Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Papryka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Papryka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 listopada 2017

Kurczak cacciatore


Jesienna aura za oknem sprawia, że już nie tylko cieplejszy sweter jest mile widziany, ale i w kwestiach kulinarnych przestawiam się na inne tory. Już nie letnie zupy i lekkie sałatki, ale treściwsze i gorące potrawy trafiają na nasze talerze. Coraz częściej i chętniej rozgrzewam piekarnik i hojniejszą ręką do garnka sypię nieco pikantniejsze przyprawy. Ich ciepło miło rozchodzi się po ciele, a intensywny zapach cudownie wypełnia cały dom.
Dzisiaj przedstawiam Wam prosty przepis (notabene o włoskich korzeniach) na pysznego kurczaka „Cacciatore”. W wolnym tłumaczeniu można powiedzieć, że to kurczak „po myśliwsku”.
To niezwykle aromatyczna wersja, która przewiduje gotowanie lub pieczenie mięsa z dodatkiem ziół, cebuli, sporej ilości czosnku, warzyw i najważniejsze - pomidorów.

poniedziałek, 12 października 2015

Panzanella


Gdybym dzisiaj mogła na dłużej zatrzymać któryś z kończących się smaków, zapewne postawiłabym na pomidory. Nie byle jakie, ale te aromatyczne, które dojrzewając na krzaczku, rumienią się w gorącym słońcu. Słodkie, soczyste, osmagane ciepłym wiatrem i pachnące ziemią. :)
Niemiła jest mi myśl, że wszystko co najpyszniejsze znów zbyt szybko przeminęło...
Minione lato i wczesna jesień były dla mnie szczególnie obfite w pomidory najlepszej jakości. Czy to za sprawą upalnego lata, czy może dobrej ręki gospodarzy – przez wiele tygodni, miałam dostęp do takich owoców, które będą mi się śniły przez kolejne miesiące.


piątek, 11 września 2015

Trzy kolory. Stir – fry z wołowiny i papryki.


Do przygotowania tej potrawy potrzebne są dwa najważniejsze elementy: przyzwoity wok (który ewentualnie można zamienić na porządną, dużą, głęboką patelnię) i najlepszej jakości wołowina. Rzekłabym, że składnik ostatni ma zdecydowanie kluczowe znaczenie. Trzeba zapomnieć o gulaszowych ścinkach, czy częściach tuszy przeznaczonej do długiego duszenia.
Stir- fry to popularna metoda, wywodząca się z kuchni dalekowschodniej, polegająca na bardzo szybkim, krótkim smażeniu – i co niezwykle ważne - w wysokiej temperaturze.
Z tej przyczyny potrzebne będzie mięso jak najbardziej delikatne i soczyste, inaczej klapa murowana. Najlepiej sprawdzą się górne części wołu, a więc kawałek zrazowej krzyżowej lub górnej, bądź polędwica. W grę wchodzi jeszcze antrykot i rostbef. W każdym wypadku trzeba mieć na uwadze, aby mięso było maksymalnie świeże.


środa, 19 sierpnia 2015

Podejmij challenge z Cuisine Companion - rozwiązanie I etapu konkursu


Wybrać jedną recepturę z kilkudziesięciu to prawdziwe wyzwanie. :)
Przeczytałam uważnie każdy przepis, który mi przysłaliście. Z konieczności odłożyłam na bok te, które nie mieściły się w ramach warunków konkursowych (np. wymagały użycia piekarnika), a potem, czytając po raz drugi - wyobrażałam sobie smak Waszych potraw. :) To była niezwykle pyszna wędrówka i bardzo chętnie do wielu z Was wprosiłabym się do stołu. :)
Z całego wachlarza najróżniejszych propozycji, wybrałam tę, która najmocniej zadziałała na moje zmysły. Niby prosta receptura „jednogarnkowca”, ale w środku tajemniczy składnik, którego ogromnie byłam ciekawa...
A zatem wyzwanie zostało podjęte. Pozostało sprawdzić, czy z Cuisine Companion  uda mi się łatwiej lub szybciej przygotować wybraną potrawę. :)

poniedziałek, 6 października 2014

Jarmuż, soczewica i reszta ferajny.


