Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przyroda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przyroda. Pokaż wszystkie posty
Tylko dobre wiadomości.

Tylko dobre wiadomości.

Świat wokół nas nagle zwolnił, przycichł, jakby chciał odpocząć i przypomnieć nam, co tak naprawdę jest ważne. Taki "przymusowy" stan zwolnienia, już kiedyś przeżyłam i chociaż nie był to dla mnie dobry czas, to wiele dobrego mnie nauczył. Bo przecież nie ma tego złego;-) wszystko ponoć dzieje się po coś, tylko czasu i cierpliwości potrzeba, by ten ukryty za niełatwą codziennością cel odszukać.
Na szczęście mamy swój drugi świat, który skutecznie uwalnia od rzeczywistości i zdecydowanie lepszym, bardziej kolorowym się wydaje. Dziś, po krótkiej przerwie od tego lepszego, blogowego świata, trochę na przekór temu co wokół, mam dla Was tylko dobre wiadomości;-)
A mianowicie...
Trochę serdeczności, w postaci kolejnego kolorowego, quillingowego serduszka






i trochę samochwalstwa, bo tak się złożyło, że w blogowych zmaganiach ostatnio moje quillingowe serduszka  mają dobrą passę. Zaliczyły podium w lutowym wyzwaniu w Szufladzie>>;


i u Agnieszki>> w quillingowym, serdecznym konkursie też na podium się wdrapały.



W sercowym temacie pozostając zwrócę waszą uwagę, że na bocznym pasku pojawił się dziś u mnie serdeczny banerek.
Kieruje do nowej podstrony mojego bloga>>, gdzie będą dostępne wzory moich haftów, tych które wyszywamy w zabawie, Abecadło z igły spadło>>. Po dopracowaniu usterek wychwyconych przez hafciarki, które się z nami bawią, postanowiłam udostępnić wzory wszystkim. Aby taki wzór haftu otrzymać trzeba tylko zrobić dobry uczynek czyli zasilić konto, na którym Renia zbiera pieniądze na wsparcie rehabilitacji swojej córki Lili>>. Mam nadzieję, że jacyś chętni się znajdą;-) Efekty pierwszego testowania możecie dziś podziwiać u Ani>>

I to by było na tyle, jeżeli idzie o solidną porcje dobrych wiadomości, a na deser zostawiam Wam  wiosnę, którą jak co roku przywitałam w miejscu dla mnie bardzo symbolicznym, pełnym życia i nadziei na lepsze jutro. Ci którzy tu zaglądają dobrze je znają bo od kilku lat (w co trudno czasem uwierzyć mnie samej)  Was tam zabieram. I chociaż ten pierwszy raz, który zupełnie niespodziewanie okazał się dla mnie kopniakiem do "nowego" życia minął dawno temu, to co roku jest tam dla mnie tak samo pięknie  i już nie umiem sobie wyobrazić powitania kolejnej wiosny bez widoku tego śnieżycowego dywanu.












Życzę Wam spokoju i zdrowia.
Dbajcie o siebie, bądźcie rozważni i rozsądni, 
tym bardziej jeżeli, nie możecie jutro zostać w domu.
 
Pozdrawiam:-) 

Fioletowe krokusy i banda zająców;-)

Fioletowe krokusy i banda zająców;-)

Tak wczesnej wiosny nie pamiętam jak żyję, a to już trochę trwa;-) Krokusy i przebiśniegi kwitną pełną gębą, te które jako pierwsze otworzyły kwiaty już zdążyły przekwitnąć.


