U nas powolutku wracamy do "normalnego" życia.
Zaprawy, co prawda, wciąż się "robią" ale siadam już do maszyny coraz częściej, a wynik ostatnich poczynań przedstawiamy.
Dwie słoniczki powiły się na świat.
Obie w różach, sukienkach latem nagrzanych, pełne ciepła, pomysłowości, oddania i radości w każdej sekundzie życia.
Są gotowe pójść, choćby pieszo, na koniec świata, chłoną wszystko jak gąbka i kochają wszystko, co z wakacjami i ciepłym słońcem jest związane.
Nie ma zatem lepszych przyjaciółek ponad te Słoniczki a, zimą będą niezastąpionym substytutem letniej pory.
***
Wróciłyśmy sobie z wojaży, a w sercach przywiozłyśmy, tak potrzebne nam od dawna wytchnienie, tchnienie spokoju i odpoczynek od wszystkiego, co w kochanym, choć północnym mieszkaniu doskwierało, ze słońcem na czele ;)
Plaże przemierzyłyśmy w każdą stronę,baby polepiłyśmy i jakieś tam zamki a, gdy "fok" za dużo na plaży już nam było ;), oglądałyśmy między innymi np Most Zakochanych, jako, że zakochane na prawdę jesteśmy...choć pewnie w sobie głównie ;)
Niesamowitym wypadem było też Gdańskie ZOO. Konie do jazdy, kozy do karmienia, słonie, jelenie i inne zachwyty nie pozwoliły pozostać bez zachwytu.
Potem wizyta w CIUCIU i ręcznie robiony lizak...pełen chemii ale jakże kuszący...Lody na Jarmarku Dominikańskim, tłumy na Morenie, i ten most linowy, przy którym mama koczowała a Kinga w tą i z powrotem hahaha
Och co to bym za czas...