Długo nie mogłam się zdecydować na kolor kanwy, bo na moich lnianych zasobach słabo widać białą atlasowa mulinę a od tego koloru odstepstwa nie było. Gdybym haftowała dwiema nitkami to musiałam bym haftować przez dwie nitki lniny a to znowu by dawało hafty gigantycznych rozmiarów. Stanęło na polskiej czerwonej kanwie ;rozmiar 20. Znowu biczyk na tyłek własnoręcznie ukręcony,bo z tym bez tamborka ani rusz. Powszechnie zaś wiadomo,ze ja nietamborkowa jestem. Jak mus to mus,wyjścia nie ma. Do sobotniego wieczoru zmordowałam tyle tej bombki
i inne ujecie,bo zdjęcia mocno nie fachowe są ostatnimi czasy
Wczoraj miałam niecny plan odstawienia bombek na bok i zajęcia się dynia. Plan planem a ja swoje,czyli oczywiście sięgnęłam po bombkę. I stało się: gotowa.
Boziu jak nic silnej woli nie mam...Ledwie się powstrzymałam żeby drugiej nie zacząć. Tez z rozpędu na tej samej kanwie,choć myślałam nad rożnymi kolorami.Okaże się jeszcze...Nic to jutro będę się wstydzić jak na własnoręcznie zorganizowanym SAL-u nie będę miała co pokazać....