Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pistacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pistacje. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 lutego 2016

Perskie ciasto z chałwą


Wiesz jak to jest... Wydaje Ci się, że masz silną wolę, że jak powiesz „nie”, to znaczy nie, jak „stop” - to tkwisz na stop, choćby nie wiem co... A jak powiesz sobie: „nie widziałam, nie piekę, nie zjem ani kawałka... ” - wymazujesz z pamięci i już nigdy nie wracasz do tematu...?
Teoretycznie właśnie tak powinno to działać, ale w praktyce teorie się nie sprawdzają. Nie w moim wypadku. Kto wie, może w Twoim też nie, jeśli lubisz mocno słodkie? Chociaż to już na szczęście nie moje zmartwienie... W końcu każdy sam odpowiada za swoje grzeszki, prawda? ;-)
Chodziłam wokół tego przepisu jak kwoka. Zaglądałam, myślałam, odrzucałam, wracałam, próbowałam sobie obrzydzić, próbowałam liczyć kalorie (milion! a może i dwa :D), zarzekałam się, że nie, nie i nie... Zestawiałam za i przeciw. Potem znów wracałam, tylko żeby zerknąć, choćby przez chwilkę.
I doskonale wiedziałam dokąd ta cała przepychanka z samą sobą prowadzi. To była tylko kwestia czasu. :)


poniedziałek, 30 marca 2015

Risotto z chipsami warzywnymi i pistacjami


Podglądając szeroki świat kulinariów, zwłaszcza tych restauracyjnych – odnoszę wrażenie, że ten chipsami został wybrukowany... Wystarczy zajrzeć do popularnych na szklanym ekranie programów, by nabrać przekonania, że bez chipsa żaden talerz obyć się nie może. Moda taka, czy głębsze w tym przesłanie – sama nie wiem... :D


czwartek, 24 kwietnia 2014

Sernik pistacjowy wśród wiosennych pąków :)


Przed świętami opowiadałam historię pasty pistacjowej (mojej własnej). Już wiecie, że można zrobić ją samodzielnie w domu. Wystarczy garść dobrej jakości niesolonych pistacji.
A dzisiaj chwalę się wymarzonym i długo wyczekanym ciastem z jego dodatkiem – wypatrzonym u Elizy na White Plate (klik).


piątek, 11 kwietnia 2014

Historia zielonej pasty pistacjowej i deser z kremem pistacjowym


Ta historia ma swój początek na blogu White Plate, gdzie ponad rok temu autorka bloga – Eliza, totalnie i bez ostrzeżenia zastrzeliła mnie zdjęciami i przepisem na sernik z pastą pistacjową. To był strzał prosto w serce, a rana rozkrwawiła się jeszcze mocniej, gdy wujek Google wypluł mi informacje na temat ceny niezbędnego składnika. Pewną nadzieję, pokładałam jeszcze w planowanym urlopie, licząc na to, że choć maleńki słoiczek przywiozę ze słonecznej Italii. Ale i tutaj spotkał mnie zawód, bo choć z podróży przytargałam mnóstwo lokalnych pyszności, to na pastę pistacjową, ani nawet na niesolone pistacje na toskańskich targach, ani w sklepach – nie natrafiłam...

 
I w tym miejscu, po raz kolejny wielbić pod niebiosa będę zakupy internetowe z Sycylii wprost do domu. Nie jest to w żadnym wypadku wpis reklamowy, ale po prostu trudno mi nie wspomnieć, że dzięki bio-produktom dostępnym w In Campagna realizuję od niedawna swoje maleńkie kulinarne przyjemności (jak ta z kiszonymi cytrynami). :) To właśnie tutaj, zupełnie niedawno kupiłam absolutnie przepiękne, świeżutkie i naprawdę zielone (niesolone) pistacje z Bronte, które jak niosą wieści - nazywane są zielonym złotem. :)
Serducho przestało krwawić, a ja bzzzyknęłam cudowną, gęstą, przyjemnie zieloną pastę pistacjową. Jej głęboki smak wynagradza każdy dzień długiego oczekiwania. To taka miłość od pierwszej łyżeczki – warta każdej wydanej złotówki. ♥♥♥

piątek, 28 marca 2014

Gulasz z jagnięciny z pistacjowym kuskusem


Zapadła ostatnio cisza na blogu, ale szczęśliwie nie pokrywa się ona z ciszą w ogóle. Dużo się ostatnio działo, sporo pracy i fajne sesje fotograficzne za mną. Teraz nastała krótka chwila na odpoczynek i łapanie pierwszych, trochę zimnych jeszcze promieni słonecznych. Cudowna jest świadomość, że szarość zimy już za nami i lada chwila wiosna wybuchnie całym swym pięknem. Z niecierpliwością czekam, aż moje codzienne trasy obsypie biały i różowy kwiat, a szparagi zasiedlą każdy możliwy stragan. Znów będzie zielono, nie tylko za oknem, ale i na talerzu! :)