Gdy na przełomie wiosny i lata na straganie spotykają się truskawki i rabarbar, to dla mnie znak, że czas na przygotowanie owocowego sosu. Nie przygotowuję go w dużych ilościach, ot tylko tyle, by jeść na bieżąco. Bo taki świeżutki, delikatny i lekki, bez ogromnej ilości cukru jest po prostu przepyszny. Tak pyszny, że ma się ochotę jeść łyżkami.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Imbir. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Imbir. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 20 czerwca 2016
Połączenia doskonałe, czyli boski sos owocowy do deserów.
Gdy na przełomie wiosny i lata na straganie spotykają się truskawki i rabarbar, to dla mnie znak, że czas na przygotowanie owocowego sosu. Nie przygotowuję go w dużych ilościach, ot tylko tyle, by jeść na bieżąco. Bo taki świeżutki, delikatny i lekki, bez ogromnej ilości cukru jest po prostu przepyszny. Tak pyszny, że ma się ochotę jeść łyżkami.
poniedziałek, 11 stycznia 2016
Gyoza z pieczoną kaczką
Niemal równo rok temu, pierożkami (KLIK – tutaj przepis) o lekko azjatyckiej nucie smakowej zamykałam rok. Najwyraźniej taka już moja dość przypadkowa, świecka tradycja, a może po prostu historia lubi się powtarzać? Bo oto nastał rok kolejny, a ja znów zaczynam podobnymi klimatami.
W zasadzie nowy przepis miał zadebiutować na blogu w Nowy Rok, ale cóż... nie wyszło...
W tym miejscu słówko wyjaśnienia, głównie dla stałych Czytelników, którzy zauważyli moją ostatnią obniżoną aktywność blogową – jestem, żyję, gotuję. I marzę o wakacjach, nie inaczej. :D Jest pracowicie, tyle, że efekty niemal całej mojej aktywności kulinarno – fotograficznej trafiają „w świat”. Ale, ale! Jeszcze tylko trochę! Zaraz potem nabiorę oddechu i mam nadzieję wrócić z impetem. :)
czwartek, 22 października 2015
Czas na jesień. Jabłka i orzechy.
Tak to się plecie... Wiosną zwykle wracam ze spacerów z zielonymi gałązkami. Latem nie potrafię się oprzeć polnym kwiatom, a teraz, gdy za oknem sypnęło złotem - zachwyca mnie każdy opadający z drzewa liść. Nawet jeśli nie tęsknię za chłodem i krótszymi dniami, to lubię te wszystkie odcienie żółci, czerwieni, brązów i fioletów, którymi obdarza nas teraz natura. W domu więc zrobiło się kolorowo od bukietów liści, jarzębiny, dzikiego winogrona, ozdobnych dyń i dużej ilości owoców. To najprzyjemniejsza strona tej pory roku... :)
niedziela, 14 czerwca 2015
Łosoś teriyaki ze szparagami
Jest kilka takich składników, które zajmują ważne miejsce w moich kulinarnych poczynaniach. Jednym z nich jest sos sojowy. Uważam go za genialną przyprawę i często po prostu zastępuje mi sól. Ale sos sojowy to dopiero początek, bo od niego (a w zasadzie na jego bazie) wywodzą się inne, równie świetne sosy, a wśród nich chyba mój ulubiony – teriyaki.
Po raz pierwszy zetknęłam się z nim już jakiś dłuższy czas temu w restauracji sushi. Od tamtej pory często gości w moim domu i dbam o to, by choćby najmniejsza buteleczka zawsze znajdowała się w lodówce. Co prawda sos teriyaki podobno w bardzo łatwy sposób można wykonać samemu w domowych warunkach. Wystarczy połączyć sos sojowy z mirin (lub sake) i miodem (lub cukrem trzcinowym) i podgotować, by płyn się zredukował i nieco zgęstniał. Uczciwie przyznaję, sama na produkcję się jeszcze nie porwałam i idąc na skróty – kupuję gotowy
niedziela, 12 października 2014
Figi z imbirem. Na słodko.
Jeśli lubicie figi – to właśnie teraz jest dobra pora, by się trochę obkupić. Złotówka za całkiem ładną sztukę. Na moje oko, taniej już nie będzie, więc kto żyw biegnie na targ. :)
I tylko radzę - dla własnego dobra, nie zestawiajmy tej złotówki z ceną kilograma jabłek, bo ból głowy i zębów murowany...
wtorek, 20 maja 2014
Coś słodkiego, coś owocowego, coś ostrego. Deser podano!