Natury nie przechytrzę, choć trochę jeszcze próbuję. Może i aura jest (jak na razie) łaskawa, obdarowując nas przyjemnym słońcem, i bezchmurnym niebem, ale jesień, choćby najpiękniejsza...to nie to samo co lato.
Więc marznę nawet w pełnym w słońcu. W domu wciskam się w cieplutki koc. Na stopach grube skarpety. Nie wystarcza. Och! jak zimnooo!


niedziela, 28 września 2014

Lista awaryjna


Mam taką swoją prywatną listę awaryjnych potraw. Nie jest ani szczególnie długa, ani nad wyraz urozmaicona. W życie wcielam wtedy, gdy mam totalną pustkę w głowie, tudzież ilość czasu spędzonego w kuchni muszę (czasem chcę) skrócić do minimum.
Wspólny mianownik, jak łatwo się domyśleć, opiera się na prostocie i ekspresowym wykonaniu.
W większości przypadków lista obejmuje po prostu makarony na różne sposoby. Pewnie dlatego, że zwyczajnie mają u nas duże branie. Ale od czasu do czasu wyciągam z niej też inne, równie proste perełki. Takie jak ta.
Przygotowuję ją w woku, ale i bez niego można sobie poradzić. Wystarczy głębsza patelnia. Koniecznie zawczasu przygotujcie wszystkie składniki, tak aby mieć je pod ręką. Wtedy idzie jeszcze szybciej. :)



środa, 3 września 2014

Powroty nie są nudne... :) Tarta z kurkami.


Z przykrością wczoraj odkryłam na targu, że cena kurek paskudnie podskoczyła do góry. Jeszcze całkiem niedawno kupowałam dużymi garściami za całkiem znośne pieniądze, teraz mam obawy, że to jedne z ostatnich zakupów. A szkoda, bo kurki darzymy miłością i jak co roku, żal będzie się z nimi rozstawać. 
Pamiętam, jak w czasie wakacji syn zajadał się zwykłą jajecznicą z tymi złotymi grzybkami, twierdząc, że lepszej w życiu nie zrobiłam (tej sprzed roku jakoś już nie pamiętał :D). 
 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Po prostu megaśne curry z patisonem :)


Weekend niemal za nami, prace twórczo – pisarskie zakończone (o yeah! :)). Owszem, utknęłam ze dwa razy, na szczęście odetkało się w miarę bez bólu, zwłaszcza gdy parująca kawa stanęła na biurku i owiała mnie swoim zapachem. Nie bez znaczenia była też w międzyczasie krótka wizyta u Ewci, której szeroki uśmiech bardzo pozytywnie mnie naładował. :) 

piątek, 21 października 2011

Risotto z kaszy w dyniowym kolorze. Festiwal Dyniowy 2011



Jeśli na coś szczególnie niecierpliwie czekam każdej jesieni – to zdecydowanie jest to dynia. Najsympatyczniejszy owoc o tej porze roku.
Przez cały rok, zwracam szczególną uwagę na każdy napotkany przepis z jej udziałem. Mam tyle ich naszperanych, że już sama się gubię. Książki i czasopisma upstrzone żółtymi post-it przypominają „tutaj warto ponownie zajrzeć”. I jest ich bardzo, bardzo, baaardzo dużo...
Czasem podpatrzone w magazynie danie po prostu zapada w pamięć. Jak to, które przygotowałam na dzisiaj.
Nie odnalazłam oryginalnego przepisu, ale z całą pewnością był to któryś z archiwalnych numerów „Delicious”. Gotowałam więc intuicyjnie, dobierając składniki i proporcje dość swobodnie.


Jest to moja pierwsza w tym roku propozycja, ze specjalną dedykacją na Festiwal Dyniowy. :)
Gospodyni Beatce, przesyłam mnóstwo uścisków za to, że w tym roku po raz czwarty postanowiła namówić nas na dyniowe szaleństwo. :)



Kasza jęczmienna a'la risotto z pieczoną dynią i papryką
(podpatrzone w którymś archiwalnym numerze „Delicious”)
na 3 duże porcje (lub 4 mniejsze)

ok. 0,5 – 0,7kg dyni (u mnie połowa niewielkiej dyni „hokkaido”)
1 duża czerwona papryka
kilka gałązek świeżego tymianku
sól
oliwa do skropienia

1 czubata szkl. kaszy jęczmiennej (użyłam pęczaku)
1 średniej wielkości cebula
2-3 łyżki oliwy do smażenia
ok. 100ml wina białego dobrej jakości
ok. 0,5 – 0,7l bulionu warzywnego (najlepiej wrzącego)
2-3 gałązki świeżego tymianku
pieprz do smaku
garść świeżych ziół (u mnie natka pietruszki i bazylia)
garść płatków parmezanu (u mnie mocno dojrzałe pecorino)

