Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kira. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kira. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 czerwca 2017

Pierwszy czerwca...

... dzien bogaty w wydarzenia.
No bo dzien dziecka i trzeba obskoczyc wszystkie bestie, a szczegolnie malenka bestyjke, czyli wnusie.
Tego dnia przypada bolesna rocznica smierci Kiry i tego dnia sa pierwsze urodziny Toyi, czyli jedna urodzila sie w dniu smierci drugiej. Taka date urodzenia wpisal Toyi do ksiazeczki weterynarz, szacunkowo, jak sadze, ale to nie moze byc przypadek. Bo Kira pozostawila testament:


A ja go wypelnilam...




środa, 19 kwietnia 2017

Podobne czy nie bardzo?

Kiedy po smierci Kiry zaczela byc w ogole mowa o nowym psie, moj slubny zazyczyl sobie psa podobnego do Kiruni. No i niby Toya jest tak na pierwszy rzut oka podobna do swojej poprzedniczki, sa podobnej postury, podobnego umaszczenia, ale mimo to bardzo sie od siebie roznia.








I jak Wam sie wydaje, podobne sa czy jednak nie do konca?





czwartek, 19 stycznia 2017

Byla u mnie.

Poprzedniej nocy mialam okazje usciskac sie z Kirunia, odwiedzila mnie we snie. Byla taka zdrowa, ruchliwa, miala bardzo blyszczaca siersc. Nie widzialysmy sie tak dlugo, wiec przywitanie bylo zywiolowe. Malo jej ogonek nie odpadl, takie krecila nim mlynki, a pyszczysko usmiechniete bylo od ucha do ucha.
Najgorsze jednak bylo to, ze w tym snie wiedzialam, ze ona kilka miesiecy temu umarla. Jednak stala przede mna, jak za swoich najlepszych i najzdrowszych czasow, wiec dlugo nie zastanawialam sie i w pelni oddalam sie zabawie z nia.
Czy swoim pojawieniem sie chciala mi moze cos przekazac, na cos pozwolic, do czegos namowic? Przysnila sie akurat teraz, kiedy waza sie moje losy w pewnej znaczacej sprawie...





środa, 8 czerwca 2016

Za duzo Kiry na blogu?

Jakbym za malo miala bolu, ktory staram sie opanowac na swoj wlasny sposob, jak najlepiej umiem, musi sie znalezc ktos, kto wpadnie na chwilke, zeby dokopac. Bo widocznie ten ktos uznal, ze tej Kiry za duzo wszedzie, za duzo Waszych pocieszen. A ja, zeby nie rozsypac sie na kawalki, zeby stale nie plakac, zeby moc choc udawac, ze zyje normalnie, pisze stale o Kirze, prowokujac tym Wasze komentarze. Chlone chciwie Wasze slowa pociechy i Wasze wspomnienia o mojej suni. Byliscie ze mna przez caly czas jej zycia w naszej rodzinie, znaliscie ja przeciez. Tak jak ja znalam Garipa, Amisie, Szimi i wielu innych czlonkow naszego blogowego zwierzynca, ktorzy przeszli za TM. Za kazdym razem odejscie pupila bolalo nas wszystkich, a jednego z nas szczegolnie. Tym razem padlo na mnie.
Co w tym nagannego, ze prosze Was o wpis do ksiegi kondolencyjnej? Kto nie chce, nie pisze i tyle, prawda? Najwyzej pomysli: przesadza baba z ta zaloba, tyle ludzi umiera, a ta rozpacza po psie. Pomysli, podkreslam, i zmieni strone. Ale nie, niektorzy maja imperatyw pouczania i wyrazania wlasnej dezaprobaty publicznie, niech wszyscy widza i wiedza.


Otoz nie, droga AnitKO, nie rozumiesz ani troche, co ja w tej chwili przezywam, nie jestes mna, na szczescie. Nie mam tez zamiaru w jakikolwiek sposob tlumaczyc sie z tego, co robie i pisze. To jest moj blog, moje terytorium i bede go prowadzic po swojemu. Jesli Tobie nie pasuje, coz... nie musisz tu wchodzic, ani czytac, ani pisac pocieszajacych komentarzy, ani tez robic wpisow w ksiedze kondolencyjnej. Wszystko to jest dobrowolne.
A tak nawiasem, jakos nie widzialam pod poprzednimi wpisami o Kirze Twojego komentarza z wyrazami wspolczucia. Przyszlas wiec tu jedynie, zeby ulzyc sobie, wypuscic smierdzacego baka i zniknac. Mnie wlasnie to wydaje sie niestosowne, zreszta nie tylko mnie, jak pokazuja komentarze. AnitKA postanowila jednak brnac dalej:


I zeby byla jasnosc, zupelnie nie interesuje mnie Twoj punkt widzenia na przezywanie bolu i tworzenie ksiag kondolencyjnych. Grono moich przyjaciol i ja widzimy to inaczej. A ta "wasza kultura" to zapewne trzymanie psa na lancuchu, walenie kijem, zeby byl posluszny i spuszczanie na noc, zeby zapolowal na wlasne zarcie? A moze zostawianie w samochodzie w upal podczas zakupow? Czy moze pseudohodowle? Albo ze "kazda suka/kotka musi choc raz miec male"? A po smierci utylizacja? Czy zakopanie w lesie, bo taniej? To ja juz wole na modle amerykanska.
Kolejne wypierdy AnitKI po prostu kasowalam.






wtorek, 7 czerwca 2016

Ksiega kondolencyjna.

