Pokazywanie postów oznaczonych etykietą papier. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą papier. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 czerwca 2014

14:70. 'sperymenty i 'spiracje

Od dawna chodził już za mną eksperymencik polegający na stemplowaniu tła za pomocą tuszu przenoszonego niejako na taśmie maskującej, takiej malarskiej, jak na przykład tu albo tu. No i mam taką próbkę - na zdjęciu wygląda chyba lepiej niż na żywo... a może trzeba ją trochę oprawić, sama nie wiem.


Ale na pewno podoba mi się efekt naklejenia drugiej latarni na podkładce z tektury:



Co zaś się tyczy kolorków... nie wiem, może takie lekko fajansiarskie są jednak fajniejsze:


A dziś rano trafiłam na piękne zdjęcie opala (opalu? hm.) i pomyślałam sobie, że byłaby to fajna inspiracja kolorystyczna na kartkę jakąś!

Źródło

I oczywiście musiałam zerknąć za dalszymi przykładami... i wiadomo, że nie ma cudów, już ktoś musiał wymyślić takie zestawienia, ale takie agaty znakomicie przypominają o możliwościach:

Źródło

Źródło

Źródło

I na koniec jeszcze jeden jaspis, jak lody mangowo-malinowe. I trochę pistacji.

Źródło

piątek, 18 kwietnia 2014

1436. złoty ptak czyli papierowa serendypia

Daaawno temu zrobiłam kartkę ze złocistym ptakiem (brokaty, spękania, te sprawy), ale nikomu się ona nie podobała, nawet mnie chyba. Ptaszora więc od kartki oderwałam i postanowiłam zrobić mu nowe tło ze ścinków hinduskich papierów. Pociachałam je na calowe kwadraciki - i nie wiem, jak to robiłam, bo każdy wyszedł nieco inny :)

Nic to jednak nie szkodzi, bo i tak zamiarowałam ponaklejać jeszcze krateczkę z wąziutkich pasków w skoordynowanym kolorze. Tak wygląda obecnie pomysł - to niby-słońce (a może księżyc?) w tle to tylko przymiarka z gazety, kółko wytnę może z tego złocistego na boku.


Tak wygląda samo tło - muszę jeszcze dokończyć te przeszycia. Pomysł mi się podoba, w sam raz można wykorzystać ścinki, choc jest to nieco pracochłonny sposób.No i wygląda na to, że będzie kartka BEZ KWIATKA!! Ewenement!


Tu zaś pudełko, w którym mieszkają hinduskie kawalątka.


A jak już się uporam ze złotym ptakiem, to czeka w kolejce kolejna ścinkowa kartka - z irysem.


piątek, 4 października 2013

1375. rybeńki

Klei się powolusieńku kartki świąteczne (na początek korzystając z półproduktów pozostałych z zeszłego roku), ale na razie uwieczniamy jeszcze kartki z rybkami, akwarelowym tłem, bibułką do pakowania prezentów i perłowymi guziczkami przybyłymi aże z Chin.




czwartek, 3 listopada 2011

1020. z tej samej sterty papieru...

... wyskoczyły mikołaje, aże cztery. Wycięte z papieru z kompletu, podklejone kartonikiem, potem na kwadracikach z lepkiej gąbki przytwierdzone do podłoża, celem uzyskania efektu bardziej trójwymiarowego. No i jeszcze inwencja w postaci kuleczki z waty na czapie :)



Poza tym dzień dziś jest z tych, co to od rana trwa wieczór, półmrok, pochmurność, ogólnie przygnębiająca pogoda. Chorość jakaś mnie też nabiera, do której bakcyla pobrałam zapewne na zakładzie, bo kilka osób chyrla, że strach się do nich zbliżać. Nie za bardzo wiem, jak sobie wyobrazić bakcyle w powietrzu - myślę, że jakieś takie pchełki, ale jak daleko potrafią doskakać?

Nie ma jednak miejsca na obijactwo, bo pojutrze kiermasz i trzeba zmontować stertę wszystkiego do zabrania. Wczoraj skończyłam torebusie (poniżej część produkcji) - powstała rekordowa liczba, bo aż 51. Całe szczęście, że nie muszę już rozkminiać od zera wystroju, wizytówek i całej reszty. No i stanowczo wybijam sobie z głowy zabieranie wielkiej sterty papierów, pieczątek itd., że niby niewiadomoile mi się uda natworzyć w ciągu sześciu godzin trwania kiermaszu; szydełko, nici i kilka kamulców do obrobienia powinno wystarczyć! I może rolka papieru toaletowego oraz woda do produkcji "odlewów"?


piątek, 1 lipca 2011

965. poszło w paczce

Paka do Polski wreszcie wysłana, więc można się zabierać za inne sprawy. Skończyłam album dla Mamy ze zdjęciami z ostatniej wyprawy - tak wygląda okładka...

