Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kwiaty jadalne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kwiaty jadalne. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 lipca 2017

Lato, truskawki i zimny sernik


W oczekiwaniu jest coś intrygującego. Świadomość, że to za czym tęsknię jest ciągle przede mną - przynosi radość.
Lubię ten czas. Skreślać kolejne dni, marzyć, snuć plany. Po prostu czekać.
I co zabawne, trochę mnie smuci gdy już przychodzi. Bo skoro przyszło, to i odejdzie. Ot, nieuchronność czasu. Dawniej niemal go nie zauważałam, z wiekiem widzę go coraz wyraźniej. ;-)

wtorek, 20 września 2016

Pizza z pesto. Kwiecista.


W życie codzienne wkradają się rytuały. Jedne zwyczajne. Drugie niezwykłe, które z czasem może i powszednieją. A inne smakowite i choćby nie wiem ile już trwały – za nic nie chcą się znudzić. Zostają z nami na długo. Kto wie, może nawet na zawsze? Czasem z wygody, czasem z sentymentu, a niekiedy przez „zasiedzenie”. Jestem pewna, że i Ty masz takie w swoim bagażu doświadczeń?
My mamy naszą niedzielną pizzę. Nie w sobotę, nie w poniedziałek, ani w żaden inny dzień tygodnia. Domowa pizza najlepiej smakuje w niedzielę. :)

czwartek, 8 września 2016

Malujemy witraże. Makaronowe. :)


Makaron wyrabiany ręcznie, domowym sposobem towarzyszy mi od dzieciństwa, a ponieważ jestem sentymentalna, to powiem, że najlepszy wychodzi spod rąk mojej mamy. Do rosołu tnie na cieniutkie niteczki, w fasolowej fajnie sprawdzają się szerokie, dość mięsiste wstążki. Do innych przeznaczeń – jak popadnie albo jak w duszy zagra. :) Makaron mamy jest inny od mojego, trochę jaśniejszy, bardziej miękki. Domyślam się, że jego skład kryje swoje tajemnice. Ugotowany świetnie się przechowuje i nawet po kilku dniach spędzonych w lodówce, wciąż jest tak samo smaczny jak ten od razu po ugotowaniu.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Połączenia doskonałe, czyli boski sos owocowy do deserów.


Gdy na przełomie wiosny i lata na straganie spotykają się truskawki i rabarbar, to dla mnie znak, że czas na przygotowanie owocowego sosu. Nie przygotowuję go w dużych ilościach, ot tylko tyle, by jeść na bieżąco. Bo taki świeżutki, delikatny i lekki, bez ogromnej ilości cukru jest po prostu przepyszny. Tak pyszny, że ma się ochotę jeść łyżkami.

piątek, 28 sierpnia 2015

Cukinia, jeżyny i oscypek - sałata jak marzenie


Zwykle mam problem z nazewnictwem tego typu przekąsek. Swoim domownikom oznajmiam, że robi się „sałata”, z tym że tak naprawdę sałaty nie ma tutaj ani jednego listka. Zastanawiałam się przez chwilę nad „sałatką”, ale szczerze mówiąc, sałatki kojarzą mi się z siekanką wszelaką – czyli naciapane drobnicy i wymieszane. :)
Nie żebym od czasu do czasu nie jadała sałatek... Ale jeśli mam wybór, to wolę jednak sałaty. Te kojarzą mi się z czymś świeżym, często surowym i pięknie wyglądającym na talerzu. :)


czwartek, 30 lipca 2015

Kwiaty cukinii faszerowane trzema serami


Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce na toskańskiej ziemi. I wyglądało jak... porażenie prądem. Jeden kęs i bum! Zachwyt i fajerwerki! :)
Od tamtej pory minęło blisko dziesięć lat, a ja do dzisiaj największym sentymentem darzę jadalne kwiaty w postaci, którą wtedy poznałam. To już tradycja: gdy w moje ręce trafiają żółciutkie kwiaty cukinii – w pierwszej kolejności zanurzam je w tempurze (albo cieście naleśnikowym) i głęboko smażę. Można chrupać bez końca, takie to pyszne, choć o diecie niestety należy zapomnieć. ;-)
Kolejne pęczki zjadamy już w nieco bardziej urozmaiconej formie. Bo jadalne kwiaty dają wiele możliwości.


poniedziałek, 20 lipca 2015

Gnocchi z ricotty, z cukinią, kwiatami i miętą.