Blachę z piekarnika wyłożyć papierem do pieczenia.
Dynię wydrążyć z pestek, obrać ze skórki i pokroić w grubą kostkę (ok. 1,5x1,5cm). Paprykę umyć, osuszyć. Pokroić na pół i wydrążyć z gniazda nasiennego. Wyłożyć na przygotowaną blachę, skropić oliwą, posolić, popieprzyć i posypać listkami tymianku. Całość przemieszać, tak by oliwa dość równomiernie otoczyła warzywa.
Piec w piekarniku nagrzanym do temp. ok. 190-200 st.C ok. 20 min. (dynia wyraźnie zmięknie, a skórka na papryce pomarszczy się i sczernieje).
W międzyczasie drobno posiekać cebulę.
Gotowe warzywa wyjąć z piekarnika. Z papryki usunąć skórkę, a następnie pokroić w paseczki. Odstawić na bok.
W głębokiej patelni rozgrzać olej, wrzucić cebulkę – smażyć do lekkiego zeszklenia. Wrzucić kaszę jęczmienną - chwilę przesmażyć. Zalać białym winem – dusić, aż do wyparowania płynu. Wlać chochelkę wrzącego bulionu,(garnuszek z bulionem najlepiej trzymać na maleńkim ogniu, tak by bulion cały czas był bardzo gorący). Dodać listki tymianku i gotować, od czasu do czasu mieszając, aż do wyparowania płynu. Bulion dolewać partiami (po 1 chochelce) do momentu, aż kasza zmięknie (jednak nie polecam jej zbyt mocno rozgotowywać). Gdy kasza będzie już prawie gotowa (mnie zajęlo gotowanie ok. 20min.) – wmieszać przygotowaną wcześniej dynię i paprykę. Doprawić do smaku pieprzem. Zdjąć z ognia. Wmieszać poszatkowaną natkę pietruszki z bazylią. Nałożyć porcje na talerze. Posypać świeżo utartymi płatkami parmezanu (lub pecorino). Od razu podawać.
Smacznego!

niedziela, 9 stycznia 2011

Gęste i pożywne. Fasolka adzuki z soczewicą.


Do tej potrawy nawet chleba, czy bagietki nie potrzeba. Jest tak gęsta i pożywna, że po kilku łyżkach czuję się P E Ł N A. Najedzona i pełna szczęścia. :)
Zasadniczo fasolkę adzuki można zamienić na dowolną inną odmianę. Ja obecnie, wraz z nadejściem nowego roku, zabrałam się za wietrzenie szafek. Zwłaszcza tych kuchennych. Wyciągam więc różne mniej lub bardziej zapomniane woreczki. Trzeba przyznać, że trochę się tego nazbierało (taka moja mania zbieractwa). Gdyby tak wszystko wysypać na stół i razem zmieszać... byłoby naprawdę kolorowo. :)
Wkrótce zapewne kolejne danie z fasolą na stole zagości, a tymczasem fiolete i pomarańcze smacznie w garnku zagrały.



Czerwona soczewica i fasola adzuki w sosie pomidorowym

½ szkl. fasolki adzuki
ok. 500 ml bulionu (lub wody)

Fasolkę zalać zimną wodą i zostawić do napęcznienia na noc. Następnego dnia odcedzić fasolkę. Wrzucić do garnka i zalać bulionem (lub wodą) i gotować na małym ogniu pod przykryciem, aż fasolka zmięknie.

2-3 łyżki oliwy
ok. 250g pieczarek
1 cebula
biała część pora
2 ząbki czosnku
1 czerwona papryka
ok. 1 łyżeczki suszonego oregano
ok. 1 łyżeczki suszonego tymianku
szczypta papryczki z Espelette (lub chilli)
1 szkl. czerwonej soczewicy

ok. 700 ml passaty pomidorowej
sól, pieprz do smaku
duża garść posiekanej natki pietruszki


Pieczarki obrać i pokroić w kostkę lub talarki. Paprykę pokroić w kostkę.
Cebulę obrać, drobno posiekać. Pora umyć, osuszyć, pokroić w półtalarki. Czosnek drobno utrzeć.
Na głębokiej patelni rozgrzać oliwę, wrzucić cebulę – chwilę smażyć; dołożyć pora i mieszając smażyć dalej, ok. 3 min. , aż cebula i por się zeszklą. Następnie dołożyć czosnek, oraz pieczarki i paprykę. Dodać oregano, tymianek i szczyptę papryczki, oraz czerwoną soczewicę. Mieszając smażyć kolejnych ok. 5 min. aż warzywa zmiękną. Zdjąć z ognia.
Zawartość patelni przełożyć do garnka z gotującą się fasolką. Gotować do momentu aż fasolka zupełnie zmięknie (w razie gdyby płynu było zbyt mało, można troszkę uzupełnić wodą lub dodatkowym bulionem). Na koniec wlać passatę pomidorową – zagotować. Doprawić do smaku solą i pieprzem (można też ponownie do smaku dodać papryczki) i gotować kilka minut. Zdjąć z ognia. Wrzucić posiekaną natkę pietruszki i wymieszać. Podawać gorące.
Smacznego!

sobota, 4 września 2010

Jak Jędruś leczo gotował...