Gdyby ktos z Was chcial dokonac wpisu do ksiegi kondolencyjnej na stronie pamieci o Kirze, ktora Rosengarten dal nam do dyspozycji, prosze kliknac TUTAJ.
Najpierw wyswietli sie taka strona:


Zeby zaczac wpis, trzeba przewinac troche na dol i kliknac jak nastepuje:


Nizej wysunie sie ramka:


Po jej wypelnieniu, przewijacie dalej w dol:


Mozna wkleic zdjecie z wlasnych zasobow lub wybrac roze. Albo pominac.
Na sam koniec dokonac weryfikacji, a wynik wpisac w kratke ponizej (Ergebnis) i wyslac (Eintragen).


I to wszystko. Jesli chcecie miec wieksze zdjecia, zeby wygodniej czytac moje instrukcje, wystarczy w nie kliknac.
Przepraszam, ze Was tak instruuje, ale nie kazdy zna niemiecki, wiec wole wszystko wytlumaczyc, zeby nie bylo przypadkowych problemow z wpisem czy wysylka. A pisac mozna oczywiscie po polsku. UWAGA! Toto nie uznaje polskich liter i wychodza jakies paragrafy, piszcie wiec po polsku tak jak ja, bez znakow diakrystycznych. Nie wiedzialam o tym wczesniej, dopiero Ania zwrocila mi na to uwage.

Chcialabym Wam wszystkim najpiekniej podziekowac za te wzruszajace slowa pocieszenia, za otuche, ktora wlewacie mi do serca. Jeszcze nie jestem gotowa odpowiadac na komentarze indywidualnie, ale nad kazdym Waszym splakalam sie osobno. To dla Was ode mnie i od Kiruni.






poniedziałek, 6 czerwca 2016

Ostatnia prosta.

Kira i Fusel w Hamburgu
Nie ma jej, nie ma juz jej rzeczy osobistych, a jednak dom jest jej pelen. Pozostal zapach na dywanie, wszedzie jeszcze sa jej klaczki, ktore z pietyzmem podnosze z podlogi i przytulam. Wciaz ja slysze, jej posapywanie, stukanie pazurkami o laminat - to nie sa omamy sluchowe, ja to naprawde slysze, ale kiedy sie odwracam, wzrok trafia w pustke...
Ogladam zdjecia, czytam o niej wpisy na blogu i stale zadaje sobie pytanie, dlaczego wlasnie ja musialo spotkac tyle nieszczesc, tyle chorob, tyle bolu i cierpien. Patrze na daty i staram sie dojsc, kiedy zaczela sie jej ostatnia prosta, ta wyniszczajaca smiertelna choroba, a wlasciwie zespol chorob, majacych ze soba powiazania i wynikajace jedna z drugiej. Moze powinnismy przed laty pozostawic niektore sprawy samym sobie, moze bylismy przewrazliwieni i nadopiekunczy, pchajac ja z jednej operacji w nastepna...
Bywala "za granica" - tu w Polsce na zlocie forum NIE
Mam Kiruni naprawde wiele do zawdzieczenia, bo to ona po strasznej smierci Fusla uratowala mnie przed popadnieciem w najgorszy ze stanow psychicznych, byc moze nieodwracalny. Ona tulila sie do mnie, zagladala w oczy, rozumiala, dawala zajecie, odciagala mysli od przezytej tragedii. Tym samym przetrwalam zalobe i traume znacznie lzej i szybciej, choc blisko dwa lata trwalo, zanim moglam mowic o smierci Fusla bez placzu. Fusel odszedl w poniedzialek, a juz w czwartek Kira zamieszkala z nami, co wtedy wydawalo mi sie czyms w rodzaju zdrady czy, lepiej to ujmujac, nielojalnosci w stosunku do dopiero co utraconego przyjaciela, dzisiaj jednak, z perspektywy czasu wiem, ze byla to sluszna decyzja. Na pewno nie postapilabym tak, gdyby chodzilo o nieznanego mi psa, np. ze schroniska. Jednak Kire znalam od kilku lat, znal ja tezFusel, a splot okolicznosci sprawil, ze adopcja Kiry przez nas musiala zostac przyspieszona.
Zwiedzala z nami wiele miejscowosci
Teraz nie ma szansy na zadnego pocieszyciela, pozostala gora dlugow do splacenia , wiec nierozsadnym byloby pakowac sie w nowe wydatki. Zreszta i tak, kiedys... po pieska pojedziemy do Polski. Widocznie niemieckie schroniska wola przetrzymywac psy dluzej, niz oddac do adopcji szybciej, ale taniej, a mnie ani nie stac na wydanie 250 euro plus zakup wyprawki, ani nie mam ochoty tyle wydawac. Zreszta i tak nie bylabym w stanie zniesc na razie nowego, nieznanego psa w domu. Dla mnie czas sie zatrzymal, stracilam motywacje do wszystkiego, jestem chora, psychicznie i somatycznie, poruszam sie jak zombie i najchetniej bym umarla.