Uwielbiam ten moment, gdy w końcu zapada decyzja, a nad „i” ostatecznie postawiona zostaje kropka. Dotąd rozsypana układanka puzzli, w końcu układa się w jedną, zapiętą całość: miejsc, noclegów, rezerwacji i na koniec potwierdzeń.
Chciałoby się powiedzieć: ufff! mamy to za sobą!
Teraz pozostaje tylko czekać i cieszyć się myślą, że od zasłużonego urlopu dzieli już coraz mniej. Chociaż jak wiadomo, w takich wypadkach czas oczekiwania dłuży się niemiłosiernie...
piątek, 12 października 2012
O remoncie słów kilka
O tym, jak człowiek obrasta w
niepotrzebne rzeczy – dowiaduje się zwykle z całą brutalnością
przy okazji wszelakich remontów. Przerażający jest fakt, ile "skarbów" jest w stanie upchnąć w zakamarki szaf, bo przecież może
„kiedyś się przyda(dzą)”...
Gdy w wakacje odświeżaliśmy
przedpokój, wydawało mi się, że już gorzej być nie może.
A jednak. Przez ostatni tydzień
odgruzowywałam swój komputerowy kąt...
Powiem krótko: to była masakra. :D
Jak udało mi się przeżyć przejście
huraganu, odgruzowywać po sufit to co zagruzowane, wyselekcjonować
wśród miliona rzeczy najpotrzebniejszą garstkę, a w międzyczasie
wykonać kilka sesji foto i jeszcze w miarę normalnie rodzinnie
funkcjonować – doprawdy nie wiem. Chyba wizja „nowego” pchała
do przodu...
No to mam. :) Odświeżone, odmalowane,
odgruzowane i oddane do użytku moje stare - nowe miejsce pracy,
blogowania, fejsowania i picia kawy. Cieszę się jak diabli!:)
Tutaj (klik) można podejrzeć fragment
kąta komputerowego po liftingu.
A z tej radości, że „jestem znów
na swoim” zapraszam wszystkich na wirtualne ciacho. O! :)
Oczywiście ciasto jesienne: z imbirem,
gruszkami i migdałami.
Ps. W najbliższą niedzielę
ogłoszenie wyników w konkursie Blog of Gdańsk 2012. Proszę!
trzymajcie kciuki... :)
Ciasto z migdałami, imbirem i
gruszkami
(inspirowane przepisem w Delicious nr
9/2012)
4 gruszki (dojrzałe, ale niezbyt
miękkie)
100g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki imbiru w proszku
100g mielonych migdałów
100g cukru
100g masła w temp. pokojowej
3 duże jaja w temp. pokojowej
ok. 70g imbiru kandyzowanego (drobno
pokrojony)
garść płatków migdałowych
dodatkowa łyżka masła i łyżka mąki
– do przygotowania foremki
Piekarnik nagrzać do temp. 180st. C.
Przygotować tortownicę o średnicy
ok. 20-22cm. Wysmarować dno i boki masłem, i oprószyć mąką.
Nadmiar mąki usunąć. (Zamiennie można wyłożyć foremkę
papierem do pieczenia).
Gruszki obrać ze skórki, wydrążyć
z gniazd nasiennych i pokroić w grubszą kostkę.
Mąkę przesiać wraz z proszkiem do
pieczenia i sproszkowanym imbirem do osobnej miski.
Masło utrzeć z cukrem na puszystą
masę. Nadal ucierając - dodawać kolejno po jednym jajku, a
następnie przesianą mąkę i mielone migdały. Na koniec wmieszać
kandyzowany imbir, oraz pokrojone gruszki.
Masę przełożyć do tortownicy.
Wierzch posypać płatkami migdałowymi.
Piec ok. 50 min. Patyczek włożony w
środek ciasta powinien być suchy.
Studzić na kratce.
Ostudzone ciasto można dodatkowo
posypać cukrem pudrem.
Smacznego!
piątek, 5 października 2012
Porządki i ciasteczka korzenne
Pół dnia spędzone w rozjazdach i
bieganiu po sklepach. Upolowane świeżutkie akcesoria do kolejnych
zdjęć i ważne decyzje w sprawie liftingu miejsca pracy. W
najbliższych dniach przez moje cztery kąty przejdzie huragan.
Szykują się jesienne porządki i miłe zmiany.
Kilka dni temu pierwszy raz w tym
jesiennym sezonie popełniłam korzenny wypiek. Akurat siąpał za
oknem deszcz i myśl o rozgrzewającym imbirze nie chciała mnie
opuścić. W końcu to już powoli czas...