...a tak profil - w towarzystwie jakiegoś kociego wąsa, który złośliwie się przyczepił do mojej sztuki, a ja, robiąc zdjęcie nie zauważyłam.

Środek nie jest zbyt wyszukany - zdjęcia z zaokrąglonymi rogami, obrysowania, podpisy na żółtych papierach. Część jest na papierze kratkowanym, który mi się skończył, więc popędziłam do sklepu po nowe zasoby - a tu okazuje się, że chyba przestali takie robić!!! Druga połowa podpisów jest więc na papierze liniowanym, ale przynajmniej w tym samym kolorze.


Zrobiłam jeszcze dwie okładki na cedeczka - wykorzystałam nowy zestaw stempelków literowych, który chyba stanie się moim ulubionym!! Bardzo mi się podoba mieszanka liter dużych i małych. Próbowałam nawet nauczyć się tak pisać, ale mi nie za bardzo wyszło.


Jutro wychodzimy z domu o piątej, bo na 5:30 jesteśmy umówieni ze znajomymi na wyprawę do St. Louis i okolic - będzie z pewnością fajnie, choć niestety niektóre atrakcje rzeczne są pozamykane ze względu na powodzie. Tak to bywa z tymi rzekami... mieliśmy wsadzić nos tam, gdzie łączą się Mississippi i Missouri, ale cypelek jest zajęty. Mieliśmy oglądać Mississippi ze wschodniego brzegu, z miejsca, gdzie Lewis i Clark zaczęli swoją słynną wyprawę na Zachód, ale tam też jest mokro, z tym, że jeśli obeschnie, to mają ponoć otworzyć.
Niepokoję się też ciut o dojazd do Kaskaskii, małego ogonka Illinois, który dawniej było na wschodnim brzegu Wielkiej Rzeki, ale woda zmieniła koryto i teraz tycie miasteczko, ale bardzo historyczne, znalazło się po stronie zachodniej, gdzie mieści się Missouri. Miesiąc temu droga też była tam zalana... No nic, będziemy improwizować - na liście są atrakcje zastępcze :) Byle tylko nie lało.

piątek, 27 maja 2011

947. poranny prototyp, czyli kraft nowotestamentalny

Podziurawiłam się dziś z rana zszywaczem - i kto by pomyślał, że z takich tycich dziurek popłynie aż tyle krwi?? Tak to się czasem dzieje, jak człowiek w ekscytacji nazbyt szybko macha palcami i wtyka je, gdzie nie trzeba.

Robiłam mianowicie wymyślony w nocy, na skutek niespania, prototyp torbki na szkółkę niedzielną o historii, kiedy tłumy słuchały Jezusa i nie miały potem co jeść, bo sobie nie przyniosły. Jeden chłopiec miał w torbie dwie ryby i pięć chlebów, których w cudowny sposób starczyło dla wszystkich.

Dzieciaki są w wieku przednożyczkowym, więc nie ma co wymyślać nazbyt skomplikowanych kraftów. Dostaną wycięte z kartonu kształty ryb i chlebów, które będą sobie kolorowały, ozdabiały naklejkami i coniebądź, a do tego torbki podobne do poniższych, tylko bez żadnych dekoracji.


Koszt krafta wynosi zero, bo karton wziął się z folderów wyrzucanych w pracy, które skrzętnie zachomikowałam (zresztą nawet zakupienie pudła tych kremowych folderów wychodzi chyba taniej, niż zwykłego kartonu, więc jeśli kolor nie gra roli, to spoko się nadają na wszelakie bazy itp.). Szmatek w domu mam też nagromadzone - utarga się paski, bo te mechate brzegi pasują mi do looku. Pasek jest na dole zszyty, żeby tworzył okrąg (ucho i bok torby zarazem), a potem wszystko jest połączone zszywaczami - tylko muszę uważać, żeby zrobić to równiej, niż w tym pośpiesznym prototypie i żeby ogonki były po stronie wewnętrznej i niejako ginęły w szmatce.

Oprócz tego mam jeszcze do zrobienia kraft o tęczy (takie wieszadełko ze słońcem, tęczą i deszczem) oraz o błogosławieństwach Królestwa - pustynia zakwitnie jak róża, chromy będzie skakał jak jeleń, oczy ślepych się otworzą, a niemy zaśpiewa.

Nie mogę się doczekać :)