Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Soczewica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Soczewica. Pokaż wszystkie posty

piątek, 12 sierpnia 2016

Hello kabaczek!


Dzisiejsza notka będzie krótka jak sen nocy letniej. Być może najkrótsza w historii bloga. I trochę jak depesza, bo zostawiam telegraficzną wiadomość. ;-)

To już czas. Stop. Przynieś do domu kabaczka. Stop. Ugotuj w pomidorach z aromatycznymi dodatkami. Stop. Zjedz w towarzystwie ryżowo – kokosowych naleśników. Stop. Smacznego! Stop.

czwartek, 25 lutego 2016

Kolorowa fasolowa na skórce.


Nauczyłam się nie wyrzucać skórek od parmezanu. Brzmi może śmiesznie, ale okazuje się, że w suchej skórce jest mnóstwo smaku, którego zwykle nie wykorzystujemy. Kiedyś przeczytałam, że między innymi w parmezanie zamknięty jest piąty smak. Ten nie do końca uchwytny, bardzo delikatny, który trudno opisać słowami. Ani słodki, ani słony, ani gorzki, ani kwaśny - umami.
Od tamtej pory kolekcjonuję parmezanowe skórki. Rzecz jasna nie po to, żeby je podjadać. Wrzucam je do gotujących się potraw, by oddały trochę swojego ukrytego dobra. Ten sposób szczególnie dobrze się sprawdza zwłaszcza w tych przypadkach, gdy gotujemy bez mięsa (wszelkie warzywne wywary, niektóre zupy).


wtorek, 17 marca 2015

Fasolowa, w której łyżka prawie dęba staje.


Porządkowanie szafek kuchennych u progu wiosny to u mnie stała tradycja. Zwykle okazuje się, że suche zapasy, nie wiedzieć czemu, znów „nie wyszły”. Mogłabym to próbować zrzucić na niesprzyjającą zimową aurę, ale tak naprawdę pewnie po prostu zbyt dużo nagromadziłam... Niniejszym rozpoczynam sezon czystek i topienia w garnkach nadwyżek wszelakich.
Na początek rozprawiam się ze strączkowymi (uch! tych mam naprawdę sporo i niejeden pomysł, oraz niejeden garnek jeszcze będzie potrzebny). :)

poniedziałek, 6 października 2014

Jarmuż, soczewica i reszta ferajny.


Natury nie przechytrzę, choć trochę jeszcze próbuję. Może i aura jest (jak na razie) łaskawa, obdarowując nas przyjemnym słońcem, i bezchmurnym niebem, ale jesień, choćby najpiękniejsza...to nie to samo co lato.
Więc marznę nawet w pełnym w słońcu. W domu wciskam się w cieplutki koc. Na stopach grube skarpety. Nie wystarcza. Och! jak zimnooo!


niedziela, 25 sierpnia 2013

Po prostu megaśne curry z patisonem :)


Weekend niemal za nami, prace twórczo – pisarskie zakończone (o yeah! :)). Owszem, utknęłam ze dwa razy, na szczęście odetkało się w miarę bez bólu, zwłaszcza gdy parująca kawa stanęła na biurku i owiała mnie swoim zapachem. Nie bez znaczenia była też w międzyczasie krótka wizyta u Ewci, której szeroki uśmiech bardzo pozytywnie mnie naładował. :) 

piątek, 18 stycznia 2013

Bez wstępu



Choroba to nie jest wdzięczny temat na wstępy. Zmartwienia raczej też nie. Więc pomijam wstęp, żeby nie rozsiewać internetowym kanałem złego samopoczucia.
Mam nadzieję, że kolejnym razem pojawi się tutaj więcej słońca, a ja będę tryskać energią.
Póki co, nie bierzcie ze mnie przykładu i trzymajcie się zdrowo!


piątek, 4 stycznia 2013

Pierwszy w 2013


Zima, a dzień zupełnie niezimowy. I słońce, i plusy na termometrze, a i śniegu jakoś nie uświadczy człowiek na tej naszej północy.
W planach była kawiarnia i babskie pogaduchy, ale skoro pogoda typowo spacerowa, to stolik w lokalu zamieniłyśmy na przechadzkę po gdańskich zakamarkach.


piątek, 25 maja 2012

Botwinkowa zupełnie inaczej :)



Jeśli botwina ciągle jeszcze ma u Was wzięcie (u mnie ma :)), a pomysły przypadkiem się kurczą – to zdecydowanie polecam Wam genialną (!) zupę. Wprost prze-pysz-ną!
Przepisem (klik!) na nią, równo dwa miesiące temu, podzieliła się Beatka z bloga „Bea w kuchni”. Obiecałam jej wtedy (i przy okazji sobie), że gdy tylko i w nasz region zawita wiosenne zielsko – to przygotuję tę zupę, choćby nie wiem co! :) 