Te kluseczki smakują jak marzenie. Są delikatne, mięciutkie i wprost rozpływają się w ustach. Pachną miętą i skórką cytrynową. Można jeść bez końca i szczerze mówiąc radziłabym robić z podwójnej porcji, bo pojedynczą (jak u mnie) i owszem, jedna osoba naje się chyba do syta (zależy jeszcze jaka osoba ;-)), ale już dwie będą czuły niedosyt. :)


poniedziałek, 29 czerwca 2015

A Ty wiesz jak smakuje napój bogów? :)


Wiele razy, nie tylko w obecnym sezonie ale i poprzednich, zastanawiałam się: o co tyle zamieszania? O co tyle krzyku z tym czarnym bzem, że wszyscy jak jeden mąż, hurtem zbierają kwiaty u progu lata? Zielsko jak zielsko, owszem całkiem ładnie pachnie (chociaż na dłuższą metę trochę zbyt dusząco), ale... bez przesady...
No to teraz już wiem. Jeśli wierzyć mitom, że bogowie na Olimpie raczyli się ambrozją i nektarem – to dzisiaj myślę, że właśnie tak musiały smakować te boskie pokarmy. Jak syrop z kwiatów czarnego bzu o cudownym, miodowym smaku i aromacie. Posmakujesz raz i nie chcesz przestać. :)


środa, 17 września 2014

Ukwiecona pizza


Dzisiaj niewiele mam do powiedzenia. Głównie dlatego, że goni mnie praca, a gdy intensywnie pracuję, to mało gadam. :)
Dlatego nie wdając się w rozwlekłe historie, zostawiam Wam garść fotek i pomysł na pizzę, którą kilka dni temu przygotowałam.
Głównym jej składnikiem jest cukinia – zarówno jej owoc, jak i kwiaty. Boczek spokojnie można pominąć, chyba, że tak jak ja lubicie jego smak. :)
Polecam i zmykam! :)
Przepis poniżej.



wtorek, 19 sierpnia 2014

Kwiaty cukinii. Tarta.


Odsuwam od siebie myśl, że okres wakacyjny tuż tuż za nami... To niesprawiedliwe, że zima i wszechobecna ciemność zwykle wydaje się nie mieć końca, a słoneczne i promienne lato mija w okamgnieniu. Przecież powinno być odwrotnie, prawda?
Nie zaglądam jeszcze do zdjęć z letnich podróży, bo gdy człowiek zaczyna wspominać, to tak jakby już pożegnał się z latem. Próbuję odsunąć od siebie ten moment, naiwnie wierząc, że może choćby najmniejsza fala upału jeszcze mnie zaskoczy. I wygoni z miasta nad kaszubskie jeziora, choćby na chwilę, choćby na kilka prawdziwie upalnych godzin. :) 
W oczekiwaniu na ten moment, staram się nie przegapić żadnej okazji, by aktywnie spędzać wolne chwile. Uskuteczniam długie spacery, które notabene i tak zawsze kończą się na bliższym czy dalszym targu warzywnym. A w ostatnich dniach wprost całymi godzinami włóczyłam się po Jarmarku Dominikańskim – zwłaszcza po ulubionej jego części, przekopując się przez stosy staroci. Żałuję, że nie uaktywniłam popularnego obecnie licznika, by zmierzyć ilość przemierzonych kilometrów, a może i spalonych kalorii. :) O tym, jakie nowe skarby do stylizacji udało mi się w tym roku „wykopać” będzie na blogu niebawem. :) 



środa, 18 czerwca 2014

Różane opowiastki


Pierwsza porcja różanego wyrobu trafiła w moje ręce dokładnie pięć lat temu. I nie był to byle jaki wyrób, ale cudownie pachnące, świeżutko utarte płatki róży, zebrane na beskidzkiej ziemi. Prezent od Basi.
Niewielki słoiczek z różaną zawartością trzymałam w lodówce i pamiętam dokładnie - długo nie mogłam się zdecydować do czego ją wykorzystać. Każda opcja jaka przychodziła mi do głowy - wydawała się niewystarczająco atrakcyjna. No przecież taką królewską różę trzeba godnie potraktować!
W sumie to była wymówka, bo tak naprawdę chyba było mi żal tak po prostu ją zjeść i tym samym się z nią rozstać. Dużo fajniej było mieć słoiczek pod ręką i od czasu do czasu zanurzać w nim nos. A aromat jaki się unosił..., no cóż musicie go sobie wyobrazić... :) 
 


środa, 14 sierpnia 2013

Kwiatowy apel(ik)


Mają tylko jedną wadę: niełatwo je kupić.
Trochę to irracjonalne, zważywszy na to, że cukinie, podobnie jak dynie – to żaden rarytas i z powodzeniem są u nas uprawiane.
Zadaję sobie pytanie: ile jeszcze czasu musi upłynąć, by kwiatowa świadomość zagościła na naszym rynku spożywczym? Bo przecież na stołach wielu Polaków - gości już od dawna!