać mąkę z przyprawami. Miksować, aż do połączenia składników. Podzielić ciasto na 3 części, uformować z nich kule, każdą mocno spłaszczyć „na placek” i osobno zawinąć w spożywczą folię. Chłodzić w lodówce min. 1 godzinę.
Nagrzać piekarnik do temp. 180 st.C.
Pojedynczo wyjmować z lodówki ciasto i na arkuszu pergaminu, lub spożywczej folii rozwałkować ciasto na grubość 3-5mm (jeśli pierniczki przeznaczane są do ozdabiania – to zdecydowanie wałkować cieniej 2-3mm). Wykrawać foremkami kształty, układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
(Oryginalny przepis przewiduje ponowne włożenie wykrojonych pierniczków do zamrażalnika, Nie wiem jakie zamrażarki mają amerykańskie gospodynie, ale moja zdecydowanie blachy nie mieści. :D).
Piec w zależności od grubości ciasteczek ok. 12 - 18 min., do momentu aż zmienią kolor. Wystudzić i ewentualnie polukrować.
Można przechowywać w zamkniętych puszkach przez tydzień.


Ciasteczka Cranberry Noel
wg przepisu Dziuni

Składniki na ok. 60 sztuk
Szklanka ma 250 ml

225 g masła miękkiego
½ szkl. cukru
2 łyżki mleka
1 łyżeczka esencji waniliowej lub cukru waniliowego
½ łyżeczki soli
2i ½ szkl. mąki pszennej
¾ szkl. suszonej żurawiny
½ szkl. grubo posiekanych pecanów (albo włoskich)
ok. 100 g wiórków kokosowych

Masło zmiksować z cukrem, dodać mleko, wanilię, sól i stopniowo wsypywać makę,
dobrze zmiksować. Dodać żurawinę i orzechy, zmiksować krótko.
Z ciasta uformować dwa wałki ok. 30 cm długości. Posmarować każdy wałek wodą i
obtoczyć w wiórkach kokosowych. Ciasto położyć na kawałku folii spożywczej i szczelnie
je owinąć. Chłodzić w lodówce minimum 2 godziny, można też zostawić ciasto do
następnego dnia.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni, blachy wyłożyć papierem do pieczenia.
Ostrym ząbkowanym nożem kroić plasterki ciasta o grubości ok. 4–5 mm, kłaść na papierze
do pieczenia i piec ok. 12 minut lub aż brzegi zaczną się rumienić.


Gwiazdki z białą czekoladą, nugatem i limonkową nutą
Cytuję za Beatką z bloga Bea w kuchni

proporcje na ok. 40 sztuk

150 g miękkiego masła
100 g cukru (u mnie jasny trzcinowy)
szczypta soli
1 jajko
100 g białej czekolady z nugatem (np. Toblerone)
1 łyżka słodkiej śmietany
otarta skórka z 1 limonki
325 g mąki

opcjonalnie : stopiona biała czekolada do dekoracji

Masło ucieramy, dodajemy sól, cukier i jajko i dalej ucieramy do białości.
Czekoladę rozpuszczamy z dodatkiem śmietany w kąpieli wodnej (robimy to bardzo ostrożnie, by czekolada się nie zważyła). Do masy maślano-jajecznej dodajemy otartą skórkę z limonki, stopioną czekoladę oraz mąkę i bardzo dokładnie mieszamy. Następnie z ciasta formujemy kulkę, zawijamy w folię spożywczą i umieszczamy w lodówce na ok. 30 minut.
Piekarnik rozgrzewamy do 180°C.
Schłodzone ciasto wałkujemy na grubość 6 milimetrów i wycinamy gwiazdki (uwaga : ciasto jest bardzo kruche i delikatne). Układamy je na wyłożonej papierem blasze i ponownie schładzamy przez ok. 10 – 15 minut.
Pieczemy ciasteczka ok. 11 minut; mają być jeszcze lekko miękkie i tylko delikatnie zrumienione.
Studzimy je na kratce i ewentualnie dekorujemy stopioną białą czekoladą.

piątek, 27 listopada 2009

Pilaw na arabską nutę

Niewiele mam teraz okazji, by w samo południe przejść uliczkami mojego miasta. Niespiesznie, jak do niedawna, po prostu przed siebie, trzymając za rączkę Maję, lub kierując się w kierunku ulubionego warzywnego targu. Wystawiając twarz do słońca, lub wciskając pod kaptur gdy deszcz siąpi.
Zamiast tego, każdego ranka oglądam świat przez okno stukającej miarowo kolei miejskiej. Blisko 40 min. mam na poranne analizowanie szybko zmieniających się widoków. O! Nowy biurowiec! I budynek mieszkalny, którego wcześniej nie widziałam! To dziwne, że z perspektywy jadącego auta tak mało zauważałam. Przez okno kolei widać jakby więcej... Czasem zamykam oczy (zwłaszcza, gdy deszcz pada) i słucham jak szeleszczą gazety współpodróżujących. Dzisiaj młody mężczyzna siedzący po mojej prawej stronie jadł drożdżówkę, głośno „grając” kawałkiem papierowej torebki. W rzędzie dalej siedziała dziewczyna z bardzo grubymi szkłami w ładnych oprawkach. Wyglądała na nieśmiałą. Młoda kobieta z naprzeciwka czytała książkę obłożoną w białą, kartonową okładkę. Zwykle chętnie podglądam, co kto czyta, ale tym razem moją uwagę przykuły jej niesamowicie długie tipsy, przypiłowane na kształt migdała ostro zakończonego. Krzywię się w myślach do siebie, bo jak z takimi paznokciami szybko operować nożem? :) Nieee, ona zapewne do kuchni nieczęsto zagląda. :)
I tak minuta za minutą. Dojeżdżam do celu. Praca czeka. W drodze powrotnej będę czytała własną książkę. Albo pomyślę, co zrobić na obiad i do których sklepów zajrzeć. Mój nowy zwykły dzień.


Pilaw z kurczaka, z morelami, żurawiną i zielonym groszkiem
inspirowane przepisem w „Kuchnia arabska” wydawn. Rzeczpospolita
2-3 porcje

1 pierś z kurczaka
1 nieduża cebula, drobno posiekana
3 łyżki oliwy lub ghee
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka mielonego kuminu
1 łyżeczka utartych ziaren kolendry
¼ łyżeczka kurkumy
ok. 70g suszonych moreli – pokrojonych w plasterki
1 szkl. brązowego ryżu basmati
ok. 2 szkl. bulionu warzywnego lub drobiowego
garść suszonej żurawiny
1/3 szkl. mrożonego zielonego groszku
sól, pieprz do smaku
garść uprażonych na suchej patelni orzeszków piniowych
garść posiekanych liści kolendry (ew. natki pietruszki)

Pierś z kurczaka umyć, osuszyć, pokroić w większą kostkę. W garnku lub głębszej patelni rozgrzać oliwę – smażyć kawałki kurczaka, aż się zetną z wszystkich stron. Dodać poszatkowaną cebulę – smażyć średnim ogniu ok. 1-2 min.. Dodać kumin, kolendrę i kurkumę – smażyć krótką chwilę. Wrzucić ryż – mieszając smażyć, aż ryż lekko się zeszkli. Zalać bulionem i dusić pod przykryciem, aż ryż będzie prawie miękki. W razie potrzeby podlać dodatkowym bulionem lub wodą. Dodać morele, żurawinę i mrożony groszek (może być prosto z zamrażalnika). Znów dusić pod przykryciem, aż cały płyn wyparuje. Zdjąć z ognia, posypać listkami kolendry i orzeszkami piniowymi.
Smacznego!