Delikatnie korzenne ciasteczka
proporcje na ok. 30 ciasteczek
170g masła
150g cukru trzcinowego
1 duże jajko
1 łyżka syropu imbirowego
230g mąki
ok. 2/3 łyżeczki sody
½ łyżeczki imbiru w proszku
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
Piekarnik rozgrzać do temp. 180 st.C.
Przygotować dwie duże blachy – wyłożyć papierem do pieczenia.
Do osobnej miseczki przesiać mąkę
wraz z sodą, imbirem, cynamonem i solą – przemieszać.
Masło ubić z cukrem trzcinowym na
gładką, puszystą masę. Cały czas ubijając - dodać jajko, syrop
imbirowy, a na koniec wsypać mąkę. Dobrze wymieszać. Ciasto
będzie mięciutkie, ale raczej zwarte.
Pozostawiając dość spore odstępy -
nakładać na blachę kopczyki ciasta wielkości łyżki stołowej
(bardzo dobrą alternatywą jest użycie malutkiej gałkownicy). Przy
użyciu dużej łyżki – delikatnie spłaszczyć każdy kopczyk
(aby łyżka nie przyklejała się do surowej masy, warto często ją
lekko zamaczać w zimnej wodzie).
Piec ok. 10-11 min. aż ciasteczka się
lekko zezłocą.
Studzić na kratce.
Smacznego!
niedziela, 26 lipca 2009
Ciasto brzoskwiniowe z kandyzowanym imbirem. Weekendowa cukiernia #9.
Dziewiąte wydanie Weekendowej Cukierni upływa (w moim wypadku) pod znakiem imbiru i brzoskwiń. Kasiac z bloga Pokrojone i Doprawione – zaproponowała super fajne ciacho, któremu tym razem oprzeć się nie potrafiłam. A musicie przyznać, że w opieraniu jestem całkiem niezła, bowiem jest to mój pierwszy udział w Weekendowej Cukierni (prawdę mówiąc, drugi, ale tego pierwszego prawdziwego razu nie liczę, bo pech chciał, że debiut był nieudany i wpis na blogu się nie pojawił).
No więc ciasto, teraz puszy się przed Wami wirtualnie na zdjęciach, a jeszcze wczoraj – realnie na naszych talerzach. :)
Zapewne, co uważniejsi, dostrzegli, że na moim wypieku brak warstwy śmietanowej. Ano tak... To było cięcie jak najbardziej planowane. Po mocno kalorycznym podwieczorku u Bey – miałam wewnętrzną potrzebę ucięcia kliku kalorii. W związku z powyższym, by ciasto nie wyglądało zbyt mizernie – upiekłam je z podwójnej porcji (modyfikując bardzo nieznacznie pewne ilości składników). Brzoskwinie, które w oryginalnym przepisie miały się znaleźć na warstwie śmietanowej – ułożyłam na surowym cieście, posypałam z wierzchu brązowym cukrem, by uzyskać uwielbianą przeze mnie słodką skorupkę – i całość razem upiekłam.
No! tego mi trzeba było! :) Ciasto wyszło absolutnie świetne! Puszyste, lekko wilgotne, z pikantną nutką... Pycha!
Kasiu, choć moje ciasto się trochę różni od oryginału, to i tak dziękuję za świetną bazę! :)
Oryginalny przepis znajdziecie na blogu Pokrojone i Doprawione, a u poniżej prezentuję przepis z moimi modyfikacjami.
Ciasto brzoskwiniowe z kandyzowanym imbirem
wg przepisu Kasiac z bloga Pokrojone i Doprawione – z moimi zmianami
użyłam formy kwadratowej o boku 23 cm, szklanka = 250 ml
2 szkl. mąki
szczypta soli
1 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sproszkowanego imbiru
1 łyżeczki cynamonu
120 g miękkiego masła
otarta skórka z jednej cytryny
1 i 1/4 szkl. drobnego cukru do wypieków (ważne, żeby był drobny!)
3 jajka
1 szkl. zmiksowanych świeżych brzoskwiń (1-2 owoce w zależności od wielkości)
3 łyżki drobno pokrojonego kandyzowanego imbiru
dodatkowo 2 świeże brzoskwinie – pokrojone w dużą kostkę (albo w ósemki)
1-2 łyżki brązowego cukru
Piekarnik nastawić na 175°C. Formę wysmarować masłem, dno wyłożyć papierem do pieczenia, a boki oprószyć mąką.
Wymieszać w misce mąkę, sól, sodę, proszek do pieczenia, sproszkowany imbir i cynamon. Odłożyć na bok.
Brzoskwinie sparzyć wrzątkiem, obrać ze skórki i zmiksować na pure.