Nieśmiało w tulipanowych rozetach liści pokazują się  pierwsze pąki, a dziś  odkryłam z niedowierzaniem kilka drobniutkich kwiatków na szczodrzeńcach, które wedle opisu gatunku, kwitnąć winny na przełomie kwietnia i maja. Wichury i kolejne deszczowe niże trochę  trzymają w ryzach temperaturę dając przy okazji nieźle w kość meteopatom. Na pogodę niewiele poradzić można, pozostaje się cieszyć coraz dłuższym dniem i pierwszymi zwiastunami galopującej wiosny, o ile, syndrom przesilenia daje od siebie trochę odpocząć;-)
Ania  ma chyba jakieś chody "u góry", bo ze swoimi tematami na kartkową zabawę>> wstrzeliła się w pogodowe anomalie wyśmienicie. W tym miesiącu królują krokusy, fiolety i zając. Tego ostatniego mój psiak gonił dziś bez opamiętania po polu, podczas niedzielnego spaceru, ale przynajmniej krokusy mają chwilę spokoju, bo taki "wybiegany" wrócił z tej przechadzki, że grządkom ogrodowym obchód wyjątkowo odpuścił.
Karteczki wykleiłam cztery, w większości jednak bez krokusów, za to z cała bandą zająców.

Są  pierwsze, nieśmiałe próby zajączków paseczkowych...





a do tego trochę krzyżyków, żebym nie zapomniała jak się tą igiełką macha.
 


Na tej kartce udało mi się chyba nawet zmieścić wszystkie trzy wytyczne, o ile kwiatka za krokusa uznać można;-)
Na ostatniej, oprócz fioletów i zająca, jest także serduszko i koszyk, jak sobie zażyczyła Renia  w lutowym odcinku swojej rękodzielniczej zabawy>>.



Wszystkie cztery karteczki w komplecie posyłam oczywiście do Ani.




 Pozdrawiam prawie wiosennie:-)

 
Komunikacja obrazkowa.

Komunikacja obrazkowa.

Śmiało można by rzec, że komunikacyjna rzeczywistość, w której przyszło nam żyć, wróciła do sięgających starożytności korzeni. Tysiące lat po tym, jak zrezygnowaliśmy z hieroglifów znów w naszej codziennej komunikacji zaczynają zdecydowanie dominować obrazki. Ręka do góry, kto pisząc esemesowe pozdrowienia z wakacji nie dołącza zdjęcia rajskiej plaży tudzież innego widoku, który właśnie nas zachwycił, zamiast to wszystko opisywać używając setek słów. Dostępność i łatwość dokumentowania rzeczywistości za pomocą obrazów sprawia, że słowa pisanego używamy coraz mniej. Obraz jest szybszą, i jak się okazuje, zdecydowanie łatwiejszą w odbiorze dla naszego mózgu informacją. Poczynając od telewizji, internetu, portali społecznościowych a kończąc na instrukcji obsługi pralki, wszędzie wokół dominuje komunikacja zdjęciowo - filmowa, a sieciowe emotikony stały się globalnym językiem piktogramowym.

Czy to źle? Cóż, jako humanistka z przekonania;-) i przedstawicielka pokolenia wychowanego na podwórku a nie w sieci, bywa, że za słowem pisanym tęsknię (czego namacalnym dowodem są z pewnością moje przydługie posty:-)) ale myślę, że każda forma komunikacji ma swoje wady i zalety, a swego czasu krasomówca Platon, głosił wielką krytykę słowa pisanego, jako ubogiej formy komunikacji.
Z tej tęsknoty za słowem, słowem polskim szczególnie, zrodził się kiedyś w mojej głowie lekko szalony pomysł. Konkretniej mówiąc,  zrodził się pewnego upalnego popołudnia, kiedy próbowałam odszukać w sieci wzoru haftu, z krótką sentencją w języku polskim. Niestety mimo przekopania bogatych internetowych złóż, nie znalazłam nic wartego uwagi i naglona terminem skorzystałam z zapisanej krzyżykami sentencji w języku angielskim.
Pomysł na wzory haftów z językiem polskim w roli głównej przysnął zaś sobie w głowie tak szybko jak się narodził. Sygnał pobudki dała któregoś wieczoru, podczas internetowych pogaduszek, Ania>>, która wsparta aplauzem pozostałych współrozmówczyń, zmobilizowała mnie do przekucia pomysłu w czyn.
W ten oto sposób powstał plan na blogową zabawę "Abecadło z igły spadło" (zasady zabawy>>), 


którą logistycznie postanowiła ogarnąć Ania. Chwilkę później powstał mój pierwszy, bardzo amatorski i niepozbawiony błędów,  wzorek haftu  z sentencją o urokach domowych powrotów.
Zabawa z założenia ma być twórcza więc i ja swoje, kolorowe trzy grosze z uśmiechem do własnego wzoru dorzuciłam. Poprawiłam też błędy, które wyłapały dziewczyny (szczegóły opisała Justynka>>) oraz te, które sama dostrzegłam (dopracowałam odstępy między literami w słowie najpierw) i tak oto mam wersję haftowaną swojego wzorku.
 