Pierwsze zakupione botwiny zostały inaczej zagospodarowane, ale o zupie Bey nie zapomniałam i dzisiaj bardzo, bardzo ją polecam!
Jeśli tylko lubicie smak kolendry i kuminu – to ta pożywna zupa powinna Was zachwycić.
Nas wprost zauroczyła! :)
Jest aromatyczna, (w mojej wersji) lekko pikantna i jak to z zielskiem bywa – niekoniecznie „wyględna”. :)
Co prawda, wprowadziłam do przepisu kilka swoich drobnych zmian – np. zrezygnowałam z dodatku cynamonu i cytryny, oraz w ogóle nie miksowałam zupy – więc z pewnością nie smakowała i nie wyglądała identycznie jak ta z oryginalnego przepisu (Ottolenghi „The Cookbook”).
Sami zadecydujcie, na którą wersję mielibyście ochotę. Ja zdecydowanie ugotuję ją jeszcze raz, by sprawdzić jak smakuje w wersji cynamonowo – cytrynowej. :)

Życzę Wam udanego, słonecznego weekendu!
Nie zapomnijcie o jutrzejszym Dniu Matki! :)
Ja wszystkim Mamom ślę mnóstwo uścisków. :*


A tym, którzy jeszcze się wahają, czy wziąć udział w trwającym na blogu konkursie - przypominam, że jutro jest ostatni dzień na zostawianie komentarzy konkursowych. Do wygrania jest zestaw „śniadaniowy” ufundowany przez sklep internetowy „Twój Lunchbox”.
Tutaj (klik) znajdziecie szczegóły. Zapraszam!


Zupa z botwinki i soczewicy

2 pęczki botwinki (wraz z buraczkami)
ok. 1 szkl. czerwonej soczewicy
2-3 łyżki oliwy
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
1 łyżeczka ziaren kolendry (ew. mielona)
1 łyżeczka nasion kuminu (ew. mielony)
ok. 1 litr bulionu (lub gorącej wody)
garść świeżych listków kolendry
1 maleńka papryczka pepperoncino
sól, pieprz do smaku

Botwinkę umyć, osuszyć. Liście i łodygi pokroić niezbyt drobno. Porządnie wyszorowane buraczki pokroić w niewielkie słupki.
Soczewicę przepłukać dużą ilością zimnej wody.
Cebulę drobno posiekać. Czosnek przecisnąć przez praskę lub drobno utrzeć.
Nasiona kolendry i kuminu utrzeć w moździerzu.
W większym garnku, na rozgrzanej oliwie – zeszklić cebulę. Dodać czosnek i utarty kumin z kolendrą, a następnie soczewicę – krótko przesmażyć. Dorzucić pokrojoną botwinę (z buraczkami) i mieszając – smażyć ok. 2 min. aż zielenina „zwiędnie”. Zalać bulionem (lub gorącą wodą). Gotować ok. 20 min. do momentu, aż soczewica będzie miękka. W międzyczasie doprawić do smaku solą. Pod koniec gotowania dorzucić listki świeżej kolendry i doprawić pieprzem. *
Smacznego!

* W przepisie z książki Ottolenghi „The Cookbook” - cytowanym przez Beę na Jej blogu – do zupy dodawany jest również cynamon. Zupa jest częściowo miksowana i podawana z cytryną. Ja tym razem z tych trzech rzeczy zrezygnowałam.

niedziela, 9 stycznia 2011

Gęste i pożywne. Fasolka adzuki z soczewicą.


Do tej potrawy nawet chleba, czy bagietki nie potrzeba. Jest tak gęsta i pożywna, że po kilku łyżkach czuję się P E Ł N A. Najedzona i pełna szczęścia. :)
Zasadniczo fasolkę adzuki można zamienić na dowolną inną odmianę. Ja obecnie, wraz z nadejściem nowego roku, zabrałam się za wietrzenie szafek. Zwłaszcza tych kuchennych. Wyciągam więc różne mniej lub bardziej zapomniane woreczki. Trzeba przyznać, że trochę się tego nazbierało (taka moja mania zbieractwa). Gdyby tak wszystko wysypać na stół i razem zmieszać... byłoby naprawdę kolorowo. :)
Wkrótce zapewne kolejne danie z fasolą na stole zagości, a tymczasem fiolete i pomarańcze smacznie w garnku zagrały.



