Dublin jest bardzo kapryśny, nie tylko ze wzg. na pogodę. Jednego dnia zachwycasz się nim i myślisz, ale fajnie byłoby tu mieszkać. Innego dnia z zaciętą miną załatwiasz to, co miało się do załatwienia i z zadowoleniem wracasz do małej mieścin, w której mieszkasz.
Chłoniesz to miasto ze wszystkimi plusami i minusami. Zachwycasz się i patrzysz z obrzydzeniem. Duże miasta mają to do siebie, sama nie wiem czy już się od nich odzwyczaiłam, czy to kwestia chwili, aby w tak dużej aglomeracji, poczuć się dobrze.
Dziś niech mówią zdjęcia, może będą one wstępem do moich częstszych wizyt na blogu?
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wycieczki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wycieczki. Pokaż wszystkie posty
piątek, 19 lutego 2016
wtorek, 9 lipca 2013
Sezon w pełni
A jak sezon to i zakupy pod sezonowe.
Kosz, z pchlego, za 2€. Nie, żebym chciała Was denerwować, ale taka kwota aż się prosi o upublicznienie.
Lato w pełni, temperatury jak na wyspach Kanaryjskich. Chwilo trwaj, bo już jutro może lać deszcz!
I pamiątka znad jeziora.
Kosz, z pchlego, za 2€. Nie, żebym chciała Was denerwować, ale taka kwota aż się prosi o upublicznienie.
Lato w pełni, temperatury jak na wyspach Kanaryjskich. Chwilo trwaj, bo już jutro może lać deszcz!
I pamiątka znad jeziora.
sobota, 1 czerwca 2013
Czwartkowa wyprawa po oddech
Szybka decyzja, jedziemy! Wsiadamy w auto i już za 45 minut grzeję buzię na plaży :)
Lemoniadę szykuję codziennie rano, wszyscy ją uwielbiamy. Do piknikowego kosza trafiły też owoce, jabłka, winogrona, smaczne, szybkie przekąski, które w takich miejscach smakują jakby lepiej.
Pamiątka, tym razem jeden, ale za to wyjątkowa. Kamień b&w, jest idealną dekoracją.
Łapię oddechy łapczywie, nie wiem, kiedy znów będę mogła tak pobyczyć się na plaży...
Więcej zdjęć na drugim blogu. Zapraszam i życzę udanej soboty.
p.s. ile dziecka jest w każdej z Was? Mnie się wydaje czasami, że 99% ;)
Lemoniadę szykuję codziennie rano, wszyscy ją uwielbiamy. Do piknikowego kosza trafiły też owoce, jabłka, winogrona, smaczne, szybkie przekąski, które w takich miejscach smakują jakby lepiej.
Pamiątka, tym razem jeden, ale za to wyjątkowa. Kamień b&w, jest idealną dekoracją.
Łapię oddechy łapczywie, nie wiem, kiedy znów będę mogła tak pobyczyć się na plaży...
Więcej zdjęć na drugim blogu. Zapraszam i życzę udanej soboty.
p.s. ile dziecka jest w każdej z Was? Mnie się wydaje czasami, że 99% ;)
wtorek, 7 maja 2013
A tymczasem nad morzem...
Piękna pogoda, tłum ludzi, śmiech dzieci z placu zabaw przeplatany krzykiem nawołującym do wycieczki łodzią na wyspę. Wrzask mew kłócących się o kawałek chleba, gwar rozmów przy restauracyjnych "ogródkach", głos sprzedawcy z targu.
Niedziela, niby zwykła a niezwykła, pomimo braku słońca, ale za to z ciepłym wiaterkiem.
Urządziliśmy sobie piknik na trawce, były kupione na targu babeczki, tradycyjne fish&chips z lokalu o długiej historii z równie długa kolejką. Lody i kawka. Kupiliśmy też świeże rybki, które wczoraj były na obiad.
Kto mieszka w Irlandii, a jeszcze nie był na Płw. Howth powinien to nadrobić, ma swój niepowtarzalny klimat, lekko snobistyczny ale zarazem bardzo klimatyczny. Polecam.
Zapraszam Was na mój drugi blog, znajdziecie tam jeszcze trochę zdjęć z pewną panienką na pierwszym planie :)
Dobrej nocy życzę.
Niedziela, niby zwykła a niezwykła, pomimo braku słońca, ale za to z ciepłym wiaterkiem.
Urządziliśmy sobie piknik na trawce, były kupione na targu babeczki, tradycyjne fish&chips z lokalu o długiej historii z równie długa kolejką. Lody i kawka. Kupiliśmy też świeże rybki, które wczoraj były na obiad.