Zaliczyla Morze Polnocne
Pokonywala niezlomnie setki kilometrow
Uwielbiala plywac
Statkami tez
Pomagala nam zbierac grzyby
Byla w ZOO w Hannoverze
Z Miecka sie lubily
Grudzien 2013 - pierwsza operacja (amputacja listwy mlecznej)
Znak pokoju z Bulczykiem
Maj 2014 - druga operacja (rakowa narosl na zadku)
Wrzesien 2014 trzecia operacja (zerwane wiezadlo w kolanie)
Styczen 2015 - czwarta operacja, amputacja drugiej listwy mlecznej i kastracja)
Jeszcze po tej operacji zdolala sie podzwignac, choc dalo sie zauwazyc pierwsze oznaki oslabienia
Czesciej odpoczywala na spacerach, ale parla dzielnie do przodu na dluzszych dystansach
Jedno z nielicznych zdjec razem, bo to ja na ogol stalam za obiektywem
Latem czesto bywalismy na psim kapielisku
Jeszcze brykala z Placzkiem
A potem byl ten paraliz nerwu twarzowego
Chodzila juz tylko na krotkie przechadzki, powoli i z odpoczynkami po drodze
7.XI.2015, kiedy popsulam sobie kolano
Lapalysmy razem grudniowy wschod slonca
Koniec grudnia 2015 piata operacja wyjmowania ciala obcego z zoladka.
Od tamtej pory nie byla juz praktycznie na zadnym dluzszym spacerze, jedynie zalatwiala sie w okolicach domu, co poskutkowalo skarga do administracji. Kiedy juz wiedzialam, ze nastepnego dnia ja strace, zrobilam jej ostatnie zdjecia.

1.VI.2016
Byla bardzo slaba, nic juz nie jadla, byla wynoszona przed dom na siusiu. Przez cale zycie nie wycalowalam i nie wymizialam  jej wiecej niz przez te dwa ostatnie dni. Czas spedzalam przy niej na podlodze, nie jadlam, wegetowalam na kawie i papierosach, a w dzien jej smierci pozarlam tyle tabletek na uspokojenie, ze powinnam zejsc. Nie zeszlam jednak niestety, a tabletki niewiele pomogly, nie zamulily mnie ani troche.
Maz zmusza mnie do wychodzenia z domu, ciagnie na spacery, a ja wszedzie widze miejsca, gdzie bywalam z Kira, doslownie wszedzie. I kiedy po raz kolejny dociera do mnie, ze juz NIGDY... znow chcialabym umrzec. Widok innych psow tak mnie boli, ze musze odwracac glowe. Dlatego tez niewiele zagladam na blogi, gdzie sa zywe i szczesliwe pieski. Placzek tez na razie nie ma do nas wstepu, nie znioslabym jego obecnosci.
Aparat lezy, ostatnie zdjecia to te z Kirunia, nie chce go nawet brac do reki, a kiedys nie do pomyslenia bylo wyjsc z domu bez niego.
Wiem, ze show must go on, ale dla mnie na razie czas stanal w miejscu, choc bede w koncu musiala isc do pracy i udawac, ze zyje normalnie... Nie zyje...






czwartek, 2 czerwca 2016

Odeszla...

K I R A


28.06.2006 - 2.06.2016



Dzisiaj ok. 13.00 odeszla od nas za Teczowy Most nasza Kira. Jej wetka przyjechala do nas do domu, zeby oszczedzic jej stresu zwiazanego z klnika. Towarzyszylismy jej w ostatniej drodze, my i koty. Odeszla spokojnie i bezbolesnie, nie dozywszy swoich 10-tych urodzin. Jej zmaltretowane chorobami i bolem cialko pojedzie do krematorium w Rosengarten, jej duszyczka poszla Teczowym Mostem tam, gdzie nie ma bolu ani chorob. Spotka tam naszego Fusla, Urwisa i Hakusia.
Z przyczyn chyba oczywistych dla kazdego wylaczylam komentowanie. Bardzo wszystkich prosze o powstrzymanie sie z komentarzami na fb i g+. Wiem dobrze, co chcielibyscie mi przekazac, ale nie jestem w stanie odbierac kondolencji, to ponad moje sily.
Zdjecie Kiruni jest z wczoraj.