Miałam z tym haftem trochę przygód "pralniczych" więc odrobinę zmarnowany jest, ale szczegóły Wam podaruję, ważąc słowa i długość posta:-)
Dodam jedynie, że krytyczne spojrzenie na moją wersję haftowaną zmobilizowało mnie do jeszcze kilku drobnych poprawek technicznych, które właśnie się robią i obiecuję, że każdy kto dołączył do zabawy i pochwali się wykonanym haftem otrzyma ode mnie wersję wzoru "dopieszczoną" i poprawioną. Czas też zabrać się za kolejny wzór, bo mnie Anka do roboty goni:-)
Ale zanim do projektów usiądę i kolejne słowa krzyżykami zapisać spróbuję, zmykam na spacer,
bo wiosna w środku zimy trwa w najlepsze!





Pozdrawiam:-)

Trafiony, zatopiony;-)

Trafiony, zatopiony;-)

Czy wy też tak macie, że fascynuje Was "nowe" mimo iż "stare" jeszcze nie zdążyło się znudzić? Ileż jeszcze jestem w stanie tych rękodzielniczych pasji ogarnąć:-) Efekt jest taki, że ekspert w każdej z tych dziedzin ze mnie kiepski i tak po prawdzie, skaczę sobie z kwiatka na kwiatek próbując zaprzeczyć tezie, że stałość uczuć do świata rękodzielniczych pasji nijak się ma. Czasem chciałabym przystopować i pozostać wierna jednej dziedzinie na tyle, by zgłębić wszystkie jej tajniki i wejść na poziom mistrzowski,  ale to chyba nie jest moja bajka. Bo przecież właśnie tu, w rękodzielniczym świecie, na bycie niestałą i wiecznie poszukującą nowych wrażeń mogę sobie bezkarnie pozwolić, poza tym, tu najłatwiej o realizację, najprostszego ze wszystkich, przepisu na szczęście, który mówi, że wszystko mogę, ale nic nie muszę.
Kiedyś byłam przekonana, że cierpliwe zwijanie quillingowych paseczków jest nie dla mnie. (podobnie jak frywolitka, i haft, i kartkowanie, i szydełko;-)). Raz, że cierpliwości do tego potrzeba anielskiej, a dwa, raczej z moim zamiłowaniem do minimalizmu ten pełen kolorów świat zwijanych paseczków trochę się kłóci. Tylko że ja nieprzewidywalna bywam nawet sama dla siebie i czasem impuls wystarczy bym, przecząc rozumnej psychoanalizie własnej, wkroczyła na ścieżki pozornie niedostępne.  Niewątpliwie mam ostatnio fazę paseczkową i nawet nie próbuję  z tym walczyć, bo i po co? W końcu hobby jest po to, by człowiekowi było przyjemnie, a całą resztę zdroworozsądkowych rozważań można sobie w tym wypadku podarować. No więc zwijam, koloruję sobie szary, nieustająco jesienny świat i dobrze mi z tym:-)
Kolejne quillingowe serduszko zebrało trochę grosza dla Natalki>> i poleciało przyozdobić pokoik malutkiej Kornelci.

 


 


Myślę, że i do Szuflady>>, na serdeczne wyzwanie mogę je posłać.



Moja rękodzielnicza niestałość na codzienność się na szczęście (albo i nie?) nie przekłada i znów udało mi się odpocząć od zgiełku i spędzić przedłużony weekend nad najpiękniejszym morzem na świecie:-)









Bo tej miłości do pustych plaż i potrzebie obcowania z naturą jestem wierna od wielu lat i tego raczej nikt i nic nie zmieni, chociaż, kto to wie...

 Pozdrawiam:-)
Copyright © 2014 Papierolki , Blogger