Kto mieszka w Irlandii, a jeszcze nie był na Płw. Howth powinien to nadrobić, ma swój niepowtarzalny klimat, lekko snobistyczny ale zarazem bardzo klimatyczny. Polecam.
Zapraszam Was na mój drugi blog, znajdziecie tam jeszcze trochę zdjęć z pewną panienką na pierwszym planie :)
Dobrej nocy życzę.
czwartek, 21 marca 2013
Myślał indyk o niedzieli...
Ledwie dzisiaj powitaliśmy zimny, wietrzny i deszczowy pierwszy dzień wiosny, ja już myślę o lecie. A właściwie wspominam gorące dni wakacji...
Nasz pobyt w Portugalii, nie polegał tylko na byczeniu się na leżaku :) Jestem zwolenniczką aktywnego spędzania czasu, ale w normie. Leniuchowanie też jest potrzebne.
Pewnego letniego dnia obudziliśmy się o 4 rano aby zdążyć na autobus ( pobudka o 4 rano, na wczasach, obłęd!) który przez kilka godzin wiózł nas w miejsce, które jako jedno z siedemnastu jest zamorskim terytorium Wielkiej Brytanii.
Gibraltar, jedno z najbardziej zaludnionych miejsc w europie, na powierzchni 6,5km2 mieszka ponad 29 tysięcy ludzi. W ciągu dnia, jest ich tam znacznie więcej, turyści, Hiszpanie pracujący na Gibraltarze. Aby dostać się na półwysep trzeba przejść przez punkt graniczny za którym rozpościera się sztuczny pas startowy! Szczęście mają Ci, którzy są świadkami lądowania i startu samolotu, bo przyznam, że musi to być nie lada wyczyn dla pilota, gdyż pas nie należy do najdłuższych.
Sam półwysep jest niezwykle malowniczym miejscem. Architektura starego miasta w stylu kolonialnym, klasycznym, niskie kamienice z obowiązkowymi okiennicami, chroniącymi przed palącym słońcem.
Niewątpliwą atrakcją Gibraltaru są żyjące na wolności małpy magoty gibraltarskie, które w większości przyzwyczajone do obecności ludzi nie boją się ich, ba są nawet na tyle bezczelne, że zabierają im żywność i biżuterię! Także, jeżeli macie ochotę na przekąskę wśród małp, nie polecam, podobnie jak noszenia rodowych klejnotów ;)
Jeżeli się dobrze przyjrzycie powyższemu zdjęciu, to za latarnią morską, po lewej stronie dojrzeć można kontynent afrykański.
Matka z młodym, szczególnie agresywne, ale nie dziwię się... Też nie lubię jak obcy ludzie wyciągają ręce do mojego maleństwa aby je pogłaskać :/
Typowe brytyjskie akcenty, rozpoznawalne dla każdego na całym świecie :) Lence musieliśmy kupić krótkie spodenki :) Pomimo iż miała na sobie, lekkie, przewiewne, to upał był tak silny, że zdecydowanie lepiej zwiedzało jej się z gołymi nóżkami. Ja co prawda w długich spodniach, ale lnianych, dałam radę!
Gibraltar kojarzy mi się z kolorami czerwieni i błękitu, chyba nie trudno się domyślić dlaczego. Czerwone akcenty Wlk.Brytanii i otaczające półwysep wody. Takie połączenie kolorów, iście letnich zaaranżowałam na słynnej już komodzie. Kwiaty(?) to jeszcze pozostałość po ślubnym bukiecie ( jeżeli ktoś wie, jak się to to czerwone nazywa, to będę wdzięczna za podpowiedz) Naszyjnik czeka na wysoko plusowe temperatury, podobnie jak bransoletki. Do tego wszystkiego wakacyjna fotografia i ja już czuję lato! (ekhm)
Dziękuję za wszystkie życzenia urodzinowo- zdrowotne :) Czuję się już trochę lepiej, nie gorączkuję, ale gardło jeszcze da mi się we znaki. Na szczęście od sąsiadeczki dostałam syrop dla matek karmiących, mam nadzieję, że pomoże.
Dobrej nocy życzę.
Nasz pobyt w Portugalii, nie polegał tylko na byczeniu się na leżaku :) Jestem zwolenniczką aktywnego spędzania czasu, ale w normie. Leniuchowanie też jest potrzebne.
Pewnego letniego dnia obudziliśmy się o 4 rano aby zdążyć na autobus ( pobudka o 4 rano, na wczasach, obłęd!) który przez kilka godzin wiózł nas w miejsce, które jako jedno z siedemnastu jest zamorskim terytorium Wielkiej Brytanii.
