Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pomarańcze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pomarańcze. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 lutego 2015

Do ostatniej skórki...


Rzecz miała miejsce dokładnie rok temu. Wtedy właśnie po raz pierwszy zdecydowałam się na kupno cytrusów sycylijskich. Nie mam tu na myśli zakupów w pobliskim hipermarkecie, czy lokalnym warzywniaku ale takich, co to jadą wprost z włoskiej farmy, aż pod drzwi domu. Tudzież, jak w moim przypadku – pod drzwi zaprzyjaźnionej osoby, która wpierw zbiera zamówienia, dokonuje zbiorczych zakupów, a potem rozdziela.


niedziela, 14 grudnia 2014

Chutney żurawinowy o zapachu świąt


Przygotowanie chutney'a nie zabiera wiele czasu, a jest fajnym dodatkiem smakowym do świątecznych pieczystych.
Moje ulubione to: figowe i śliwkowe, ale te przyrządza się wczesną jesienią. Teraz, gdy z owocami krucho – najlepiej sprawdzi się konfitura żurawinowa. Zwłaszcza, że ta po prostu bardzo się lubi z mięsem. 

wtorek, 8 stycznia 2013

Tiramisu zimowe - z małą nutką pomarańczy



Trudno powiedzieć, abym tym deserem wchodziła w Nowy Rok „na chudo, zdrowo i dietetycznie”. Ale wiecie jak to jest... czasem człowiek musi – inaczej się udusi... ;-) Zwykle gdy nachodzi mnie ochota – to wpierw sama sobie obrzydzam: eee, tłusty ten mascarpone jak diabli... Jak nie pomoże, to: echhh, za dużo zachodu i tyle garów potem do mycia... Ale nie oszukujmy się, tiramisu to ten z deserów, którego po prostu ciężko sobie odmówić. Więc może niezbyt często, ale czasem ulegam. :)



niedziela, 16 grudnia 2012

Zima, zima! Sypnęło cukrem! :)



Donoszę, że jestem, żyję i mam się nawet całkiem dobrze, choć zmęczenie daje się we znaki. Wiem, że mało mnie ostatnio na blogu, ale... najprościej mówiąc: nie wyrabiam. :)
W ostatnim czasie napiekłam mnóstwo pierniczków i oddałam się malowaniu precyzyjnemu (pokazywałam na FB, ale chyba i na blogu przydałaby się choćby krótka notka dokumentalna”... - muszę nadrobić). Byłam w kinie na najbardziej nieambitnym filmie, ale za to z przyjemną muzy. Odbyłam kilka fajnych spotkań, ale te najważniejsze ciągle jeszcze czekają (tylko kiedy gdy doba za krótka?). W kilkugodzinnej akcji przekopałam się przez pokój dzieci, wynosząc na śmietnik ze trzy wielkie wory „skarbów”, a kolejnym zasiliłam przedszkolną zbiórkę makulatury. To przerażające, ale wygląda na to, że człowiek ma tendencje do „obrastania” od małego. Zapewne, my dorośli trochę im w tym pomagamy...
Miałam bliskie spotkanie ze św. Mikołajem, który nigdy o mnie nie zapomina, chociaż taka trochę stara już jestem. :) Mikołaju, kocham Cię! :)
Znów zasiliłam kuchenne szafki, więc może pojawią się znane już Wam „migawki”? :) Ale to dopiero gdy znajdę trochę wolnego czasu. I gdy słońce raczy w końcu zaszczycić swoją choćby krótką obecnością. Obecna ponurość nie pomaga w fotografowaniu...