Jędruś (nomen omen ten sam, co z dziewczynami lubi pląsać w porzeczkowych krzakach) miał dylemat. Dylemat nie byle jaki, bo natury kulinarnej... Jędruś wszedł w posiadanie gigantycznych cukinii, prosto z ogródka mamy i zupełnie nie wiedział co począć z cukiniowym nadmiarem szczęścia. Nie mogłam zostawić Jędrusia w potrzebie. Pomoc była niezbędna.
- Jędruś, a masz pomidory? A kiełbaskę? A paprykę Jędruś masz?
Jędruś miał. Miał wszystko. A nawet więcej. Cebulkę Jędruś też miał.
- Jędruś ugotuj leczo. Ja ci mówię Jędruś, leczo będzie w sam raz dla ciebie.
Jędruś ugotował. Dał wszystko co miał. Czosnek i cebulkę też.
Czy dobre było...? Nie wiem, Jędruś nie zaprosił na obiad. :D
Więc ugotowałam swoje leczo. Takie jak zawsze. Ulubione.



Leczo
(na spore 4-5 porcje)

1 dużą cebula
2 średnie cukinie (ok. 20cm długości), lub 4 malutkie
2 papryki (najlepiej kolorowe: czerwoną i żółtą)
ok. 3 łyżki oliwy (tyle, by delikatnie przykryć dno garnka)
sól, pieprz do smaku
1 łyżeczkę suszonego oregano
szczyptę suszonego tymianku (ok. ¼ łyżeczki)
½ łyżeczki słodkiej papryki w proszku *
1 łyżeczkę słodkiej papryki wędzonej *
szczypta mielonej papryczki chili (do smaku)
1 litr passaty pomidorowej (albo domowego przecieru pomidorowego, a w sezonie ok. 1,5 kg świeżych pomidorów)
ok. 300 – 400g ulubionej wędliny (kiełbaski, parówki, boczek, etc.)

* ponieważ wędzona papryka nie wszędzie jest dostępna – można ją pominąć, a w zamian dodać dodatkową łyżeczkę papryki zwykłej

Cebulę obrać i posiekać drobno. Cukinię pokroić w kostkę (nie większą niż 1x1cm). Paprykę pozbawić gniazd nasiennych, wyciąć białe części i pokroić w paseczki lub kostkę.
W większym garnku rozgrzać oliwę. Wrzucić poszatkowaną cebulę i delikatnie ją zeszklić. Dołożyć cukinię i 1 łyżeczkę soli. Mieszając smażyć ok. 3 min. Dodać pokrojoną paprykę , oraz przyprawy: oregano i tymianek (rozetrzeć najpierw w dłoniach, by uwolnić aromat), paprykę w proszku i małą szczyptę papryczki chili. Wymieszać dokładnie i smażyć kolejne 3 min. Zalać wszystko pomidorową passatą (jeśli wybrane zostały świeże pomidory, to wcześniej zalać wrzątkiem, obrać ze skórek, powycinać twarde części w okolicach ogonka i pokroić w kostkę). Gotować przez 20 min. na średnim lub małym ogniu, mieszając co jakiś czas. W międzyczasie pokroić kiełbaski w plasterki i podsmażyć na patelni, na minimalnej ilości tłuszczu. Wrzucić wędlinę do garnka. Doprawić pieprzem, a w razie potrzeby jeszcze dodatkowo solą i chili (wszystko do smaku). Gotować kolejne 15 min.
Podawać na ciepło z bagietką, ciabattą, chlebem lub innym ulubionym pieczywem. Smacznego! :)



U mnie, od pewnego czasu, takim ulubionym pieczywem są smażone na patelni proziaki (placki na sodzie), które odkąd odkryłam na Waniliowym blogu Anny – przygotowuję każdorazowo do lecza. Są świetne do maczania w pomidorowym sosie. I bardzo dobre.

Proziaki
cytuję za Anną z bloga Waniliowo

1/2 kg mąki
1 łyżka soli
1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej
250 ml zsiadłego mleka albo maślanki
1 łyżka cukru

Mąkę wymieszałam z sodą, solą, cukrem, powoli wlewałam maślankę i wyrobiłam gładkie, niezbyt twarde ciasto. (Gdyby się lepiło, można dodać mąki). Ciasto kroiłam na kawałki i rozwałkowałam na niezbyt grube, owalne placki (15 cm długości). Kładłam je na średnio gorącą patelnię i smażyłam po kilka minut z każdej strony, uważając, by ich nie przypalić. Można delikatnie podlewać je olejem, jeśli patelnia zacznie dymić. Chyba można zrobić nieco grubsze placki, ale trzeba je odpowiednio dłużej smażyć, więc chyba bez dodatku tłuszczu się nie obejdzie. Można je oczywiście upiec w piekarniku.