W następnej misce bardzo dokładnie rozetrzeć masło ze skórką cytrynową (do białości). Stopniowo wsypywać cukier i miksować aż masa będzie biała i puszysta. Dodać jajko, dobrze zmiksować. Dodać żółtko i znów zmiksować. Teraz zmniejszyć obroty na najwolniejsze. Połowę mieszanki mącznej przesiać do masy maślano - jajecznej i wymieszać delikatnie tylko do momentu połączenia się składników. Wlać puree brzoskwiniowe i wmieszać je w masę. Teraz dodać drugą połowę mąki i kandyzowany imbir i znów delikatnie wymieszać, aby składniki tylko się połączyły.
Ciasto przełożyć do formy. Na wierzchu rozłożyć kawałki świeżych brzoskwiń. Oprószyć brązowym cukrem. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec około 50-60 min. (patyczek włożony w środek ciasta powinien być suchy).
Wyjąć, ostudzić przez 10 min i wyjąć z formy.
Smacznego!
poniedziałek, 1 czerwca 2009
Nowe zabawki i keks imbirowy z rabarbarem na Dzień Dziecka :)
Prezenty dla dzieci... Wyczekane, bo przecież prezent na Dzień Dziecka, to nie to samo co zabawka od mamy i taty bez okazji. Na tę pierwszoczerwcową się czeka cały długi rok, tamte pojawiają się znienacka...
Uśmiech dziecka... Ten najszczerszy, najpiękniejszy, najważniejszy dla matki...
Wczoraj mój syn wyznał, że nigdy nas nie opuści. “Mamuś, mnie z Wami jest tak dobrze. Zostanę z Wami na zawsze.” Ech...za 10 lat zapewne już takich słów nie usłyszę. ;-) Więc cieszę się tym co dziś i teraz. Nawet gdy chandra dopadnie (już mija, już jest lepiej :)) – to uśmiech dzieci, małe rączki, które obejmą za szyję, słodki całus – przynoszą tyle radości. Tych gestów miłości nie zastąpi nic innego.

W temacie dzisiajszego święta, to przecież wiadomo... mężczyźni też dzieci. Duże, ale dzieci. :) Więc i prezent się należy. A w prezencie ciasto. Owszem skromnie, ale w dobie kryzysu i drobiazgi cieszą. :) A poza tym – to ciasto było pieczone naprawdę z myślą o dużym chłopcu. :) Bo to ciasto z rabarbarem..., a ja rabarbaru nie jadam (o czym zdążyłam już chyba wszem i wobec obwieścić). A duży chłopiec podobno rabarbar uwielbia (podobno, bo dowiedziałam się o tym skromnym fakcie dopiero w 11-tym roku bycia żoną).
Na ten mój absolutnie pierwszy rabarbarowy raz – wybrałam ciasto z przepisu Liski na imbirowy keks. Przepis wydał mi się bezpieczny, slusznie (jak się okazało) mając nadzieję, że rabarbar nie będzie tu grał pierwszych skrzypiec. I nie grał. Raczej współgrał. Tak, tak, przemogłam swoją rabarbarową niechęć i skosztowałam kawałek ciasta. I wiecie co... bardzo dobre! Naprawdę! :)

Wracając do zabawek... Ja też jestem dzieckiem. Dużym dzieckiem. I mam swoje zabawki. Zabawki, które cicho i niepostrzeżenie przerodziły się w hobby i pasję. :)
Chciałam się pochwalić (bo naprawdę jestem z tego dumna), że dzisiejsze zdjęcia wykonałam analogowymi obiektywami. To moje absolutnie pierwsze kroki w fotografii analogowej. Radziecki (!) Helios i Jupiter – to moje nowe zabawki bez tych wszystkich bajerów, które oferuje nowoczesna myśl techniczna. :) Żadnych zoomów, autofokusów, światłomierzy, programów auto (no dobrze, i tak auto nie używam ;-)) i innych bajerów. Zabawa na 102! A ja bawię się jak dziecko, biegam z aparatem i uwieczniam wszytko co wpadnie mi w oko. To mój Dzień Dziecka. :)

Imbirowy keks z rabarbarem
cytuję za Liską z bloga White Plate
300 g mąki pszennej
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka imbiru
szczypta soli
125 g masła
125 g cukru trzcinowego
125 g złocistego syropu (golden syrup, syropu klonowego lub miodu)
125 g melasy
2 jajka
50 ml mleka
300 g rabarbaru, obranego i pokrojonego w cienkie plasterki plus tyle cukru, by obtoczyć w nim rabarbar (2-3 łyżki)
50 g kandyzowanego imbiru w cukrze, drobno pokrojonego
Mąkę wymieszać z sodą, imbirem i solą.