Gibraltar, jedno z najbardziej zaludnionych miejsc w europie, na powierzchni 6,5km2 mieszka ponad 29 tysięcy ludzi. W ciągu dnia, jest ich tam znacznie więcej, turyści, Hiszpanie pracujący na Gibraltarze. Aby dostać się na półwysep trzeba przejść przez punkt graniczny za którym rozpościera się sztuczny pas startowy! Szczęście mają Ci, którzy są świadkami lądowania i startu samolotu, bo przyznam, że musi to być nie lada wyczyn dla pilota, gdyż pas nie należy do najdłuższych.
Sam półwysep jest niezwykle malowniczym miejscem. Architektura starego miasta w stylu kolonialnym, klasycznym, niskie kamienice z obowiązkowymi okiennicami, chroniącymi przed palącym słońcem.
Niewątpliwą atrakcją Gibraltaru są żyjące na wolności małpy magoty gibraltarskie, które w większości przyzwyczajone do obecności ludzi nie boją się ich, ba są nawet na tyle bezczelne, że zabierają im żywność i biżuterię! Także, jeżeli macie ochotę na przekąskę wśród małp, nie polecam, podobnie jak noszenia rodowych klejnotów ;)
Jeżeli się dobrze przyjrzycie powyższemu zdjęciu, to za latarnią morską, po lewej stronie dojrzeć można kontynent afrykański.
Typowe brytyjskie akcenty, rozpoznawalne dla każdego na całym świecie :) Lence musieliśmy kupić krótkie spodenki :) Pomimo iż miała na sobie, lekkie, przewiewne, to upał był tak silny, że zdecydowanie lepiej zwiedzało jej się z gołymi nóżkami. Ja co prawda w długich spodniach, ale lnianych, dałam radę!
Gibraltar kojarzy mi się z kolorami czerwieni i błękitu, chyba nie trudno się domyślić dlaczego. Czerwone akcenty Wlk.Brytanii i otaczające półwysep wody. Takie połączenie kolorów, iście letnich zaaranżowałam na słynnej już komodzie. Kwiaty(?) to jeszcze pozostałość po ślubnym bukiecie ( jeżeli ktoś wie, jak się to to czerwone nazywa, to będę wdzięczna za podpowiedz) Naszyjnik czeka na wysoko plusowe temperatury, podobnie jak bransoletki. Do tego wszystkiego wakacyjna fotografia i ja już czuję lato! (ekhm)
Dziękuję za wszystkie życzenia urodzinowo- zdrowotne :) Czuję się już trochę lepiej, nie gorączkuję, ale gardło jeszcze da mi się we znaki. Na szczęście od sąsiadeczki dostałam syrop dla matek karmiących, mam nadzieję, że pomoże.
Dobrej nocy życzę.
Etykiety:
aranżacje,
miejsca warte polecenia,
wakacje,
wycieczki
niedziela, 4 listopada 2012
Leniwa niedziela inaczej
Wczorajszy wieczór przeciągnął się do późnej nocy,spędziłam kilka godzin w miłym towarzystwie,świetnie się bawiłam i śmiałam w głos :) Więc nie mogło być inaczej,ta niedziela musiała być z tych leniwych "inaczej".
A dlaczego inaczej,bo spędzona aktywnie,na uroczym spacerze,który udało nam się zaliczyć pomimo deszczu,który nas zaskoczył.Tfu,jakie zaskoczył,tutaj zaskakuje słońce,nie deszcz ;)
Spacer w takich okolicznościach przyrody, potrafi naładować baterie na zbliżający się tydzień.
Były szaleństwa z liśćmi,wspinanie się na wieeeelkie góry i karmienie kaczek i ogólne wygłupiantusy.
Była kawa z ciachem w strugach deszczu...
...i testowanie nowych,wymarzonych Hunterów.
To była,jest,bardzo leniwa inaczej niedziela :)
p.s.a przed wyjściem zachciało mi się czerwonych paznokci.
Ściskam.
A dlaczego inaczej,bo spędzona aktywnie,na uroczym spacerze,który udało nam się zaliczyć pomimo deszczu,który nas zaskoczył.Tfu,jakie zaskoczył,tutaj zaskakuje słońce,nie deszcz ;)
Spacer w takich okolicznościach przyrody, potrafi naładować baterie na zbliżający się tydzień.
Były szaleństwa z liśćmi,wspinanie się na wieeeelkie góry i karmienie kaczek i ogólne wygłupiantusy.
Była kawa z ciachem w strugach deszczu...
...i testowanie nowych,wymarzonych Hunterów.
To była,jest,bardzo leniwa inaczej niedziela :)
p.s.a przed wyjściem zachciało mi się czerwonych paznokci.
Ściskam.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)