Czerwona soczewica i fasola adzuki w sosie pomidorowym

½ szkl. fasolki adzuki
ok. 500 ml bulionu (lub wody)

Fasolkę zalać zimną wodą i zostawić do napęcznienia na noc. Następnego dnia odcedzić fasolkę. Wrzucić do garnka i zalać bulionem (lub wodą) i gotować na małym ogniu pod przykryciem, aż fasolka zmięknie.

2-3 łyżki oliwy
ok. 250g pieczarek
1 cebula
biała część pora
2 ząbki czosnku
1 czerwona papryka
ok. 1 łyżeczki suszonego oregano
ok. 1 łyżeczki suszonego tymianku
szczypta papryczki z Espelette (lub chilli)
1 szkl. czerwonej soczewicy

ok. 700 ml passaty pomidorowej
sól, pieprz do smaku
duża garść posiekanej natki pietruszki


Pieczarki obrać i pokroić w kostkę lub talarki. Paprykę pokroić w kostkę.
Cebulę obrać, drobno posiekać. Pora umyć, osuszyć, pokroić w półtalarki. Czosnek drobno utrzeć.
Na głębokiej patelni rozgrzać oliwę, wrzucić cebulę – chwilę smażyć; dołożyć pora i mieszając smażyć dalej, ok. 3 min. , aż cebula i por się zeszklą. Następnie dołożyć czosnek, oraz pieczarki i paprykę. Dodać oregano, tymianek i szczyptę papryczki, oraz czerwoną soczewicę. Mieszając smażyć kolejnych ok. 5 min. aż warzywa zmiękną. Zdjąć z ognia.
Zawartość patelni przełożyć do garnka z gotującą się fasolką. Gotować do momentu aż fasolka zupełnie zmięknie (w razie gdyby płynu było zbyt mało, można troszkę uzupełnić wodą lub dodatkowym bulionem). Na koniec wlać passatę pomidorową – zagotować. Doprawić do smaku solą i pieprzem (można też ponownie do smaku dodać papryczki) i gotować kilka minut. Zdjąć z ognia. Wrzucić posiekaną natkę pietruszki i wymieszać. Podawać gorące.
Smacznego!

piątek, 5 lutego 2010

Curry z batatów i kurczaka


To był tydzień... aaa psik!
Tydzień pod znakiem kataru, chusteczek, czerwonego nosa i załzawionych oczu.
Gorąca herbata, miód i cytryna powróciły do łask.
I gruby sweter wyszedł z szafy, mimo że w domu przyjemnie cieplutko.
Zapewne powinnam wejść do łóżka i zająć się „nic nierobieniem”, ale należę do tej grupy ludzi, którzy leżeniem się męczą. :D Więc robiłam wszystko, by się nie zmęczyć. Niestety tym razem, niewiele to miało wspólnego z kuchnią. Oczywiście do czasu... :D Zbyt długa niebytność w kuchni - jak wiadomo - jest niezdrowa. :D


A więc rozgrzewamy się!
Bataty i groszek.
Kurczak i soczewica.
Pasta curry i mleczko kokosowe.
Na słodko, na pikantnie..., pożywnie i pysznie.
Prawdę mówiąc żałuję, że nie było dokładki.
Ale nie żałuję, że od poniedziałku w końcu wracam do codziennych obowiązków. :)



Curry z batatów i kurczaka.
Inspirowane przepisem z BBC Good Food

2 łyżki oleju (używam z pestek z winogron)
2 piersi z kurczaka, pokrojone w kostkę (lub paseczki)
2 średniej wielkości bataty, pokrojone w dużą kostkę
ok. 1 łyżeczka czerwonej pasty curry (ilość dozować do własnego smaku)
4 łyżki czerwonej soczewicy
250 - 300 ml bulionu z kurczaka lub warzywnego
400 ml mleczka kokosowego
ok. 150g mrożonego zielonego groszku
garść natki kolendry

Do garnka z rozgrzanym olejem – wrzucić pokrojone mięso kurczaka. Smażyć 2-3 min., aż mięso lekko zetnie się z wszystkich stron. Dodać bataty i czerwoną pastę curry – mieszając smażyć 1-2 min. Wsypać czerwoną soczewicę i znów smażyć ok. 1 min. Zalać całość bulionem - zagotować, a następnie dodać mleczko kokosowe i gotować jeszcze przez kilka minut, aż soczewica i bataty zmiękną, a sos trochę się zredukuje. W razie potrzeby doprawić do smaku jeszcze pastą curry, albo solą.
Wsypać mrożony groszek, znów zagotować i pozostawić na ogniu jeszcze ok. 3 min. Zdjąć z ognia, posypać poszatkowaną natką kolendry.
Smacznego!