W garnuszku roztopić masło, melasę, cukier i syrop. Lekko przestudzić, wlać do mąki i dokładnie wymieszać.
Jajka rozbełtać w miseczce, dodać do masy razem z mlekiem. Wymieszać. Następnie wmieszać rabarbar i imbir kandyzowany.
Piekarnik nagrzać do 160 st C.
Formę keksową o wymiarach 25x12 cm wysmarować masłem i wysypać mąką. Wlać ciasto. Wstawić do piekarnika i piec 1,5 h.
Ostudzić w formie.
Smacznego!
Uśmiech dziecka... Ten najszczerszy, najpiękniejszy, najważniejszy dla matki...
Wczoraj mój syn wyznał, że nigdy nas nie opuści. “Mamuś, mnie z Wami jest tak dobrze. Zostanę z Wami na zawsze.” Ech...za 10 lat zapewne już takich słów nie usłyszę. ;-) Więc cieszę się tym co dziś i teraz. Nawet gdy chandra dopadnie (już mija, już jest lepiej :)) – to uśmiech dzieci, małe rączki, które obejmą za szyję, słodki całus – przynoszą tyle radości. Tych gestów miłości nie zastąpi nic innego.
W temacie dzisiajszego święta, to przecież wiadomo... mężczyźni też dzieci. Duże, ale dzieci. :) Więc i prezent się należy. A w prezencie ciasto. Owszem skromnie, ale w dobie kryzysu i drobiazgi cieszą. :) A poza tym – to ciasto było pieczone naprawdę z myślą o dużym chłopcu. :) Bo to ciasto z rabarbarem..., a ja rabarbaru nie jadam (o czym zdążyłam już chyba wszem i wobec obwieścić). A duży chłopiec podobno rabarbar uwielbia (podobno, bo dowiedziałam się o tym skromnym fakcie dopiero w 11-tym roku bycia żoną).
Na ten mój absolutnie pierwszy rabarbarowy raz – wybrałam ciasto z przepisu Liski na imbirowy keks. Przepis wydał mi się bezpieczny, slusznie (jak się okazało) mając nadzieję, że rabarbar nie będzie tu grał pierwszych skrzypiec. I nie grał. Raczej współgrał. Tak, tak, przemogłam swoją rabarbarową niechęć i skosztowałam kawałek ciasta. I wiecie co... bardzo dobre! Naprawdę! :)
Wracając do zabawek... Ja też jestem dzieckiem. Dużym dzieckiem. I mam swoje zabawki. Zabawki, które cicho i niepostrzeżenie przerodziły się w hobby i pasję. :)
Chciałam się pochwalić (bo naprawdę jestem z tego dumna), że dzisiejsze zdjęcia wykonałam analogowymi obiektywami. To moje absolutnie pierwsze kroki w fotografii analogowej. Radziecki (!) Helios i Jupiter – to moje nowe zabawki bez tych wszystkich bajerów, które oferuje nowoczesna myśl techniczna. :) Żadnych zoomów, autofokusów, światłomierzy, programów auto (no dobrze, i tak auto nie używam ;-)) i innych bajerów. Zabawa na 102! A ja bawię się jak dziecko, biegam z aparatem i uwieczniam wszytko co wpadnie mi w oko. To mój Dzień Dziecka. :)
Imbirowy keks z rabarbarem
cytuję za Liską z bloga White Plate
300 g mąki pszennej
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka imbiru
szczypta soli
125 g masła
125 g cukru trzcinowego
125 g złocistego syropu (golden syrup, syropu klonowego lub miodu)
125 g melasy
2 jajka
50 ml mleka
300 g rabarbaru, obranego i pokrojonego w cienkie plasterki plus tyle cukru, by obtoczyć w nim rabarbar (2-3 łyżki)
50 g kandyzowanego imbiru w cukrze, drobno pokrojonego
Mąkę wymieszać z sodą, imbirem i solą.
W garnuszku roztopić masło, melasę, cukier i syrop. Lekko przestudzić, wlać do mąki i dokładnie wymieszać.
Jajka rozbełtać w miseczce, dodać do masy razem z mlekiem. Wymieszać. Następnie wmieszać rabarbar i imbir kandyzowany.
Piekarnik nagrzać do 160 st C.
Formę keksową o wymiarach 25x12 cm wysmarować masłem i wysypać mąką. Wlać ciasto. Wstawić do piekarnika i piec 1,5 h.
Ostudzić w formie.
Smacznego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)